Te kilka dni i tych kilka momentów 😏
*Per. Tord*
Odkąd się obudziłem Tom nie odstępował mnie na krok. Niby fajnie, ale po 3 godzinach zacząłem się już wkurzaci, na szczęście znalazłem na niego sposób, posadziłem go przed telewizorem i póściłem film z kotkami.
Od tamtej pory siedzi i ogląda, a ja teraz w spokoju mogę się zająć swoją mechaniczną rękę, która chyba nie do końca połączyła się z moimi nerwami, a zdarzały się momenty, że w ogóle jej nie czułem.
- Tooooooooord ! - Zawołał Tom z innego pokoju.
- Coooooooo chceeeeeesz ?! - Odkrzyknąłem.
- Loda ! - Wypuściłem śrubokręt z ręki i pobiegłem do pokoju naprzeciwko.
- Że co proszę ?
- Mogą być czekoladowe, albo truskawe byle nie miętowe. - ••• - Co jest ?
- Nic, sprawdzę może są jakieś w zamrażarce. - Poszedłem do kuchni w wiadomym celu i wróciłem do Tom'a. - Są tylko na patyku.
- Też spoko. - Wziął odejmie loda, rozpakował i albo mi się wydaje albo specjalnie liże go w TEN sposób. - A teraz czemu się się tak na mnie patrzysz ?
- A tak się tylko zastanawiam czy dasz radę go zjeść, jest dość duży.
Tom przyglądał się chwilę lodowi jakby sam się zastanawiał czy da rade, a natępnie wsadził go sobie CAŁEGO do buzi. O/////O
-Wcale nie jest taki duży. - Powiedział i wrócił do oglądania kotków. Tom ty idioto zrobiłeś to specjalnie !
Dobra nie ważne lepiej wrócę dokończyć naprawy.
Wróciłem do swojego pokoju, podniosłem śrubokręt i znowu zacząłem grzebać w kablach i śrubkach. Po około godzinie skończyłem, podkręciłem czujnik nerwów i receptory bólu, poza tym na oliwiłem i wymieniłem to co mogłem.
Przydałoby się sprawdzić co z Tom'em.
- Toooom ! - Nie ma co wstawać jest przecież pokuj obok, mimo to odpowiedziała mi cisza. Ehhh czyli jednak muszę wstać.
Wyszedłem i otworzyłem drzwi do pokoju, w którym był Tom, to znaczy powinien być. Gdzie on pokazał ? Chodziłem po korytarzu bazy szukając go gdzie tylko mogę, ale nie znalazłem. Zaczynam się martwić, a jeśli ktoś nas znalazł i włamał się do bazy ? Czujniki ruchu nie działają o alarmie już nie wspominając. Na wszelki wypadek odbezpieczyłem broń.
Przeszukałem wszystkie pokoje, ale i tak go nie znalazłem, nie odbierał też telefonu, po co on go w ogóle nosi ?
Usłyszałem głośny huk w jednym z wcześniejszych pokoi.
- Tom, to ty ? - Znowu cisza.
Powoli podszedłem do pokoju, chwyciłem za klamkę i otworzyłem gwałtownie drzwi, nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Polsat :P, nie no żart ;)
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Tom leżał na podłodze i patrzył na mnie jak gdyby nigdy nic.
- Tom, gdzie ty żeś był ? Przeszukałem całą bazę !
- Najwyraźniej pominąłeś jeden pokój, cały czas tu byłem, a tak poza tym dzisiaj śpimy tutaj.
- My ? Przecież nie zmieścimy się w dwójkę na tym łóżku.
- Dlatego ja będę spać nad tobą - Powiedział Tom.
- A może ja chcę być na górze ?
- Ale nie będziesz, jesteś większy ode mnie, więc lepiej jak to ty będziesz na dole.
- To mniejszy jest zawsze na dole. * Zrobił minę typu If you know what I mean😏, ale Tom to nie ogar i nie skumał -_-*
- Jeśli na mnie spadniesz to mnie udusisz, dlatego to ja będę na górze, a jak ci coś nie pasuje to możesz się pierdolić. - {Z tobą zawsze XP} Pokazał mi język i udając obrażonego odwrócił się do mnie plecami.
- W porzadku, możesz być na górze. - Zaśmiałem się.
- Co cię tak bawi ? - Spytał Tom.
- Dobrze, że nikt nie słyszał tej rozmowy, wątpię czy domyśliliby się, że chodzi o łóżko piętrowe. - Zacząłem się śmiać głośniej, kiedy zobaczyłem rumieńce na tworzy Tom'a.
- Przestań już. - Powiedział i walnął mnie w prawe ramie, które cholernie zabolało ! Złapałem się za nie i upadłem na kolana. - Już nie przesadzaj, wcale nie uderzyłem cię tak mocno.
- N-nie, to nie to. - Powiedziałem przez zęby. Odetchnąłem kilka razy i poczekałem, aż ból trochę przejdzie. Widziałem minę Tom, jak słodko, martwi się o mnie, ale niepotrzebnie, to naprawde nic takiego.
- W porządku ? - Spytał.
- Tak, już tak, chyba za bardzo podkręciłem receptory bólu.
- Po co to zrobiłeś !
- Nie specjalnie, chciałem tylko naprawić rękę bo zaczynała szwankować. - Tom opuścił wzrok na podłogę, mimo to widziałem jak z jego oczu wypływają.. łzy ? - Ej, Tom, co się stało ?
- *coś szepcze*
- Nie słyszę co mówisz.
- TO PRZE ZE MNIE ! - Podniusł głowę do góry i zaczął płakać jeszcze bardziej. - Gdybym nie strzelił w ciebie z harpunu nie zostałbyś ranny, nie miałbyś sztuczneje ręki i nie potrzebował napraw, to wszystko moja wina ! - Schował twarz w dłoniach - Przepraszam, przepraszam, tak strasznie cię przepraszam. - Tom nie przestawał płakać, a ja... nie wiem co robić, w całym swoim życiu widziałem jak Tom płacze tylko 3 razy { i za każdym razem przez ciebie :/ )
Znam tylko 1 sposób na pocieszenie kogoś.
Podszedłem do niego i przytuliłem tak mocno jak tylko mogłem.
Czułem jak jego łzy wsiąkają w moją bluzę.
- Tom, to nie twoja wina. To ja zacząłem, ty tylko próbowałeś bronić siebie, Matt'a i Edd'a. W żadnym bądź razie to nie jest twoja wina.
- mogłem ci dać po prostu odlecieć...
- W tedy nigdy bym nie wrócił, nie zamieszkał z wami i nie z- Ugryzłem się w język, i dobrze bo prawie mu powiedziałem, że się w nim zakochałem. Będzie lepiej, jeśli się o tym nie dowie, przynajmniej na razie. Przytuliłem go mocniej, staliśmy tak kilka minut, aż Tom się trochę uspokoił.
Przez chwilę nawet przeszło mi przez myśl, że straci kontrolę, ale na szczęście tak się nie stało.
- Połż się spać, ja pójdę naprawić rękę i zaraz przyjdę. - Tom przetarł oczy reka i kiwnął głową, wszedł na drabinę i położył na łóżku przykrywając kocem.
Wyszedłem z pokoju i wróciłem do "warsztatu".
*Per. Tom'a*
Nie mogłem zasnąć, wiem że Tord nie obwinia mnie o to, że stracił rękę, ale ja wciąż czuję, że to jest moja wina.
Wierciłem się z boku na bok i kłóciłem z własnymi myślami, ja tak dłużej nie mogę, mam dość tej jebanej ironia losu.
Każdego dnia boję się, że będę się bać i zmienię się w potwora, zapijam smutek i przy okazji inne uczucia i ranie tych na których mi zależy.
Może, ja naprawdę jestem tylko problemem ?
Zamknąłem oczy słysząc jak drzwi się otwierają. Nie długo zajęła mu naprawa, odkąd wyszedł minęło może z 30 minut, ale tak jest lepiej przynajmniej nie będzie siedział nad tym całą noc. Poczułem na swoim policzku jego ciepłą, nie mechaniczną rękę, chciałbym się w nią wtulić, ale nie chce by Tord pomyślał o mnie nie wiadomo co, ale to nie moja wina, że czuje się przy nim bezpiecznie.
Wstaję i pierwsze co robię to szukam go wzrokiem, cały dzień ganiam za nim w myślach, zasypiam myśląc o nim, chce by był zawsze blisko mnie i nie zostawiał choćby nie wiem co, chce go przytulić i nie puszczać, chce żeby był ze mną, tak jak teraz... chyba właśnie sobie coś uświadomiłem...
Fack, jestem gejem.
Tord zdjął ze mnie swoją dłoń, lekko otworzyłem oczy i patrzyłem na niego. Zaczął zdejmować z siebie ubrania, a gdyby światło było zapalone pewnie wyglądałbym jak burak, kiedy zobaczyłem go w samych bokserkach. >////<
Tord położył się pod moje łóżko, teraz żałuję, że nie wybrałem jakiegoś dwuosobowego.
Walić to !
Poczekałem 40 minut by mieć pewność, że Tord zasnął. Zszedłem po drabinie i wszedłem do jego łóżka.
Może i się zmieściliśmy, ale i tak jest tu za mało miejsca.
Przyłożyłem głowę do jego pleców i wystraszyłem sie, kiedy Tord odwrócił się w moja stronę i objął mnie ręką, ale wciąż spał. Już wiem, że nie wyjdę z tego łóżka, nawet nie chce próbować. Znowu czułem się bezpiecznie, jeśli rano będzie pytać najwyżej powiem mu, że znowu spadłem z łóżka. Wtuliłem się w niego i zacząłem szybciej niż gdybym miał spać sam.
*Per. Tord*
Najazd kosmo kotów z kosmosu, spoko
Wrogowie w bazie, okej
Tom zmieniony w potwora, w porządku
Wszystkiego, wszystkiego bym się spodziewał po przebudzeniu, ale nie tego ! Nie żebym narzekał, ale... jak to się stało, że śpię z Tom'em w jednym łóżku ? To znaczy ja śpię na łóżku, bo Tom leży na mnie wtulony w mój tors.
>///< Mam nadzieję, że mi sie to nie śni !
A teraz konkrety, z jednej strony muszę wstać i skończyć naprawę reki, ale z drugiej strony taka okaza może się już nie powtórzy, za to z trzeciej strony nie chcę, żeby to widział mnie bez ręki...
- Mhmmmm - O jeju, jak Tom słodko mruczy - Tord...
- Emm dzień dobry ? - Tom chwilę się mi przyglądał, ale jak tylko zobaczył, że na mnie leży od razu wstał. - spadłeś z łóżka, co ?
- Tiaaa.. NA SŁODKIE KUCYKI W RÓŻOWYCH SWETERKACH TORD, GDZIE JEST TWOJA RĘKA ?!
- W warsztacie, nie chciało mi się jej wczoraj naprawiać, a tak poza tym mam dla ciebie dobre wieści. - Taa, bardzo dobre...
- To znaczy jakie ?
- Twoja rana już się praktycznie zagoiła, dlatego jak tylko naprawie rękę możemy wrócić do Edd'a i Matt'a. Czyli tak koło 16, a 17.
- O, to super.. - Czy mi się wydaje czy Tom nie bardzo się z tego ucieszył.
- Wszystko w porządku ? Wyglądasz jakbyś nie chciał wracać.
- Wszystko dobrze, tylko... nie chcę znowu stracić kontroli. - Powiedział wbijając wzrok w ziemię.
- Spokojnie, bedzie dobrze, w razie czego będe przy tobie, więc o nic się nie martw.
Położyłem mu rękę na ramieniu, chciałem przytulić, ale nie bardzo by mi to wyszło, a poza tym mamy mało czasu.
Wróciłem do pracowni i znowu zacząłem grzebać coś przy tej durnej ręce, ale znów wyszła z tego klapa. Może po prostu założę nową, co prawda ma wbudowane ostrze, które obiecałem usunąć po tym incydencie z misiem i parę innych gadżetów, ale... Nie mam już cierpliwość do tego żelastwa. Poszedłem do szafy i wyjąłem kolejna protezę i jak się okazało ostatnią, w tej bazie już więcej zamienników nie znajdę. Co gorsza to już 3 ręką w ciągu 1 miesiąca jak tak dalej pójdzie to zbankrutuję. Te ręce do tanich nie należą, a fakt, że sam je robię kosztuje mnie również masę czasu.
*Puk Puk*
- Proszę. - Drzwi otworzyły się, a w nich stał nie kto inny jak Tom z talerzem pełnym tostów.
- Zrobiłem ci śniadanie, mam nadzieję, że też lubisz tosty, bo nic innego nie umiem przygotować.
- Ołłłł, jak słodko z twojej strony, dziękuję. - Przytuliłem go i zabralem talerz odkładając go na stół.
- Jak twoja ręka ?
- Usterka nie do naprawy, prznajmniej nie tu. Wymieniłem ja na tą. - Pokazałem mu robo-reką. - Lekki metal, ale mimo to bardzo wytrzymały, co prawda jest na specjalne okazję, ale niech już będzie, przynajmniej do czasu aż nie wrócimy do domu.
Zjadłem tosty i posiedzieliśmy chwile przed telewizorem czekając, aż robo-reka połączy się z moimi nerwami. Kiedy wszystko było już skończone odłączyłem bazę od zasilania, by ponownie mogła się kurzyć i zabrałem z garażu auto, które Paul mi zostawił byśmy mogli wrócić. Nie było to jakoś specjalnie wystrzałowe auto, ale przynajmniej nie będziemy rzucać się w oczy.
Wsiedliśmy do środka i pojechaliśmy do domu.
Rozdział Jedynasty
KONIEC
1766
SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top