Rozdział 1. Spotkanie syna Daco
-Dobrze to teraz poproszę Scorpius Malfoy-powiedziała McGonagall a ja zaczęłam bić brawo a wszyscy się na mnie spojrzeli
-Czy to jest Shelly Tenebris nie widziano jej odkąd umarła legenda głosiła że jej duch jest jeszcze w Hogwarcie ale nigdy jej nie widziano-zaczęli rozmawiać między sobą uczniowie a ja podleciałam do Scorpiusa
-Masz jego oczy wiesz ?-zapytałam a ten się na mnie popatrzał ze zdziwieniem
-Opowiadał mi o tobie-powiedział a ja się uśmiechnęłam
-Miło cię poznać jestem Shelly -powiedziałam podając mu rękę a ten chciał mi ją uścisnął ale nie mógł bo przecież jestem duchem-Do zobaczenia-powiedziałam i odleciałam nad stołem Gryfonów
-A ja dalej nie wiem dlaczego nazywają cię prawię umarłą Shelly-powiedział James Sirius Potter a ja się zatrzymałam
-A chcesz się dowiedzieć ?-zapytałam a on pokiwał głową a ja podleciałam do niego przystawiłam mu rękę do twarzy i pstryknęłam w głowę a ten z zaskoczenia aż odskoczył
-Ale jak ?-zapytała a ja się zaśmiałam i odleciałem śmiejąc się prawię wpadając na prawie bezgłowego Nica
-No widzę że nie tylko ja jestem prawię-powiedział a ja się ukłoniłam zaśmiałem i odlatując krzyknęłam
-Jak co to wiesz gdzie mnie szukać-powiedziałam do osoby a ta pokiwała głową. A ja odleciałam śmiejąc się
Przeszłam przez ścianę i zaczęłam płakać. Wszystkie wspomnienie powróciły. Wiedziałam że znajdzie sobie kogoś z kim będzie miał dzieci i nawet się cieszę że znalazł, że żyje dalej ale trochę to boli nie wiem dlaczego
-Ty płaczesz ?-zapytała jakaś dziewczyna a ja się obróciłam. Podleciała do mnie Jęcząca Marta
-Nie -powiedziałam a ta się na mnie spojrzała-Ja wiedziałam że on znajdzie sobie kogoś i cieszę się że kogoś znalazł ale za kilka tygodni go zobaczę bo jest ten dzień nie pamiętam jak się nazywa. W tedy wszyscy rodzice przyjeżdżają do Hogwartu i się bawią. Ja nie mogę go zobaczyć-powiedziałam a Marta mnie przytuliła
-Będzie dobrze-powiedziała a ja się od niej odsunęłam
-Wyszłaś w końcu z łazienki-powiedziałam a ta przewróciła oczami
-Rozwalona była. Naprawili ją ale to już nie to samo już nie ma tam mojego kibelka w którym się chowałam-powiedziała a ja się zaśmiała
-Choć pokażę ci gdzie możesz zamieszkać -powiedziałam a ona zaczęła za mną lecieć
-Poco jesteśmy w wielkiej sali ?-zapytała a ja się uśmiechnęłam
-Możesz zamieszkać w galaretce-powiedziałam pokazując na jedzenie a ta zleciała na dół
-To tak się da ?-zapytała a ja się zaśmiałam i wleciałam pod stół i wystawiłam głowę tam gdzie jest galaretka a jakaś dziewczyna się przestraszyła i pisnęła a ja się zaśmiałam
-Nie w jedzeniu lepiej nie-powiedziałam a potem położyłam się na stolę
-Możesz zejść z jedzenia ?-zapytał jakiś chłopak a ja przewróciłam oczami i poleciałam dalej z Mart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top