Ratunek

Bakugo długo myślał nad misją ratunkową.
Chciał wymyślić dobry plan, by nie było wpadki i udało się szybko i sprawnie uratować Deku. Nie zauważył że minęły od porwania całe 31 dni.

Pewnego razu w końcu coś wymyślił. Wziął jakieś sprzęty i skonstruował teleporter. Szybko go uruchomił. Na wszelki wypadek wrzucił tam kilka jabłek, by zobaczyć czy działa. Gdy nic się nie stało, sam wskoczył do środka.

Pojawił się centralnie przed wejściem do siedziby ligi. Zakradł się do środka. Nikogo tam nie było, więc musiał zaczekać. Jak tylko zobaczył zieloną czuprynę, wybiegł z kryjówki, wyciągając rękę w jej stronę. Jednak w połowie drogi coś go zatrzymało.

- Kacchan? Co ty tutaj robisz? - zapytał Deku.

- Przyszedłem cię ratować - szybko odpowiedział.

- Ale.. Czemu? Przecież mi się tutaj tak dobrze żyje - zielonowłosy odwrócił się, ukazując Katsukiemu czerwone oczy. Blondyn wystraszył się. Podszedł bliżej i położył rękę na ramieniu Deku.

- Nie jesteś taki. Ocknij się!

W odpowiedzi Izuku zamachnął się ręką. Bakugo zawisnął nad ziemią i wyleciał przez okno. Midoriya również wyfrunął używając mocy latania. Przykucnął przy leżącym pół wilku.

- Za późno Kacchan. Nie uratujesz mnie.

Na to Deku wyciągnął z kieszeni dynamit, podpalił go i rzucił w stronę blondyna.

- Do zobaczenia Kacchan! - rzekł, po czym wrócił do budynku.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Bakugo miał przed oczami ogromny wybuch. Miał teraz cały zakrwawiony brzuch i rękę. Był zdruzgotany zachowaniem Deku. Jednocześnie zastanawiał się gdzie podziewają się członkowie przymierza. Powoli podniósł się z ziemi. Rana piekła niemiłosiernie.

Jakoś udało mu się wrócić do środka.

- Łaał, nie sądziłem, że jesteś tak wytrzymały - zaśmiał się Deku, który był jedyną osobą w pokoju.

- Deku...

Katsuki resztkami sił podszedł do brokuła, łapiąc go ponownie za ramiona. Nie czekając dłużej, przytulił go.

- Co ty odpierdalasz?! - zielonowłosy zaczął się wyrywać, ale Bakugo go mocno trzymał.

- Deku! Ogarnij się! Nie zauważyłeś że cię Zahipnotyzowali?! OTWÓRZ OCZY CWELU!

W tym momencie tęczówki Izuku zaczęły migać i powoli zmieniać kolor na szmaragdowy. Blondyn upadł na ziemię, pod wpływem zbyt dużej straty krwi. Zaciemniało mu w oczach.

- K-kacchan? - odezwał się Midoriya, którego oczy były już zwykłego koloru - Kacchan!

Brokułowłosy uklęknął przed wilkiem ze łzami w oczach.

- Ja ci to zrobiłem? Kacchan! Odezwij się proszę! - krzyknął już w płaczu.

- Deku...

- Kacchan! Będzie dobrze! Przepraszam, przepraszam, przepraszam! - chłopak już nie mógł się odzywać. Krople łez spływały po jego policzkach.

- Nie rycz - wtrącił Katsuki, kaszląc krwią - Za dużo szkód wyszkodziłem. Zasłużyłem na śmierć, i to z ręki osoby którą najbardziej zraniłem.

- Przestań! Pleciesz głupoty. Proszę, nie rób mi tego! Nie zamykaj oczu, błagam!

Jednak blondyn już je zamknął. Izuku myślał, że nie da rady go uratować.

- Już się nie obudzi - stwierdził dobrze znany głos - Dobra robota Deku.

-------------
Krótki, głupi i chujowy.
~PaniDepreszyn

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top