Część 6 - Las

Jeśli gdzieś zamiast "ten Holly" napisałam "ta Holly", to wytknijcie mi, plox, bo dopiero niedawno YG zdradził, że Holly to nie suczka i zmieniłam tylko to co rzuciło mi się w oczy xD

~~~~~~~~~~




Nasz pierwszy pocałunek został przerwany przez Jimina, gdy moje ręce, chcąc zadowolić ciało potrzebujące jego bliskości, zaczęły posuwać się o krok za daleko, pozbywając jego kurtki.

Nie myślałem w tej chwili za trzeźwo, nawet nie przejmując konsekwencjami, a ciesząc z możliwości znajdowania się w jego ramionach nawet przez te kilka minut.

- Jungkookie... - wyszeptał starszy, kiedy już oderwał ode mnie te gorące usta, sprawiające, że nie byłem jeszcze w stanie otworzyć normalnie oczu, a jedynie oddychać szybko, wsłuchując się w bicie swojego serca. – Kocham cię, ale raczej dobrze to wiesz. I mam nadzieję, że te cholerne dwa miesiące upłyną naprawdę szybko.

Usłyszenie od niego wyznania miłości, tak bardzo różniącego się od oschłych słów Yoongiego, sprawiło, że wtuliłem się w niego, już nigdy nie chcąc powracać do dormu.

- Hyung, boję się... On będzie zły... i... może mi coś zrobić. – Podzieliłem się z nim swoimi obawami, wiedząc o której powinienem być w dormie.

- Nie. Nie pozwolę na to, będziesz spał ze mną, nawet cię nie dotknie, obiecuję.

- Nie, hyung. Pokłócicie się przez to... Nie możesz, nie rób niczego, proszę.

Starszy podkręcił tylko głową, całując mnie kilkakrotnie w głowę, by tuż po tym jeszcze raz podnieść za podróbek i pocałować delikatnie moje usta.

W końcu otworzyłem oczy, dopiero teraz czując, że ponownie pojawiły się w nich łzy.

- Ranisz mnie w ten sposób, nie pozwalając sobie pomóc... Jungkookie, moje słowa są szczere, a zakochana osoba potrafi poświęcić całe swoje życie dla szczęścia ukochanego... Nie boję się Yoongi hyunga, ale boję się, że nie naprawię twojego złamanego przez niego serca.

- Już to zrobiłeś, hyung. Przy tobie wszystko znów jest w porządku – sprecyzowałem, czując jak jego ręce przemieszczają się pod moją kurtkę, aby znaleźć na bokach, zaczynając je głaskać. Nasze oczy nadal próbowały zapamiętać swój każdy detal, śledząc się uważnie i dzieląc uczuciem, którego jeszcze nie mogłem mu potwierdzić, przynajmniej nie słownie i nie dopóki moc tak pięknego „kocham cię", przygasła wraz z pierwszym zapewnieniem Yoongiego i skierowaniem do mnie tych słów.

- Jungkookie, nie należysz do niego. Rozumiem twoje powody, ale nie pozwól mu na niszczenie twojej psychiki... bo w końcu nawet pocałunkiem nie będę tego w stanie wymazać.

Tym razem to ja pokręciłem głową, prosząc jeszcze o ostatni pocałunek, po którym ruszyliśmy do dormu.

Strach przebijał się przez mój nietrzeźwy umysł, sprawiając, że ręka Jimina była maltretowana przez tę moją, ukrytą w kieszeni kurtki starszego.

Nie pozwoliłem mu na więcej wyznań i próśb, po prostu odsyłając do jego pokoju, a samemu chowając się jak najszybciej u siebie. Jednak źle trafiłem, bo puste łóżko Namjoona i moje z czarnowłosym chłopakiem, trzymającym niebieskie róże, uświadomiło mi jak wielki błąd popełniłem.

Po raz pierwszy chciałem od niego uciec, bo gdy nasze spojrzenia na sekundę się skrzyżowały, zobaczyłem u niego niebezpieczny błysk. Starszy szybko zablokował mi drogę, zaraz chwytając za koszulkę, abym mu nie uciekał.

- Jesteś niewdzięczny, Jeongguk. I już kurwa nie potrafię ci wszystkiego tłumaczyć – warknął, rzucając mi niebieskie kwiaty pod stopy i zaraz wymierzając mi mocny policzek, który sprawił, że moja głowa poleciała na bok, a jedna z rąk szybko znalazła się na uderzonym miejscu.

Nieraz otrzymywałem takie kary od zwolnionego już managera, ale nigdy od jakiegokolwiek hyunga. Alkohol sprawił, że nie czułem bólu, a jedynie strach i smutek, który dość szybko zmusił mnie do łez, tak mocno powstrzymywanych przez cały wieczór.

- Kurwa. Wyszedłeś z nim i... – Starszy odwrócił moją głowę w swoją stronę, przejeżdżając palcem po mojej dolnej wardze. – Do tego cię kurwa pocałował. – Przyciszone warknięcia, zapewne ze względu na porę, miały niestety jeszcze większą moc, wytwarzającą tak dużo moich łez. – Robiłeś z nim coś jeszcze? Jak możesz mnie zdradzać do cholery? – Tym razem pochwycenie mnie za ramiona i lekkie potrząśnięcie, sprawiło, że skuliłem się, uciekając spojrzeniem na bok. – Kocham cię i daję ci wszystko, a ty nawet nie potrafisz dotrzymać jednej tajemnicy. To do mnie należą te usta. I twoje ciało. Jeszcze raz cię z nim zobaczę, a mocno tego pożałujesz.

Swoje słowa zakończył niestety dość brutalnym pocałunkiem, mających chyba na celu ponowne naznaczenie, bo na tym nie poprzestał. Szybko zostałem zaciągnięty na łóżko i rozebrany, musząc mu znowu dać to, czego chciał.

Starszy ponownie wytykał mi wady, których tym razem znalazł nawet więcej, tłumacząc to „możliwością poprawy". A moja szyja, tak samo jak tors i plecy, były pełne świeżych, czerwonych śladów, powstałych na skutek jego złości.

Podczas tego seksu, zmienił odrobinę naszą pozycję, kładąc mnie na brzuchu i w ten sposób we mnie wchodząc. Mimo wszystko musiałem na niego patrzeć, wysłuchując tego jak bardzo mnie pragnienie i jak bardzo w tej chwili jest na mnie zły, choć nie potrafi pomimo tego skrzywdzić.

Każdy ruch w moich wnętrzu i jego ręka na moim sutku, wyrywały ze mnie jedynie ciche jęki bólu, ponieważ nie przyzwyczaiłem się jeszcze do takiego seksu. Przez stres, złość i obrzydzenie nie byłem w stanie się podniecić, znów marząc, aby już doszedł i poszedł spać, kiedy ja ucieknę do łazienki, pozbywając się śladów jego obecności w moim ciele.

Dociskanie mojego brzucha nie sprzyjało wypitemu alkoholowi, który chciał wyrwać z mojego żołądka wszelkie jedzenie. Musiałem skupić uwagę na czymś innym, by nie prosić go o zmianę pozycji, co tylko pogorszyłoby tę całą karę.

Milczenie, przerywane tylko jego zapewnieniami i wyznaniami, oraz moimi skomleniami, zakończyło się krótkim stęknięciem, kiedy doszedł, wypełniając moje wnętrze płynem, sprawiającym jeszcze większy dyskomfort, po czym po prostu opadł na moje ciało, zaraz z niego schodząc i przyciągając do siebie.

- Mój. Rozumiesz? Mój – wywarczał, zaciskając obejmujące mnie ręce i chyba nawet nie zauważając, że z moich oczu znów płyną po prostu łzy.


***


Oprócz naznaczenia mojego ciała, Yoongi znalazł jeszcze drugi sposób zemszczenia się za to wyjście z Jiminem, niszcząc zarówno ubranie, które dostałem od niego na urodziny, jak i kurtkę, kupioną niedawno podczas jednego z wyjść.

Namjoon nie rozumiał co się stało, kiedy ślęczałem przy kawałkach materiału, zszokowany oglądając pozostałości po ubraniach i nie mogąc wydusić z siebie choćby jednego słowa. To bolało nawet bardziej niż seks z Minem, bo nie miałem już żadnej rzeczy, która przypominałaby mi te wspólnie spędzone chwile, ucieczkę i ratunek, zapewniony przez Jimina.

Ból głowy i bolesne wspomnienia nie pomagały mi w funkcjonowaniu na drugi dzień. Choć otrzymanie aż czterech niebieskich róż znów dało nadzieję na szybsze zakończenie tego związku.

Przy śniadaniu unikałem srebrnowłosego chłopaka, który chyba rozumiał co mogło się stać, dlatego oprócz wysłania mi jednego SMS-a z przeprosinami o braku pomocy i reakcji – tak jak tego chciałem – w żadne interakcje ze mną nie wchodził, pozwalając Yoongiemu na zajmowanie się moją osobą.

- Jedziemy dzisiaj do mojej rodziny – oznajmił mi czarnowłosy, gdy siedzieliśmy już u niego w pokoju po zjedzonym śniadaniu i zaliczeniu łazienki.

Jego słowa na tyle mnie zaskoczyły, bym przeniósł wzrok z trzymanego w rękach telefonu, na pakującego się hyunga. Sądziłem, że przygotowuje się na trening, dlatego nie zadawałem żadnych pytań.

- Do hyunga rodziny...? – zapytałem niepewnie, bojąc się, że może mnie to kosztować jego kolejny wybuch, dlatego przysunąłem się bliżej ściany, tak, aby tego nie zauważył, zajęty wkładaniem kolejnych rzeczy do torby.

- Tak. Nie zostawię cię tutaj, bo znowu uciekniesz z Parkiem. Ale masz siedzieć cicho i niczego im nie zdradzać, zrozumiałeś? – Starszy spojrzał na moją skuloną osobę, która od razu kiwnęła głową, nawet nie mając zamiaru niczego kwestionować, szczególnie po tym co stało się po przebudzeniu z moimi ubraniami oraz w nocy z moim ciałem, tuż po powrocie z miasta.

Otrzymałem zaledwie kilka minut na spakowanie, po którym zostałem wyciągnięty z dormu, nawet nie mogąc niczego wyjaśnić reszcie hyungom. Bałem się tego, co może się stać na takim wyjeździe, bez Jimina pod ręką i bez reszty chłopaków.

To brat starszego zabrał nas z Seulu do Daegu. Zostałem usadzony z tyłu i pozostawiony sam sobie, nie mogąc wtrącać w ich rozmowę, co wykorzystałem do porozmawiania z Jiminem.


Do Jiminnie hyung:

Hyung, przepraszam, nie mogłem nic powiedzieć, nie pozwolił mi, informując o tym w ostatniej chwili. Do tego przepraszam za kurtkę i bluzkę... Nie wiedziałem, że będzie zdolny zrobić coś takiego (>﹏<)


Od Jiminnie hyung:

Nie martw się, Jungkookie. Ubrania nie są ważne. Co z twoim ciałem? Nie skrzywdził cię? To ja przepraszam... Mogliśmy wrócić wcześniej, wtedy nie doszłoby do takiej sytuacji. Proszę, uważaj na siebie i nie pozwalaj mu na wszystko. I pisz jeśli cokolwiek ci zrobi, od razu tam przyjadę ⋋_⋌


Do Jiminnie hyung:

Dziękuję. Wystarczą słowa, hyung, niczego więcej nie potrzebuję.


Niestety nawet nie zdążyłem wysłać ostatniej wiadomości, bo telefon już został mi wyrwany, a czarnowłosy zaczął czytać tę wymianę SMS-ów, usuwając je po prostu i chowając mój telefon do swojej kieszeni.

- Zabawne, Jeongguk. Ode mnie nawet jednego telefonu nie potrafisz odebrać, ciągle grając w te durne gry. Może jeśli odetnę cię od niego, skupisz się bardziej na życiu i przygotowaniach do comebacku, nie siedząc ciągle z głową w chmurach – oznajmił, wbijając mnie nawet bardziej w drzwi tego samochodu, ponieważ jego przenikliwe, czarne oczy, patrzące na mnie z nieukrywaną złością, wystraszyły na tyle, bym nie odezwał się w tej sprawie, po prostu spuszczając wzrok i okrywając nawet szczelniej swoją kurtką.

Wiedziałem, że czeka mnie za to jakaś kara, o której przy swoim bracie Yoongi postanowił nie mówić, po prostu zgrywając opiekuńczego hyunga, martwiącego się o maknae zespołu.

Odebranie mi jedynego zajęcia, zmusiło mnie do wpatrywania za okno. A deszcz spływający po szybie i dający o sobie znać przy każdym uderzeniu o warstwę oddzielającą mnie od reszty świata, był na tyle przygnębiający, abym poczuł jak moje zmęczone oczy powoli się zamykają, pozwalając na chwilę odpoczynku.

Ze snu zostałem wyrwany przez czarnowłosego hyunga, który zakazał mi wysiadać, bo już dojechaliśmy. Nie odzyskałem telefonu, po prostu wychodząc na deszcz i nie mogąc się jeszcze przyzwyczaić do tak jasnego światła, przez co przymrużałem oczy, rozglądając po okolicy. Dom Yoongiego znajdował się na jakichś przedmieściach, widocznie oddalony od samego centrum. Był piętrowy, jednak dość niewielki, dla dwójki jego rodziców na pewno wystarczający.

Czekałem jak zwykle na polecenia, czując jak deszcz powoli moczy moje włosy. A gdy tylko Min pożegnał się z bratem, ukłoniłem się, zaraz widząc machnięcie ręką, dzięki któremu ruszyłem w stronę domu, zrównując krok z Yoongim.

- Chcesz wylądować w szpitalu? – wymruczał niezadowolony, naciągając mi kaptur na głowę i trochę mnie tym zaskakując, w końcu nigdy nie przejmował się moim zdrowiem.

- Przepraszam, hyung – odpowiedziałem szybko, nie chcąc go denerwować i poprawiając to nakrycie, nawet kiedy od drzwi wejściowych dzieliło nas kilka metrów.

Nie mogłem wyjść z podziwu przez zmianę w zachowaniu starszego, kiedy przekroczyliśmy próg jego domu i przybiegł do nas kudłaty piesek. Patrzyłem jak Min uśmiecha się na jego widok, po prostu fundując przy nim aegyo, które nawet fanom niechętnie pokazywał.

- Byłeś grzeczny? Też tęskniłem, bardzo tęskniłem – szeptał, klęcząc na tej podłodze i ciesząc się, kiedy brązowa kulka lizała jego twarz. – Chcesz kogoś poznać? Powinieneś go polubić tak bardzo jak ja. Holly to jest Jeongguk, jest dla mnie równie ważny, dlatego bądź dla niego miły – dodał, kierując go w moją stronę, gdy jeszcze starałem się zrozumieć co się właśnie działo.

Nim oderwałem od Mina zaskoczone spojrzenie, Holly już do mnie podbiegł, skacząc po moich nogach i domagając się uwagi, którą zaraz mu zapewniłem, zniżając się i odstawiając torbę na bok. Kochałem psy, potrafiące mi dać naprawdę dużo szczęścia, dlatego uśmiechałem się szczerze, gdy mały Holly wesoło lizał zarówno moje ręce, jak i twarz.

- Widzę, że zostaniecie kumplami. To dobrze – odezwał się w końcu Yoongi, stojąc i obserwując naszą dwójkę. – Chodźmy na górę, na pewno pobiegnie za nami – zapewnił, czekając aż skończę się z nim bawić i zdejmę zarówno buty, jak i kurtkę, odwieszając ją na wieszak.

Starałem się zorientować w mijanych pomieszczeniach, aby nie przeoczyć niczego istotnego jak rodzice Mina, czy też łazienka. Jednak hyung sam mi wszystko pokazał, oznajmując, że śpimy razem w jego pokoju, a rodzice są jeszcze w pracy.

Nie wiem czy to Holly działał na niego w tak nietypowy sposób, czy może rodzinne miasto, albo rodzinny dom, bo starszy wydawał się milszy, nie wściekając o jedno spojrzenie lub tę rozmowę z Jiminem, jakby nagle o tym zapominając. Również się tym nie zadręczałem, próbując odnaleźć w nowej sytuacji i prosząc chociaż o dostęp do muzyki, który otrzymałem po zjedzeniu obiadu, przygotowanego przez Yoongiego.

Standardowo musiałem po prostu przy nim być, kiedy starszy robił coś na laptopie, co jakiś czas na mnie zerkając.

- Znowu się czegoś boisz, Jungkookie? Nie chcę cię krzywdzić, nie lubię tego... I przepraszam za wczoraj – powiedział, zaskakując mnie nagle takimi słowami, dlatego wyciągnąłem tę jedną słuchawkę ze swojego ucha, poprawiając się na łóżku i odrywając od niego spojrzenie, by utkwić je w pościeli pode mną.

Pokręciłem głową, nawet nie wiedząc czy mogę cokolwiek odpowiedzieć. Yoongi za chwilę mógł zmienić zdanie, znów wymierzając mi jakiś cios lub po prostu raniąc kolejnymi słowami, dlatego nic nie mówiłem.

- To ile zostało tych róż? Na pewno liczysz, dobrze to wiem. – Starszy o dziwo nadal próbował nawiązać ze mną jakiś kontakt, zaraz przymykając laptopa, co zmusiło mnie do przeniesienia na niego spojrzenia i mocniejszego wbicia w wezgłowie jego łóżka, jak tylko zrozumiałem co zamierza.

- Sześćdziesiąt pięć, hyung – wyszeptałem w końcu, zaraz widząc jak chłopak zajmuje przy mnie miejsce, łapiąc od razu moją rękę i zabierając z niej swój telefon.

- Sześćdziesiąt pięć – powtórzył, wkładając sobie jedną z słuchawek i podając mi drugą, by puścić któryś z najnowszych utworów, choć na tyle cicho, abyśmy mogli kontynuować tę dziwną rozmowę.

Spiąłem się, jak zwykle nie mogąc przy nim rozluźnić, szczególnie po wczorajszym uderzeniu, którego moc poczułem dopiero po wstaniu i opuszczeniu mojego organizmu przez alkohol.

- Na fansignach będziemy siedzieć obok siebie. Na scenie i podczas wywiadów też będziesz w miarę możliwości trzymał się mnie. Już rozmawiałem z Bangiem i pasuje mu taki układ. Jimin podczas tych promocji zajmie się Taehyungiem, a wasze interakcje mają się ograniczyć do choreografii do „21st Century Girls". Czy wszystko jasne, Jungkookie?

Starszy znów mnie zaskoczył, jak zwykle zmuszając do kontaktu wzrokowego i psując tę miłą aurę, która powstała po przekroczeniu progu jego domu.

- A poprzedni układ na fansignach... - zacząłem, pamiętając, że przez wszystkie ery siedziałem przy Jiminie, od samego początku. I to nigdy nie ulegało jakimkolwiek zmianom, chyba, że któryś z chłopaków się pomylił, wprowadzając małe zamieszanie lub specjalnie zabierając mnie do siebie, chociaż na jeden fansign.

- Nie istnieje – odpowiedział, dość oschle, zabijając moją kolejną nadzieję, przez co schowałem dolną wargę między zębami, spuszczając wzrok na dół i starając się nie rozpłakać. – Pójdziemy na spacer z Hollym, a później zostaniesz tutaj na kilka godzin z moim ojcem. Chyba nie jesteś na tyle niemądry, aby próbować uciekać, prawda? Możesz ćwiczyć, ale w salonie, aby nie hałasować, dobra?

Pokiwałem głową, zaraz czując na swoich ustach jego wargi, które zmusiły mnie do ponownego pozwolenia na pocałunek, który przez jego słowa był jeszcze gorszy od wszystkich poprzednich.

Podczas spaceru, który skierował nas do pobliskiego lasu, trzymałem się za Yoongim, okrywając co jakiś czas swoją kurtką i udając przed samym sobą, że nadal mam ten prezent od Jimina, posiadając tym samym jakąś jego cząstkę. Oszukiwałem się w ten sposób, jednak to była jedyna rzecz, której mogłem się uczepić, aby nie pozwolić czarnym myślom powrócić do mojego umysłu. W końcu jeśli znów się postaramy, ponownie zajdziemy się w swoich ramionach, nawet jeśli będzie mnie to kosztować kolejne upokorzenie i uderzenie.

- Jungkookie, pobiegniesz za nim? Chyba zauważył jakieś zwierzę i uciekł w tamtą stronę. – Głos Yoongiego wyrwał mnie z przemyśleń, od razu zmuszając do kiwnięcia głową i ruszenia we wskazaną drogę, nawet jeśli bałem się tutaj zgubić.

Nie odwracałem się do niego, ciesząc z tej chwili wolności i wypatrując przy tym oczywiście Holly'ego. Mignął mi między drzewami, dlatego to tam się skierowałem, obserwując ścieżkę, którą podążałem, abym zapamiętał gdzie zostawiłem czarnowłosego hyunga.

- Holly, nie uciekaj, poczekaj na mnie – krzyknąłem, widząc jak brązowy, włochaty piesek, na szczęście po zawołaniu jego imienia, od razu zaprzestaje tej ucieczki, biegnąc do mnie i merdając wesoło ogonkiem. – Po co nam uciekasz, huh? – zapytałem, uśmiechając się do niego i kucając, aby chwilę go pogłaskać, wyciągając piłkę z jego pyszczka. – A to skąd? Wziąłeś ze sobą? Czy...? – Wniosek, do którego doszedłem, nie bardzo pasował do całej sytuacji, w końcu Min chciał spędzać ze mną czas, nie pozwalając mi opuszczać jego boku, dlatego pokręciłem tylko głową, wzruszając ramionami i biorąc Holly na ręce, trzymając tak, aby nie ubrudził mnie łapkami.

Nie spieszyłem się z powrotem do Yoongiego, którego zastałem na jednym z przewróconych konarów, pokazując, że złapałem jego pieska, na co pokiwał jedynie głową, wstając i otrzepując ręce.

- Wracajmy już – poprosił, dziwnie przygaszonym głosem, przez co domyśliłem się, że mógł otrzymać jakiś telefon i nie chciał, abym słyszał tę wymianę zdań.

- To pewnie dlatego hyung rzucił ci tę piłkę, no nie? – wyszeptałem, prosto do ucha ukochanego Yoongiego, puszczając go już i ruszając za starszym, kierującym z powrotem do swojego domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top