~Początek randki~

~Perspektywa Frisk~

Dzisiaj jest sobota więc miałam plan trochę dłużej pospać niestety ten plan został zrujnowany przez pewnego osobnika imieniem Sans. Musiał sobie wymyślić akurat 9 rano? Kto w sobotę wstaje z łóżka o 9?. Niechętnie podniosłam się i poszłam do łazienki aby się przygotować. Na zegarku była 8 więc miałam całą godzinę żeby się ogarnąć, dzięki Bogu.

Wzięłam szybki prysznic bo wczoraj wieczorem już mi się nie chciało, później wysuszyłam i uczesałam włosy, które rozpuściłam żeby ładnie opadły na ramiona. Uśmiechnęłam się lekko do swojego odbicia w lustrze, zaraz czemu ja się tak cieszę? Przecież to nie tak że on mi się podoba i chce dla niego ładnie wyglądać, pokręciłam głową po czym zaczęłam się ubierać. Wybrałam jak zwykle mój ulubiony granatowy sweterek z fioletowymi paskami do tego czarną spódniczke na szelkach oraz moje ulubione czarne Conversy. Wolałam żebym mogła wygodnie chodzić bo nie wiem co on może wymyślić.

Zeszłam na dół o godzinie 8:45 więc miałam 15 min aby zjeść jakieś śniadanie. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki z serem oraz sałatą a do tego rozpuszczalna kawę z mlekiem. Wzięłam swoje śniadanie i usiadłam przy stole po czym zaczęłam jeść kanapki popijając je kawą, jednak niepokoiła mnie cisza panująca w domu. Wiem że mama ma dziś poranną zmianę i nie będzie jej do 15 ale gdzie się podziała Chara?.

- CHARA!!? - zawołałam jednak odpowiedziała mi tylko cisza więc po zjedzeniu śniadania wstałam i poszłam do jej pokoju.

Jak zawsze w pokoju Chary panował burdel nie do ogarnięcia jednak jej nigdzie nie było. Zaczęłam się rozglądać aż mój wzrok przykuła kartka przyczepiona do tablicy korkowej więc podeszłam do niej i zdjęłam z tablicy.

"Frisk wiedziałam że w końcu przyjdziesz sprawdzić czy jestem więc chcę Ci powiedzieć że dzisiaj nie będzie mnie w domu, muszę coś zrobić i nie martw się o mnie wrócę jutro"

To akurat zachowanie bardzo w jej stylu więc chyba nie muszę się martwić, coś jednak mi w tym wszystkim nie pasuje. Dawno nie pisała mi takich tajemniczych kartek, w sumie nieważne mnie i tak też długo nie będzie w domu.

Sprawdziłam zegarek i była 8:57, o cholera jeśli zaraz nie wyjdę to się spóźnię, wybiegłam z pokoju Chary po czym zbiegłam po schodach a potem wybiegłam z domu jak poparzona. Nie lubię się spóźniać a tym bardziej na spotkania. Na szczęście Sans napisał że będzie czekał niedaleko mojego domu więc nie miałam daleko. Biegłam przez uliczkę aż zobaczyłam jak opiera się o lampę uliczną.

- SANS!!! - krzyknęłam w jego stronę.

~Perspektywa Sansa~

Już miałem narzekać że pewnie się spóźni na spotkanie kiedy nagle usłyszałem głos Frisk wykrzykującą moje imię więc się odwróciłem i zobaczyłem jak biegnie w moją stronę lekko zdyszana ale i zadowolona. (nie wiedziałam jak to dokładnie opisać więc jest gif xD Anime : Ao Haru ride <3)

Miała taki energiczny wyraz twarzy, który tak bardzo kocham... Zaraz wróć... Nie kocham lecz uwielbiam dzięki niemu każdy by się uśmiechnął. Czasami sobie myślę że dzięki niej ruszyło się moje dawno zapomniane serce i gdyby nie ona to zapomniałbym że żyje.

Odepchnąłem się nogą od lampy, wyprostowałem i czekałem aż do mnie dobiegnie co stało się po chwili więc uśmiechnąłem się i zdjąłem kaptur z głowy.

- Dokąd tak pędzisz piorunie? - spojrzałem na nią przechylajac głowę na bok z uśmiechem. Frisk stanęła i oparła ręce na kolanach próbując złapać powietrze w płuca.

- Wybacz Sans za spóźnienie, zwykle mi się to nie zdarza, ja po prostu się zagapiłam i tak wyszło, że... - Frisk zaczęła mówić potokiem słów przy okazji łapała powietrze przez co było ciężko ją zrozumieć więc położyłem palec na jej ustach aby zatrzymać ten bezsensowny potok słów i żeby spokojnie mogła oddychać.

- Nie musisz przepraszać w końcu jesteś kobietą więc brałem poprawkę na to że możesz się spóźnić - wzruszyłem ramionami z uśmiecham przez co dziewczyna zrobiła się czerwona na twarzy a ja zaśmiałem się.

- To było nie uprzejme - Frisk zarumieniła się po czym obróciła głowę na bok żeby tego nie pokazywać mimo że było na to za późno bo i tak widziałem. Słodko.

~Perspektywa Frisk~

Dlaczego zawsze przy nim musi mi tak szaleć serce? Jego uśmiech, wzruszanie ramionami czy ciepły śmiech, wszystko to jest przecież takim zwykłym zachowaniem a jednak kiedy on to robi wydaje się takie... Nierealne? Nie wiem sama co czuje to skomplikowane. Kiedy w końcu uspokoiłam oddech mogłam się spytać co jest grane.

- Więc co robimy? - spojrzałam na Sansa czekając aż powie mi jaki jest plan na tą sobotę lecz on tylko się uśmiechnął tajemniczo.
- To niespodzianka, chodź - chłopak wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą na dworzec kolejowy. Mamy gdzieś jechać pociągiem? Ale czemu?

- Serio? Pociąg? - uniosłam jedną brew patrząc jak Sans kupuje dwa bilety dla nas.
- Pociągi są fajne - Sans podał mi jeden bilet, który przyjęłam z zmieszaną miną. Naprawdę nie wiem co o tym myśleć, nie lubię być w miejscu gdzie jest dużo ludzi w końcu my Potomkowie nie możemy się rzucać w oczy.
- Nie mówię że nie są tylko nie rozumiem - pokrecilam głową patrząc na chłopaka zdezorientowana.
- Zrozumiesz jak dojedziemy na miejsce - Sans puścił mi oczko po czym podjechał pociąg - o jest nasza limuzyna - chłopak o białych włosach wsiadł do pociągu a ja za nim, w końcu i tak nie miałam innego wyjścia prawda? Drzwi od pociągu się zamknęły po czym powoli ruszył aby zaraz później mknąc po torach. Ta zmiana prędkości spowodowała że poleciałam w tył, na szczęście Sans stał za mną więc mógł mnie bez problemu złapać.

- Zapomniałem Ci powiedzieć że on tak rusza - Sans zaśmiał się a ja klepnelam go otwartą dłonią w ramię.
- Jesteś okropny. [F]
- Przecież zawsze mogę Cię złapać księżniczko. [S]
- To lepiej się postaraj rycerzu [F]
- Cały czas się staram [S]
- Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy? [F]
- Nie [S]
- Uhhhh wredota [F]
- Miło mi [S]
- To nie miało być miłe [F]
- A kto powiedział że ja jestem miły? [S]
- Ummm baran [F]
- Też Cię lubię - Sans wystawił do mnie język a ja znów strzeliłam buraka. Czy ja go lubię? I zaraz właśnie do mnie dotarło... My jesteśmy na randce???!
- Czy to randka? [F]
- Zależy z której strony chcesz na to patrzeć [S]
- Nie jestem do końca pewna [F]
- Jak dla mnie to może być nawet wyjście dobrych przyjaciół [S]
- Sam pchasz się w Friendzone? [F]
Na te słowa Sans tylko prychnął i popatrzył przez okno a jego oczy stały się bardziej czarne niż błękitne. Czy ja go zraniłam? Nie chciałam tego zrobić.
- Jeśli się jest w Friendzonie to nie da się do niego pchać [S]
- Chcesz powiedzieć że już w nim jesteś? [F]
- A nie jest tak? - Sans spojrzał mi w oczy i w jednej chwili wyleciały mi z głowy wszystkie argumenty. To prawda znamy się już z dwa miesiące ale to tak przelotnie bo widujemy się tylko na korytarzach oraz w klubie. Na całe szczęście od odpowiedzi na to pytanie uratowała mnie stacja.
- Nasza stacja Frisk, wysiadamy - Sans zeskoczył z schodka w pociągu po czym wyciągnął rękę w moją stronę, złapałam ją i sama zeskoczyłam jak dziecko.

Kiedy stanęliśmy zaczęłam się rozglądać lecz nic tutaj nie było mi znajome. Musieliśmy być w innym mieście co w sumie mnie cieszyło bo przez to kim jestem nie mogę za bardzo podróżować. Wzięłam głęboki wdech, tak właśnie czuję się wolny człowiek przynajmniej tak myślę.

- Chciałem Ci pokazać coś więcej niż tylko nasze małe miasteczko w którym prawie nic nie ma - Sans wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić przez dworzec a później przez resztę nowego dla mnie miasta.

Kiedy tak szłam za nim i patrzyłam na jego kark uświadomiłam sobie że jest cudowny. Dało się czuć od niego lekką wodę kolońską, ten zapach był tak piękny i pasował do jego postaci. Myślę że w innym wypadku moglibyśmy naprawdę być razem szczęśliwi ale tak nie jest. W rzeczywistości w której żyjemy ja i on jesteśmy wrogami. Skąd mogę mieć pewność że mnie nie zabije przy odpowiedniej okazji? Znów zatopiłam się w myślach przez co nie zauważyłam kiedy mój przewodnik się zatrzymał i wpadłam na jego plecy.

- Ała, Cholera Sans nie zatrzymuj się tak nagle - wyjrzałam zza jego pleców i moim oczom ukazało się ogromne wesołe miasteczko. Nigdy nie byłam w takim miejscu tylko słyszałam opowieści i oglądałam w filmach jak zakochane pary chodziły do takiego miejsca.
- Pomyślałem że skoro żyjesz w ciągłym zamknięciu nie byłaś w takim miejscu - chłopak odwrócił się w moją stronę i chyba zauważył łzy spływajace po moich policzkach bo przetarł kciukiem moje policzki. To że spełnia moje marzenia to mało powiedziane.

Tak właśnie zaczęła się nasza randka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top