Część 3 - Wymiana

Trzy razy płakał do tej pory, tak? Liczymy dalej :33

Btw. Wiem, że jesteście tutaj dla Jikooków, ale musiałam jakoś rozwinąć akcję :P

~~~~~~~~




Jimin mocno mnie zaskoczył, ale i ucieszył, sprawiając, że wcale nie chciałem go odpychać, po prostu się odwracając i chowając w jego ramionach.

- Hyung... co tutaj robisz? – wyszeptałem, czując jak jego ręce niepewnie otaczają moje ciało, chyba nie wiedząc czy zaraz nie potraktuję go jakimiś ostrymi słowami. Jednak nie miałem na to ochoty, nie po tym wszystkim co przeszedłem w Big Hit, w końcu, chociaż na chwilę, będąc bezpieczny i z dala od Yoongiego. Nawet jeśli hyung niczego mi nie robił, to przymuszanie do związku już zaczęło wpływać na moją psychikę, znowu mnie dołując, ale i uświadamiając co powinienem zrobić, a na co wyraźnie jest już za późno.

A co jeśli Min za nami poszedł...? I zobaczy to?!

To był impuls, zaraz zmuszający mnie do gwałtowanego odsunięcia od starszego i rozejrzenia na boki w poszukiwaniu potencjalnego obserwatora.

- Ja... przepraszam... ale znów, sam zacząłeś – wypomniał mi, posyłając niewielki uśmiech i podążając za moim wzrokiem. – Spokojnie, Tae już nie wróci. To ja cię dzisiaj zabieram na zakupy... a dokładniej na kolację – wyjaśnił, trochę mnie tym wszystkim zaskakując.

- Przecież... Tae chciał coś kupić i... - zacząłem, na co Jimin się zaśmiał, nie dając mi dokończyć.

- To była wymówka, żeby wyciągnąć cię z dormu. Nie wiem czy byłbyś skłonny gdzieś ze mną wyjść, dlatego... wymyśliliśmy z Taehyungiem plan... właśnie na treningu, kiedy cię jeszcze nie było – rozjaśnił mi całą tę sytuację, przez co uświadomiłem sobie jedną rzecz, od razu lekko panikując.

- Yoongi hyung przy tym był? Słyszał to? Cały plan?! – Zasypałem go pytaniami, czując jak bicie mojego serca mocno przyspiesza, a oczy ponownie rozglądają się na boki.

- Kookie, coś się stało między tobą a hyungiem? – Jimin dość szybko zrozumiał całą tę sytuację, dlatego nie mogłem pozwolić, aby domyślił się prawdy.

- Nie. Nic się nie stało. Ja tylko... hyung jest przewrażliwiony. Uważa, że powinienem więcej odpoczywać zamiast dodatkowo się przemęczać – skłamałem, nawet nie wierząc, że w ogóle się mną przejmuje, szczególnie po decyzji, którą podjął.

- Też tak uważam, Jeonggukie, dlatego najpierw cię porządnie nakarmię, kupię grubszą bluzę, a później zaciągnę do spania – oznajmił, śmiejąc się tuż po tym i wywołując również mój uśmiech.

Nie poprzestał tylko na słowach, nagle zdejmując swoją kurtkę i zakładając ją na moje ramiona, a kiedy chciałem zaprotestować, uciszył mnie, kładąc palec na swoich ustach i pokazując na przejście po moście, prowadzące na jego drugi brzeg, gdzie wybieraliśmy się z Tae.

Opieka i troska, którą mnie otoczył, kompletnie wymazała obraz zdenerwowanego Yoongiego z mojego umysłu. A niespokojne serce zaczęło bić w całkowicie innym rytmie, tylko potęgując rosnący uśmiech, na szczęście dobrze ukryty pod maską.

Całą drogę przez most, starszy opowiadał mi o pokazach świetlnych, odbywających się niedaleko i dobrze widocznych z miejsca, w którym się obecnie znajdowaliśmy. Dopiero pod sklepem spożywczym, jak zwykle nieposiadającym żywej duszy w środku, w tej części miasta i o tej porze, hyung poruszył inny temat.

- Już ci lepiej, Jeonggukie? Wiesz... chodzi mi o samopoczucie – zapytał, zatrzymując mnie na chwilę i łapiąc niepewnie za rękę, na którą od razu powędrował mój wzrok.

Była chłodna, zapewne ze względu na pogodę i przekazanie mi swojej kurtki, jednak niezwykle przy tym przyjemna i delikatna, jak zwykle do połowy ukryta w rękawie bluzy.

- Tak. Jest lepiej, hyung – zapewniłem go, kiwając lekko głową, ponieważ nie mógł zobaczyć mojego uśmiechu, ukrytego przez maskę.

Oczywiście było lepiej tylko dlatego, że znów odciął mnie od przygnębiających myśli i dodatkowo tej sprawy z Yoongim, z którą nie wiem jak sobie poradzę.

Siedemdziesiąt pięć... A, właśnie!

Drugą wolną ręką powędrowałem do kieszeni bluzy, sprawdzając czy kwiat nadal się w niej znajduje, kiedy starszy puścił już moją dłoń, ruszając dalej do sklepu i zostawiając mnie na chwilę w tyle. Wykorzystałem ten moment do przyjrzenia się niebieskiej, zwiędniętej już roślinie – symbolowi miłości, która stanie się chyba największym problemem w moim życiu.

Słysząc wołanie Jimina, oderwałem wzrok od niebieskich płatków, chowając rękę za plecami i ruszając w jego stronę, by tuż koło kosza pozbyć się tego prezentu od Mina, uwalniając tym samym od pewnego rodzaju niewidzialnych łańcuchów, nałożonych przez jego słowa i tę całą różę.

- Ramen? – zapytał, jak tylko do niego dołączyłem, ściągając maskę.

- Ramen. – Zaśmiałem się, zauważając, że ostatnio właśnie ta zupa królowała na naszej liście ulubionych dań, konsumowanych oczywiście wspólnie.

Zakupiliśmy dwie ostre, razem z jajkami i jakimiś przekąskami, by udać się tuż po tym do mikrofalówek i automatów, przygotowując typowe Ramen znad rzeki Han.

Przez pierwsze sekundy pochłaniania pysznego, gorącego dania, potrafiliśmy tylko cieszyć się jego smakiem, nie rozpoczynając żadnych tematów. Dopiero po lekkim zaspokojeniu naszego głodu, poruszyliśmy wątek comebacku, śmiejąc się z przyszłych reakcji Armys, szczególnie na platynkę i planowany blond na moich włosach. Nie spodziewałem się, że jeszcze do tego powrócę, a przynajmniej nie w tak krótkim czasie od poprzedniej stylizacji. Jasne kolory włosów kompletnie do mnie nie pasowały, ale noony kierowały się opinią naszych fanek, już szukając idealnego odcienia i umawiając mnie na farbowanie.

- Kookie, co to za problem, przecież masz tyle duplikatów na naszym rynku muzycznym. Oni na pewno mieli już blond. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia i... - zaczął proponować, już wyciągając telefon i czegoś szukając.

- Wiem jak wyglądałbym w blondzie, Ningyou. – Postanowiłem się bronić, nie chcąc oglądać innych idoli, najczęściej uznawanych za moje dzieci, albo matki czy ojców. Tak jak Tae, który tworzył „Hyun family" z Daehyunem z B.A.P i Baekhyunem z EXO.

- Zaraz zobaczymy... - Jimin obronił się przed moją ręką, już wyszukując czegoś na Twitterze.

- Otrzymałem już tyle przeróbek, że tego nie potrzebuję – jęczałem mu dalej, usiłując wyrwać telefon, co tylko skończyło się na położeniu na tym stole, prawie zrzucając nasze jedzenie. – Hyuung – dodałem, niezadowolony, powracając już na miejsce i spuszczając głowę, nawet nie licząc, że takie działanie jakkolwiek mi pomoże. O dziwo - myliłem się, a starszy zaraz przeszedł obok mnie, ze schowanym już telefonem.

- Dobrze, przepraszam, jeśli nie chcesz, nie będę nalegał – wyszeptał, zniżając się, aby znów wychwycić mój wzrok i posłać mi uśmiech. – Ale naprawdę dobrze wyglądałeś w blondzie, czasami masz za niską samoocenę... kiedy innym razem znowu zbyt wysoką. – Starszy zaśmiał się, a ja mu zawtórowałem, dobrze wiedząc, że mój charakter zależy tak naprawdę od pogody i zmienia się za sprawą jednego słowa, czy działania drugiego człowieka.

- Mogę zadać ci pytanie, Jiminnie? – odezwałem się w końcu, unosząc już głowę i patrząc mu w oczy, kiedy chłopak oparł się na ręce, nie odrywając ode mnie spojrzenia.

- Oczywiście – odpowiedział melodyjnie, trochę pesząc mnie takim wpatrywaniem, dlatego utkwiłem wzrok z powrotem w jedzeniu.

- Gdybyś kogoś kochał, a ta osoba nie odwzajemniałaby twoich uczuć, zmusiłbyś ją do związku? – zapytałem smutno, zaciskając dłonie na trzymanej na swoich ramionach kurtce starszego, ponieważ zrobiło mi się przykro i musiałem dać jakiś upust emocjom, aby ponownie się nie rozpłakać.

- A lubisz mnie choć troszkę, Jeonggukie?

Odpowiedź Jimina na tyle mnie zaskoczyła, bym przeniósł po raz kolejny spojrzenie na jego oczy, starając się zrozumieć to pytanie.

- Tak, przecież wiesz – powiedziałem gładko, jednak przyciszonym głosem, bo w moim gardle już zaczęła zbierać się niewielka gula, odbierająca mi możliwość mówienia.

- Ja lubię cię troszkę bardziej... dlatego nie chcę, żebyś cierpiał, bo boli mnie twój smutek... Powiedz mi, co się stało przed twoim pojawieniem w wytwórni. Rozmawiałeś z Yoongim? On ci coś powiedział?

Na szczęście, lub nie, naszą wymianę zdań, przerwały podniesione głosy, kierujące się w naszą stronę. Wiedziałem już, że nasza „kolacja" właśnie dobiegła końca i musimy jak najszybciej stąd iść, oczywiście rozmawiając chwilę z podekscytowanymi dziewczynami.

Piątka fanek, chyba trochę ode mnie starszych, lecz młodszych od Jimina, o czym zorientowałem się po kierowanym w jego stronę zwrocie, dopytywała się o powód naszego przebywania na mieście. Dziewczyny poprosiły również, abyśmy się ciepło ubierali, wysyłając tę prośbę głównie do Parka, ukrywającego się obecnie pod kapturem i czapką z daszkiem, aby nie mogły zauważyć zmiany koloru na jego włosach.

Na odchodne musieliśmy im powiedzieć, aby nas nie śledziły i raczej nie rozsyłały wiadomości o naszym położeniu, choć nie mogliśmy być pewni czy posłuchają tych próśb.

Starszy – tak jak obiecał – zabrał mnie jeszcze do jednego z tych droższych sklepów, fundując grubsze nakrycie, które całkowicie odpowiadało mojemu stylowi. Nawet jeśli otrzymałem sporo kurtek i płaszczy w swoje urodziny, chodziłem w nich tylko dla Armys i moich masterek, choć niekonieczne trafiały w mój gust.

Dodatkowo otrzymałem gorący napój, krocząc mniej zatłoczonymi uliczkami, dzięki którym starszy mógł mnie obejmować, dając ciepło zupełnie innego typu niż kurtka czy rozgrzewająca czekolada.

Nasz niedokończony temat jakoś nam uleciał, a kolejne kroki z każdą sekundą zbliżały do dormu, wzbudzając we mnie niepokój.

Akurat opróżniłem cały kubek słodkiego napoju, gdy przekroczyliśmy próg mieszkania. Starszy posłał mi jedynie uśmiech, przejeżdżając palcem po policzku, by zaraz zniknąć u siebie, pozwalając mi na samotne dokończenie rozpłaszczania.

Niestety zdążyłem jedynie ściągnąć kurtkę, zaraz czując mocny uścisk na swojej ręce, który pociągnął mnie z powrotem w stronę wyjścia.

Jęknąłem, patrząc przerażony na czarnowłosego hyunga, niezwracającego uwagi na sprawiany mi ból. Nawet nie miałem zamiaru się wyrywać, jak zwykle pozwalając mu na wszystko i krążąc myślami tylko wokół naszej poprzedniej rozmowy.

Mogłem do niego napisać? Zadzwonić? W ogóle o tym nie myślałem... głupio się ciesząc z tej miłej odskoczni, z opieki i troski... Jeongguk, mogłeś coś zrobić...

Starszy nie poluźnił uścisku aż do znalezienia się na końcu naszej ulicy, nieposiadającej budynków mieszkalnych, a jedynie jakieś zakłady pracy, którym ta rozmowa na pewno będzie obojętna, w końcu o tej porze stały puste, zostawiając mnie sam na sam ze zdenerwowanym Yoongim.

Chłopak wodził wzrokiem po mojej twarzy, kiedy sam skierowałem spojrzenie na bok, skupiając się na kostce brukowej i zaciskając zęby, gdy jego ręka przeszła z mojego łokcia tuż na przedramię.

- „Przy moim boku"! Wiesz co oznaczają takie słowa? Należysz do mnie! – Hyung nie dawał mi taryfy ulgowej, łapiąc drugą rękę i szarpiąc mną nieco, kiedy w moich oczach już pojawiły się pierwsze łzy. – Nie zgadzałem się na to wyjście, szczególnie z Parkiem, który tylko czeka na moment, w którym będziesz sam! – Nagłe odepchnięcie, sprawiło, że zacząłem walczyć o utrzymanie równowagi, łamiąc się już kompletnie i nie ukrywając smutku i strachu, który wzbudzał we mnie Yoongi, szczególnie przy działaniach, tak bardzo mnie raniących.

Starszy oddychał ciężko, chyba starając uspokoić po tym wybuchu, kiedy ja objąłem się trzęsącymi dłońmi, nawet nie potrafiąc oderwać wzroku od podłoża pode mną, po prostu bojąc się, że nawet moje spojrzenie sprawi, że hyung posunie się do czegoś gorszego.

- Robiliście coś? Pocałował cię? – Jego głos nadal był odrobinę podniesiony, sprawiając, że dodatkowo się skuliłem, już całkowicie nie kontrolując swoich łez, moczących nie tylko moje policzki, ale i bluzę.

- N-nie, h-hyung – wyszeptałem, zaciskając przy tym oczy i obawiając się, że nie uwierzy moim słowom, zaraz wymierzając mi policzek, albo któryś z mocniejszych ciosów. W to, że był do tego zdolny, nie wątpiłem, tylko mówiąc, że nie mógłby mnie zranić.

Próbowałem oddychać normalnie, choć krztusiłem się łzami, zabierając za nerwowe pozbywanie ich z twarzy.

- Ma cię nawet nie dotykać!

Wzdrygnąłem się, odsuwając i biorąc krótkie oddechy, jednak niezbyt mi to pomagało, bo nadal odrobinę się dusiłem, nie mogąc powrócić do normalnego wypełniania płuc tlenem.

Byłem w tak wielkiej rozsypce, nie pojmując zupełnie niczego, że po raz kolejny po prostu się załamałem, chowając twarz w dłoniach i nie wiedząc dlaczego Yoongi postanowił nagle zacząć niszczyć moje życie.

- Jungkookie... przepraszam, przesadziłem. Zapomniałem jaki jesteś tak naprawdę delikatny... Cholera, przepraszam. – Jego spokojny ton głosu do niczego mnie nie przekonywał, a nagłe przytulenie wzbudziło jedynie więcej strachu i paniki, popychającej mnie w stronę ucieczki, ewentualnie uderzenia go i wykrzyczenia wszystkiego prosto w twarz.

Jak bardzo pragnąłem odnaleźć się w ramionach Jimina? Jak bardzo pragnąłem, by jednak pozostać z nim dłużej na tym mieście, najlepiej w ogóle nie powracając do dormu?

Oddałbym w tej chwili wszystko za jego pocieszenie i bezpieczne schronienie, uciekając choć na kilka sekund od wszelkich problemów.

Moje ręce zastygły w bezruchu, a łzy nadal spływały po policzkach. Jedynie oddech się unormował, kiedy oczy pozostały zamknięte.

- To nie miało tak wyglądać. Pozwoliłem ponieść się emocjom... - kontynuował starszy, gładząc moje plecy, co nie dawało mi żadnego pocieszenia, szczególnie przy strachu ogarniającym powoli całe ciało. – Wychodzę na bezdusznego dupka, który cię zmusza do związku, huh? – zapytał retorycznie, będąc chyba świadomy jak to postrzegam. – Siedemdziesiąt pięć róż, Jeonggukie, tylko siedemdziesiąt pięć. – Wyłapałem w tym zdaniu smutek, którego nie pojmowałem. W końcu to on wciągnął mnie do tej gry, narzucając z góry zasady, do których teraz musiałem się dostosować, bo inaczej czekała mnie bolesna kara. – Nie wymuszę na tobie żadnych zbliżeń, Jeonggukie, nie martw się.

Miałeś mnie nie ranić... Ale wszyscy wiemy, że zawsze kłamiesz... Do seksu też na pewno dojdzie, domyśliłem się.

Nie wypowiedziałem tych słów na głos, czekając aż pozwoli mi odejść i najlepiej da już dzisiaj spokój. Byłem zmęczony, a spuchnięte oczy i bolący łokieć wraz z sercem, nie pozwalały mi na dalsze funkcjonowanie, szczególnie w jego towarzystwie.

Jednak chłopak postanowił zrobić mi coś jeszcze. Tuż po pogłaskaniu moich włosów, odsunął się, przenosząc dłoń na mój podbródek i unosząc go do góry, by złączyć nagle nasze usta. Nie było w tym magii, a zwykła niechęć i narastająca odraza. Mój pierwszy pocałunek odebrała mi osoba, której teraz szczerze nienawidziłem, ciesząc się jedynie, że nie pogłębiał tego jakkolwiek. Nie miałem doświadczenia, bardziej bojąc się bolesnej oceny, którą bym usłyszał tuż po rozłączeniu naszych ust.

- Wracajmy, Jungkookie – oznajmił, gdy jego wargi zniknęły z moich, teraz trzęsących się i szybko wciśniętych do środka, aby nie mógł już ponownie posunąć się do czegoś takiego.

Min złapał moją dłoń, złączając nasze palce i chyba nawet nie zauważając w jakim jestem stanie, bo ruszył z powrotem do dormu, wręcz ciągnąc za sobą moją wyczerpaną osobę, potrzebującą pomocy nawet w zwykłym chodzie.

Pokonanie schodów zajęło nam trochę więcej czasu, choć starałem się go nie denerwować, opanowując emocje przynajmniej na klatce.

- Dobranoc, Jungkookie – powiedział jeszcze, po odstawieniu mnie pod pokój, zaraz znikając w tym dzielonym z Seokjinem.

Przetarłem kilkakrotnie szczypiące oczy, zostawiając zimne dłonie na rozgrzanych policzkach, zahaczając raz po raz opuszkami palców o napuchnięte powieki, przynosząc sobie tym samym niewielkie ukojenie.

Dlaczego jesteś dla mnie taki okrutny? Dlaczego nie widzisz, że nie podołam czemuś takiemu? Hyung... miałeś mnie chronić, jak reszta, być dla mnie jak starszy brat, opiekun... miałeś nie zabijać nadziei, nie wzbudzać strachu i niechęci... Nie poradzę sobie... nie poradzę...

Akurat po dokończeniu swojej ostatniej myśli drzwi od mojego pokoju się otworzyły i zostałem wciągnięty do środka.

- Kookie! Śpisz dzisiaj u mnie w łóżku, bo muszę... porozmawiać z Namjoon hyungiem na temat... mojej kariery! Tak, mojej kariery – oznajmił na wstępie Taehyung, kiedy starałem się ukryć swój stan, nie patrząc w jego stronę i próbując przekręcić głowę na bok.

- Dobrze, nie ma problemu – wyszeptałem jedynie, dość słabym głosem, na razie nie potrafiąc tego wszystkiego przemyśleć.

Tae zaraz wręczył mi mój zestaw nocny, składający się z piżamy i kosmetyczki, wyganiając tuż po tym na korytarz i zamykając za mną drzwi.

Nie miałem innego wyjścia jak posłuchać się po raz kolejny swojego hyunga, udając do łazienki dzielonej z pokojem najstarszych, który ominąłem szerokim łukiem, bojąc się, że Yoongi w każdej chwili może z niego wyskoczyć, chcąc coś dodać, czy po prostu mnie uderzyć.

Prysznic i wylanie z siebie wszelkiej rozpaczy w postaci łez, wcale nie przyniósł mi ulgi. A kiedy już przebrałem się w luźną bluzkę i spodnie, podarowane na urodziny od jednej z masterek, stanąłem przed pokojem Taehyunga, dopiero teraz uświadamiając sobie z kim go dzieli.

Jiminnie hyung... Yoongi... Yoongi hyung mnie zabije... Nie mogę przecież...

Wahałem się, trzymając rękę na klamce i chcąc już wycofać, kiedy drzwi od któregoś z pokoi za moimi plecami zaczęły się otwierać. Nie myślałem zbyt długo, obawiając się, że to właśnie Min, dlatego wskoczyłem do środka, zamykając za sobą gwałtownie drzwi i opierając o nie z szybko bijącym sercem.

- Jeonggukie? Długo się myłeś. – Mój wzrok od razu powędrował na Jimina, leżącego na piętrowym łóżku z podpartymi rękoma pod brodą i posyłającego mi szeroki uśmiech. Miał standardowo roztrzepane i napuszone włosy, dodające mu jedynie uroku.

Chciałem poprosić go o zejście do mnie, jakieś przytulenie, pocieszenie, zapewnienie o bezpieczeństwie, jednak nie mogłem, od razu przypominając sobie o słowach Yoongiego, wyrzucając takie pomysły z głowy.

- Yhym – mruknąłem jedynie, odrywając już plecy od chłodnych drzwi i zaraz uciekając na łóżko Tae, znajdujące się pod tym Jimina.

- Wszystko w porządku? Płakałeś, Jeonggukie... To przez... - Chłopak chyba wychylił się ze swojego posłania, chcąc ze mną porozmawiać, na co nie mogłem pozwolić, od teraz unikając jego towarzystwa.

- Nie. Wszystko jest okay – odpowiedziałem, siląc się na oschły ton głosu i zagrzebując przy tym w kołdrze.

Starszy nie drążył już tematu, choć tak naprawdę chciałem, aby to zrobił, najlepiej zmuszając mnie do wyznania prawdy. Może pomógłby mi uwolnić się od tego koszmaru, zamieniając niechęć i strach na ciepło, które czułem tylko przy nim...

- Porozmawiamy rano – oznajmił, chyba dosięgając do mnie ręką, bo poczułem jak moje włosy zostały delikatnie pogładzone.

Przymknąłem oczy, ciesząc się tym zakazanym dotykiem i nagle do niego odwracając, by w ostatnim momencie złapać jego dłoń.

Co robisz, Jeongguk?!

Zanim zaskoczony chłopak zdążył złączyć nasze palce, ponownie uciekłem, chowając się pod kołdrą aż po sam czubek głowy.

- Dobranoc, niezdecydowany Nochu. – Jimin zaśmiał się, nie wykonując już żadnego ruchu w moją stronę, kiedy moje usta zostały umieszczone na fragmencie ciała, który przed chwilą dotykał mojego łóżkowego sąsiada.

Dobranoc. Chciałbym, żebyś to ty, hyung, postanowił wręczyć mi siedemdziesiąt pięć róż.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top