Część 11 - Idealny scenariusz
Tae raczek :)
~~~~~~~~
Po konferencji prasowej, Yoongi przestał się mną w ogóle interesować. Co prawda w nocy, z dziesiątego na jedenasty, otrzymałem dokładnie trzynaście niebieskich róż, co wywołało szeroki uśmiech na mojej twarzy i nadzieję, że może przed końcem tygodnia otrzymam pozostałe czterdzieści siedem róż i hyung da mi w końcu spokój. Jednak to była tylko krótka myśl, szybko wymazana przez rzeczywistość.
Skorzystałem z braku kontroli, wiedząc, że zbliżają się urodziny jednego z naszych zespołowych, wesołych promyków. Chciałem mu podarować coś pożytecznego, jak właśnie ubranie. A z gustem Manggaeteoka bywało różnie, dlatego tuż przed środowymi, wstępnymi nagraniami w M!Countdown, postanowiłem wyciągnąć na zakupy właśnie Taehyunga, który przecież dzielił pokój z Jiminem już ponad rok, na pewno się na tym znając.
Miałem tylko nadzieję, że Yoongi nagle sobie o mnie nie przypomni, zabraniając tego wyjścia i znów zmuszając do wspólnego spędzania z nim czasu. Na szczęście minąłem pokój najstarszych hyungów bez jakiegokolwiek problemu, udając się prosto do sypialni „sunshine line", jak to Armys często nazywały Hoseoka, Tae i Jimina.
Już przy drzwiach, usłyszałem jakieś odgłosy wysiłku, na szczęście pojedynczej osoby, dlatego po wzięciu głębszego oddechu, położyłem rękę na klamkę, przekręcając ją i otwierając tym samym drzwi, by zastać w środku Tae, odwróconego do mnie tyłem i...
- Przeszkadzam? – zapytałem, już chcąc się wycofać, domyślając, że chłopak korzysta z nieobecności współlokatorów, którzy udali się gdzieś z managerem, zostawiając go samego.
- Kookie! Co tyy, wchodź, nie robię tego... o czym myślisz – zapewnił mnie, odwracając już w stronę drzwi i posyłając mi smutny uśmiech, tak bardzo do niego niepodobny.
Chłopak trzymał w ręku jakąś lalkę, możliwe, że prezent dla swojej siostry... albo nawet dla Jimina.
- To... co robisz? – dopytywałem, zamykając już za sobą, jeszcze po raz ostatni zerkając na korytarz, by upewnić się, że nikt mnie nie śledził lub na przykład nikt nie oczekuje, że do niego przyjdę, dotrzymując towarzystwa.
- Bogumie hyungie... - zaczął, jednak nie był w stanie rozwinąć tego tematu, krzywiąc się przy tych słowach i prawie rozpłakując. Nie miałem pojęcia co zrobić w takiej sytuacji, po prostu stojąc dalej przy tych drzwiach i wpatrując w niego zaskoczony i lekko zdezorientowany.
- Zostawił cię? – Założyłem najgorsze, na co Tae nagle spoważniał, mrucząc coś pod nosem i uderzając w tę lalkę swoimi palcami. Dopiero teraz zauważyłem, że trzyma igłę, dlatego od razu domyśliłem się co jest grane.
- Bogumie hyung znowu ją pocałował! Kim Youjung! Dlatego wyrwałem jej włosy jak się z nimi widziałem i teraz ją ranię, tak samo jak ona rani mnie, całując jego! – wytłumaczył, trochę chaotycznie, do tego odbiegając od postaw koreańskiego, co było u niego całkiem normalne.
Westchnąłem, od razu postanawiając go o to podpytać.
- Czy ona nie gra z twoim hyungiem w dramie?
- Gra – odparł, zaciskając wargi i nadal wyżywając się na tej lalce.
- A czy on nie jest aktorem i to nie jest zwykły scenariusz, który nie wpływa na jego uczucia do ciebie, a tym bardziej do niej?
- No... może... ale...
- Poza tym, coś takiego nie działa, dlatego nie nadwyrężaj ręki, bo mamy dzisiaj nagrania – zauważyłem, podchodząc już do starszego, by zabrać mu tę lalkę.
- Działa! – Od razu zaczął protestować, chcąc przy tym sięgnąć po zabawkę, którą trzymałem obecnie w dłoniach.
- Naprawdę? Zaraz sprawdzimy... - Mówiąc to, przybliżyłem się do niego, szybko łapiąc za pojedynczy, żółty włos, by po prostu go wyrwać, na co chłopak jedynie mruknął cicho, posyłając mi niezadowolone spojrzenie.
Nie pozwoliłem mu sięgnąć po tę lalkę, szybko wymieniając czarny włos na ten żółty i jako tako „zamykając" plecy tej zabawki, by odebrać jeszcze trzymaną przez Taehyunga igłę i wbić ją w przypadkowe miejsce.
- Ej! – Chłopak od razu na to zareagował, przyglądając się gdzie ją wbiłem, aby tuż po tym złapać za ramię, udając, że go to zabolało.
- Oh, naprawdę? – mruknąłem ironicznie, dźgając jeszcze kilka miejsc na jego oczach i widząc przy każdym taką samą reakcję, by ostatecznie odwrócić się do niego plecami i wbić tę igłę w jego tyłek. – A teraz? Gdzie cię boli? – Znów skierowałem swoje ciało w jego stronę, chowając lalkę za sobą i kręcąc głową z politowaniem. – Nie działa, mówiłem...
- Oddaj... - mruknął tylko z naburmuszoną miną, na co od razu zareagowałem, nie mając zamiaru zabierać tego ze sobą, a po prostu wręczając mu tę lalkę do ręki. – Co chciałeś? – dodał tuż po tym, nadal trochę urażony moimi działaniami.
- Chodź ze mną na zakupy... dzisiaj są urodziny Jimin hyunga, chcę mu coś kupić... ale nie wiem co – wyjaśniłem, trochę niepewnie, spuszczając przy tym wzrok na podłogę.
- Zakupy? Prezent? Aaa, ja już kupiłem – pochwalił się, zaraz zrywając z tego łóżka, by popędzić do szafki, wyciągając jakiś pakunek i wpychając go w moje ręce.
Sama nazwa marki sprawiła, że otworzyłem szeroko oczy, nawet nie musząc dowiadywać się co jest w środku. W końcu wiedziałem, że wszystko co Gucci, na pewno jest drogie i dobre.
- Jiminnie zasługuje na takie prezenty. Jest przekochanym przyjacielem i zawsze mi pomaga... Nie obrażaj się tylko, że ci takiego nie kupiłem, Kookie... bo... no... ten... - Jego jąkanie zakończyłem machnięciem ręki. Wiedziałem, że nie jestem dobrym przyjacielem i nie zasługuję na takie prezenty, dlatego po prostu oddałem mu ten pakunek, ponownie prosząc o wybranie ze mną na zakupy.
Mieliśmy jakieś trzy godziny, aby znaleźć coś pożytecznego, co podpasowałoby Jiminowi. Mimo wszystko nie mogłem odejść od przyzwyczajenia by co jakiś czas sprawdzać swój telefon, gdy jestem na mieście. Już nieraz oberwałem przez to od Yoongiego, dlatego nawet po otrzymaniu trzynastu róż i nagłym unikaniu mojej osoby, obawiałem się, że w każdej sekundzie to wszystko powróci, dlatego nie pozwalałem sobie żyć nadzieją o nagłym zakończeniu tego związku, który już i tak odebrał mi wszystko.
Taehyung raz na jakiś czas wyciągał tę szmacianą lalkę uderzając nią w okoliczne słupy lub niby niechcący ją upuszczając, na co wywracałem oczami, w pewnym momencie postanawiając skorzystać z „przerwy" z Yoongim, by po raz pierwszy od dawna napisać do Jimina.
Do Jiminnie hyung:
Czy jeśli Taehyungowi się pogarsza, powinienem się zaniepokoić? ( O . O )
Od Jiminnie hyung:
('つヮ⊂) Hahaha. A co dokładnie? Co robicie? Jesteś wolny? Nie jesteś z Yoongi hyungiem? Jak się czujesz? Jeśli jesteś na zewnątrz, mam nadzieję, że ubrałeś się ciepło?
Nie mogłem się nie uśmiechnąć, widząc takie pytania, przyprawiające mnie o szybsze bicie serca.
Zaraz zabrałem się za odpisywanie, na chwilę odłączając od świata zewnętrznego.
Do Jiminnie hyung:
Tak, mam na sobie kurtkę, Ningyou. Idziemy cos zjeść, a Tae bawi się w czarną magię, właśnie podtapiając lalkę w rzece Han. A Yoongi hyung... nie wiem, hyungie... Dał mi aż trzynaście róż, po czym zaczął mnie unikać. Myślałem, że coś mi zrobi po tej konferencji... boję się, że tak będzie tuż przed nagraniami, albo w Twoje urodziny :(
Na bieżąco usuwałem te wiadomości, nie mając problemów z zapamiętaniem treści, a bardziej obawiając się pozostawienia ich i późniejszego znalezienia przez Yoongiego.
Ignorowałem Tae, który i tak był zajęty swoim voodoo, już przybiegając do mnie z tego brzegu rzeki Han i pozwalając ruszyć dalej.
Od Jiminnie hyung:
Tydzień, tak? :) To na pewno lepsze pocieszenie od poprzednich dwóch miesięcy.
W moje urodziny będziesz nietykalny, Nochu. Już rozmawiałem z managerem. Możemy łamać zasady w ten jeden dzień ('つヮ⊂)
Do Jiminnie hyung:
Łamać zasady? W jaki stosunek? ( O . O )
- Cholera – mruknąłem, widząc jak bardzo autokorekta działa na moją niekorzyść. Niestety, zanim się poprawiłem, otrzymałem już odpowiedź zwrotną, która przypomniała mi z jakim aniołem mam do czynienia.
Od Jiminnie hyung:
Najlepszy prezent dla Jimina od Jungkookiego:
Część 1 – Przytulanie przez trzy godziny i krótkie wymiany zdań na temat muzyki/jedzenia/gier ⊂( ◜◒◝ )⊃
Część 2 – Pocałunki przez godzinę, aby te śliczne usteczka nabrały jeszcze piękniejszych kolorów i kształtów (^ε^)-☆
Część 3 – Jungkookie zasypia w ramionach Jimina (  ̄▽)爻(▽ ̄ )
Część 4 – Budzą się dopiero pod koniec tygodnia, mogąc powtarzać takie scenariusze przy każdej możliwej okazji.
Akurat tego SMS-a czytałem kilkakrotnie, nie mogąc nacieszyć jego treścią i nie potrafiąc odnaleźć słów, aby na niego odpowiedzieć.
- Co tam, Kookie? Już się wyżyłem na Youjung. – Taehyung akurat w tym momencie postanowił do mnie podbiec. I nawet nie zdążyłem uciec z telefonem, bo starszy już mi go wyrwał, na co jęknąłem cicho, wyciągając w jego stronę rękę. Niestety chłopak skutecznie mnie blokował, czytając już ostatniego SMS-a.
- Oddaj – poprosiłem, widząc jak zaczyna się szczerzyć.
- „Jesteś taki kochany, Jiminnie hyungie. Kupię ci naprawdę fajny prezent na urodziny. Pa. Kocham cię!" – przeczytał na głos, przez co o mało nie dostałem zawału, na szczęście wyrywając mu telefon w ostatniej chwili.
- Oszalałeś, Tae?!
- No spokojnie, nie jestem głupi... - Zaraz zaczął się tłumaczyć, pokazując na wystukany tekst, który mówił tylko: „Taekook! Fight me!", na co uderzyłem otwartą ręką w czoło oraz Taehyunga w ramię, szybko to usuwając i pisząc już prawdziwą odpowiedź.
Do Jiminnie hyung:
Chciałbym spełnić ten scenariusz. Chociaż w ten jeden dzień (*>ω<*)
- Chodź, nie mamy czasuuuuu – wyjęczał po chwili Tae, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę sklepów, kiedy na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech, oczywiście ukryty pod maską.
***
Stres związany z rozpoczęciem promocji był niczym w porównaniu ze stresem wywołanym uśmiechem jednego z hyungów. Obawiałem się na co wpadnie Yoongi właśnie w urodziny Jimina, bo skoro już przed samymi nagraniami do M!Countdown, około dwudziestej trzeciej, rozpierała go energia, domyślałem się, że ten dzień nie minie na wypełnianiu scenariusza Jimina.
Skrypt, który otrzymaliśmy jakiś czas temu, właśnie na zapowiedzi artystów pomiędzy występami w M!Countdown, jak zwykle zmuszał nas do wyzbycia się wstydu. Miałem być jakimś Orfeuszem z wiankiem na głowie i zabawkową harfą w ręce, który miał zabawiać wszystkich hyungów, również przedstawiających mitologiczne postacie? Nigdy nie miałem czasu zagłębiać się w mity, dlatego po prostu skupiłem się na powtórzeniu tekstu i dobrym odegraniu roli. Oczywiście nie ominęła mnie scena z Yoongim, z którym na szczęście nie musiałem rozmawiać, a jedynie grać na tej harfie. Staff musiał również odpuścić sobie jeden wątek na specjalne życzenie Mina, który nie zgodził się na moje przytulanie z Taehyungiem. Wiedziałem, że to wszystko będzie tak wyglądać, ale nie sądziłem, że wszyscy będą mu aż tak posłuszni, o dziwo na to przystając.
Po godzinnym nagrywaniu tych scen, wybiła północ, dlatego poprosiliśmy jednego z managerów o zaciągnięcie Jimina na stronę, kiedy sami przygotowaliśmy tort i prezenty. Nie mogłem się doczekać, by znów zobaczyć ten szczery uśmiech, choć swojego podarunku postanowiłem mu jeszcze nie wręczać, obawiając się, że mógłbym tym zdenerwować czarnowłosego hyunga.
Po nagraniu krótkiego filmiku, udaliśmy się w końcu na scenę, by zatańczyć i zaśpiewać „Blood, sweat & tears", a po dwudziestu minutach i szybkim przebraniu - „Am I wrong".
Dopiero przy pierwszym podejściu do „21st Century Girls", Armys miały okazję zaśpiewać Jiminowi „Sto lat", po którym speszony chłopak powrócił na swoją pozycję, właśnie obok mnie.
- Jeonggukie? Czy mój wymarzony scenariusz się spełni? – zapytał, próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy. Niestety staliśmy na scenie, przed wszystkimi dziewczynami, które na pewno to wyłapią, może nawet wyczytując z ust o czym rozmawiamy, dlatego nie patrzyłem na niego, kierując spojrzenie na resztę hyungów.
- Później, hyung, później – odpowiedziałem jedynie, na co uśmiechnął się szeroko, nie wychodząc ze swojej roli scenicznej oraz mimo wszystko prezentując mi Jimina, którego znam.
Przy „21st Century Girls" mieliśmy najwięcej powtórek, rozmawiając przy tym z Armys o tym czy nie mają jutro szkoły, czy dobrze się czują i są zdrowe. Oczywiście byliśmy szczęśliwy znów mogąc je zobaczyć, a raczej nasze lightsticki, bo poszczególnych twarzy dziewczyn niestety ze sceny nie było widać. Choć stres również nas nie opuszczał.
Tak jak Jiminnie mówił, przez ten jeden dzień nie liczyły się odgórne ustalenia. Gdy skończyliśmy nagrania, około godziny trzeciej, po przebraniu i zmyciu makijażu, sam Sejin usadowił mnie i solenizanta, wraz z Taehyungiem i Hoseokiem w jednym vanie, a zespołowych rodziców oraz Yoongiego w tym drugim.
Nawet pomimo zmęczenia, mieliśmy jeszcze siłę, by nagrać krótki filmik na Twittera, który wywołał uśmiech na twarzy platynki. A korzystając z hałasu, jaki stwarzała nadpobudliwa, pozostała dwójka z „sunshine line", i wiedząc, że nie zwracają na nas uwagi, Jimin ponownie się do mnie odwrócił, znów posyłając uśmiech.
- Śpij dzisiaj ze mną, skoro Yoongi hyung nie zwraca na ciebie uwagi – zaproponował, wyciągając w moją stronę rękę i chyba chcąc, abym ją pochwycił. Jednak niepewność, wywołana dzisiejszą akcją podczas nagrań, przypomniała mi jak bardzo mogę ucierpieć przez taki rodzaj krótkiej ucieczki od rzeczywistości.
- Hyungie... - zacząłem, przyglądając jego dłoni, którą delikatnie uścisnąłem, obawiając się, że nawet o tym, czarnowłosy hyung dowie się w jakiś sposób.
Jednak skoro ten dzień miał należeć do Jimina...
- Umm... dobrze – wyszeptałem w końcu, spuszczając wzrok już tylko na nasze ręce, które powoli się ze sobą złączały, wpasowując w swoje wgłębienia i uwypuklenia. Tak niewielki gest znów wywołał przyjemne ciepło i nieśmiały uśmiech, gdy uświadomiłem sobie, że faktycznie łączy nas więcej, niż by się mogło wydawać.
Droga do dormu nie trwała długo. Jednak po opuszczeniu vana, ukryłem się za plecami Jimina, bojąc, że zaraz nasz plan legnie w gruzach. Na szczęście z sąsiedniego samochodu wyszła dwójka rodziców, a za nimi Yoongi, ze słuchawkami w uszach, który nawet nie spojrzał w naszą stronę, kierując się od razu do dormu.
Wypuściłem wstrzymywane powietrze z płuc, zaraz słysząc cichy chichot starszego.
- Też przestałeś oddychać? – zapytał, jednak zaraz pokazał na Tae stojącego przy nas i również wpatrującego się w Mina.
- No co? Myślałem, że jeszcze czegoś nie nagraliśmy i się będziemy wracać – wyjaśnił, wymierzając już uderzenie zarówno mnie, jak i Jiminowi.
- Nie bij solenizanta! – Od razu złapałem jego ręce, unieruchamiając z tyłu i chcąc w ten sposób zaprowadzić do dormu. Oczywiście gdyby tylko platynka wraz z managerem nie wkroczyli do akcji, wybijając mi z głowy męczenie Tae i zaraz każąc udać się w spokoju i ciszy do swojego pokoju.
Wszedłem tam tylko na chwilę, po drodze modląc się, by nikogo na swoim łóżku nie zastać. Jednak niczego oprócz trzech niebieskich róż nie zauważyłem, od razu chwytając jedną z nich i przyglądając jej strukturze.
- Czterdzieści cztery – wyszeptałem, a tuż po tych słowach poczułem czyjeś ręce na swoich bokach. Wzdrygnąłem się, obawiając, że zaraz zostanę przewrócony na łóżko i ponownie wykorzystany, dlatego zacisnąłem mocno powieki, zaczynając szybciej oddychać.
- Czterdzieści cztery – powtórzył niski głos, wędrując rękoma pod moją koszulkę, przez co wciągnąłem głośniej powietrze, gdy jego zimne palce przejechały po mojej rozgrzanej skórze. – To chyba nie tak dużo, co? – wymruczał, zbliżając swoje usta do mojego karku, co poczułem przez ciepłe powietrze, niemiło łaskoczące moje ciało, które już zdążyło się pokryć gęsią skórką. – Zapewne macie jakieś plany, a ja wam je psuje? – Zacmokał, śmiejąc się tuż po tym dość szyderczo, przez co wiedziałem, że dzisiejszej nocy na pewno nie udam się do Jimina. Czułem jak łzy zbierają się pod moimi zaciśniętymi powiekami, gdy czarnowłosy hyung znów odebrał mi nadzieję na chwilową ucieczkę od niego. – Ojj, Jungkookie, jeszcze się nie nauczyłeś, że twoje życie już zawsze będzie kontrolowane przez osoby wyżej od ciebie postawione? – warknął, wyrywając mi nagle tę różę z ręki i tym samym ranią ją nieco jej kolcami. Jęknąłem, pozostawiając zaciśnięte dłonie w powietrzu przed sobą i kompletnie nie rozumiejąc jakie sytuacje miał na myśli. W końcu Yoongi sam był kontrolowany przez Big Hit...
I może dlatego postanowił zacząć kontrolować również mnie?
- Hyung...? – wyszeptałem łamiącym już głosem, gdy pierwsze łzy spłynęły mi po policzkach, a dłonie złączyły się ze sobą. – Dlaczego mnie ranisz... skoro... skoro mnie kochasz? – W końcu odważyłem się zadać to pytanie. Jednak jedyną odpowiedzią było ciche warknięcie i nagłe zabranie zimnych rąk z mojego ciała.
Od razu rozchyliłem powieki, odsuwając na bok i widząc jak starszy łapie za pozostałe dwie róże i posyła mi drwiący uśmiech.
- Dlaczego mnie zdradzasz, skoro wymagałem od ciebie jedynie wierności? – zapytał, łamiąc trzymane kwiaty i upuszczając je na podłogę, czemu uważnie się przyglądałem, mrugając szybko, by pozbyć się tych łez. – Czterdzieści siedem – poprawił moje poprzednie wyliczenie, najwyraźniej anulując wręczenie tych róż, by tuż po tym odwrócić się i opuścić mój pokój, gdy moje ciało nie wytrzymując już tego strachu i niepewności, opadło na podłogę, zmuszając mnie do schowania twarzy w dłoniach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top