Odwiedziny

Ponieważ dawno nie było tu rozdziału ten będzie nieco dłuższy :3
Miłego czytania °w°
.
.
.
(Chwilę po tym jak Tord wyszedł z pokoju po kluczyk do kajdanek.)
.
..
...
*Perspektywa Tom'a*
...
..
.

Siedziałem na łóżku z rękami w górze i z prześcieradłem, które przykrywało mnie tylko od pasa w dół. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy pozwoliłem przykuć się do łóżka, no dobra, może nie ostatni, ale następnym razem najpierw będzie musiał mi pokazać kluczyk, żebym potem nie musiał jak głupi czekać aż go znajdzie.

Usłyszałem jak zamek w drzwiach się przekręca, więc spojrzałem w tamtą stronę.
To było naprawdę szybkie, nie minęło nawet 5 minut, a Tord już wrócił.
Chyba naprawde przestraszyłem go tym celibatem.
Drzwi powoli się otworzyły, a światło z korytarza ledwie padało do hotelowej sypialni.

- Tord ? - Spytałem, gdyż nie wiedząc czemu serce mi przyspieszyło. - To ty ?

Cisza. Nawet cichego szmeru. Chciałem podejść do drzwi, ale kajdanki uniemożliwiały mi tę czynność. Durne żelastwo. Po korytarzu rozległ się cichy tupot kroków, które powoli zbliżały się do sypialni.

- Tord, jeśli to jakiś żart, to przestań. - Z każda sekundą serce biło mi coraz mocniej. - Tord, to nie jest śmieszne !

Szarpnąłem rękami by chociaż spróbować wyrwać się z tych kajdanek, przestałem dopiero gdy drzwi do sypialni powoli otworzyły się, a ja w tym słabym świetle mogłem zobaczyć, kogoś, ale na pewno nie Tord'a.

Postać była niska, była to chyba dziewczynka i najpewniej dziecko, miała czarne włosy, które sięgały jej do ramion, a jej oczy ukazywały przebłyski czerwieni, chów to może tylko wina słabego oświetlenia.
Miała na sobie zielony podkoszulek, czarną spódnicę, tylko jedną podkolanówkę na lewej nodze i czarne tenisówki, a na głowie czarną czapkę z małymi rożkami.
Dziewczynka stała w progu i przyglądała się mi, a ja uspokoiłem się nie co widząc, że to nie żaden włamywacz, tylko jakieś dziecko.

Tsiaaa, Tord dostanie opieprz jak wróci, za nie zamknięcie drzwi. Teraz to biedne dziecko będzie miało traumę, a będzie jeszcze lepiej jak przyjdą tu jej rodzice i zobaczą nagiego chłopaka przykutego do ramy łóżka..

- Dziewczynko, czy mogłabyś wrócić do swojego pokoju ?

Dziewczynka nic nie odpowiedziała, tylko weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. No teraz jak ktoś tu wejdzie to dopiero będzie.

- Twoi rodzice na pewno się martwią, idź do nich.

- Nie mam rodziców. - Odpowiedziała obojętnym głosem i oparła się o drzwi.

- Ouuu. Wybacz, ale tu nie możesz zostać. Tu jest, jakby ci to powiedzieć-

- Zboczona atmosferą ? - Spojrzała na moje zakute ręce.

- Coś w tym stylu. Możesz wrócić do swojego pokoju ?

- Za chwilę. - Odsunęła się od drzwi i wolnym krokiem zaczęła podchodzić do łóżka.

- Ehmm, nie chce cię niepokoić, ale jakbyś nie zauważyła mam na sobie tylko tą pierzynę, więc czuję się trochę niekomfortowo jak się tak przybliżasz.

- Czyżby działały na ciebie małe dziewczynki ? - Uśmiechnęła niewinnie.

- Tak właściwie to jestem gejem, więc nie. Za to ty jesteś dzieckiem, więc nie powinnaś oglądać takich rzeczy.

- Po pierwsze nie jestem dzieckiem. Mam 17 lat, a po drugie i tak nic nie zobaczę.

- Chwila...czy ty sugerujesz, że ja..

- Masz małego ? Tak. - Przerwała mi, a jej słowa no nie powiem mocno mnie wkurzyły.

- Dobra mała, wychodzisz stąd w tej chwili, albo dzwonię na policję.

- Jak ? Przecież masz przykute ręce.

- Zaraz będzie tu mój chłopak i on zadzwoni.

- Więc powinnam się spieszyć. - Powiedziała siadając na łóżku.

- C-co ty, chcesz zrobić ? - Speszyłem się jej zachowaniem.

- Nic wielkiego. - Przybliżyła się do mnie, niebezpieczne blisko.

- AŁ ! Odbiło ci ! - Krzyknąłem gdy dziewczyna ugryzła mnie w rękę. - Po co to zrobiłaś ?!

- Jak się czujesz ?

- Jakby jakaś obca świruska mnie pogryzła !

- To dobrze. - Zszedła z łóżka. - A teraz powiedz, gdzie jest bazą Red armii. - Rozkazała.

- Na zachód - Co do ?! Nie chciałem tego powiedzieć.

- Gdzie dokładnie.

- Nie wiem.

- Rozumiem, czyli niepotrzebnie cię ugryzłam.

- Wytłumaczysz mi o co ci chodzi ?!

- Po co ? I tak nie będziesz tego pamiętać. - Wyciągnęła z kieszeni jakąś chustkę.

- Ty jesteś jakaś walnięta ?!

- Nawet nie wiesz jak bardzo. ~

Przyłożyła mi chustkę do twarzy, a jej dziwny zapach od razu zaczął na mnie działać, próbowałem jakoś oprzeć się przed utratą przytomności, ale bezskutecznie. Kiedy obraz zaczął mi się rozmawiać, a wszelkie siły opuściły moje ciało wiedziałem, że z tym nie wygram, zamknąłem oczy, a w głowie miałem tylko jedną myśl. Gdzie do cholery jest Tord ?

.
..
...
*Perspektywa Tord'a*
...
..
.

Obudziłem się wcześniej niż Tom, a to wszystko przez to, że jestem przyzwyczajony do wcześniejszego wstawiania niż on. Wstałem z łóżka i podszedłem do swoich ubrań, które podczas nocy zdążyły już wyschnąć. Nie będę jeszcze budził mojego Tom'iego, niech sobie po śpi, a ja przez ten czas zrobię śniadanie.
Poszedłem do lodówki i wyjąłem z niej parę jajek, ser i szynkę, a z szafki jakieś przyprawy. Kuchmistrz ze mnie żaden, ale coś tam potrafię, na przykład omlet.

Wiem też, że Tom wolałby pewnie tosty, ale nie. Jak będę karmił go tylko tym to mu się to odbije na jego zdrowiu. Raz na jakiś czas nie zaszkodzi mu zjeść coś innego.

Postawiłem patelnie na kuchence i zacząłem bawić się w Magdę Gessler dodając niezliczoną ilość przypraw, czeli sól pieprz i koperek, a może to szczypiorek ? Nie wiem. Nie jestem ogrodnikiem.
Kucharzem raczej też nie zostanę bo miał być omlet, a wyszła jajecznica, no nic przynajmniej niczego nie spaliłem. Już wystarczy, że płacę za pokój, nie chcę dodatkowo płacić za wyrządzone w nim szkody.

Nałożyłem jajecznicę na talerze i odwróciłem się by obudzić Tom'a, który zamiast spać dalej w łóżku siedział przy stole owinięty w pierzynę i przyglądał się mi opierając głowę o jedną rękę.

- Dzień dobry ~ -Powiedział jeszcze na wpół przytomny.

- Dzień dobry. - Postawiłem przed nim talerz i ucałowałem w czółko. - Jak się spało ?

- Dziwnie..A tobie ?

- Dobrze. Miałeś jakieś dziwne sny, że się nie wyspałeś ?

Usiadłem po drugiej stronie stołu i obaj zaczęliśmy pałaszować śniadanko.

- Nie pamiętam bym w ogóle jakieś miał. Chyba po prostu wolę nasze łóżko w bazie. Swoją drogą kiedy wracamy ?

- Myślałem, że możemy po śniadaniu, co ty na to ?

- Wieeeesz... - Odwrócił wzrok.

- O co chodzi ?

- Bo tak się w sumie zastanawiam. Skoro jesteśmy tak blisko domu, może pojedziemy odwiedzić Edd'a i Matt'a, zobaczymy co tam u nich.

No w sumie, z jednej strony to dobry pomysł, ale z drugiej powinienem być dziś w bazie i wziąć się za robotę. I tak już jestem w plecy za to, że zrobiłem sobie wczoraj wolne, więc raczej nic z tego nie wyjdzie.

- Nie chce się wykręcać pracą, ale powinienem się za nią zabrać, żeby nie wybuchł chaos..

- buuuu, bo się obrażę. Nie możesz się tym zająć jutro ?

- Nie, z każdym dniem jest coraz więcej papierów i spraw do obgadania z innym, a samemu trochę ciężko to wszystko ogarnąć.

- To może ci pomogę ? - Zaproponował, a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu. - Ej ! Mówię poważnie.

- Wybacz, wybacz. - Uspokoiłem się trochę. - Uff. Miło, że chcesz mi pomóc, ale nie wierzę byś umiał rozporządzać planem dnia, a co dopiero całą armią.

- Pff, zdziwiłbyś się jak bardzo potrafię być zorganizowany.

- Jakoś nie wierzę, ale chętnie bym to zobaczył.

- Czyli się zgadzasz ?

- A obiecujesz nie zniszczyć mojej bazy ?

- Niczego nie mogę obiecać. - Uśmiechnął się wrednie.

Ehhh, jak nic będę tego żałować.

- W porządku. Pojedziemy do nich, ale jutro już wracamy do bazy.

- Yes !

Podniusł ręce do góry w geście zwycięstwa, a pierzyną, którą był okryty spadła zasłaniając go już tylko od pasa w dół, patrząc tak na niego aż mi się cieplutko robi na sercu i jeszcze te ślady po ugryzienich, które mu wczoraj pozostawiłem, ciekawe czy długo będą się trzymać. Patrząc tak na niego, aż mam ochotę znowu go.. co do..

- Tom, co masz na ręce ? - Spytałem widząc na niej czerwony ślad.

Tom spojżał na swoją rękę i z zaciekawieniem dokładnie się jej przyglądał.

- Ślad zębów. - Powiedział obojętnie. - Nic wielkiego, w końcu wczoraj całego mnie pogryzłeś.

- Nie przypomninam sobie bym ugryzł cię w rękę.

- Może zrobiłeś to przez sen, albo ja sobie to zrobiłem. Nie wiem, z resztą to nie ważne, to tylko ugryzienie.

- Skoro tak twierdzisz.

(Time skip)

Po śniadaniu jeszcze trochę posiedzieliśmy w pokoju hotelowym bo Tom wciąż marudził, że nie chce się ubrać, mi to osobiście nie przeszkadzało, jedyny minus był taki, że ciągle siedział pod pierzyną, a jak próbowałem ją z niego zdjąć to tak słodko nadymał policzki jak małe dziecko, a raczej chomik.
W każdym bądź razie o 10 wyjechaliśmy i około pół godziny później byliśmy już pod domem Edd'a.
Zapukaliśmy kilkukrotnie, ale nikt nie otwierał.

- Pewnie są zajęci sobą. - Tom zrobił lenny face i spojżałem się na mnie.

- Co masz na myśli ?

- Aaaa, no tak bo ty nie wiesz co się stało - Uśmiechnął się szatańsko.

- Mam się bać ?

- Nee, ale ja ci nie powiem. Niech Edd, albo Matt to zrobią. - Odszedł odemnie i pokierował za dom.

- Gdzie idziesz ?

- Zaczekaj tu. Mam pewien pomysł jak wejść do środka.

( Ej, a ty dokąd ? Nie opuszczaj mnie ! Weno wróć do mnie, proszę ! ;-; )
(Nie wierzę, poszła sobie, zostawiła mnie tu samą.. °-° )
( Ryzyk fizyk, może coś z tego wyjdzie, pisze dalej XP )

Czekałem i czekałem, a po 10 minutach wciąż czekałem. Wyjąłbym telefon i posprawdzał co nowego, ale jak tylko bym go włączył zalałaby mnie fala nieodebranych połączeń z bazy, a wolę tego uniknąć, więc stałem i marzłem, bo jakby nie patrzeć mamy koniec lutego.
Po 20 minuta odechciało mi się czekać i poszedłem zobaczyć ów pomysł Tom'a.

Poszedłem za dom i zobaczyłem coś czego no przyznaję nie spodziewałem się zobaczyć. Podszedłem do drzwi i patrzyłem na śliczny tyłeczek i nóżki Tom'a, które jako jedyne wystawały z drzwi.

- Próbowałeś wejść do środka przez drzwiczki dla kota ? - Zaśmiałem się cicho.

- Nie... - Usłyszałem warkniecie po drugie stronie drzwi.

- Przecież nie jestem ślepy. - Poklepałem go po tyłku.

- Możesz mnie nie obmacywać, tylko pomóc mi się stąd wydostać ?! - Warknął.

- Już, już. - Przewróciłem oczami.

Złapałem za jego biodra i pociągnąłem w swoją stronę, ale nic to nie dało.

- Spróbuję popchnąć.

Zaparłem się nagami i pchnąłem go przed siebie, uważając, żeby nie zniszczyć drzwi, no i żeby Tom'owi się nic nie stało, ale drzwi przede wszystkim. Drobne otarcia Tom'a były by niczym w porównaniu z tym co zrobił by nam Edd za zniszczenie domu, znowu.
Po paru chwilach udało się przepchnąć Tom'a na drugą stronę i w końcu otworzyć drzwi do mieszkania.

- Więc, chciałeś pobawić się w kotka, czy.. ?

- Możemy o tym nie gadać ?! - Warknął zawstydzony.

- No już nie złość się tak. - Pogłaskałem go po głowie. - Ale wygląda na to, że ich nie ma. To co wracamy ?

- Niet. Poczekamy na nich.

- Mogą wrócić dopiero wieczorem.

- Trudno. Nie chcę mi się wracać do bazy.

- Jak chcesz. To co, TV ?

- Innej opcji nie widzę.

(Time skip)

Od dobrych 2 godzin oglądaliśmy jakieś głupoty, aż wreszcie usłyszeliśmy ten charakterystyczny dźwięk klucza w zamku. Odeszliśmy od siebie kawałek i spojrzeliśmy na drzwi, a  przez nie wszedł nasz ulubiony chłopiec z cukrowym uzależnieniem, a za nim Pan Narcyz w własnej osobie.

- Część Edd, część Matt. - Powiedział radość Tom.

- Tom ?! Tord ?! Co wy tu robicie ? - Widać był, że go zaskoczyliśmy. - Nie powinniście być gdzie indziej ?

- Ledwie co przyjechaliśmy, a już chcesz się nas pozbyć. Bu, Edd nas nie lubi.

- Nie, skąd że, tylko nie spodziewałem się, że wrócicie tak szybko.

- szybko ? - Zdziwiłem się. - Nie było nas z ponad dwa tygodnie.

- No masz, kiedy to zleciało. - Zaśmiał się nerwowo.

- Na długo zostajecie ? - Spytał Matt.

- Tylko do jutra. - Odpowiedział Tom. - Swoją drogą fajny płaszcz Edd.

- Dzięki.. - Wydukał zdenerwowany.

- Coś się stało ? Wyglądasz jakbyś nie bardzo cieszył się z naszego przyjazdu.

- Coooo, Pfff. Głupoty gadasz, jasne że się cieszę. - Spojżał na zegarek na ścianie. - A może pójdziemy do miasta coś zjeść z tej okazji ?

- Tak ! Dawno nic nie piłem.

- Powiedział zjeść, nie pić.

- Na jedno wychodzi.

- To może chodźmy już, bo jeszcze nam wszystko pozamykają. - Matt złapał nas za ręce i pociągnął do wyjścia.

- Przecież dopiero 13. - Tom obejrzał się za siebie. - Edd nie idziesz ?

- Za chwilę tylko pójdę się szybko ogarnąć, nie czekajcie na mnie.

Zamknął za nami drzwi, a Matt dalej ciągnął nas jak najdalej od domu.

- Zawsze myślałem, że w naszej czwórce to ty tu jesteś narcyzem, który wszędzie musi się szykować, co się zmieniło ?

- Nic, wciąż jestem tak samo piękny, a nawet piękniejszy.

- To co się stało z Edd'em ? - Spytał Tom.

- Też nic, po prostu mieliśmy długa noc i tyle.

Tom spojżał na Matt'a z wiadomo jaką miną, a ja tylko przyglądałem się ich dziwnemu zachowaniu. Oni chyba coś ukrywają.

Poszliśmy do miasta, a pół godziny później doszedł do nas Edd. Razem wybraliśmy jakaś restauracja i pozamawialiśmy co chcielibyśmy w tym cole dla Edd'a i Smirnoff do Tom'a. Nie lubię jak Tom piję, a tym bardziej jak się upiję, jak tylko zdobędę władze od razu zakazuję Smirnoffa innych nie muszę bo wiem, że Tom ich nie tknie.

Po skończeniu posiłku pokręciliśmy się jeszcze trochę po mieście i około 20 wróciliśmy do domu. Strasznie brakowało mi tych wspólnych wypadów do miasta i odwalania nie wiadomo gdze i czego.
Zaraz jak tylko weszliśmy do środka walnął się na kanapę, za dużo chodzenia jak na jeden dzień, ale widać, że Tom'owi wciąż było mało wrażeń.

- Zagrajmy w butelkę !

- Musimy ? - Jęknąłem zmęczony.

- Tak ! Lecę po butelkę.

- Nie jesteśmy na to za starzy ?

- Edd, przypominam ci że wiek to tylko liczby, umysłowo wciąż jesteśmy dziećmi.

- Albo niedorozwinięci.

- To tylko Matt.

- Co ja ? - Oderwał się od lusterka.

- Tylko ty tak pięknie wyglądasz. - Zaśmiał się Edd.

- Wiem. Jestem boski.

- Tooooooo, mogę iść po tą butelkę ?

- Zagrajmy bez. - Zaproponował.

- Wtedy to nie będzie gra w butelkę. - Tom zrobił oczy szczeniaczka.

- To tylko gra, ale nich będzie. - Zgodził się Edd. - Tom idź po butelkę, a reszta na podłogę, siadamy w kółeczku.

- Kółeczko w cztery osoby ? - Aż się przypomina piosenka kółko graniaste czworokanciaste.

- Nie dyskusji, tylko siadaj. - Rozkazał Edd na co ja już tylko przewróciłem oczami i nie chcąc schodzić z kanapy przeturlalem się na ziemie.

- ał..- tja, to był błąd. - Ta podłoga zawsze była taka twarda ?

- Mam butelkę ! - Krzyknął Tom schodząc po schodach. - Kto pierwszy kręci.

- Właściciel. - Odpowiedzieliśmy wspólnie.

Tom usiadł na przeciwko mnie i podał butelkę Edd'owi, a on położył butelkę na podłodze, zakręcił nią, a po chwili zatrzymała się na mnie.

- Prawda, czy wyzwanie ?

- Wyzwanie. - Edd uśmiechnął się szatańsko.

- Dzisiejszą nic masz spać z Tom'em. - Nie mogłem się powstrzymać, żeby się nie zaśmiać.

Przecież to żadne wyzwanie, już nie raz ze sobą spaliśmy, a nawet więcej, och Edd, gdybyś tylko znał prawdę.

- W porządku, zrobię to. Teraz ja. - Złapałem butelkę i zakręciłem nią losując na Matt'a. - Co wybierasz ?

- Wyzwanie.

- Idź do swojego pokoju. - Uśmiechnąłem się złośliwie. - i zbij 5 lusterek.

- Nieeee ! - krzyknął przerażony. - Tylko nie lusterka !

- Musisz Matt, sam wybrałeś wyzwanie. - Poparł mnie Tom.

- Ale dlaczego lusterka ?!

- Bo wiem, że je uwielbiasz. A teraz marsz do pokoju.

Zdruzgotany Matt wstał bezsilnie z podłogi i po wolnym krokiem i z głową spuszczą w dół poszedł do swojego pokoju, a po chwili po domu rozniósł się dźwięk tłuczonych luster i krzyk smutku, za każdym razem gdy pękało kolejne lustro. Po kilku minutach Matt wrócił do salonu z skwaszoną miną.

- Odegram się za to. - Zabijał mnie wzrokiem. Usiadł na swoim miejscu i zakręcił butelką na Tom'a.

- Prawda.

- Dlaczego pojechałeś z Tord'em ?

- Skąd to pytanie ?

- Z ciekawości. Powiedziałeś nam tylko, że jedziesz z Tord'em, ale dlaczego to już nie.

- Coś was łączy ? - Dopytywał Edd.

- To zaczyna przypominać przesłuchanie, a nie grę w butelkę. - Powiedziałem.

- Pojechałem, bo Tord obiecał pomóc mi pozbyć się DNA potwora.

- I jak wam idzie ? - Zapytał Edd spoglądając na mnie.

- Dobrze...

- Prawie umarłem, 2 razy. - Powiedział oburzony. - Ty to nazywasz dobrze ?

- Tord czy ty chcesz nam zabić Tom'a ?! - Wystraszył się Edd.

- Zwariowałeś ?! Jasne, że nie. Skąd miałem wiedzieć, że tak będzie ?

- Może Tom powinien zostać już z nami. - Zaproponował Matt.

- Nie, Tom wraca ze mną do bazy.

- Ej, a to ja nie powinienem o tym decydować ? - Wkurzył się Tom.

- Chłopaki, przestańcie, bo się pokłócicie, znowu. - Uspokajał nas Edd, choć ja w jego oczach widziałem, jakby właśnie na tym mu zależało, na tym żebym pokłócił się z Tom'em. Zacząłem przyglądać mu się podejrzliwie, Edd, co ty knujesz ?

- Wiecie co, odechciało mi się grać, pójdę już do łóżka. - Tom wstał z podłogi i szybkim krokiem poszedł na górę.

- Przynajmniej tym razem nie doszło do rękoczynów. - Zażartował Matt, a ja spiorunowalem go wzrokiem.

Gdyby nie to jego durne pytanie Tom by się tak teraz nie złościł. Odszedłem od chłopaków i poszedłem do ogrodu, rzucać, nie rzucać, a walić to, jeśli nie zapalę chyba szlag mnie trafi. Wyciągnąłem fajki i paliłem jedną po drogiej, to źle wpłynie na moje zdrowie, ale co ja na to poradzę, może przerzuce się na cygara ? Zobaczę.

Po 7 fajce zrobiło mi się już nie dobrze, więc zamknąłem paczkę i wróciłem do środka. Zegarek w mikrofalówce wskazywał 00:37 trochę mi się zasiedziało, a wszyscy już pewnie śpią, więc ja też powinienem. Po cichu poszedłem na górę i zatrzymałem się przed łazienką widząc, że światło w niej się pali. Zgasić, czy może ktoś jest w środku ? Podszedłem do nich, a widząc, że są lekko uchylone otworzyłem je do końca.
Patrzyłem jak Tom stoi w kabinie prysznicowej, tyłem do mnie, poparty rękami o ścianę z głowę miał spuszczoną w dół, a z słuchawki lała się na niego woda, niby okej, tylko dlaczego wszedł w ubraniach ?

- Tom, co ty robisz ? - Wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi.

- Gorąco mi.. - Prawie, że wydyszała. - Bardzo.

- Przeziębisz się jak będziesz tak robić. Wychodzi stamtąd. 

Złapałem za kurek i zakręciłem wodę jak się okazało lodowatą wodę.
Tom wciąż opierał się o ścianę, a z jego włosków i w sumie z całego jego ciała skapywała woda.

- Chodź, musisz się przebrać.

Złapałem go za rękę, a on spojżał na mnie obojętny, jakby nie obchodziło go to, że martwię się o jego zdrowie. Mimo to poszedł ze mną do swojego pokoju. Zamknąłem za nami drzwi na klucz, a kiedy się odwróciłem Tom pchnął mnie na ścianę i zaczął całować, namiętnie i dość agresywnie. Nie chciałem tego robić, ale oderwałem się od niego.

- Tom, przestań, jesteś cały mokry.

- wiem ~ - Wyszeptał i przyłożył usta do mojego ucha podgryzając je.

- Tom, przestań bo nie ręczę za siebie. - Mówiłem nie spokojnie, bo przez jego zachowanie czułem jak do życia budzi się mój przyjaciel.

- Tord'y, przestań się opierać.~ Poczułem jak jego usta zasysają się na mojej szyi, a jego ręka wędruję w dół do moich spodni.

Kiedy jego zimna dłoń złapałem za mojego członka przestałem patrzeć na to, że nie jesteśmy sami w domu. Odwróciłem Tom'a tak, że teraz to on był przyciskany do ściany. Wbiłem się w te jego słodkie, truskawkowe usta, a rękami zjechałem do jego pośladków mocno je ściskając, na co Tom wydał z siebie długi jęk zagłuszony moimi ustami. Podniosłem go, a on objął mnie nogami w pasie i lekko poruszał biodrami na boki, jakby nie mógł się już doczekać. Z lekkim oporem, ale zdjąłem z niego bluzę, i położyłem go na łóżku. Jego ciało było całe zimne, ale zaraz to zmienię. Zjechałem ustami do jego szyji i starałem się nie zostawić śladów by rano nikt nas o nic nie posadził, a tym bardziej chłopaki. Dotknąłem jego męskości przez spodnie i usłyszałem głośny jęk rozkoszy.

- Tom, ciszej, bo obudzisz resztę. - Skarciłem go.

Nie chciałem, ale jakby teraz ktoś tu przyszedł nie byłoby łatwo wyjaśnić tej sytuacji, zwłaszcza, że sam nie wie co go tak nagle wzięło.
Tom zakrył sobie usta ręką, a ja mogłem kontynuować naszą zabawę, która trwa już drugą noc z rzędu.


Rozdział Dwudziesty Dziewiąty
KONIEC

3185
SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top