- 11 -

Przez dłuższy czas obaj mężczyźni siedzieli w samochodzie Jimina w zupełnej ciszy. Park kilkukrotnie przeczytał wiadomość, którą uraczyła Jeongguka Haerin. Kazał mu odpisać, że przyjedzie za godzinę. Oczywiste jednak było, że kolejny raz zdesperowana omega miała zostać wystawiona do wiatru.

– Jeśli przez ciebie Haerin rozpowie po koleżankach, że jestem słaby w łóżku, to będziesz miał mnie na utrzymaniu do końca życia, hyung – westchnął młodszy alfa, który nie był może zaskoczony decyzją Jimina, ale na pewno trochę nią rozczarowany. – Poza tym jestem pewny, że przygotowała sobie jakiś plan awaryjny, skoro już dwa razy zdążyłem ją zawieść na tym polu. No i...

– No i co?

– No i kurde, hyung – ona jednak jest w krytycznej sytuacji, nie sądzisz? Wiesz, jak to jest z rujką. Może i nie znam jej za dobrze, nawet jakoś szczególnie jej nie lubię, ale trochę mi jej szkoda.

Jimin parsknął, a wnętrze samochodu wypełnił nieco ostrzejszy zapach opium. Oddał młodszemu telefon, kręcąc głową z niedowierzaniem.

– Haerin to dla ciebie tylko jedna z wielu klientek, więc nie zawracaj sobie nią głowy. I wyłącz lepiej telefon, bo za godzinę zacznie do ciebie wydzwaniać z zapytaniem, gdzie się podziewasz. A co do jej „planu awaryjnego" to wydaje mi się, że raczej takowego nie ma, zważywszy na jej nieśmiałość w kontaktach z alfami.

Jeongguk już się nie odzywał, wiedząc, że tylko pogorszy sytuację. Zignorował radę starszego odnośnie wyłączenia smartfona. Wracali do domu Jimina w ciszy, którą przerwało w końcu burczenie w brzuchu starszego alfy.

– Może skoczymy na obiad? – zaproponował, na co młodszy od razu przystał. Wieczorem musiał pojawić się w pracy, a wolał nie umierać z głodu podczas kilkugodzinnej zmiany.

Przez chwilę rozmawiali o jedzeniu, by oderwać się od myśli o Haerin i w końcu wylądowali w jednej z włoskich restauracji. Była niedaleko S House – przez moment Jimin się zastanawiał, czy nie zaproponować tego miejsca, ale szybko wybił sobie ten plan z głowy. Lubił tam wpadać na spotkania biznesowe. Wolał nie zabierać w takie miejsce chłopaka, z którym łączyła go dość dziwna relacja, której żaden z nich nie umiał nazwać. Mimo pory obiadowej znalazł się dla nich stolik. Nie zastanawiali się długo nad wyborem dania, bo chyba Jeonggukowi też udzielił się apetyt Jimina, więc po chwili znów siedzieli koło siebie w ciszy. Wcześniejsze rozmowy o wszystkim i o niczym nie pozwoliły wyparować napięciu.

Jimin bawił się serwetką albo ukradkiem przyglądał się Jeonowi, który grzebał w telefonie. Dziś młodszy alfa miał włosy związane w kitkę, ale kilka kosmyków zdążyło wydostać się spod gumki i wpadały mu teraz do oczu. W umyśle Parka pojawiła się myśl, że mógłby mu zahaczyć te wypadające włosy za ucho, ale kiedy uświadomił sobie, że to rozważa, przeraził się – w końcu Jeongguk był alfą. Może i ładnie pachniał, choć w nadmiarze paczuli bywała mdła, i wyglądał atrakcyjnie, ale co z tego, skoro jego status był oczywisty?

Chyba za długo już jestem sam – pomyślał Jimin. Całe życie z jedną omegą odbijało się teraz na jego zachowaniu. Z obawą zaglądał do kalendarza i zastanawiał się, co zrobi, kiedy w końcu i jego ruja nadejdzie. Otaczające go omegi były albo żonami jego znajomych z pracy, albo jego klientkami w Card. To samo tyczyło się męskich omeg. Przez lata małżeństwa, a wcześniej zwykłego związku czy narzeczeństwa, Jimin nie miał ani kochanki, ani nawet jakiejś relacji przyjacielskiej z kimś, kto nie był alfą. Wcześniej śmiał się z Haerin, która była na tyle zdesperowana, by zatrudnić chłopaka do towarzystwa, a teraz sam bał się, że będzie zmuszony zrobić coś podobnego.

– O czym myślisz, hyung? – usłyszał nagle. Głos Jeongguka wyrwał go z letargu. – Trochę pobladłeś.

– Jeśli mam być szczery, to myślałem o tym, że skoro Hae dziś wypadła rujka, to moja też się powoli zbliża – odparł, ale nie doczekał się żadnej reakcji młodszego, więc ciągnął temat dalej. – Nigdy nie myślałem, że to będzie taki problem. Wiesz, jak się ma jedną omegę od liceum, to nie myśli się o tym, że kiedyś może się zostać samemu.

– Nie wyobrażam sobie być z jedną osobą od czasów szkolnych.

– Gdybyś się zakochał, nie byłoby to dla ciebie niczym dziwnym – odparł Jimin, wzruszając ramionami. Zegarek na ręku wskazywał, że za około kwadrans Haerin powinna zasypać Jeongguka wiadomościami.

– Możliwe. Nigdy nie byłem zakochany.

– Dobrze dla ciebie – zaśmiał się Park, a pytający wzrok młodszego kazał mu kontynuować. – Z miłości robi się głupie rzeczy. Jak kogoś kochasz, jesteś wtedy najbardziej bezbronny i najłatwiej cię zranić. Jest, oczywiście, mnóstwo plusów bycia w związku, ale tak samo dużo jest wad.

– A co zrobisz, jak przyjdzie w końcu twoja ruja?

– Nie wiem jeszcze – powiedział szczerze i wtedy to Jeongguk zaczął się nad czymś zastanawiać. Nim Jimin zdążył o to zapytać, kelner postawił przed nimi zamówione dania i obaj rzucili się na makarony, jak wygłodniałe wilki. Zapomnieli o temacie, a i w końcu Haerin postanowiła o sobie przypomnieć.

Od odpisania na jej SMS-a minęła godzina i siedem minut, a Jeongguk miał na telefonie pięć dodatkowych wiadomości i osiem nieodebranych połączeń, których ciągle przybywało. Nerwowo zerkał na telefon, kiedy przychodziło kolejne powiadomienie, aż w końcu wyłączył urządzenie, idąc za radą Jimina.

Siedzieli jak na szpilkach. Nerwy nie przeszkodziły im jednak w jedzeniu. Kiedy talerze stanęły się puste, starszy zaoferował, że zapłaci. Wrócili do samochodu.

Za trochę ponad godzinę młodszy alfa musiał stawić się w pubie, więc przezorny Park postanowił, że resztę czasu spędzą u niego. Nie mógł nadal w stu procentach ufać chłopakowi, więc wolał dać mu trochę więcej kasy za bezproduktywne siedzenie na tyłku, niż potem się przekonać, że Jeon nie wywiązał się on z ich umowy.

Kiedy weszli do mieszkania, Jeongguk od razy zaczął się rozglądać za perską kotką, która chyba stała się jego ulubionym elementem tego lokum. Jimin wrzucił do szafki swój płaszcz, a potem ruszył do salonu, kiedy tym razem to jego telefon zaczął dzwonić. Nie zdążył pomyśleć, kto to mógłby być, bo od razu na ekranie wyświetliła się nazwa kontaktu: Haerin.

Alfa stanął jak wryty i w milczeniu odczekał, aż komórka przestanie dzwonić. Ta, po niespełna kilku sekundach, rozdzwoniła się ponownie. Jeongguk przerwał zabawę z Miriam i spojrzał na starszego zdezorientowany.

– Coś się stało, hyung?

– Haerin dzwoni.

Jeongguk zerwał się z ziemi, by samemu przekonać się na własne oczy, czy to prawda. Potwierdzało to nawet zdjęcie kobiety na smartfonie, ale i tak obaj przez chwilę gapili się z rozdziawionymi ustami na jej numer i nie dowierzali. W końcu Jimin wcisnął zieloną słuchawkę i niepewnie przystawił telefon do ucha.

Początkowo myślał, że Hae dzwoni, bo wie, że jest z nim Jeongguk. To była dość absurdalna myśl, bo niby skąd miałaby o tym wiedzieć, ale jednak to jako pierwsze wpadło mu do głowy. Omega zaskoczyła go czymś zupełnie innym.

– Jiminie? – zapytała na „dzień dobry". W alfę od razu uderzyło to, że nazwała go tak, jak już od dawien dawna do niego nie mówiła. – Jimin, potrzebuję cię...

– Po co dzwonisz?

– Mam... problem – wydukała, a między słowami dało się usłyszeć jej stłumione westchnienie. – Zaczęła się moja rujka, a ja... jestem sama – powiedziała, po czym nastąpiło ciche, płaczliwe jęknięcie. – Kurwa, no... Wiesz, jak to boli? – zapłakała do słuchawki, aż obu alfom zjeżyły się włoski na karku. – Zawsze o mnie tak dobrze dbałeś, kiedy cię potrzebowałam... Jimin, ja wiem, że ostatnio – kolejne westchnięcie – się pokłóciliśmy, ale naprawdę cię teraz potrzebuję...

Alfa miał w głowie jedynie pustkę. Wyobraźnia podsunęła mu nawet zapach byłej żony i zdawało mu się, że jest otoczony przez brzoskwinie. Nagle Jeongguk szturchnął go w ramię i pokręcił głową, jakby chciał przypomnieć Jiminowi, że nie może się teraz ugiąć pod ciężarem jej próśb.

– Jimin, proszę... – jęknęła znów, bojąc się, że alfa się rozłączy. – Ten jeden raz... Kiedyś przecież robiliśmy to cały czas...

– Bo byliśmy małżeństwem.

– Dziś możemy zapomnieć o tym, co poszło nie tak – powiedziała. – Wiem, że twoja ruja też się zbliża. Też ci wtedy pomogę, przysięgam. Jimin, proszę...

Nim alfa zdążył cokolwiek odpowiedzieć, młodszy chwycił za jego telefon i sam nacisnął czerwoną słuchawkę. Potem rzucił urządzeniem w sofę i potrząsnął mężczyzną przed sobą.

– Opanuj się. Mózg ci wyżarło? Po co w ogóle odebrałeś?

– Myślałem, że...

– To nie myśl! Nie odbieraj, bo cię w końcu namówi.

– Nie poszedłbym do niej – mruknął Jimin, choć sam nie był tego taki pewien. Jeszcze kilka godzin temu z przyjemnością czekał na żałosne próby dodzwonienia się Haerin do Jeongguka. Cieszył się na samą myśl, że znów jej plan pójdzie się pieprzyć. A teraz co? Wystarczył jej słodki, zdesperowany głosik i zapominał o używaniu organu, który miał w głowie.– Widziałem przecież, jak cię ścięło.

– Po prostu przez chwilę zrobiło mi się jej szkoda – odparł Park i usiadł na fotelu, zaraz łapiąc się za głowę. Paczuli nagle stała się ostrzejsza i Jeongguk ze złości aż poczerwieniał. – Co ty...

– To dlatego, że powiedziała, że pomoże ci z twoją rują?

– Co?

– Odpowiedz, hyung.

– Oszalałeś? Nie poszedłbym do niej. Kurwa... – westchnął ciężko, a wtedy telefon znów się odezwał. Jeongguk od razu podszedł do kanapy, by go wyciszyć.

Przez chwilę czuł się cholernie słabo. Nie spodziewał się, że do niego zadzwoni. Cóż – najpierw zadzwoniła do Jeongguka. Kochanek był jej celem, a Jimin stanowił ten cudowny „plan B". Jej desperacja musiała sięgnąć maksimum.

– Pamiętasz, że chciałeś jej sprawić ból? – odezwał się Jeon, pojawiając się po chwili przy fotelu. Jimin spojrzał na niego, zadzierając do góry głowę. Alfa wyglądał, jakby to co najmniej o jego żonę chodziło. A pomyśleć, że na parkingu sklepu meblowego to właśnie jemu było żal opętanej pożądaniem omegi. – Od początku o to chodziło, tak? Płacisz mi za nie chodzenie do niej. Chciałeś się zemścić.

– Chciałem.

– Więc nie możesz teraz do niej jechać. Nie możesz być na pstryknięcie jej palców, hyung.

– Wiem.

Pomyślał o tym, jak kiedyś przysięgał jej, że będzie dla niej oparciem. Nie umiał zliczyć, ile mieli za sobą wspólnych rujek. Ile razy zwalniał się z pracy, kiedy jej termin wypadał nieco wcześniej albo się spóźniał? Ile razy to ona biegła do niego z czerwonego dywanu, byle być przy nim. Mogliby być sobie nadal lojalni, gdyby nie te kłamstwa, gdyby nie ich toksyczność i duma. Gdyby nie ich wspólne, niespełnione marzenie...

Jeongguk podał mu telefon, gdy ten zaczął wibrować w jego dłoni.

– Powiedz jej, że ma spierdalać – rozkazał młodszy, a Park nie miał nawet siły zaprotestować.

Pół godziny później Jimin odliczył gotówkę za dzisiejszy dzień i dodał te pieniądze, które powinien zapłacić Jeonggukowi za ten raz, kiedy chłopak wybrał się do mieszkania omegi.

– Po dzisiejszym najpewniej się już do ciebie nie odezwie, więc... – powiedział, wyciągając przed siebie plik banknotów. – Chyba to by było na tyle. Dziękuję, że zgodziłeś się na ten chory układ.

– Czyli...

– Nie będę już dłużej interesował się tym, z kim sypia Hae. Miałeś rację – powiedział, siląc się na lekki uśmiech. – Powinienem w końcu chyba pójść naprzód, czy jak to tam się mówi. Mam swoją zemstę i to powinno mi starczyć. W końcu chyba nie ma niczego gorszego, co mógłbym jej jeszcze zrobić. Nie będę ci dłużej zawracał głowy. Masz – wcisnął młodszemu do ręki pieniądze.

Jeongguk stał w przedpokoju i się nie odzywał. Nie schował pieniędzy ani ich nie przeliczył. Paczuli i opium mieszały się ze sobą i chyba nie stanowiły teraz zbyt apetycznej mieszanki. Starszy nie wiedział, co jeszcze mógłby powiedzieć.

– Okej, więc... – zaczął niepewnie młodszy, zaraz wracając do swojej typowej, aroganckiej postawy. – To chyba na tyle, staruszku. Powodzenia. Będę trochę tęsknił za Miriam.

– Ona za tobą pewnie też.

Jeongguk kiwnął głową, a potem w końcu odwrócił się w stronę drzwi. Nie powiedzieli sobie nic więcej. Jimin zamknął po prostu drzwi, a chłopak poszedł prosto na przystanek, by pojechać do pracy.

Zostało im teraz tylko martwić się o siebie samych.

*

Ostatnie tygodnie Jeongguka wypełnione były nauką, pracą i... w zasadzie niczym więcej. Powoli miał on dość ciągłych obowiązków – przez studia i większą ilość godzin w barze musiał tymczasowo porzucić swoją nową profesję, a co za tym idzie – jedną z najciekawszych rozrywek, które sobie fundował. Musiał też schować do kieszeni swoją dumę i zadzwonić do rodziców, prosząc ich o większy przelew niż zazwyczaj. Był zmuszony słuchać przy tym ciągłych pretensji matki o nieodpowiedzialnych decyzjach, które podejmował i braku jakiejkolwiek rozwagi. Do wszystkiego można było jednak przywyknąć.

No, prawie.

Alfa często łapał się na tym, że jego myśli zaczynały niebezpiecznie krążyć wokół Jimina. Nie mieli ze sobą kontaktu od kilkunastu dni, a on czuł, jakby minął co najmniej rok. Denerwowało go to stałe poczucie „braku". Braku kogoś, kto swoim specyficznym obyciem wbił się tak mocno w jego pamięć, że trudno było mu go z niej wymazać. A może wcale nie chciał tego robić?...

– Znowu to oglądasz? – Zapatrzony w telewizor chłopak, wzdrygnął się, gdy usłyszał głos przyjaciela tuż przy swoim uchu, a także jego chrupanie.

Hoseok od godziny rozstawiał wszystko w ich saloniku i kuchni, przygotowując się do imprezy. Podjadał przy tym większość przekąsek, które wspólnie kupili na tę okazję dzień wcześniej. Spora część ich paczki zdała wszystkie egzaminy w pierwszym terminie, co było nie lada wyzwaniem, i mogła wreszcie cieszyć się niekrótką przerwą międzysemestralną. Ciągła nauka najbardziej opłaciła się Jeonggukowi, który zdobył najwyższe oceny ze swojego roku. To pewnie dlatego, że z rodzinnego domu wyniósł nie tylko siebie, ale i ogromne samozaparcie, jeszcze większe ambicje oraz bezkompromisowe dążenie do celu.

– No oglądam, a co? Mamy jeszcze czas – burknął, wpatrując się w radosną twarz Naechyona, który znowu za coś dziękował.

Jestem pewien, że ten gówniarz często wymyśla dobre wymówki, by spotkać się z Jiminem – pomyślał nagle, a jego zapach zrobił się lekko ostrzejszy. Po chwili przerażony otworzył swoje oczy, analizując to, co właśnie przyszło mu do głowy.

To niedorzeczne. Nonsens. Co mnie to obchodzi? Może z nim nawet... Nie no, bez przesady. A co jeśli... Czy hyung nie mówił coś o zbliżającej się rui? Nie, to niemożliwe, przecież ten Naechyon to dzieciak. Na pewno nie – powtarzał, zagryzając swój policzek od środka. Na pewno nie!

– Ty się dobrze czujesz, Gguk? Zawsze byłeś dziwny, ale ostatnio jesteś, kurwa, totalnie pojebany – powiedział Hoseok, rzucając w jego stronę paczkę orzeszków. – Lepiej byś mi pomógł. I w końcu się ogarnął, bo wyglądasz jak lump – dodał, patrząc ze zdegustowaniem na przyjaciela.

– Nadal lepiej niż ty – odgryzł się brunet, podnosząc się z kanapy.

Od ostatniego spotkania w barze Jeongguk starał się unikać Seorim jak ognia; ona z kolei stale wyskakiwała przed nim gdzieś zza rogu, zaszczycając go swoją obecnością i kwiatowym zapachem. Pachniała jak jakaś łąka ulokowana gdzieś pośrodku niczego. Jej woń była naprawdę ładna – świeża, delikatna, słodka i łagodząca nawet najpodlejszy nastrój. Ładna, ale nie tak wyrazista, jak...

Po prostu nie tak wyrazista.

Brunet był pewien, że tego wieczoru omega zjawi się w ich kawalerce i uraczy go kolejną opowieścią o czymś, co zupełnie go nie interesowało. Nie pomylił się – Seorim była jednym z pierwszych gości, wraz ze swoją przyjaciółką, którą postanowiła zabrać ze sobą. Przyniosły alkohol i jedzenie, które same zrobiły, a także pomogły lokatorom w dalszym ogarnianiu domu. Minęło zaledwie dwadzieścia minut, gdy zaczęli pojawiać się kolejni znajomi. Impreza rozkręciła się dość szybko – większość alf postanowiła zagrać w darta, a omegi patrzyły na nich, popijając swoje kolorowe drinki. Dużo żartowali i przeżywali ostatni egzamin, który odbył się dziś rano.

– Gguk jest najlepszy! – krzyknęła Seorim, gdy kolejny raz z rzędu wygrał kolejkę.

Oczywiście, takie słowa miło łechtały jego ego, jednak czuł się tym także odrobinę zażenowany. Brunetka często chwaliła go przy innych i zachwycała się jego zdolnościami, ale chyba trochę na wyrost.

– Możemy pogadać? – zapytała po kilku godzinach imprezy, gdy większa część znajomych siedziała już w kuchni, bawiąc się w barmanów, a pozostała rozmawiała w salonie.

Dość długo robiła podchody, by w końcu dorwać Jeongguka samego, bez towarzystwa.

– Pewnie – mruknął, wskazując głową na balkon.

Gdy znaleźli się tuż przy jego barierkach, chłopak wyciągnął z tylnej kieszeni papierosa, od razu go odpalając. Był pewien, że ta rozmowa wyprowadzi go z równowagi.

– Co się dzieje?

– Pomyślałam, że... Może chciałbyś się ze mną spotkać? – szepnęła, spoglądając na swoje stopy.

Wyszła na zewnątrz jedynie w sukience, dlatego jej ramiona po chwili zaczęły się trząść. Jeongguk zdjął z siebie bluzę, podając ją omedze.

– Załóż. Co do spotkania... Przecież widzimy się niemal codziennie, no nie? – odparł, przyglądając się jej czerwonym z zimna policzkom.

Nie ma mowy, Seorim – pomyślał, wypuszczając dym ze swoich płuc. Nie mógł jej dać tego, czego chciała. Nie był typem alfy, który szukałby partnera na całe życie. Nie potrzebował omegi, nie chciał się nią opiekować, zajmować i skupiać tylko na niej. Nie teraz. Może był egoistyczny, ale prawda była taka, że dopóki nie zaspokoił swoich potrzeb, nie mógł zrobić tego u innych. Był młody, niezależny oraz lubił zmiany. No i niezobowiązującą egzystencję.

– Tak, ale chodzi mi o trochę inne spotkanie – mruknęła, spoglądając ukradkiem na Jeongguka. Ten westchnął tylko, odwracając się w jej stronę.

– Słuchaj, Seorim. Jesteś moją dobrą koleżanką, naprawdę cię lubię, ale z tego nic więcej nie będzie. Owszem, jesteś naprawdę śliczną omegą i chętnie poszedłbym z tobą do łóżka. Raz, dwa. Za trzecim razem chciałabyś, aby stało się to już rutyną. Chciałabyś, żebym wracał do ciebie za każdym razem. Tylko do ciebie. A ja ci tego nie dam. Znasz mnie już, wiesz, jaki beznadziejny jestem. Prześpimy się ze sobą i zmarnujemy to, co budowaliśmy przez ostatni czas. Pewnie nawet nie będziemy chcieli się widzieć. Rozumiesz, do czego zmierzam? – zapytał, a ona pokiwała powoli głową.

Wiedział, że nie było to zbyt delikatne i subtelne z jego strony, jednak musiał postawić sprawę jasno – nigdy nikogo nie zwodził, zawsze był szczery do bólu i żył zgodnie ze swoimi postanowieniami.

– Rozumiem. Po prostu zapomnijmy o tej rozmowie, okej? – odparła, ściągając z siebie bluzę chłopaka.

– Okej.

Brunet westchnął głośno, patrząc, jak dziewczyna wychodzi z balkonu. Odpalił jeszcze jednego papierosa, a potem zrobił to samo, co ona. Rzucił bluzę na fotel, czując na niej jej zapach. Zaczął szukać wzrokiem Hoseoka, a gdy tylko go zauważył, od razu się do niego przysiadł.

– Co tam? – zapytał, przyglądając się, jak jego przyjaciel wystukuje coś na ekranie smartfona.

– No, właśnie chyba nic – mruknął alfa, odkładając telefon na kanapę. Założył ręce za głowę, patrząc na pusty kieliszek, który stał przed nim. – Lepiej polej. Czuję się za trzeźwy.

– Co w końcu z Hayoung? Pogodziliście się?

– Nie. To wszystko nie ma sensu, Gguk. Raczej zbliżamy się ku końcowi – odrzekł Jung, wzruszając ramionami. Wziął do ręki naczynie w końcu zapełnione soju i od razu je przechylił.

Wszystko ostatnio się kończy – pomyślał brunet, zastanawiając się nad relacjami jego znajomych i tymi swoimi. Hoseok chciał właśnie zakończyć swój dwuletni związek, Jimin niedawno unieważnił swoje małżeństwo z Haerin, natomiast Jeongguk odciął się całkowicie od kandydatki, którą proponowała mu jego matka, a teraz także od Seorim. Nie miał też kontaktu ze starszym alfą...

Wystarczyło kilka, może trochę więcej, kieliszków mocniejszego alkoholu, by w jego głowie powstała myśl, by zadzwonić do Parka. Podświadomie chciał go usłyszeć i dowiedzieć się, co u niego. Nie rozumiał, dlaczego tak źle znosił dni, w których nie mieli ze sobą kontaktu. Przecież znali się krótko, a w tym czasie na pewno nie stali się najlepszymi przyjaciółmi.

Jebać to, co mi szkodzi – pomyślał, uśmiechając się głupkowato do siebie. Podniósł się z kanapy i ruszył do łazienki, która, według niego, była teraz najlepszym miejscem do rozmów. Lekko się chwiejąc, ruszył przed siebie, mamrocząc pod nosem regułki, którymi miał zacząć dialog. Gdy wszedł do pomieszczenia, nie pamiętał nawet, że w ogóle je wypowiadał.

Oparł się o drzwi, które szybko zamknął. Wyjął z kieszeni telefon, od razu wybierając numer starszego alfy. Gdy usłyszał, że ten właśnie odebrał, postanowił od razu coś powiedzieć.

– Hyuuung! – jego głośny krzyk rozniósł się po całym pomieszczeniu. Nie było to zbyt ambitne powitanie.

Nadal słyszał rozmowy przyjaciół oraz głośną muzykę z lat 90., od których chciał uciec, jednak starał się skupiać tylko na tym, co mówił do niego Jimin.

– Halo? Jeongguk? Wiesz, która jest godzina? – zapytał starszy swoim zachrypniętym od snu głosem.

Oderwał telefon od ucha i zmrużył oczy, patrząc na wyświetlacz telefonu. Gdy upewnił się, że to na pewno on, westchnął głośno. Mimo wszystko na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

– Wiem, ale nie do końca. Na pewno późna. Obudziłem cię? – odparł smutno brunet, siadając na podłodze.

Oparł nogi o pralkę, wciskając palcami przypadkowe guziki na jej wyświetlaczu.

– Zgadnij – burknął starszy alfa, a Jeongguk był pewien, że jest na niego zły.

W momencie zrobiło mu się naprawdę przykro. Pomyślał wtedy, że niepotrzebnie zawracał mu głowę. Co, jeśli Jimin wcale nie chciał go usłyszeć w przeciwieństwie do niego? Może jego nieobecność była mu na rękę? Przecież od początku darzył go pewną nienawiścią, a takie emocje nigdy nie mijały zbyt szybko.

– Hyuuung! Nie chciałem, przepraszam! Nie bądź zły. Ja... Ja myślałem tylko... – zawył rozpaczliwie, pociągając swoim nosem.

Zsunął się po podłodze razem z chodniczkiem, na którym siedział, gdy chciał dosięgnąć najwyżej osadzonego przycisku. Jego plecy dotykały teraz zimnych kafelek, a świat dookoła zaczynał powoli wirować. Nigdy nie umiał pić z umiarem.

– Co się dzieje? Czy ty jesteś...

– No jestem! Nawet bardzo, ale to nie jest teraz ważne. A wiesz, co jest za to ważne? – krzyknął nieskładnie, a jego nastrój natychmiast się zmienił.

Znowu był wesoły i uśmiechnięty. Patrzył w biały sufit, wyobrażając sobie niebo, które kiedyś lubił oglądać wraz ze swoją siostrą na dużym tarasie ich domu. W zasadzie już tylko jej. Nie jego.

– Co takiego? – zapytał zaciekawiony Jimin.

Prychnął przy tym rozbawiony, układając się wygodniej na łóżku. Pijany Jeongguk był zabawny i rozczulający. Mimo swojej całkiem potężnej budowy chłonął alkohol zdecydowanie zbyt dobrze i szybko.

– Zapomniałem – odpowiedział młodszy po chwili zastanowienia.

Miał mu przecież tyle do powiedzenia, a gdy w końcu odważył się to zrobić, w jego głowie zapanowała pustka.

– Jeongguk, myślę, że powinieneś iść spać... Rano znowu będziesz w stanie agonalnym i...

– Nie lubię whisky, hyung. Cofa mnie od niej – stwierdził nagle, kiwając ze zrozumieniem głową. Zdecydowanie zgadzał się ze swoim stwierdzeniem.

– Czekaj, co ty powiedziałeś? Jakim cudem? Piłeś jej naprawdę sporo, jak na osobę, która ma od niej odruch wymiotny – powiedział zdziwiony alfa.

– No dla ciebie to robiłem – szepnął cicho Jeongguk. Przygryzł nerwowo swoją wargę, czekając na odpowiedź. Czuł się zestresowany. Chciał już coś dodać, ale ktoś zapukał do drzwi łazienki. – Czego?! Hyung, to nie do ciebie. Hoseok, spierdalaj! Wysikaj się gdzie indziej. Gówno mnie obchodzi, że to też twój kibel! Sikaj do fikusa! – krzyczał brunet, rozkładając się jeszcze bardziej na podłodze. Nie miał zamiaru się stąd ruszać.

– Mógłbyś wyjść – stwierdził Jimin, przekręcając się na lewy bok. – Szkoda fikusa.

– Nie mogę. Nie mam w tym mieszkaniu prywatności.

– Jak już chcesz. Wracając do tematu – dla mnie? Co masz na myśli? Mogłeś po prostu powiedzieć, że chcesz napić się czegoś innego.

– Nie, bo ty lubisz.

– Ale co to ma do rzeczy, Jeongguk?

– No, bo... Bo ten... Napijemy się jeszcze kiedyś whisky? – wypalił nagle młodszy, przesuwając się pod drzwi. Chciał się upewnić, czy na pewno je zamknął.

– Przecież nie lubisz...

– No i co? Napijmy się jeszcze. Ale nie jutro. Jutro mogę nie dać rady.

Starszy zaśmiał się po raz kolejny, odgarniając kosmyki włosów z twarzy. Ponownie spojrzał na wyświetlacz telefonu. Było grubo po trzeciej.

– Co ty nie powiesz? Słuchaj, jestem zmęczony, będę kończył...

– Jeszcze chwila! Kanapa jest wygodna?

– Wygodna.

– A Miriam za mną tęskni? Bo ja za nią bardzo!

– Cóż... Myślę, że tęskni – alfa spojrzał na kotkę obok niego, która spała zwinięta w kłębek. Podrapał ją za uchem, przybliżając się bliżej. Zatopił nos w jej miękkim futrze i wsłuchiwał się w spokojny oddech persa. – Jeongguk, naprawdę idę spać. Jeongguk? Halo? Nie wierzę, kurwa... – mruknął, wsłuchując się w dźwięki, które wydobywały się z telefonu. Chłopak zasnął, co tylko potwierdzało jego ciche pochrapywanie. – Dobranoc, ty głupi dzieciaku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top