Plan B


TORD
    •    

Siedziałem w swoim biurze przeglądając na szybko wszystkie papiery które że miarę zaufana pomogła mi zdobyć z domu Edda. Szczerze nie przypuszczałem że aż tyle uda jej się ich zebrać, jednak tak nawet lepiej. Jest szansa że pośród tego wszystkiego znajdzie się i ten projekt który pomoże mi rozwiązać mój "mały problem" z Tom'em.
Przeglądanie mi tego wszystkiego przerwało mi jednak pukanie do drzwi.

- Wejść. - Odparłem nie zdejmując wzroki z masy kartek na biurku, mimo to i tak widziałem jak Patryk wszedł razem z kilkoma naukowcami z bazy.

- Przyprowadziłem ich zgodnie z rozkazem. - rzekł na co nie za chętnie, ale jednak podniosłem wzrok znad kartki trzymanej w ręce.

- Zostaw je i idź zająć się czymś innym. - Rozkazałem podnosząc kolejną kartkę papieru uprzednio puszczając na ziemię tą która wcześniej była w mojej dłoni.

Bez słowa, jednak salutując opuścił moje biuro pozostawiając młode twarzyczki jak na rzeź. Czułem i widziałem po nich że się denerwują, ale nie jestem antystresantem by ich uspokajać. Po prostu nie skupiając na nich żadnej uwagi dalej przeglądałem papiery i dokumenty w poszukiwaniu ostatnich części i informacji tej zagmatwanej układanki.
Dopiero po kolejnych kilkunastu minutach udało mi się przejrzeć wszystko i w miarę możliwości poukładać wszystko do kupy. Wszystko co bezużyteczne zrzuciłem z biurka rzucając na niego siedem białych kartek, wszystkie wypełnione drukiem i szkicem.

- Macie mi to zbudować. - Rozkazałem do ludzi przede mną którzy stali jak na szpilkach i poddenerwowani do tego stopnia by nie ruszać się nawet o krok.  Irytujące. Tylko jeden z nich był na szczęście jeszcze na tyle opanowany by wsiąść rzucone kartki do ręki.

Przyglądał się im przez chwilę, zaraz po tym dołączyła do niego reszta przeglądając zapiski, jednak po ich twarzach widać było że nie wiele z tego rozumieją.

- Liderze, wybacz że pytam, ale co to jest ? - Odezwał od szatyn w małych okularach.

- Gogle kontrolne. - Odparłem nie widząc sensu by podawać więcej szczegółów. - Daje wam na to dwa tygodnie.

Próbowałem to zwalczyć, nie wyszło, więc zacznę to kontrolować. Bez względu na to czy będzie trzeba uczyć do tego siły.

- Liderze, z całym szacunkiem, ale to tylko kilka szkiców i nie jasnych wytycznych, nie wiem czy będziemy w stanie to..- W tym momencie przerwałem jego wypowiedź uderzając pięścią o biurko i podnosząc że na równe nogi.

- Nie obchodzi mnie jak to zrobicie, macie to zrobić !

- T-tak jest..- Odparła za wszystkich blond włosa dziewczyna.

Wciąż nabuzowany podniesionym ciśnieniem usiadłem na krześle po czym przyłożyłem dłoń do głowy już czując zbliżającą się migrenę.
Nie musiałem już wypowiadać żadnego słowa by wygonić moich pracowników z mojego biura by zajęli się swoją pracą, a ja swoją.


•TOM•
    •    

Siedziałem w swoim pokoju co jakiś czas szarpiąc struny gitary próbując ułożyć z tego jakaś piosenkę, jednak pusta w głowie w ogóle mi nie pomagała, a hałas dochodzący z dołu jeszcze mniej, jedyne co powodował, to moja narastającą się irytację i chęć zamordowani ich wszystkich tam.
Zamknąłem oczy, złapałem kilka głębszych oddechów, odłożyłem gitarę na bok i no nie wytrzymam. Wyszedłem z pokoju i poszedłem na dół by zatrzymać się w połowie drogi schodząc po schodach w dół by nie oberwać talerzem który roztrzaskał się na ścianie koło mnie.

- Czy wy możecie się kurwa zamknąć ?! Skupić się nie można ! - Wrzasnąłem na Tom'ów którzy urządzili sobie pobojowisko w salonie.

- Sam się zamknij ! Nic tylko byś brzdęczał, pasożycie ! - Odparł mi jeden z nich ponownie rzucając talerzem w moją stronę, jednak nie trafiając gdyż by uniknąć trafienia odskoczyłem na bok, dzięki czemu nie oberwałem talerzem za to spadłem z reszty schodów. - Pf, Frajer. - Fuknął dalej rzucając talerzami w ścianę.

-#eh... kurwa..#- pomyślałem przewracajac głowę na bok.

- nic ci nie jest ? - Spytała kolejną, inna wersja mnie, która choć o dziwo znośna to straszna z niej cipa i aż nie mogę uwierzyć że naprawdę jest częścią mnie.

- żyje. - Mruknąłem tylko w odpowiedzi podnosząc się z podłogi.

- to ok. - Odsunął się odemnie by zasiąść pod kątem z butelką Smirnoffa w ręce.

No tak. Moje smutne picie. Teraz już wiem którą częścią mnie jest ten Tom.
Poza tą dwójką jest ich tu jeszcze kilka, jednak oni nie rzucają się już tak w oczy, jak leniwy na, leżący na kanapie, czy depresyjny, który właśnie usiadł koło smutasa i teraz piją razem.
Heh, no co zrobić, pije gdy jestem w smutny, lub zły, szczęśliwy w sumie też, i gdy się nudzę, heh jestem alkoholikiem mówiąc prościej.
Nomale dobra, trzeba spiąć dupę i ogarnąć ich, zanim Edd przyjdzie do domu i zobaczy co te fiuty odwliły. Na ban wyrzuci mnie z domu jak zobaczy ten bajzel.

Podniosłem pierwszą butelkę po wódce i, o w środku wciąż coś jest..chwila namysłu i...a jebać. Otworzyłem butelkę i upiłem z niej kilka łyków kładąc się na kanapie obok innego lenia. Bajzel zgonie na Ringo lub T...T..T..heh, czuję się jakbym zapomniał o czymś o czym akurat powinienem pamiętać, coś na T, tylko co to było, T, T, T....A ! Już wiem !

Momentalnie wstałem z kanapy i poszedłem zrobić tosty.


ROZDZIAŁ SIÓDMY
KONIEC

(8)(3)(3)
[S][Ł][Ó][W]
()()
\(;u;)/
(0)
_||_

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top