Gdzie jest Edd i Matt ?
*Per. Tord*
Droga do domu minęła nam szybko i sprawnie.
Około 18:40 byliśmy już pod drzwiami mieszkania, zapukałem kilkukrotnie bo żadne z nas nie miało kluczy. Jakby nie patrzeć nie spodziewaliśmy się, że nie wrócimy z Edd'em do domu tylko będziemy się ukrywać.
Czekaliśmy pod drzwiami, ale nie słyszałem by ktokolwiek się zbliżał. Nacisnąłem na klamkę, drzwi były otwarte, co było dziwne bo po wejściu do środka nikogo nie było.
- Edd ?! Matt ?! - Krzyknąłem
- Może wyszli na kolację i zapomnieli zamknąć drzwi ? - Spytał Tom rozglądając się po salonie.
- Jak wrócą dostaną ochrzan, przecież ktoś mógł się włamać i - Przerwałem i podszedłem do kanapy.
- Co jest ?
- Cola. Na podłodze leży rozlana Cola. - Powiedziałem z powagą.
- I co z tego ?
- Czy Edd kiedykolwiek rozlał chociażby krople Coli ? - Spytałem odbezpieczając broń. - Tu musiało coś zajść, bądź czujny.
- Przesadzasz, idę na górę. - Tom wszedł po schodzą, a po chwili usłyszałam trzask drzw od jego pokoju.
Wiem, że nie przesadzam, Edd nigdy nie rozlałby Coli.
Nawet jeśli się mylę dla bezpieczeństwa postanowiłem przeszukać dom.
Ostrożnie wszedłem do kuchni, ale nikogo tu nie było, rozejrzałem się po ogrodzie, tam również było pusto. Wszedłem z powrotem do salonu i chciałem sprawdzić górę, ale coś mocno uderzyło mnie w tył głowy opadłem na kolana wypuszczając z ręki pistolet, a następnie przewróciłem się tak by leżeć na plecach. Uderzenie było mocne, ale nie na tyle mocne by pozbawiło mnie przytomność.
Złapałem się za głowę i otworzyłem oczy.
Widząc że wciąż jestem przytomny jakiś facet z czarną maska dentystyczną chciał przyłożyć mi jakąś szmatę do ust, pewnie z chloroformem, ale odetchnąłem go nogami jednocześnie podnosząc się do pionu.
Przede mną stało dwóch identycznie na czarno ubranych facetów, jeden z nich wciąż trzymał w ręce patelnię. Pewnie tym mnie uderzył. Tylko czemu patelnia ? A z resztą nie to jest teraz ważne. Facet z patelnią znowu się na mnie rzucił, ale nie po to się uczyłem samoobrony by teraz dać sie pokonać jakieś kucharce. Chwyciałem go za rękę i przerzuciłam przez ramię jednocześnie rzucając go na stolik, który rozpadł się w drobne drzazgi. Edd mnie za to zabiję, ale trudno kupimy nowy.
Drogi facet wykorzystał moja chwilową dekoncentrację i złapał mnie od tyłu w mocnym uścisku. Zaczął ściskać mnie coraz mocniej dając mi tym większy ból, więc żeby się uwolnić walnąłem go z głowy szybko odchylajac ją do tyłu, ale nie pomogło, spróbowałem jeszcze raz i jeszcze, i dopiero za 4 uderzeniem uścisk się obozował, a ja szybko się z niego wyrwałem. Odwróciłem się w jego stronę i uderzyłem robo-reką w twarz, a następnie normalna w brzuch powalając go na ziemię. Obydwaj ciężko dyszeli, wciąż żyli, ale wątpię czy byli przytomni.
- Ej Tord mógłbyś... O CIE KOCIE KURWA W LOCIE, CO TU SIĘ STAŁO ?! - Spytał Tom stojąc w połowie schodów i patrząc na zniszczony salon.
- Oni zaczęli, ja się tylko broniłem ! - Powiedziałem podnosząc ręce w geście obronnym.
- Ale co tu się stało ?!
- Wygląda na to, że jednak ktoś się włamał, widziałeś kogoś na górze ? - Spytałem podnosząc swój pistolet.
- Nie, sprawdzałeś piwnice ?
- Nie, sprawdzę ja, a ty zostań tu i w razie czego dzwoń na policję.
- Bardzo śmieszne, idę z tobą.
- Jeszcze czego ? Zostajesz i czekasz na mnie, a najlepiej idź się ukryć. - Rozkazałem.
- Nie jestem dzieckiem byś mówił mi co mam robić !
- Zrozum, że jeśli coś ci się stanie i stracisz nad sobą kontrolę będzie tylko gorzej !
- Myślisz, że tego nie wiem ?! Wiem i to dobrze, ale nie pozwolę ci iść do piwnicy samemu ! - Wykrzyczał, a ja coś sobie uświadomiłem...
- Tom...
- Czego ?
- Jesteśmy idiotami... - Po minie Tom'a wiedziałem, że jeszcze nie zrozumiał. - To nie jest nasz stary domu, nie mamy tu piwnicy... - Położyłem sobie ręke na twarzy co i Tom zrobił. *Facepalm*
- Zapomniałem. To co zrobimy z nimi ? - Spytał pokazując na facetów.
Podszedłem do tego, który wciąż leżał na połamanym stole i podciągnąłem tak by siedział. Uderzyłem go w twarz z liścia co poskutkowało i facet otworzył oczy.
- Kim jesteście ? - Spytałem chłodno patrząc prosto w jego oczy. Facet nie odpowiedział, więc ponownie uderzyłem go w twarz, ale tym razem z robo-reką przez co zakrztusił się własną krwią. - Zapytam jeszcze raz. Kim jesteście ?!
- Tord, nie przesadzasz trochę ? - Spytał Tom patrzac z współczuciem na faceta.
- Nic mu nie zrobię, jeśli zacznie gadać.
~*szmery* 05, 07 nie złożyliście raportu, czy coś się stało ? Odbiór.
Spojrzałem na pas przy spodniach faceta. Miał przypiętą do nich krótkofalówka ( Nie mylić z mikrofalówka "°^° ) chwyciłem za nią i przyłożyłem do ust.
- Wasi ludzie nie są w stanie odpowiedzieć, więc może odpowiecie mi na kilka pytań? - Spytałem sarkastycznie bo dobrze wiem, że muszą to zrobić.
~*szmery* Czy ty jesteś Tom Thomson ? - Zapytał głos z krótkofalówki.
- Może tak, może nie, ale to nie wy zadajecie pytania. - Powiedziałem. Teraz już wiem, że szukają Tom'a, ale kim są ? Nie wyglądają mi na policję, na wojskowych tym bardziej.
~*szmery* Panie Thomson, nasz szef bardzo chce z tobą porozmawiać.
*krótki pisk* Tom ! Stary dobry Tom, jak się masz ? Zdrówko dopisuje ?
- Coś za jeden ? - Spytałem patrząc z zdziwieniem na Tom'a.
~*szmery* Ja ? Kim ty jesteś ? Bo na pewno nie jesteś Tom'em.
- Kurwa, czy ktoś mi wreszcie powie co tu się do jasnej cholery dzieję ?! - Spytał Tom, kiedy nacisnąłem przycisk krutkofalowki by coś powiedzieć.
~*szmery* O, to słownictwo, to na pewno był mój mały Tommy. - Po głosie dało się usłyszeć, że facet bardzo ucieszony.
- Czego chcesz od Tom'a ?
~ *szmery* Chce z nim porozmawiać, ale nie w ten sposób. Spotkajmy się w neutralnym dla obojga miejscu, co powiesz na, miejski park ?
- Dlaczego niby mielibyśmy się z tobą spotkać ? - Spytałem.
~*szmery* O nie, nie wy tylko Tom, ty nie jesteś mi do niczego potrzebny. A spotkać możesz się chcieć na przykład po to by ocalić swoich przyjaciół
Jaki im tam było hmmmm Edd i Matt ? - Słysząc to miałem ochotę osobiście przywalić mu w mordę, jak on mógł porwać naszych przyjaciół ?
- Jeśli próbujesz nas szantażować, to wiedz, że my też mamy dwójkę twoich ludzi na swojej łasce.
~*szmery* Ja ludzi mogę wymienić, a czy wy możecie to zrobić z przyjaciółmi ? Poza tym jeśli macie dwóch, to znaczy, że i tak to w jesteście na mojej łasce, bo dwójka wciąż ma was na celowniku, chyba nie myśleliście, że zostawiłbym tam tylko ich ? - Rozejrzałem się po pokoju, a następnie podszedłem do okna przy drzwiach wejściowych. Faktycznie w krzakach na przeciwko domu dało się dostrzec połysk broni, ale samej osoby już nie. - Wystarczy, że dam taki rozkaz i będzie po was.
- He, miejski park powiadasz... - Wiem, że nas nie zabiją, gdyby chcieli już dawno by to zrobili, ale jeżeli faktyczne mają Edd'a i Matt'a będziemy musieli zagrać jak nam grają.
~*szmery* Cieszę się, że się rozumiemy. Tom, bądź tam punktualnie o 20:00 przy fontannie, będę czekał. - Rozłączył się.
Odłożyła krótkofalówkę na kanape i niewiele myśląc wywaliłem nieprzytomnych facetów przed dom. Nie są mi do niczego potrzebni skoro nie chcą gadać.
- Tom, jakie są szansę, że wiesz co się tu dzieję ?
- Żadnych...pójdziesz ze mną ? To znaczy do parku ?
- Słyszałeś, że chciał tylko ciebie.
- To ma problem, bo zabieram cię jako osobę towarzyszącą. - Kiwnąłem głową.
Nawet gdy się mnie nie spytał i tak bym poszedł z nim, tylko pewnie trzymałbym się na dystans by żadne z nich mnie nie zauważyło.
*Per. Tom'a*
Poszliśmy do parku, a że była już późna godzina praktycznie nikogo już w nim nie było. Myśli w mojej głowie plątały się niemiłosiernie i z każdą chwilą nachodziło ich coraz więcej.
Czekaliśmy cierpliwie, aż wybiła 20:00 a naszym oczach ukazał się jakiś dziwny mężczyzna. Ubrany całkowicie na czarno z długimi skurzanym płaszczem.
- Miałeś być sam.. - Powiedział niezadowolony widzac Tord'a.
- Mów czego ode mnie chcesz i gdzie są Edd i Matt ?!
- Spokojnie, nic im nie zrobiłem. Obydwaj są w mojej bazie i czekają na ciebie mój mały potworku. - Powiedział z wrednym uśmiechem na co ja se skrzywiłem. - Kto by pomyślał, że moje bezużyteczne badania wcale nie okażą się takie nieudolny. - Zbliżył się do mnie o krok na co ja zrobiłem krok w tył. Tord widząc mój niepokój stanął przede mną zasłaniając mężczyźnie widok na mnie.
- Gdzie masz naszych przyjaciół i czego od nas chcesz ? - Tord powtórzył pytanie. Widać było, że też się denerwuję, ale na pewno jest bardziej opanowany ode mnie.
- Spokojnie, nic im nie zrobiłem, i wam też nie zrobię. Chcę tylko odzyskać coś, co straciłem przez własną głupotę wiele lat temu. Powiedz mi Tom, zastanawiałe się kiedyś, dlaczego masz taką dziurę w pamięci po śmierci rodziców ? - Skąd on wie, że moi rodzice nie żyją ?
- Szok wywołany na skutek stresu. - Powiedziałem niepewnie.
- O nie, nie, nie, to ja ci ją usunąłem. Widzisz prawdę mówiąc gdyby nie ja, to pewnie nigdy byś nie stał się tym kim teraz jest. - Patrzyłam na niego i próbowałem zrozumieć sens jego słów, ale kiepsko mi to wychodziło. - Powiedz czy chciałbyś się więcej dowiedzieć o swojej przyszłości ? - Nie wiem czemu, ale lekko kiwnąłem głową. - Więc chodź ze mną.
Wyciągnął do mnie dłoń. Nie wiem co robić. Bardzo chcę poznać swoją przyszłość, ale boję się tego co może się stać jeśli z nim pójde.
Mimo to i tak muszę z nim iść by ocalić Edd'a i Matt'a.
Poczułem na swojej dłoni dłoń Tord'a.
Tord trzymał mnie za nią i stał przede mną jakby próbował obronić przed całym złem tego świata.
- Puszczę cię z nim, tylko jeśli ja też będę mógł pójść z wami - Powiedział Tord, co ewidentnie nie spodobało się porywaczowi. Mi za to dodało otuchy i wsparcia, którego teraz potrzebowałem.
Porywacz nie był tym faktem zadowolony, ale zgodził się na ten kompromis zaprowadził nas do swojego auta i pojechaliśmy do budynku gdzie miał być Edd i Matt.
Budynek był stary i mam wrażenie, że ściany mogą się w każdej chwili zniszczyć. Weszliśmy do środka nie było tu dużo ludzi, praktycznie wcale co tylko potwierdza to, że to najdziwniejsze miejsce pracy jakie widziałem.
Porywacz zaprowadził nas pod drzwi jakiegoś pokoju twierdząc, że w środku jest Edd i Matt, ale tylko Tord może tam wejść bo on chce pogadać ze mną na osobności. Mógłbym się o to wykłócać, ale nie chce bardziej przeciągać struny, więc zgodziłem się. Tord wszedł do środka, a zostałem zabrany do innego pokoju.
*Per. Tord'a*
Wszedł do środka i zobaczyłam Edd'a i Matt'a siedzącego na podłodze ze związanymi rękami. Podeszła do nich rozwiązałem liny.
- Tord, czy mógłbyś mi wytłumaczyć co tu się dzieje ? - Spytał Edd, masujący swoje nadgarstki.
- Jakby ci to... Jakiś wariat szantażował Tom żeby tu przyjechał, nie wiem czego chcę od niego, ale wątpię by to było coś dobrego, dlatego też chodzimy stąd, znajdziemy Tom,a i wracajmy do domu. - Szarpnąłem za klamkę, ale drzwi nie chciały się otworzyć - Co jest ?
- Coś się stało ? - Spytał Matt.
- Zamknęli nas tu ! - Zacząłem kopać w metalowe drzwi. - A walić to.
Wycelowałem robo-reką w metalowe drzwi, Edd i Matt widząc co robię szybko się od nich odsunęli. Wypuściłem z niej mały pocisk, ale na tyle duży by wyważyć te przeklęte drzwi.
- Masz ukrytą broń w ręce ?! - Krzyczał na mnie Edd. - Obiecałeś usunąć cała broń z reki po akcji z misiem Tom'a !
- Zamiast robić mi wyrzuty powinieneś się cieszyć, teraz przynajmniej możemy wyjść.
Wybiegliśmy z pokoju.
Chodziliśmy po korytarzu uważając na pracowników, którzy co jakiś czas przechodzili z jednego miejsca do drugiego. Nigdzie nie mogliśmy znaleźć Tom'a, nawet nie wiemy gdzie ten wariat go zabrał.
*Per. Tom'a*
Pan X bo tak kazał się nazywać ów porywacz zabrał mnie do jakiegoś pomieszczenia, w którym był tylko stół i 2 krzesła, co wyglądało bynajmniej dziwnie.
- Proszę Tommy, usadzi, a ja zaraz do ciebie przyjdę. - Wskazał mi miejsce, a ja grzecznie na nim usiadłem.
Pan X wyszedł z pokoju i nie było go dobre kilka minut, więc zaczynałem się nudzić. Porwanie porwaniem, ale jak jest się długo samemu to każdemu się nudzi. Oparłem ręce na podłokietnikach, w tedy wysuneły się z nich jakieś metalowe obręcze, które zacięły się na moich nadgarstkach.
- Co do ?! - Szarpałem się próbując uwolnić ręce, ale nic z tego. Przestałem, kiedy wszedł Pan X.
- Widzę, że wszystko jest już gotowe. - Powiedział odkładając tace z różnymi przedmiotami na stół.
- Masz mnie uwolnić, w tej chwili. - Rozkazałem, ale on tylko zaśmiał się na moje słowa.
- Nie wydaje mi sie. Wiesz jak bardzo żałuję, że cię wtedy zostawiłem ? - Powiedział kładąc mi rękę na ramieniu. - Straciliśmy tyle lat i to wszystko moja wina.
- O czym ty pierdolisz ?
- Widzisz usunąłem ci pamięć i zostawiłem na ulicy. Myślałem, że jesteś nieudanym eksperymentem, ale widząc twoje wyczyny w telewizji i listy gończe, które za tobą posłuchali najwyraźniej się myliłem. - Zabrał z tacy jakiś mały nożyk i przyłożył go do mojej szyi. - Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli zrobię parę badań, prawda ?
Rozdział Dwunasty
KONIEC
2084
SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top