Część 4 - Ratunek
Nie planowałam tego, naprawdę... Jungkook mnie sprowokował :P MIANE.
Aaa, zapomniałabym! @Hachiko_Hach proszę o ominięcie tego rozdziału :> (w trosce o młodych czytelników ♥)
~~~~~~~~
Życie, które sprezentował mi Yoongi równało się z ciągłą kontrolą, ostrożnością i strachem. Nawet jeśli od czasu naszej kłótni przed dormem odrobinę się zmienił, obdarzając mnie większą czułością i delikatnością, której tak naprawdę od niego nie chciałem, nadal bywały dni, kiedy potrafił mnie popchnąć lub mocniej złapać, czepiając się o najmniejszą rzecz.
Nie rozmawialiśmy za wiele, po prostu siedząc przy sobie, czy też oglądając wspólnie jakieś filmy. Nie było mowy o uciekaniu do Jimina odkąd po drugim wypadzie na miasto, Min tak bardzo się zdenerwował, że zamknął nas w jednej z sal w Big Hit, dając wykład na temat miłości, którą mi daje, a której nie potrafię docenić.
Zachowywałem się przez niego jak robot, widząc w swoich oczach strach, nawet podczas zwykłej pielęgnacji twarzy czy mycia zębów. Codziennie wstawałem, jedząc z nim śniadanie i unikając reszty. Następnie wszyscy udawaliśmy się do wytwórni, by ćwiczyć przez cały dzień, wracając dopiero pod wieczór i marząc już tylko o śnie. Ze stresu odpuszczałem sobie niektóre posiłki, nie potrafiąc niczego w siebie wcisnąć, nawet jeśli Jin starał się we mnie cokolwiek wmusić, kiedy Yoongi znikał na spotkania z producentami. Hyungowie nie potrafi się ze mną komunikować, tak samo jak nauczyciele i choreografowie. Wszyscy widzieli, że coś jest nie tak, jednak Min zapewniał ich, że to przez comeback z nowym, odważnym konceptem. Do tego moje solo podobnież wywarło na mnie jakąś presję. Czarnowłosy hyung zawsze znalazł jakieś wytłumaczenie, które reszta chcąc lub nie, przyjmowała do wiadomości, zajmując się sobą i pozwalając Yoongiemu na opiekę nade mną.
Przez pierwsze dni dostawałem obiecane kwiaty dość regularnie. Zawsze je wyrzucałem – czy to przez okno czy do koszów w Big Hit, nie mając zamiaru ich zatrzymywać. Dopiero po tygodniu, kiedy naliczyłem ich już tylko sześćdziesiąt dziewięć, nagle przestałem otrzymywać je w ogóle, będąc naprawdę zdziwiony, jak i przerażony tym faktem.
W międzyczasie nasza wytwórnia wypuściła zwiastun naszego comebacku, pierwsze wspólne sesje oraz wysłała nas na dwa eventy. Podczas pierwszego ujawniliśmy nowe kolory włosów, które Armys już pokochały, szczególnie ten Jimina, sprawiający, że hyung był jeszcze bardziej pociągający, choć starałem się o tym nie myśleć, wyrzucając go ze swojego życia, aby nie musiał cierpieć przez zaborczego Yoongiego.
Drugi koncert odbywał się w Busan, z czego nawet nie skorzystałem, chcąc jak najszybciej powrócić do Seulu, by nie zdenerwować niczym Mina. Junghyun wrócił już na służbę, dlatego nie miałbym żadnego obrońcy. Poza tym mój brat nie wiedział co się stało po jego ostatniej wizycie i chciałem, aby tak pozostało.
Ciężkie przygotowania do comebacku męczyły czarnowłosego na tyle, by podczas obejrzenia naszych zdjęć, wypuszczonych trzeciego października, prawie zasnął na swoim łóżku, trzymając mnie między swoimi nogami i wykorzystując do trzymania tabletu z włączonym Fancafé.
Czułem, jak ręce oplatające mnie w pasie, poluźniają uścisk, powoli opadając na boki, dlatego wiedziałem, że to jedyna okazja na ucieczkę do siebie, by w końcu normalnie odpocząć.
Wyłączyłem urządzenie, patrząc na ułożenie nóg starszego, delikatnie kładąc rękę koło jego uda i przenosząc na nią cały swój ciężar, unosząc się przy tym. Niestety, Yoongi najwyraźniej był czujny, nagle kładąc swoje dłonie z powrotem na moim brzuchu i dość stanowczo mnie do siebie przyciągając i zmuszając do ponownego zajęcia miejsca na łóżku, na co po prostu jęknąłem.
- Nie uciekaj, bo ci na to nie pozwalałem – mruknął, drążąc nosem jakieś ścieżki w moich jeszcze wilgotnych włosach. Byłem do tego przyzwyczajony, będąc po prostu obojętny i działając tak, jak tego chciał.
- Przepraszam – odpowiedziałem jedynie, widząc, że starszy chyba na tym niepoprzestanie.
Jego dłonie zsunęły się na moje uda, zaciskając na nich, kiedy usta zaczęły całować kark, zmuszając mnie do zmarszczenia brwi i zagryzania wargi. Musiałem znosić wszelkie pieszczoty, którymi mnie obdarowywał, na szczęście nigdy nie posuwając się o krok dalej.
- Jin śpi dzisiaj z Namjoonem, dlatego zostajesz u mnie. Cieszysz się, prawda? – zapytał, chwytając mnie nagle za ramiona, by odwrócić w swoją stronę i spojrzeć w moje przerażone oczy. Do tej pory nie mieliśmy okazji być sam na sam przez całą noc. Zazwyczaj przesiadywaliśmy w kuchni czy salonie, raczej zgrywając normalnych przyjaciół.
- Czy hyung...? – zacząłem, nie mogąc dokończyć tego pytania głównie przez strach o udzieloną odpowiedź.
- Mówisz o mnie, Jinie czy Namjoonie? – powiedział, niezadowolony z takich niedopowiedzeń, posyłając mi pytające spojrzenie.
Jego dłonie, nadal umieszczone na moich ramionach, odrobinę się zacisnęły, a niewielki uśmiech, błądzący w kącikach jego ust, podczas przeniesienia wzroku na resztę mojego ciała, sprawił, że po moim ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz, pobudzający serce do szybszego bicia.
Nie bój się, Jeongguk, nawet jeśli coś ci zrobi, dasz sobie radę... Już i tak odebrał ci czas wolny, pierwszy pocałunek, całe pozostałe szczęście... i Jimin hyunga.
Spuściłem głowę, zaraz czując jak zostaje ona gwałtowanie uniesiona przez palce starszego, już lekko zdenerwowanego.
- Dzisiejszej nocy jesteś mój, cały mój, Jeonggukie. Znasz mnie, wiesz, że nie dotrzymuję danego słowa... - powiedział, jeżdżąc palcami wzdłuż mojej szczęki. – Chcę ci podkreślić, że jesteś mój. Żebyś czasami niczego nie kombinował. I jeśli się rozluźnisz i będziesz słuchał, może jutro staniesz o własnych nogach – oznajmił, jakby dawał mi wykład na temat ułamków, a nie przygotowywał do seksu.
Nie sądziłem, że dojdzie do tego jeszcze przed comebackiem, szczególnie po tak męczącym treningu, który wyssał ze mnie chyba całą energię.
Nie mogłem się na nic skarżyć, już raz będąc przez to wyśmianym, dlatego przytaknąłem, czując jak w moich oczach mimowolnie zbierają się łzy.
- Nie rób takiej miny, Jeonggukie. – Dłoń, która do tej pory spoczywała na moim ramieniu, zaczęła zsuwać się na dół, nagle zmieniając całkowicie swój tor i przeskakując na bok, na którym się zacisnęła, zmuszając do całkowitego odwrócenia w stronę starszego.
Przeniosłem się na kolana, siadając na piętach i spuszczając głowę, kiedy Yoongi zmienił swoją pozycję, łapiąc mnie za bark, by po prostu położyć na tym łóżku. Nie patrzyłem na niego, odwracając głowę na bok i pozwalając na wylądowanie tuż nade mną i zmuszenie do ponownego skrzyżowania z nim spojrzeń. Żadne jego mało delikatne gesty nie ukazywały miłości, o której jeszcze na początku tego chorego związku często mnie zapewniał. Chciał najwyraźniej zaspokoić swoje żądze, korzystając z osoby, którą miał pod ręką.
- Do tej pory byłeś grzeczny, więc teraz chyba też będziesz? Radzę ci – wymruczał, stanowczym tonem, przybliżając swoje usta do moich, by jak zwykle zabrać mi wszystko, co pragnąłem dawać innej osobie.
Starszy już nie był w naszych pocałunkach tak delikatny jak na początku. Nieraz mu uciekałem, kiedy pogłębiał tę pseudo pieszczotę, dlatego nauczył się, że najlepiej jest po prostu umieścić dłoń z tyłu mojej głowy, abym nie miał szans na przerwanie tego.
Tym razem również tak zrobił, szybko przechodząc ze zwykłego masowania moich warg do wtargnięcia językiem do mojego środka, kiedy po prostu zaciskałem oczy, prosząc w myślach, aby już przestał i mimo wszystko próbując jakoś to oddawać. Brzydziłem się takimi pocałunkami, nie widząc w tym nic przyjemnego, zapewne przez formę w jakiej starszy zazwyczaj to robił – przymuszając mnie i nie zwracając uwagi na moje uczucia.
Kiedy wystarczająco podkreślił kto w „naszym" związku dominuje, zszedł mokrymi ustami na moją szyję, zasysając się na niej w kilku miejscach, niestety na tyle mocno, bym zaciskał przy tym zęby, wiedząc, że robi to specjalnie, abym później ukrywał swoje ciało przed resztą ludzi, najczęściej chodząc po prostu w golfie.
Nie odpychałem go i nie protestowałem, czując jak w kącikach zamkniętych oczu pojawiają się łzy.
To nie Yoongi, nie jesteś tutaj z Yoongim. To nie jego usta cię całują, naznaczają... To nie jego ręce właśnie ściągają z ciebie koszulkę... To nie dzieje się naprawdę... to tylko sen, który musisz jakoś przetrwać.
- Patrz na mnie, Jungkookie – warknął nagle starszy, zmuszając moje oczy do otwarcia i powrotu do rzeczywistości. Nie mogłem udawać, że znajdowałem się w tym łóżku z Jiminem, skoro te ciemne oczy i czarne włosy, człowieka o bladej cerze, wyrosły nagle przed moją twarzą, kiedy jego dłoń zacisnęła się lekko na mojej szczęce i fragmencie szyi.
Od razu skrzyżowałem nasze spojrzenia, patrząc na niego przerażony i już nawet nie licząc, że ukazywanie mu tych emocji w czymkolwiek mi pomoże.
Starszy wyglądał na zadowolonego, powracając do poprzedniego zajęcia i kontynuując ściąganie ze mnie koszulki. Uniosłem się odrobinę, aby mógł się jej pozbyć, oglądając tuż po tym moją skórę.
- Nie lubię tego ABS-a. Powinieneś ograniczyć chodzenie na siłownię – zarządził, łapiąc za mój bok i wbijając w niego swoje palce, co tylko wyrwało ze mnie cichy jęk bólu.
Wiedziałem, że jeśli będzie chciał, uniemożliwi mi korzystanie z siłowni, która poniekąd stała się moją ucieczką, choć i tak zazwyczaj wybierałem się tam, gdy Yoongi był na tych całych spotkaniach.
Nie odpowiedziałem mu, obawiając się następnego kroku. To był odruch, impuls, kiedy czarnowłosy złapał za gumkę od dresowych spodni, chcąc je ściągnąć, a moja ręka nagle wylądowała na tej jego, powstrzymując przed następnym ruchem.
Nie rozumiałem dlaczego to zrobiłem, przecież nie mogąc się przed tym uchronić, a jedynie denerwując tym starszego.
- Zwiążę cię jak będę musiał – warknął, chwytając nagle moje nadgarstki w jedną rękę, ściskając je boleśnie i wykrzywiając moją twarz w bólu.
- Przepraszam, hyung, przepraszam, nie chciałem – powiedziałem desperacko, patrząc błaganie prosto w jego oczy.
- Nie rób tego więcej – powiedział jeszcze, puszczając już moje dłonie i pozwalając zacisnąć się im na kołdrze pode mną.
Nie wykonywałem już żadnych gestów, zaraz czując jak pozbywa się ze mnie reszty ubrań, odrzucając je na bok i przyglądając mojemu ciału. Utkwiłem spojrzenie w suficie, nie mogąc w tej chwili patrzeć w jego oczy. Starszy chyba to rozumiał, nawet mnie do tego nie zmuszając.
- To twój pierwszy raz, no nie? – zapytał, za co byłem wdzięczny, cholernie bojąc się tego wszystkiego. W końcu miało boleć, a na drugi dzień mogłem nie wstać z łóżka.
Pokiwałem głową, nadal czując się jak jakiś towar oglądany przez klienta, który szuka w nim wad i wszelkich uchybień, by wytknąć je sprzedawcy i zyskać zniżkę.
- Nie lubię brutalnego seksu, więc nie musisz się tego obawiać – powiedział jeszcze, zanim jego dłoń znalazła się na moim torsie, po raz pierwszy dotykając mnie bez koszulki. Starszy zaczął badać moje ciało, wzmagając we mnie wstyd, który pojawił się jak tylko jego palce znalazły się na moim podbrzuszu.
Niczego przy tym nie komentował, nagle zaciskając na moim kroczu, przez co mimowolnie jęknąłem, nigdy nie czując tam czyjegokolwiek dotyku. Nieważne jak bardzo go nienawidziłem, bojąc się i pragnąc czasami, aby po prostu zniknął, jako facet odczuwałem przyjemność nawet z takiej formy zbliżeń, czując się przez to jeszcze gorzej.
Rumieńce na policzkach, przez które czasami przepływały łzy, nie zniknęły nawet gdy starszy na chwilę zaprzestał mnie dotykać, sięgając po coś. Zacząłem go uważnie obserwować, patrząc na wyciągniętą z szafki tubkę, która nie mam pojęcia do czego służyła, nigdy nie zagłębiając się w sprawy seksu.
Yoongi niczego nie tłumaczył, wylewając jakiś żel na palce i nagle rozsuwając moje nogi. To był dla mnie znak, by uciec od niego spojrzeniem i przekręcić głowę, licząc, że zostanie mi to darowane.
Miałem ochotę krzyknąć, mimowolnie zaciskając wszystkie mięśnie, kiedy jego palec wsunął się we mnie. Chłopak próbował mnie uspokoić, zmuszając do całkowitego rozluźnienia, czego nie byłem w stanie zrobić, oddychając ciężko i kręcąc niespokojnie. Jego cierpliwość dość szybko się wyczerpała, kiedy nagle te dwa palce, które udało mu się we mnie wsunąć, zamieniły się w coś znacznie większego.
- Będzie boleć – ostrzegł tylko, usiłując się we mnie wbić, na co załkałem, nie potrafiąc już tego znieść.
- Hyung, boli... proszę, nie... bardzo boli, bardzo, bardzo... - szeptałem, zaciskając ręce na kołdrze i ściskając go nogami. Łzy moczyły moje włosy i poduszkę, a umysł, nie potrafiąc poradzić sobie z tym bólem, próbował zmusić mnie do walki ze starszym. Wiedziałem, że bolałoby wtedy nawet bardziej, dlatego nie włączałem w to rąk.
- Kurwa. To słuchaj tego co do ciebie mówię, bo inaczej po prostu cię odwrócę i w ciebie wejdę – warknął, zaprzestając tych działań i znów zamieniając swoją męskość na palce, które przyniosły mi dziwną ulgę.
Stosowałem się do jego rozkazów, rozluźniając już i pozwalając na wszystko. Oddałem mu swoje ciało, jednak w sercu już na zawsze będzie się znajdował pewien platynowowłosy chłopak, za którego ramionami w tym momencie tak bardzo tęskniłem.
Jiminnie... Jiminnie, proszę, uratuj mnie od niego... To tak bardzo boli, proszę, Jiminnie hyung... zabierz mnie od niego, nie pozwól już nigdy dotknąć, nie pozwól już nigdy pocałować, zrobić czegoś takiego... Tak bardzo cię potrzebuję...
Każde kolejne złączenie naszych warg, podczas poruszania w moim wnętrzu, wywoływało nawet więcej apeli w moich myślach. Słyszałem jego wyznania miłości, wiedząc, że kłamie, a te uczucia nie są szczere. Błagałem, aby już skończył, czując do niego jeszcze większą nienawiść, a z każdym pchnięciem pragnąc po prostu umrzeć. Trwało to naprawdę dłużej niżbym chciał, a gdy tylko chłopak we mnie doszedł, po raz ostatni całując, czekałem już tylko aż zaśnie, abym mógł uciec do łazienki.
Yoongi miał twardy sen, dlatego tuż po wylądowaniu obok mnie i pierwszym chrapnięciu, zerwałem się z łóżka, trochę odrętwiały, od razu kuląc przez ból w dolnych partiach ciała. Założyłem jedynie koszulkę, jakoś doczołgując się do łazienki, wchodząc pod prysznic i pozbywając wszelkich śladów po tym seksie.
- To nic, Jeonggukie, to nic... - szeptałem do siebie, szorując desperacko swoje ciało i oglądając swoje ręce i tors, naznaczone czerwonymi śladami. – Nic się nie stało... to tylko seks... nic ważnego... przyzwyczaisz się... z czasem przestaniesz się tym przejmować... - Moje pocieszanie zakończyło się głośnym szlochem, kiedy mydło wypadło mi z trzęsącej ręki, a usta nie były w stanie wypowiedzieć już choćby jednego słowa.
To nie powinno tak być... nie powinien zabierać mi niewinności! Robić takich rzeczy wbrew mojej woli!
Krzyczałem w myślach, chowając twarz w dłoniach, nie rozumiejąc dlaczego chce mnie zniszczyć, skoro moja psychika była już i tak naprawdę słaba.
- Jungkookie? – Głos, który usłyszałem, mocno mnie przeraził. Nie zasunąłem za sobą kabiny, a stan, w którym którykolwiek z hyungów mógł mnie zastać, nie sprzyjał ocenie i mojemu dalszemu funkcjonowaniu przy Minie.
Próbowałem się podnieść, jednak prawie upadłem, będąc nagle złapany w pasie i uratowany przez jakiegoś chłopaka.
- Jungkookie, co się stało? – zapytał zaspany hyung, który okazał się moim Ningyou, chyba wezwanym przez moje apele z lekkim opóźnieniem.
Nie, nie teraz, nie powinieneś mnie oglądać. Nie teraz...
Próbowałem go odepchnąć, patrząc na niego przerażony, kiedy chłopak po prostu lustrował spojrzeniem moje ciało, chyba wyciągając z tego wszystkiego jakieś wnioski.
- Pokłóciliście się z Yoongim? Wszystko w porządku? Chyba nie powinienem sprawiać ci problemów swoją obecnością, szczególnie kiedy jesteś nago... Pójdę już, bo... - zaczął, chcąc mnie puścić i stąd wyjść, jednak wtuliłem się w niego, błagając, aby został.
- Nie, nie, hyung... Nie, to nie tak... Zostań, proszę – wyszeptałem, płacząc i będąc w końcu skłonny wszystko mu opowiedzieć, choć płynące łzy kompletnie mi w tym nie pomagały.
Czułem się bezpieczny w tych ramionach, które wyciągnęły mnie z kabiny, zakręcając wodę i zarzucając na moje plecy ręcznik.
- Zrozumiałem to, Jeonggukie, dlatego dałem ci spokój. A przynajmniej starałem się. Jesteś z Yoongi hyungiem, który jest o ciebie naprawdę zazdrosny. Dlatego nieważne co do ciebie czuję. Jeśli jesteś z nim szczęśliwy... jeśli go kochasz, a on ciebie... - Mówiąc to, Jimin przejechał dłonią po mojej szyi, chyba w miejscu tych większych, czerwonych naznaczeń, ukazujących wszystkim, szczególnie jemu, że jestem tylko i wyłącznie Yoongiego. – Usunę się z waszego życia całkowicie... - dokończył, chcąc mnie już puścić, oplatając jedynie tym ręcznikiem.
- Nie, hyung, nie – wyjęczałem desperacko, łapiąc go od razu za ramię i patrząc na niego błaganie. Ignorowałem ból całego ciała, chcąc w końcu wyjaśnić kilka rzeczy i znaleźć choć trochę ukojenia. – Yoongi hyung i ja... nie kocham go, ale... muszę z nim być... ale... chciałbym... chciałbym spędzać czas również z tobą, jak kiedyś... On mi na to nie pozwala, bojąc się, że coś nas łączy... albo połączy... Jiminnie hyung, proszę... chciałbym być częściej przy tobie... proszę... - wyszeptałem, patrząc prosto w jego oczy i widząc jak się waha, zaraz do mnie powracając i ponownie chowając w swoich ramionach.
- Zrobię wszystko, Kookie. Wszystko, żebyśmy mogli spędzać razem czas – zapewnił, głaszcząc moje mokre włosy i sprawiając ulgę, bez której chyba nie dałbym sobie rady.
Złożyłem głowę na jego ramieniu, uśmiechając się smutno i czując jak moje złamane serce odżywa dzięki jego bliskości. Nie myślałem już o tym co zrobił mi Yoongi, bo przyjemne ciepło zaczęło leczyć wszystkie rany, szczególnie te stworzone w umyśle. Jeśli Jiminnie naprawdę postara się o stworzenie mi jakiejś odskoczni od tego chorego związku, na pewno przetrwam te pozostałe sześćdziesiąt dziewięć niebieskich róż.
- Dwa miesiące, hyungie. Będę z nim jeszcze tylko dwa miesiące – uświadomiłem go, wyliczając to wszystko i znów pocieszając się rzeczą, która tak naprawdę była zwykłym kłamstwem, w końcu nie otrzymywałem tych kwiatów regularnie i w jednej chwili mogło się to przedłużyć do trzech lub czterech miesięcy.
- Dwa miesiące. Dobrze, jakoś to przetrwamy, Jungkookie – pocieszył mnie, całując w czoło i jeszcze długo nie wypuszczając ze swoich ramion.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top