Część 1 - Blue flower
Nadal nie wiem co myśleć o tej serii. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Enjoy!
~~~~~~~~
Po długiej przerwie w aktywnościach, przerywanej jedynie pojedynczymi występami na jakichś festiwalach, w końcu szykowaliśmy się do kolejnego comebacku. Tym razem mocno różnił się nie tylko zamysł teledysków, ale i samego albumu, drugiego już pełnego, zawierającego nasze solowe utwory. Ciągłe zmiany, brak kontaktu z rodziną oraz przebywanie non stop z hyungami, weszło mi już w krew. Przyzwyczaiłem się do zmęczenia, skupiania tylko i wyłącznie na karierze, jak i braku kontaktu z płcią przeciwną. Nie oznaczało to niestety, że moje serce nie pragnęło odnaleźć już drugiej połówki. Dorosłem, a moje ciało wraz z umysłem zaczęły szukać bliskości, którą zazwyczaj otrzymywałem od Jina lub Tae, oczywiście w postaci krótkich przytuleń i pocieszeń, czysto przyjacielskich. Jedynie Yoongi podczas pewnego okresu w moim życiu, próbował dać mi dość więcej, na co nigdy się nie zgodziłem, chyba raniąc tym jego uczucia. Łączenie nas przez CEO od początku kariery, nie ułatwiało mi normalnego funkcjonowania. Nawet po zakończeniu HYYH, wątek tej całej „miłości" przeplatał się w „Begin", czy „First love", tak samo podczas sesji zdjęciowych, czy układu do „Run", który przecież będziemy wykonywać zapewne do zakończenia aktywności jako BTS.
Nie skupiałem się już na tym wątku, nie chcąc jeszcze bardziej dołować, szczególnie w wolny dzień i szczególnie kiedy cały dorm opustoszał, zostawiając mnie samego.
Analizowałem właśnie poranną rozmowę z jedną ze stylistek – która proponowała mi zmianę koloru włosów – grając w tym samym czasie na telefonie i zajmując miejsce na swoim łóżku, kiedy moja cisza została przerwana otwarciem drzwi i pytaniem zadanym z tak dobrze znanych mi ust.
To by było na tyle tej twojej samotności, Jungkook.
- Nie jesteś głodny?
Nie chciałem odrywać wzroku od ekranu telefonu, dlatego tylko przelotnie spojrzałem w stronę drzwi, widząc tam Jimina, ubranego w tę samą bluzkę w paski, którą miał na sobie jeszcze godzinę temu, na spotkaniu z producentami.
Nie miałem ochoty na rozmowę, nawet nie sądziłem, że jednak ktoś został, ale pomimo zmęczenia psychicznego i fizycznego, postanowiłem zdradzić mu co leży mi na sercu.
- Chcę zostać sam – wymruczałem, przekręcając się na drugi bok, tak, aby zwrócić się twarzą w stronę ściany i to tam kontynuować swoje granie.
Jeśli myślałem, że takim zagraniem zniechęcę go do dalszej rozmowy, a tym bardziej wyciągnięcia mnie z pokoju, oczywiście standardowo się myliłem. To w końcu nieustępliwy Jimin, który zazwyczaj chciał dla wszystkich jak najlepiej, nawet dla mnie. Ale dlaczego postanowił zostać w dormie, do tego zawitać do mojej sypialni? Tego nie wiedziałem, choć nie miałem siły, aby się dowiadywać.
- Jeonggukie... - zaczął, zajmując niewielki skrawek wolnego miejsca na łóżku, który po odwróceniu do ściany chyba mu udostępniłem, trochę nieświadomie. – Seokjin zrobił wczoraj Ramen, odgrzeję nam, może poczujesz się lepiej – oznajmił, dotykając lekko moich pleców, co tym bardziej popchnęło mnie bliżej ściany.
Nie odpowiedziałem, zastanawiając się czy w sumie jestem w ogóle głodny, choć lekkie ssanie w żołądku od razu mi to uświadomiło. Jednak zanim się odezwałem, Jimin wstał, kierując się już chyba do wyjścia, co zmusiło mnie do szybkiego powrócenia do poprzedniej pozycji – z widokiem na pokój – i zatrzymania go.
- Jimin hyung? – zapytałem, wyłączając już grę i patrząc w końcu na platynowego hyunga.
- Taak? – Starszy oczywiście poczekał, posyłając mi zmartwione spojrzenie.
- Zamawiam dwie porcje – oznajmiłem tylko, uśmiechając się lekko i stwierdzając, że zamykanie się na cały świat nie będzie dobrą opcją, zwarzywszy na porę roku, która niedawno nastała. Deszcz, ciemne chmury i zimny wiatr nie sprzyjały mojemu samopoczuciu, często przyklejając mnie do łóżka i nie chcąc wypuścić spod ciepłej kołdry. Już tęskniłem za latem, pragnąc po prostu przespać całą jesień wraz z zimą.
Mój niewielki entuzjazm rozweselił nieco zmartwionego hyunga, który tylko pokiwał głową, ruszając w dalszą drogę.
- Ale... w sumie... idę z tobą! – stwierdziłem, wpychając telefon do kieszeni i już całkowicie odrzucając wszelkie negatywne myśli na dalszy plan. Spędzenie czasu z Jiminem mogło mi lepiej pomóc niż samotność i skupianie na przeszłości. Bo właśnie podczas tych deszczowych i wietrznych dni, do mojego umysłu napływały wspomnienia z wszelkich solowych aktywności. Nie radziłem sobie bez hyungów, jednak CEO postanowił rzucić mnie na głęboką wodę, zmuszając do zawitania zarówno do Celebrity Bromance, jak i Flower Crew oraz King of Mask Singer. Potrafiłem się odnaleźć jedynie w ostatnim programie, reszty naprawdę żałując i często chcąc cofnąć czas, aby wszystko przebiegło inaczej. Co prawda Minwoo hyung jako mój sunbaenim i teraz poniekąd przyjaciel, był naprawdę miły, robiąc wszystko, abym poczuł się dobrze w jego towarzystwie. Niestety stres odbierał mi czasami mowę i choć przygotowałem do niego całkiem sporo pytań, wszystkie wyleciały mi z głowy jak tylko go zobaczyłem, mając świadomość, że nie należy to do zwykłych, przyjacielskich spotkań, a nagrań, które zobaczą tysiące osób. Przy Flower Crew miałem ochotę uciec z powrotem do hyungów. Było mi przykro i smutno, nawet jeśli poza V app starałem się grać szczęśliwego. Dlatego wiedziałem, że przede mną jeszcze długa droga zanim wdrożę się w solowe aktywności, nie będąc podatnym na takie zaczepki i uwagi.
Przyglądałem się srebrnej czuprynie, która przy każdym kolejnym kroku starszego ruszała się na wszystkie strony, żyjąc własnym życiem. Jiminowi pasował każdy kolor, chociaż najlepiej wyglądał w rudych, bo mieliśmy wtedy z V najwięcej przezwisk na niego.
- Dlaczego zostałeś? Nie chciałeś pomóc Hoseokowi przy ćwiczeniach? – zapytałem, gdy tylko znaleźliśmy się w kuchni, a starszy ruszył do lodówki, wyciągając wczorajszy obiad.
- Chciałem, ale miałem do wyboru zostawienie cię tutaj samego lub pomoc Hobiemu... Zadręczasz się myślami, Jeonggukie, wolę cię od nich oderwać i poprawić jakoś humor – wyjaśnił, zmuszając mnie tym samym do spuszczenia wzroku na swoje stopy.
Mogłem z nimi jechać... wtedy niczego by nie zauważyli...
- Ale... tylko ty tak uważasz... i... - zacząłem, chcąc się dopytać o te spostrzeżenia na temat mojego stanu.
- Spokojnie, powiedziałem, że chcemy trochę porozmawiać na temat comebacku i tych nowych układów – wyjaśnił, uspokajając mnie i mieszając już zupę, którą nastawił do podgrzania.
Uśmiechnąłem się, znów krzyżując z nim spojrzenia, ale tylko na chwilę, bo gdy zająłem miejsce przy stole, skupiłem się na wpatrywaniu w zdjęcie nadal zdobiące naszą kuchnię.
- Ile to zamierza nas jeszcze straszyć? – Zaśmiałem się, pokazując palcem na podobiznę Jimina i udając przy tym oburzenie. Wiedziałem, że to prezent od fanki, ale jednak w naszym zagraconym mieszkaniu wyglądał co najmniej dziwnie, szczególnie z jego odpowiednikiem stojącym tuż obok.
- A ile twoje telewizory zamierzają zalegać w korytarzu? – odgryzł się, wytykając przy tym język.
- Założę twój fansite i wszystkie ci je podaruję. Będę miał problem z głowy – stwierdziłem, wzruszając ramionami i zaraz obrywając jakąś ścierką.
- Ja już twój założyłem. Nazywa się: „Jungkook, przygotuj miski, a nie siedzisz przy tym stole i wpatrujesz się w moje zdjęcia".
- Oryginalnie. Ale...
- Bo nie dostaniesz deseru. – Przerwał mi, posyłając znaczące spojrzenie.
Deser? O tym to jeszcze nie słyszałem...
To był wystarczający powód, abym podniósł się z krzesła i wykonał jego polecenie, specjalnie zarzucając mu tę ścierkę na głowę, śmiejąc się przy tym z idealnie dopasowanego koloru do tej platynki. Wpadłem dzięki temu na kolejne przezwisko, którym będę go męczył przez najbliższe tygodnie.
- Ningyou, daj mi dostęp do szafki – poprosiłem, śmiejąc się i czekając aż zejdzie mi z drogi.
- „Ningyou"? Ojj, naprawdę nie dostaniesz tego deseru.
Jeszcze przez chwilę starszy zastawiał mi drogę, odwracając się do mnie przodem, co wykorzystałem do ataku prosto na jego żebra, oczywiście palcami, skręcając go tym ze śmiechu, przez co dość szybko zaczął kulać się pod moimi nogami, prosząc abym przestał.
- Deser, Ningyou. Gdzie jest deser? – Nie ustępowałem, nachylając się nad jego plecami i nadal łaskocząc go po bokach. Ten nieco piskliwy śmieszek wywołał również mój szeroki uśmiech. Starszy naprawdę potrafił rozweselić moją osobę, nawet w te najgorsze dni. Właśnie oderwał mnie, po raz kolejny zresztą, od przygnębiających myśli, pomagając w kontynuowaniu normalnego funkcjonowania, choć nie mogłem się przy tym powstrzymać od niewielkiego droczenia z nim.
Przestałem go łaskotać, jak tylko uświadomiliśmy sobie, że nasza zupa zaczyna nas przyzywać białą pianą, wydostającą się spod pokrywki. I nawet jeśli nagle spoważnieliśmy, ratując sytuację, to niewielkie uśmiechy pojawiały się na naszych twarzach jak tylko zerkaliśmy w swoją stronę – zarówno podczas wyjmowania misek, jak i wypełniania ich już Ramen.
Nawet przy jedzeniu nie było spokoju. Zaczęliśmy negocjacje odnośnie tego deseru, którym okazał się budyń, ukryty na jednej z szafek w lodówce.
- Powiedz mi szczerze, Jeonggukie, na ile byłeś grzeczny, aby go dostać? – zapytał w końcu starszy, przerywając jedzenie i wlepiając we mnie swój wzrok, co w otoczeniu tej bujnej czupryny wyglądało na tyle komicznie, abym parsknął nagle śmiechem.
- Hyung nad nimi nie panuje – zauważyłem, dotykając jednego z kosmyków drugą stroną swoich pałeczek, co nieco go rozproszyło, choć nie odciągnęło na tyle, by porzucić rozpoczęty temat.
- W skali od jeden do dziesięć, Jeonggukie – powtórzył, zmieniając odrobinę formę tego pytania.
- Na ile byłem grzeczny w skali od „układ do Just one day" do „układ do Blood, sweat and tears"? – poprawiłem go nieco, śmiejąc się przy tym i powracając do jedzenia, jednak Jimin nadal tego nie robił, dalej się we mnie wpatrując.
- No niech będzie. Chociaż nie wrzucałbym ciebie do takiej skali, bo wiadomo, że wylądujesz w Just one day – stwierdził z uśmiechem, na co prychnąłem, zerkając na jego porcję Ramen, by w ramach zemsty za takie słowa zanurzyć tam swoje pałeczki i ukraść mu trochę makaronu.
- Blood, sweat and tears, hyung – oznajmiłem mu, robiąc przy tym nieco urażoną minę i trochę zapominając o co tak naprawdę w tej chwili walczę.
- Skoro Blood, sweat and tears... nie będzie deseru.
- Hyuuunnngg – wymruczałem niezadowolony, nie wiedząc czy nawet jeśli wysilę się na jakieś urocze zagranie, da to jakiś efekt. Z Yoongim nie miałem takich problemów, bo na niego działał urok całej maknae line... nie pamiętałem jak to było z platynką.
Mimo wszystko pociągnąłem za kołnierz swojej bluzy, chowając się w nią aż po same oczy, by tuż po chwili powoli się stamtąd wynurzyć, jednak z wyciągniętą dolną wargą i smutnymi oczami.
- To nie jest Blood, sweat and tears, Jeonggukie. To jakieś Crayon Pop... albo NCT Dream... - zauważył, dotykając mojego nosa i uśmiechając się przy tym tak szeroko, że standardowo zniknęły mu oczy. – Dostaniesz ten deser, tylko bądź milszy... i częściej uśmiechaj – poprosił, szybko dokańczając jedzenie, by tuż po tym wstać i udać do lodówki.
Wychyliłem się na tym krześle, chcąc podejrzeć tę całą kryjówkę, jednak starszy to zauważył, zasłaniając ją swoim ciałem i kręcąc głową z uśmiechem.
- I tak się kiedyś dowiem – stwierdziłem, czekając już grzecznie aż otrzymam ten pyszny deser. Nie powinienem jeść jakichkolwiek słodyczy przed comebackiem, ale mam jeszcze czas, aby w razie czego to zrzucić.
Po otrzymaniu plastikowego kubka z waniliowym budyniem, od razu zabrałem się za konsumpcję, będąc jeszcze ówcześnie pogłaskany przez platynkę po głowie.
Jedliśmy w ciszy, dzieląc się jedynie zadowolonymi pomrukami, które wypełniały teraz całą kuchnię, szczególnie kiedy rozpoczęliśmy dziwne zawody na bardziej nietypowy dźwięk, patrząc przy tym w swoje oczy. Czekałem tylko, aby to Jimin jako pierwszy się speszył i przerwał naszą zabawę, najlepiej stąd uciekając, bo z każdym kolejnym odgłosem, te pomruki przeradzały się w jęki.
- BLOOD, SWEAT AND TEARS WYCHODZI DOPIERO ZA SIEDEMNAŚCIE DNI, HYUNG! – wykrzyczałem, jako pierwszy nie wytrzymując tego i po prostu się pesząc, by wraz ze swoimi zarumienionymi policzkami i niedokończonym budyniem uciec do salonu.
Czy to zawsze musi tak wyglądać...?
Moje zażenowanie zmusiło mnie do ukrycia się pod kocem na naszej wspólnej kanapie. To tam kontynuowałem jedzenie, wraz z roztoczami, kiedy do mojego umysłu powracały wspomnienia tych licznych, niby niewinnych, sytuacji, zazwyczaj przeradzających się w odgrywanie jakiegoś amatorskiego porno. Nie tylko na scenie, ale i poza nią, a już szczególnie w wytwórni, gdy niektórym chłopakom puszczały hamulce – głównie zespołowej mamie i tacie.
- Jeonggukie... przepraszam... Chociaż musisz przyznać, że brnąłeś w to tak samo jak ja. – Usłyszałem przez mój bunkier, uskuteczniony dzięki grubemu kocowi, czując jak Jimin zajmuje miejsce w moich nogach. – Pogramy w coś? – zaproponował, chwytając za moje nakrycie i powoli je ściągając, na co mimo wszystko mu pozwoliłem, nadal będąc wpatrzony w deser, którego na razie nie jadłem. Niestety, chłopak zauważył jak bardzo zmieszał mnie tą akcją z kuchni, dlatego ponownie zaczął mnie przepraszać, starając się złapać ze mną kontakt wzrokowy, a przez moje ułożenie było to możliwe tylko po przeniesieniu przed kanapę, do tego pod dziwnym kątem i prawie przy samej ziemi.
- Nie pomagasz – wymruczałem, wkładając sobie kolejną porcję budyniu do buzi i zrzucając ten koc na jego twarz, co już kompletnie pozbawiło go równowagi. Platynka runęła na ziemię z cichym piskiem, wywołując tym mój śmiech i szybkie pochwycenie jednego z padów. – Ale bijatyka, żebym chociaż tam, bez wyrzutów sumienia, mógł się na kimś wyżyć. – Zaśmiałem się złowieszczo pod nosem, odkładając puste opakowanie po budyniu i zmieniając pozycję, tak, aby móc oprzeć plecy na tej kanapie.
- Ty masz sumienie, Jeon Jeongguk? – Prychnął pokonany Ningyou, wyswabadzając się z koca i podnosząc w końcu z paneli. – Właśnie pozwoliłeś mi dotknąć tej podłogi... która nie widziała mopa od miesiąca... to nieludzkie – wyjaśnił, włączając już telewizor i konsolę, zamieniając przy tym płyty na moją upragnioną bijatykę.
- Widziałem tutaj Seokjina i Namjoona... tworzących ósmego członka Bangtanów... więc obejrzyj sobie ubranie, czy coś ci się tam czasem nie przykleiło, hyung – zażartowałem, pokazując mu końcówkę swojego języka i ciesząc się z tego przerażenia, które wymalowało się na jego twarzy.
- Nawet tak nie mów. – Starszy ponownie straciłby równowagę przez kucnięcie przed konsolą i oglądanie swojej bluzki, do której przykleiło się trochę kurzu, ale nic poza tym.
Oczywiście taka sytuacja miała miejsce, gdy stęskniona mama i tata poczekali aż wszyscy znikną w swoich pokojach po ostatnim wyjeździe, niestety zapominając, że łazienka jest za blisko salonu, a ich najmłodszy syn musiał załatwić potrzebę, niechcący zauważając półnagich rodziców, ukrytych za kanapą.
Pokręciłem głową, odganiając się od tych obrazów i powracając już do rzeczywistości, bo akurat Jimin zajął miejsce obok, trzymając już pada i wybierając swoją postać.
- Standardowo, Jeonggukie? Christie? – zapytał, samemu zaznaczając Yoshimitsu.
- Również widzę standard. Zero zmian w twoim życiu, hyung, zero zmian – przedrzeźniłem go, śmiejąc się pod nosem i wybierając jedną z dziewczyn, mającą dość ciekawy styl walki, czyli capoeirę. Gdybym był bardziej giętki, na pewno chętnie uderzyłbym w podobne klimaty, nie ograniczając się do tych sztywnych technik, a bardziej tanecznych. Oczywiście jeśli miałbym w ogóle czas.
- Chciałbym jakieś wprowadzić, ale pewna osoba mi tego nie ułatwia – odpowiedział w końcu, wybierając również arenę i rozpoczynając już grę.
- Pewna osoba? Stylistka? Przecież wystarczająco przesadziła z tą platyną. – Zaśmiałem się, zerkając na niego przelotnie, bo akurat rozpoczęła się pierwsza runda, zmuszając mnie do klikania odpowiednich przycisków, aby moja postać nie pozwoliła Jiminowi zaatakować.
- Nie. Pewna osoba, właśnie blokująca moje ruchy. – Starszy jęknął, starając się jakkolwiek zaatakować, co niestety nie było możliwe z moimi palcami szybko wymuszającymi kombinacje, od których Yoshimitsu zaraz zginął.
Uśmiechnąłem się szeroko, klepiąc platynkę po plecach zadowolony.
- A w jakich zmianach przeszkadza ci ta „pewna osoba"? – dopytywałem, na chwilę skupiając na nim swój wzrok, akurat w momencie, gdy na ekranie moja postać cieszyła się ze swojej wygranej.
Niestety, nie uzyskałem odpowiedzi na pytanie, bo rozproszył nas szum i głosy w przedpokoju, zawiadamiające o powrocie hyungów. Zaraz dołączył do nas Tae, zarzucający nowy temat i bijąc się ze mną o pada, którego i tak ostatecznie wygrałem.
Spędziliśmy w podobny sposób – na rozmowie i graniu – następne kilka godzin. Ostatecznie tylko ja pozostałem w salonie, nie chcąc jeszcze wracać do łóżka i obiecując Jiminowi, że zaraz to zrobię. Oczywiście to dopiero całkowite wyczerpanie, zmusiło mnie zaśnięcia, do tego w dziwnej pozie, którą w nocy ktoś próbował nieco zmodyfikować, przebudzając mnie tym samym.
- Śpij, jeśli chcesz, JK – wyszeptał Seokjin, przykrywając mnie kocem i chcąc już odejść, jednak nie pozwoliłem mu na to, czując, że w mojej ręce coś się pojawiło.
- Hyu... - zacząłem, niestety starszy był już na korytarzu, a mój zaspany umysł nie potrafił go zatrzymać.
Uniosłem się, przymrużając jedno oko i ściskając delikatnie dłoń, od razu wyjmując ją spod koca i z pomocą telefonu starając się obejrzeć.
- Róża? Ale...? – powiedziałem do siebie, przyglądając się niebieskiemu kwiatowi. Jednak oprócz niego, w mojej dłoni znajdowała się jakaś kartka, którą zaraz rozwinąłem, podświetlając ją tą latarką. Gdyby nie technologia dwudziestego pierwszego wieku, te dwa zdania, w języku bodajże francuskim, byłyby dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Oczywiście zaraz włączyłem odpowiednią aplikację, robiąc nią zdjęcie i domagając się tłumaczenia.
- „Nie mogę cię mieć. Ale nie mogę przestać o tobie myśleć".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top