Rozdział jedenasty
Zacząłem miażdżyć jego rękę butem, a ten zaczął krzyczeć
-A teraz powiesz gdzie jest Luka Agrest-powiedziałem, a ten się zaśmiał
-Nic ci nie powie...-przerwał bo zaczął krzyczeć z bólu....a no tak miażdżę mu rękę butem. Zapomniałem
-Może jeszcze raz. Gdzie jest Luka Agrest ?-zapytałem przystawiając mu pistolet do głowy, a ten się zaśmiał
-Nic ci nie powiem blond sukinsynie-wysyczał, a ja się uśmiechnąłem i strzeliłem mu w nogę
-Jesteś pewien że chcesz stracić nogę ?-zapytałem stając na ranie a ten zaczął wrzeszczeć z bólu
-Na samej piąte drzwi od lewej-powiedział sycząc z bólu
-Dziękuję-powiedziałem zabierając nogę i zacząłem iść w stronę drzwi
Wszedłem przez drzwi gdzie czekało na mnie kilka gości z pistoletami. Po kilku minutach leżeli martwi na podłodze, a ja koło nich przechodziłem żeby dostać się do kolejnych drzwi
-Ani drgnij-powiedziałem przystawiając pistolet do głowy jednemu ze strażników. Po chwili kilkanaście strażników leżało ogłuszonych a ja wszedłem w drzwi za którymi miał być Luka i tam był od razu do niego podszedłem....no może były małe komplikacje w postaci ogłuszonych strażników
-Matka nie nauczyła że nie strzela się w plecy ?-zapytałem, a potem odwiązałem Luke
-Nic ci nie jest ?-zapytał, a ja się zaśmiałem
-Nie, a ci ?-zapytałem, a ten mnie pocałował
-Poza kilkoma siniakami nic-odpowiedział
Po kilku minutach już wychodziliśmy z opuszczonej fabryki
-Nie możesz sam sobie robić misi ratunkowych-zaczęła Rebeka jak weszliśmy do Instytutu
-Nikomu nic się nie stało-powiedziałem przewracając oczami
-Całe szczęście-powiedziała opatrując Luke
-Nie macie tu szpitala czy czegoś tam ?-zapytał Luka sycząc z bólu
-Nie jest ci potrzebny, ale zaraz będzie potrzebny Adrienowi-powiedział Kristopher teraz już szef instytutu
-Witaj szefie-powiedziałem, a ten westchnął
-Zabiłeś piętnaście osób sto czterdzieści ogłuszyłeś, dwadzieścia jest poważnie rannych-powiedział patrząc na mnie
-I to po to żeby mnie uratować ?-zapytał Luka, a ja się uśmiechnąłem potem go pocałowałem
-Dla ciebie wszystko-powiedziałem uśmiechając się
-Nieważne-powiedział, a potem wyszedł z pomieszczeni
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top