Przepraszam

*Per. Tord'a*

W drzwiach stał przemoczony od deszczu Tom, który nie zaszczycił mnie nawet jednym spojrzeniem, mimo to i tak zdołałem zobaczyć jego bladą twarz i podkrążone oczy, a także... plamy krwi.

- O ja pier... Tom co ci się stało, gdzie byłeś ?!

Czarnookim jednak nic nie odpowiedział. Przeszedł obojętnie obok, uderzając mnie przy tym barkiem bym dał mu przejść i poszedł do swojego pokoju.
Poszedłem za nim, ale zostałem zatrzymany przez drzwi, które zostały zamknięte przed moją twarzą.
Chwilę zastanawiałem się czy powinien wejść jednak zdecydowałem się to zrobić.
Niepewnie chwyciłem za klamkę...drzwi były zamknięte na klucz.

- Tom, otwórz drzwi, proszę. - Odpowiedziała mi tylko cisza.
Chwilę jeszcze czekałem z nadzieją, że Tom jednak mnie wpuścić, albo sam wyjdzie, ale na marne.
Zszedłem na dół i chwyciłem za telefon by poinformować resztę o jego powrocie.

**************************************************************************

*Per. Tom'a*

Siedziałem oparty plecami o drzwi, aż nie usłyszał, że ta menda oddala się od mojego pokoju. Powoli podniósłem się z miejsca i zabierając czyste ubrania po cichu wszedłem do łazienki.
Zdjąłem swoją brudną i dość potarganą bluzę od piżamy po czym wyrzuciłem ją do kosza to samo robiąc z resztą już bezużytecznej garderoby.

Na całym moim ciele pośród wielu blizn dało się ujrzeć świeże rany.
Z niektórych wciąż leciała krew, ale się tym nie przejmowałem, bardziej przejąłem się plecami, które niemiłosiernie mnie piekły i bolały z każdym ruchem.
Odwróciłem się do lustra i pobladłem jeszcze bardziej widząc swoje odbicie...

- Po tym na pewno zostanie blizna... - Powiedziałem do siebie poczym wszedłem pod prysznic by jak najszybciej zmyć z siebie błoto i krew.

Po kilkunastu minutach walki z bóle, który napływał za każdym razem, gdy woda dotykała moich ran, wyszedł z kabiny i sięgnął pod zlew gdzie trzymaliśmy apteczkę.
W miarę możliwości przemyłem rany woda utlenioną i zabandarzowałem, pozostawiając jedynie te na plecach, gdyż sam sobie nie mogłem z nimi poradzić,a na pewno nie mam zamiaru prosić Tord'a o pomoc.

Cicho otworzyłem drzwi i usłyszałem głos Tord'a rozmawiającego przez telefon z salonu.
Wróciłem do swojego pokoju i ostrożnie położyłem się na łóżku. Sięgnął po telefon.

- ponad 24 godziny.... chyba pierwszy raz tak długo .... kurwa... mam nadzieję, że nic nikomu nie zrobiłem, i że nikt mnie nie widział. - Bez celu przyglądałem się tapecie w telefonie, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.

Edd : Tom, to ja Edd, nic ci nie jest ? Tord mówił, że widział krew na twoich ubraniach. Otwórz drzwi, porozmawiajmy. - Nalegał brunet, ale nic nie odpowiedziałem.
Nie jestem zły na Edd'a, nie chciał tylko, żeby widział mnie w takim stanie, poza tym byłem zbyt zmęczony by wydać z siebie chociaż cichy dźwięk.
Nie mogąc dłużej wytrzymać zamknąłem oczy i zasnął.

  *************************************************************************
*Per. Tord'a*
  
Edd, Matt i ja staliśmy przed drzwiami Tom'a czekając na najmniejszy dźwięk.
- Myślicie, że wdał się w bujke, albo miał wypadek ? - Spytał Maty.
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że rany nie są poważne. Tord widziałeś je ?
- Nie... tylko krew. Może nie jest jego ? W końcu Tom jest dobrym pięściarzem.. sam się o tym przekonałem. - Mówiąc ostatnie słowa złapałem się za lewy policzek.
- To co teraz ? Będziemy czekać, aż wyjdzie z pokoju czy ...?
- Jeśli wdał się z kimś w bujke na pewno jest zmęczony, może teraz spać wiec stanie tu nie ma sensu.. - Brunet westchnął lekko - pójdę zrobić mu coś do jedzenia, na pewno jest głodny po tym wszystkim.
- Pomogę ci. Tord idziesz z nami ?
- Nie, poczeka, może jednak wyjdzie.
- Jak chcesz.

Matt i Edd poszli do kuchni, a ja oparł się o ścianę na przeciw drzwi Tom'a wpatrując się w nie jak w obrazek.

*************************************************************************
*Per. Tom'a*

Obudziłem się niechętnie czując ucisk w brzuchu, który domaga się jedzenia, jakby nie patrzeć nie jadłem nic prawie od 2 dni.
Przetarłem swoje oczy i spojrzałem na zegarek 02:47 nie po spałem długo, ale nic na to nie poradzie.
Wstałem z łóżka zapominając o ranie na plecach, która sama mi o sobie przypomniała przepełniające moje ciało bólem.
Cicho syknąłem upadając na ziemię.
Leżałem na niej, aż zobaczyłem kartkę pod swoimi drzwiami.
Chwilę odczekałem, aż ból będzie trochę bardziej znośny i podniósłem się, a następnie kartkę.

 
 

Tom
Zrobiliśmy ci małą "przekąskę" jak wstaniesz.
Zostawiliśmy talerz na stole w kuchni jest przykryty folia by były ciepłe jak najdłużej, ale nie wiem, o której wstałeś, więc nie mogę niczego obiecać.
Zjedz wszystko i wyśpij się, a rano mam nadzieję, że będziesz chciał z nami porozmawiać.

                                                                                         ~Edd/Matt/Tord


 

Wypuścił kartkę z ręki pozwalającej jej z powrotem opaść na podłogę i otworzyłem drzwi nie dowierzając własnym oczom.
Przed moim pokojem siedział, a raczej spał Rogacz nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie na niego patrzy.

Patrzyłem na niego z gniewnie i z irytacją jeszcze przez chwilę po czym po cichu udał się do kuchni.
Od razu rzucił mi się w oczy talerz.
Podniósłem folie i uśmiechnąłem się lekko, kiedy zobaczyłem swoje ulubione i jeszcze nie takie zimne tosty.
Szybko zjadłem zawartość talerza i wróciłem do pokoju, zamykając drzwi.
Na szczęście nikogo nie obudził, nie chciałem odpowiadać na żadne pytania, ani tłumaczyć się co robiłem, kiedy mnie nie było, gównie dla tego, że sam tego nie wiedziałem.
Z powrotem położyłem się na łóżku i zasnąłem.

 
  *************************************************************************
*Per. Tord'a*

Obudziłem się zaplątany w koc i z nieprzyjemnym bólem w karku, co by mnie nie spotkało gdybym nie spał na podłodze, tylko w swoim łóżku.
Wstałem i szarpnąłem lekko klamkę od drzwi Tom'a, nie wiem dlaczego pierwsze co zrobiłem to, to, ale na szczęście drzwi wciąż były zamknięte. Ledwie co kontaktowałem z rzeczywistością po przebudzeniu, nie wiem co bym zrobił gdyby miał teraz gadać z Tom'em.
Mimo to zasmuciło mnie to, że Tom dalej się od nas odcina.
Zrezygnowany poszedłem do kuchni, gdzie już od dawna był ten ranny ptaszek Edd.

- Hej.
- Cześć, jak się spało ?
- Fatalnie, dlaczego nie przeniosłeś mnie na łóżko, albo nie obudziłeś ?
- Próbowałem,ale masz strasznie twardy sen. Próbowałam cię też przenieść, ale jesteś dla mnie ze ciężki, a Matt już spał wiec nie chciałem go budzić, za to przyniosłem ci kocyk byś nie zmarzł.
- Dzięki.
- Spoko, co chcesz na śniadanie ? - Spytał otwierając lodówkę.
- Dzięki, ale nie jestem głodny. Czy Tom wyszedł z pokoju ?
- Musiał w nocy bo talerz z tostami był pusty...Pomyślałem, żeby poczekać do południa i samemu do niego pójść jeżeli do tego czasu sam nie wyjdzie.
- Myślisz, że cię wpuści ?
- Na pewno szybciej niż ciebie.
- Ała...
- Wybacz, to przez te nerwy. Wciąż nie wiem w jakim jest stanie, a z każdą minutą martwię się bardziej... - Między nami zapanowała cisza, ale tylko na chwilę, byłem ciekaw jeszcze jednej rzeczy.
- A tak właściwie to gdzie jest Matt ?
- Wyszedł jakieś 30 min temu, nie mówił mi gdzie idzie.
- Może na rozmowę o prace.
- Nieee - Odpowiedzieliśmy wspólnie i zaśmiałem się, ale przestalem, kiedy usłyszałem trzask drzwi i zobaczyłem, że ktoś wyszedł z domu.
- Tom ? No nie wierzę. - Już chciałem za nim wybiec, ale zatrzymałem się, kiedy poczułem na ramieniu rękę Edd'a.
- Zostań ja za nim pójdę.

Wiedział, że nie warto się sprzeczać więc nie chętnie, ale posłuchałem się Edd'a, który szybko założył buty i wybiegł za Tomem.

Siedziałem tak sam w pustym domu, aż w mojej głowie pojawiła się ta głupia myślą by znowu sprawdzić pokój Toma, ale szybko się jej pozbył, jak na razie nic dobrego z tego nie wyszło.
Więc zaparzył sobie kawę.

*Kilkanaście minut później*

Odłożyłem kubek do zmywarki. I chciałem wrócić do swojego pokoju.
Kiedy byłem w salonie do domu z powrotem wszedł Tom z butelką Smirnoffa w ręce.
Znowu nawet nie patrząc na mnie poszedł do swojego pokoju.

Wkurza mnie to, że jestem przez niego ignorowany, ale tak naprawdę bardziej mnie to bolało.
Zrozumiałbym, gdyby zaczął się na mnie wydzierać lub patrzeć z nienawiścią, ale on go po prostu mnie olewa, jakbym nie istniał.
Podszedłem do niego i położył mu rękę na plecach by ten się odwrócił, ale zamiast tego usłyszałem jęk, a Tom upadł na kolana, jednak szybko się podniósł i odtrącił moja rękę z dala od swojego ciała.
Chwiejnym krokiem poszedł do swojego pokoju.
Zostawiając nie skołowanego za sobą.

Nie bardzo wiedziałem co się stało, ale wiedziałem co musze teraz zrobić.
Poszedłem do swojego pokoju, a po chwili skierowałem się do pokoju Tom'a. Już miałem zapukać, kiedy usłyszałem cichy płacz.
Chwyciłem lekko klamkę i o dziwo drzwi nie zostały zamknięte.
Otworzyłem je do połowy i zobaczyłem Tom'a siedzącego na ziemi przy łóżku z do połowy już wypitym smirnoff'em.

- Tom ... Mogę wejść ? - Spytałem, tylko z grzeczność bo nawet jakby się nie zgodził to i tak bym wszedł, ale zamiast przeczącej odpowiedzi nie otrzymałem żadnej.
Podszedłem do Tom myśląc, że znowu mnie ignoruje, chciałem położyć rękę na jego ramieniu, kiedy Tom nagle odepchnął ją od siebie.

- WYPIERDALAJ Z TEGO POKOJU ! - Krzyknął patrząc prosto na mnie, od razu zauważył łzy w jego oczach - zostaw mnie samego.. - powiedział już normalnie odwracając wzrok i znowu otulając kolana rękami.
Trochę wystraszyłem się na początku krzyków Tom'a, ale i tak się go nie posłuchałem.
Podszedłem i uklęknął koło niego tak, że dzielił nas już tylko nie cały metr.
Spojrzałem chwilę na Toma i podałem mu... misia.
Tak misia, tego misia, którego wcześniej zniszczyłem, a następnie przez kilka godzin naprawiłem.
Tom patrzył na pluszaka z niedowierzaniem, by po chwili zabrać go z mojej rąki.

*************************************************************************
*Per Tom'a*

Przyglądałem się każdemu kawałkowi pluszaka, może i nie wyglądał jak dawniej, ani jak nowy, miał wiele szwów, a z tego co zobaczyłem prawdopodobnie też nowy materiał w niektórych miejscach, ale to był mój miś.

Przytuliłem się do niego i nieco uspokoiłem czując jak strach po woli znika.
Zabawne ile może zdziałać zwykła przytulanka.

Siedziałem cicho tuląc swój "lek", a Tord lekko się uśmiechnął na ten widok, ale po chwili uśmiech zszedł z jego twarzy, a na jej miejsce wstąpiło... poczucie winy ?

- Przepraszam. - Nic nie odpowiedział, ale spojrzał na niego dając mu tym do zrozumienia, że może kontynuować. - Ja naprawdę nie chciałem zniszczyć twojego misia. Chciałem cię tylko trochę po wkurzać... gdybym wiedziałam, że tak to się skończy nawet bym nie próbowałbym myśleć by wyjść do twojego pokoju... - Patrzył niepewnie na mnie, ale nie usłyszał żadnej odpowiedzi, wiec jego wzroku pokierował się na podłogę.
- Jesteś idiotą, -  Rogacz nie protestował, że go tak nazwałem, tylko słuchał dalej. - debilem, komunistą, pacanem, dupkiem i czasem wkurwiasz mnie nie miłosiernie... - Słysząc te słowa Tord pewne posmutniał jeszcze bardziej. - ale dziękuję... - Założyłem kaptur na głowę i wtulił się w misia z całych sił.

*************************************************************************
*Per. Tord'a*

Widząc jak Tom przytula się do pluszaka odetchnąłem z ulgą. Myślę, że m wybaczył.

Ucieszyłem się, że przestał płakać, a najbardziej, że się do niego odezwał.
Wyszedłem z jego pokój.
Wiedziałem, że teraz powinien dać mu chwile samotności.

Siedziałem w kuchni i parzył kawę dla siebie i herbatę dla Tom'a, kiedy do domu wparował zdyszany Edd.
- Przepraszam ! - Wykrzyknął zdenerwowany. - Zgubiłem go, próbowałem go znaleźć, ale -
- Edd uspokoi sie. Tom jest w swoim pokoju, ale nie idź tam, na razie. - Powiedziałem podając mu Cole z lodówki.
- He ? Dalszego ?
- Chyba się pogodziliśmy, ale teraz potrzebuje chwil na osobności. - Edd słysząc to o mało nie wypluł Coli z ust.
- Żartujesz !? Naprawdę wybaczył ci, że zepsułaś jego misia ?
- Tak mi się wydaje...
- Można tak powiedzieć. - Oboje odwróciliśmy się w stronę drzwi.
- Boże Tom nic ci sie nie stało ?! Gdzie ty byłeś ?! Z kim ?! Co robiłeś ?! Jesteś ranny ?!

*************************************************************************
*Per. Tom'a*

Edd orzytulił się do mnie na co ten lekko skrzywił się z bólu, najchętniej bym teraz krzyknął, ale nie chciałem by zaczął się martwić jeszcze bardziej.
Na moje nieszczęście mój grymas został zauważony.

- W porządku Tom ? Coś cię boli ?
- Jesteś ranny ?!
- Spokojnie mamo, nic mi nie jest. - Odkleiłem od siebie bruneta i usiadł przy stole, a po chwili Tord postawił przede mną kubek z herbatą.
- Gdzie byłeś cały ten czas, prze szukaliśmy chyba całe miasto i nigdzie nie mogliśmy cię znaleźć ?
- Chodziłem tu i tam, nie pamiętam gdzie dokładnie. - Nie lubie kłamać, ale to nie znaczy, że powiem im prawdę, jeżeli pomine fakt, że to nie ja decydowałem gdzie ide, nic się przecież nie stanie.
Rozmowa ucichła, kiedy do domu wszedł Matt.
Zdjął buty i szybko do nas podszedł.

- Hej Matt, gdzie byłeś ? - Spytał Edd.
- Pomyślałem
- to się dobrze nie skończy.... - Powiedziałem cicho.
- że skoro mieliśmy ostatnio tyle stresu powinniśmy zrobić coś co by nas trochę odprężyło, więc poszedłem do kina i kupiłam nam 4 bilety na jutro na 16. - Powiedział wykładając na stół bilety.
- To dobry pomysł, co wy na to chłopaki ?
- Nie mam nic przeciwko. - Zgodził się Tord.
- ehmm byle nie romans,- Nie cierpię romansideł - jaki film wybrałeś ?
- Nie wiem, poprosiłem o bilety na najbardziej popularny film.
- Więc i ty będziesz miał niespodziankę. - Rzekł Edd.

Reszta dnia minęła nam spokojnie Edd bawił się z Ringo, Matt oglądał filmy, Tord ciągle rozmawiał z kimś przez telefon, a ja wróciłem do swojego pokoju i wpatrywałem się w pluszaka, którego Rogacz dla mnie naprawił i chodź wiedziałem, że gdyby go nie zepsuł to nie musiałby go naprawiać, to mimo wszystko uważałem ten gest za uroczy.

Zmęczenie i ból, który może nie było już tak dokuczliwe jak wcześniej, ale wciąż dawały o sobie znać doprowadziły tego, że zasnąłem, z nadzieją, że najgorsze ma już za sobą, ciekawe, jak bardzo się mylił ?

Rozdział czwarty
KONIEC

2164
SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top