Epilog
Mam mieszane uczucia, naprawdę...
~~~~~~~~~~~
W najgorszych koszmarach nigdy nie wyśniłem takiego scenariusza. Powróciłem do początku, którego nie spodziewałem się więcej oglądać. Całe moje życie, wszystko co osiągnąłem, zostało jakby anulowane. Nie mogłem mówić o usunięciu, bo wspomnienia pozostały. Wspomnienia, których najchętniej po prostu bym się pozbył.
Tak jak mama poprosiła kontynuowałem edukację, tym razem idąc w ślady rodziców. Nauka nie przychodziła mi tak łatwo jak taniec, czy śpiew, a codzienne odwiedzanie szkoły tylko mnie dołowało. Nie miałem tam znajomych, co najwyżej zamieniając kilka słów z dziewczynami proszącymi o „wspomnienia". Bo cała przeszłość była wspomnieniem, do którego nigdy nie będę mógł już powrócić.
- Oppa, zaśpiewaj jeszcze Begin – poprosiła młodsza ode mnie dziewczyna, posyłając mi uśmiech i zachodząc na chwilę drogę.
Nie wiedziałem dlaczego w ogóle przystałem na taki układ, zadręczając w ten sposób swoją psychikę, jednak na pewno uszczęśliwiając zmartwioną mamę. Eunbi, moja znajoma z klasy, była Army, oczywiście tęskniąca za „wspomnieniami", zgodziła się na zaproponowane przeze mnie udawanie przyjaźni w zamian za codzienne śpiewanie podczas powrotu ze szkoły.
Jej propozycja sprawiła, że przystanąłem na chwilę, wzdychając i jak zwykle nie patrząc prosto na nią, co nawet po tylu latach mnie krępowało.
- Wspomnienia, Eunbi – podkreśliłem, przypominając jej jaki charakter ma ta piosenka. Umówiliśmy się, że nie będzie poruszać takich tematów, a w ten sposób naruszała nasz układ.
- To chociaż fragment, tam gdzie nie ma nic o twoich hyungach. No proszę, tak bardzo czekałam, aby usłyszeć to na żywo. – Znów zaczęła narzekać, mocno przesadzając, przez co ją wyminąłem, zaciskając zęby i pięści, aby nie wybuchnąć.
Młodsza oczywiście nie odpuściła, biegnąc za mną i kontynuując swoje błagania. Byliśmy już blisko mojego domu, dlatego musiałem ustąpić, by móc odegrać kolejną scenkę przed rodzicielką.
- Sprawiliście, że byłem w stanie to wszystko rozpocząć. Więc uśmiechnijcie się razem ze mną. Uśmiechajcie się razem ze mną, cieszcie się razem ze mną... - zaśpiewałem, patrząc przy tym na szary asfalt i starając się wyzbyć wszelkich emocji. Słyszałem jak Eunbi znów klaszcze, zadowolona z osiągnięcia swojego celu, a moje serce po prostu zaczyna boleć. – Pamiętaj o zasadach – dodałem jeszcze, ruszając już i nawet się za nią nie oglądając. Wiedziałem, że nie chce niczego zmieniać w naszym układzie, a przez ucieczkę nie usłyszałaby już żadnej piosenki na żywo.
Stanęliśmy w końcu przed moją furtką, a młodsza przytuliła mnie z uśmiechem, który starałem się odwzajemnić.
- Jeongguk oppa, jutro mamy test, nie zapomnij się pouczyć – powiedziała radośnie, zaraz czochrając mi włosy i machając już na pożegnanie. Odpowiedziałem jej tym samym, chwilę obserwując jak oddala się w stronę swojej dzielnicy. Przekroczyłem zaraz po tym furtkę, kierując się w stronę drzwi wejściowych, jednak zanim zdążyłem umieścić dłoń na klamce, dom został przede mną otwarty, właśnie przez moją mamę.
- Witaj, synku. Dlaczego nie zaprosisz jej kiedyś na obiad? Wydaje się taka miła... i naprawdę do siebie pasujecie. Nie jest w twoim typie, tak? Może gdybyś spróbował...
- Mamo... - jęknąłem, posyłając jej niewielki uśmiech, który jak zwykle ukrywał moje prawdziwe uczucia.
- No dobrze, znów się zapędzam. Jesteś jeszcze młody, rozumiem, Jeonggukie, rozumiem – zaczęła, biorąc ode mnie torbę, abym bez problemu zdjął buty i kurtkę. – Tylko martwimy się o ciebie z tatą. Junghyun i Yuna przysłali nam niedawno kolejną pocztówkę, tym razem z Francji... - wyznała nieco smutnym tonem, który od razu we mnie uderzył, zmuszając do wypowiedzenia tych kilku słów, mających na celu ją pocieszyć.
- Eunbi i ja... umawiamy się od niedawna, mamo. Niedługo... zaproszę ją na obiad jeśli chcesz – skłamałem, skupiając wzrok na swojej torbie, którą odebrałem od rodzicielki, unikając w ten sposób wykrycia oszustwa, na pewno wypisanego w moich oczach.
- Naprawdę? Jeonggukie, tak się cieszę! – Kobieta od razu mnie przytuliła, wywołując tym cień prawdziwego uśmiechu. – Myślałam, że nadal... nadal jest ci ciężko... Eunbi ci na pewno pomaga, prawda? – zapytała, gdy już puściła moje ciało, głaszcząc po głowie i starając przyjrzeć moim oczom.
Pokiwałem głową, nie chcąc przedłużać tej rozmowy.
- Mogę iść już do pokoju? Muszę się pouczyć – oznajmiłem, zerkając w stronę schodów.
- Tak, oczywiście, kochanie. Tylko zjedz najpierw obiad... Byłeś u babci?
- Byłem. – Znów pokiwałem głową, kierując się powoli do jadalni.
- Dziękuję... Zaraz jedziemy z tatą na spotkanie. Poradzisz sobie? – zapytała jeszcze, jak zwykle zapominając, że niedawno skończyłem dwadzieścia trzy lata i nie jestem aż tak nieporadny jak w wieku piętnastu lat.
- Poradzę, mamo – mruknąłem, idąc już do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie czekał na mnie obiad.
Zacząłem go powoli konsumować, stawiając torbę obok siebie i słuchając jak rodzice zbierają się do wyjścia. W międzyczasie moja ręka sięgnęła po telefon, włączając folder, który od trzech lat powoli opróżniałem.
Zaznaczyłem kolejne fotografie uśmiechniętych, znajomych twarzy, powoli pozbywając się wszelkich „wspomnień", uwiecznionych na zdjęciach. Jednak mój palec zatrzymał się, gdy ujrzałem rudą czuprynę.
- Myślisz... myślisz, że spotkamy się jeszcze kiedyś, hyung? To... ostatnie zdjęcia... - wyszeptałem, przyglądając uśmiechniętemu chłopakowi, za którym moje serce tak strasznie tęskniło. – Mówiłem, że bez ciebie nie dam sobie rady... Ale... w sumie nie pamiętam już żadnych obietnic... Nie chcę ich pamiętać. Nie chcę pamiętać Seulu, nie chcę pamiętać... was, hyung... - dodałem, niestety nie mogąc powstrzymać łez, które spłynęły pojedynczo po moich policzkach. Jedna z nich upadła prosto na szeroki uśmiech mojej miłości, rozmazując nieco fotografię, którą zaznaczyłem drżącą ręką, wybierając opcję usunięcia. – To... koniec, hyung...
Chwilę przyglądałem się pustemu folderowi, nie pozwalając już pojawiać się nowym łzom. W końcu podjąłem decyzję, wszyscy ją podjęliśmy te trzy lata temu. Nasz zespół nie mógł istnieć bez Yoongiego, dlatego CEO kazał nam wybrać. Mógł do nas dołączyć jeden z trainees Big Hit lub mogliśmy obrać inne ścieżki. Seokjin nie potrafił stanąć ponownie na scenie w innym składzie, za bardzo tęskniąc za swoim współlokatorem, dlatego jako pierwszy zerwał umowę z wytwórnią, wracając do rodzinnego miasta. Reszta chłopaków była gotowa kontynuować jakoś karierę idoli, jednak w piątkę nie miało to sensu. Hoseok jako drugi wrócił po prostu do szkoły, kontynuując studia i chcąc na razie skupić się na edukacji. Tylko mnie CEO zaproponował solo, na które niestety nie byłem gotowy, szczególnie po śmierci Yoongiego. Uciekłem. Uciekłem od przeszłości, od pracy idola, śpiewania, tańczenia... i od Jimina. Nie potrafiłem zliczyć kłamstw, które usłyszał ostatniej nocy pobytu w Seulu. Nie chciałem, aby mnie kochał, dlatego zmyśliłem najgorszą z możliwych historyjek, stawiających moją osobę w złym świetle. Jimin uwierzył w moją zabawę jego uczuciami, zapewne przez podanie dość mocnych dowodów, w końcu przez pewien czas wierzyłem Yoongiemu, nawet po krzywdzie, którą mi wyrządził. Po ostatniej rozmowie zerwaliśmy całkowicie kontakt. Ja wróciłem do Busan, aby rozpocząć tutaj nieco inny kierunek w szkole i pójść w ślady rodziców, a starszy pozostał w Seulu, razem z Taehyungiem i Namjoonem, to tam kontynuując edukację i wspierając swojego rówieśnika i przyjaciela w kroczeniu ścieżką kariery aktora.
- Na pewno są szczęśliwi... - wyszeptałem, chowając telefon do kieszeni spodni i wstając już od stołu.
Pochwyciłem swoją torbę, kierując się powoli w stronę schodów, z każdym krokiem coraz bardziej zwalniając. Znów się wahałem, nad kolejną decyzją, którą powinienem podjąć od razu po przyjeździe, nie pozwalając Armys na codzienne oglądanie mnie w szkole, obgadywanie, nagrywanie, robienie zdjęć wbrew mojej woli i wspominanie o hyungach. Niektóre dziewczyny potrafiły być bezczelne, nie zwracając uwagi na mój stan i wszystko co przeżyłem. Niekiedy nawet rozmawiały swobodnie o śmierci Yoongiego, wytykając mu rozpad zespołu i nasze zakończenie kariery na rynku muzycznym. Moja psychika już po opuszczeniu Seulu była słaba, w Busan ledwo trzymając się na granicy, którą właśnie przekroczyła, obecnie spadając w ciemną otchłań, wypełniającą cały mój umysł.
Postawiłem kolejny krok w stronę wybranego pomieszczenia, czując jak całe moje ciało zaczyna drżeć, a myśli skupiają się na osobie, która nie powinna teraz przy mnie być.
- To ostatnie kroki... Chyba w ten sposób będzie lepiej... - powiedziałem z uśmiechem, podtrzymując się jedną ręką ściany, by tuż po przekroczeniu kilku metrów, wejść do łazienki.
Odstawiłem torbę na podłogę, kucając powoli i zaraz wyciągając z niej reklamówkę. Moje palce starały się rozwiązać mocny supeł, jednak w takim stanie nie potrafiłem tego zrobić, po prostu ją rozrywając i pozwalając wszystkim opakowaniom wypaść na płytki. Łzy zaczęły przesłaniać mi widoczność, a uczucie beznadziejności ogarnęło nie tylko mój umysł, a także całe ciało.
Musiałem się skupić, aby zdążyć przed powrotem rodziców, dlatego wciągnąłem kilka razy powietrze, starając się opanować oddech i drżenie rąk.
- Nie pomyl niczego... - wyszeptałem do siebie, czytając poszczególne nazwy leków, które dzięki mamie mogłem zabrać dziś od babci. Starałem się wszystko rozplanować, niestety nie mogąc w tym uniknąć widoku jaki zastaną rodzice po powrocie.
Na szczęście mają Junghyuna. Na pewno skupią się po prostu na nim, a ja stanę się dla wszystkich zwykłym wspomnieniem.
Uśmiechnąłem się smutno, rozkładając wszystkie tabletki i wstając już, by zatkać odpływ wanny, zaczynając napuszczać do niej wody. Nie potrafiłem odejść w ciszy, chcąc nawet podczas tych ostatnich minut życia mieć przy sobie muzykę, dzięki której kiedyś potrafiłem normalnie funkcjonować. Włączyłem jedną z playlist, opierając głowę o brzeg wanny i wsłuchując się w Will be back Im Sunhae, które ostatnio stało się moją kołysanką.
Złapałem za jedno z opakowań mocnych tabletek na serce, przysuwając do siebie te na nadciśnienie, które zamierzałem połknąć jako następne. Kilka grubych pastylek wypadło na moją dłoń, by bez żadnego zawahania wylądować tuż po tym w mojej jamie ustnej. Popiłem je nadal lecącą z kranu wodą, zaraz łapiąc za następne tabletki i modląc się, aby mój żołądek nie postanowił niczego zwracać.
- Głupio to przeciągam... jakbym liczył, że... - wyszeptałem, nie potrafiąc dokończyć tego zdania. Przygryzłem gorzką wargę, przymykając na chwilę oczy i kręcąc głową. Wiedziałem, że jakoś to wytrzymam, z każdą minutą zbliżając się do całkowitego wypełnienia zaplanowanego dla mnie losu. Uszczęśliwiałem miliony osób, poznałem hyungów i pokochałem jednego z nich. Nie żałowałem już niczego, wstając z podłogi z uśmiechem i zakręcając już kurek. Moja kołysanka nadal prowadziła mnie przez tę otchłań, pomagając odnaleźć z niej jedyne wyjście.
Powoli ściągnąłem z siebie koszulkę, to samo robiąc ze skarpetkami i spodniami, aby dodatkowo wyziębić swoje ciało.
Wejście do lodowatej wody momentalnie wywołało dreszcze. Automatycznie objąłem się rękoma, po raz pierwszy od trzech lat pragnąc ciepła, jednak nie w postaci nagrzanego pomieszczenia, czy też słońca przyjemnie ogrzewającego skórę, tęskniłem za ciepłem zapewnianym mi przez hyunga z moich wspomnień.
Mój Ningyou... mój przystojny Ningyou... Bądź szczęśliwy, proszę. Gdziekolwiek jesteś. Z kimkolwiek jesteś...
Kocham cię, jednak nie potrafię już żyć... Przepraszam.
Czułem jak z każdą minutą praca mojego serca ustaje. Nie potrafiłem już powstrzymywać swoich powiek przed całkowitym opadnięciem, raz jeszcze zerkając w stronę telefonu i powoli zanurzając się pod wodę. Zdążyłem jeszcze pochwycić wisiorek zdobiący moją szyję, na którym pozostawiłem swoją dłoń, chcąc w ten sposób przywołać ostatnie szczęśliwe wspomnienia z mojego życia – Jimin hyunga posyłającego mi szeroki uśmiech, przytulającego i całującego moje ciało. W swoich wspomnieniach słyszałem jego głos, jego wyznania i wszystkie miłe słowa. A kiedy po raz ostatni na mojej twarzy wykwitł nikły uśmiech, zwykła ciemność zaczęła przemieniać się w przyjemne ciepło i jaskrawe światło.
- Dwa, trzy, Bang-tan. Witajcie, jesteśmy BTS!
Krzyk Armys rozniósł się po całej hali, a moja dłoń zaraz została złapana przez któregoś z chłopaków.
- Znów jesteśmy razem, Jeonggukie.
Moje zmieszanie, zaskoczenie i lekkie przerażenie zastąpiła zwykła radość, która po tylu latach uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą.
Odwzajemniłem posyłany w moją stronę uśmiech, ściskając dłoń hyunga i rozumiejąc już dlaczego tutaj jest, razem z resztą zespołu, w tym Yoongim.
~~~~~~~~
Niczego nie wyjaśniam, bo tak jak przy Affliction możliwości jest wiele :) Głowiłam się trochę nad ostatecznym zakończeniem, ale w sobotę naszła mnie wena właśnie na takie i postanowiłam je napisać :) Polecam piosenkę, którą JK słuchał, ahh, cudo! :D
Całą serię zaplanowałam od początku do końca. Chciałam, abyście trochę się pogłowili, trochę posmutali, trochę pocieszyli się z Jikooków :) Miejmy nadzieję, że prawdziwy YG nie ukrywa przed nami niczego i jest kochany, szczególnie dla Kuczka (Yoonkooki ahh ♥).
76! :) Fighting! Do następnej serii, kochani czytelnicy! :D Pst, pst, zapraszam na Anxiety do KS! :P Taegi... :)
MójbiednyJeonggukieprzytuliłabymcięwtejchwilisynku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top