Kise x Czytelnik "Potencjał" 1/2

[Z/Z] - znak zodiaku
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
     Robiłaś coraz to większe kroki, zmierzając do budynku swojego liceum. Normalnie przemieszczałabyś się powoli, przypominając sobie przy okazji zagadnienia, ale nie dzisiaj. Za tobą już od dłuższego czasu podążał Kise rozpaczliwie prosząc, żebyś wreszcie się zatrzymała. Jednak ze względu na to, iż wiedziałaś do czego będzie próbował nakłonić cię blondyn, marzyłaś jedynie o tym, by zniknąć z jego pola widzenia niczym Kuroko. Nie okazało się to ani trochę trudne, gdyż chłopak przez swoją kontuzję nie mógł zbytnio się nadwyrężać. Z tego też powodu nie był w stanie zmniejszyć rosnącej pomiędzy wami odległości. Niesamowita satysfakcja wypełniała cię do tego stopnia, że resztę dystansu pokonałaś z wysoko podniesioną głową.
*^*^*^*
Twoim celem na chwilę obecną była szkolna szafka. Oczywiście przez Ryoutę, który nadal cię męczył, popadłaś w lekką paranoję. Spowodowało to, że co chwilę nerwowo rozglądałaś się na boki, czy przypadkiem dookoła nie krąży jakaś blond czupryna. Odetchnęłaś z ulgą, gdy niczego takiego nie zauważyłaś, lecz nadal starałaś się zachować jak największą ostrożność. Niestety nie do końca ci się udało, gdyż zamek od twojego niezawodnego schowka, najwyraźniej postanowił wyprowadzić cię z równowagi i się zaciąć. Czując narastającą złość oraz zirytowanie, odsunęłaś na bok swoją misję bycia niewidoczną i zaczęłaś zażartą walkę z tym cholernym pierdolnikiem, który nie chciał odpuścić za wszelką cenę.
- CHOLERA, PUSZCZAJ WRESZCIE! - wykrzyknęłaś, czując jak zaraz pulsująca na twoim czole, żyłka pęknie, a z uszu poleci dym.
Nawet nie zauważyłaś, że swoim zachowaniem zwróciłaś na siebie uwagę wszystkich uczniów znajdujących się w promieniu kilku metrów od ciebie. Lekceważąc spojrzenia innych, starłaś pot z twarzy, wzięłaś głęboki oddech, po czym przyłożyłaś dłoń do zamknięcia szafki z zamiarem pociągnięcia go z całej siły.
- [T/N]cchi!
Usłyszałaś obok siebie znajomy głos akurat w momencie, gdy jak najmocniej szarpnęłaś za zamek, który o dziwo wreszcie puścił. W przeciągu zaledwie kilku sekund całe twoje skupienie oraz wcześniejsze szczęście z ciebie uleciało, a ty sama oberwałaś drzwiczkami w policzek, bo przynajmniej przed zderzeniem, zdążyłaś obrócić głowę w stronę, gdzie stał Kise. Przed upadkiem uratował cię tylko jego refleks.
- [T/N]cchi?! Nic ci nie jest?! - Blondyn wykrzykiwał pytania w twoim kierunku wyraźnie przerażony tym co się stało.
- Zabierz mnie do pielęgniarki, a nie zadajesz głupie pytania, idioto! - uderzyłaś go jedną dłonią w głowę, bo drugą masowałaś obolałe miejsce.
- To bolało, [T/N]cchi! Zmówiłaś się razem z Kasamatsu-senpai przeciwko mnie?! - zapytał naburmuszony, zarzucając sobie twoją wolną rękę na ramiona i prowadząc w stronę gabinetu pielęgniarki.
- Może.
- Huh?! To okrutne, [T/N]cchi! - oznajmił, teatralnie wylewając potok łez.
Mimowolnie cicho się zaśmiałaś, ale po chwili policzek dał o sobie znać i się skrzywiłaś. Ryouta widząc to jak się czujesz, przestał się rozklejać oraz wziął cię na barana, abyś szybciej trafiła do pielęgniarki. Wiedziałaś, iż blondyn tylko chwilowo zapomniał o tym, czego chce dokonać. Na twoje nieszczęście nie tylko w meczach zawsze walczył do końca oraz się nie poddawał.
*^*^*^*
Po romantycznym zbliżeniu twojego policzka z drzwiczkami szafki minęło już trochę czasu. Aktualnie siedziałaś na lekcji, trzymając worek lodu przy obolałym i teraz nieźle już opuchniętym miejscu. Z tej niezwykłej okazji jaką był twój uszczerbek na zdrowiu, nie musiałaś brać aktywnego udziału w zajęciach, więc jedynie olewałaś szepty Kise, który siedział w ławce za tobą.
- [T/N]cchi nie bądź taka uparta i zgódź się, proooszę - jęczał co chwilę o to samo, a ty już ledwo powstrzymywałaś się przed tym, by znowu mu nie przyłożyć.
- Za to ty mógłbyś nie być taki upierdliwy, Ryouta, idiota... - wyburczałaś, ale na tyle cicho, że chłopak cię nie usłyszał.
Chwilę później poczułaś lekkie uderzenie w tył głowy, więc odruchowo się odwróciłaś i zobaczyłaś zwinięty kawałek papieru obok swojego krzesła. Rzuciłaś koszykarzowi mordercze spojrzenie, na co on cicho cię przeprosił, drapiąc się niezręcznie w tył głowy. Chwyciłaś skrawek, chcąc go przeczytać. Byłaś pewna tego, że gdybyś tego nie zrobiła, Kise byłby w stanie rzucić ci jeszcze kilka takich liścików. Jednym ruchem ręki rozwinęłaś papier, wzdychając głęboko widząc jego treść:

"[T/N]cchi chcę jedynie pokazać ci swój potencjał! Wiem, że tego nie lubisz, ale to zajmie tylko chwilę! Błaaagam cię!"

Kątem oka widziałaś jak chłopak teraz zadziornie się do ciebie uśmiecha oraz charakterystycznie poprawia swoje włosy. Na ten widok tak mocno ścisnęłaś długopis, którym chciałaś mu odpowiedzieć, że ten aż połamał się w drobny mak, a sprężyna wystrzeliła w stronę nauczyciela, trafiając go prosto w czoło. Było ci tak wstyd, że zasłoniłaś sobie całą twarz workiem lodu, podczas gdy wszyscy uczniowie dookoła się śmiali, z wyjątkiem Ryouty, który patrzył na ciebie ze współczuciem.
- [T/N] panuj nad sobą! - Groźny ton nauczyciela sprawił, iż w klasie zapanowała grobowa cisza, a ty natomiast chciałaś zapaść się pod ziemię.
- Przepraszam... - wydusiłaś z siebie, wbijając wzrok w ławkę.
W obliczu tak silnego pecha mogłaś skierować się tylko do jednej osoby. Chociaż nigdy nie wierzyłaś w takie zabobony, to teraz byłaś na tyle zdesperowana, aby spróbować. Dyskretnie wyciągnęłaś z kieszeni telefon, który następnie schowałaś za piórnikiem. Z lekkim wahaniem wybrałaś numer zielonowłosego.

Do: Midorima Shintarou:

Midorima potrzebuję swojego szczęśliwego przedmiotu, to pilne!

Od: Midorima Shintarou:

Jesteś [Z/Z], nanodayo?

Do: Midorima Shintarou:

Tak, czyli załatwisz mi go? Dziękuję!

Od: Midorima Shintarou:

Nie.

Do: Midorima Shintarou:

Dlaczego...

Od: Midorima Shintarou:

Cytuję Twoje ostatnie słowa, nanodayo: "To całe wierzenie w Oha-Asa to głupota, ale chodzenie z tymi wszystkimi dziwnymi szczęśliwymi przedmiotami jest jeszcze gorsze i takie upokarzające."

Do: Midorima Shintarou:

Tylko żartowałam, hehe...

Od: Midorima Shintarou:

W tym momencie kończę tę rozmowę. Żegnam.

Do: Midorima Shintarou:

Zlituj się no, Shintarou! (!)

Nie można wysłać wiadomości, numer jest tymczasowo nieosiągalny. Proszę spróbować później.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Żyję! Wreszcie coś dodaję, bo w sumie miałam to napisane już bodajże od ponad miesiąca. Niestety, to na razie połowa z tego co zaplanowałam tu jeszcze umieścić, co zresztą wyraźnie widać, ale dokończę to dopiero wtedy, gdy znajdę więcej czasu i chęci do pisania. Wybaczcie i nie bijcie! Może w międzyczasie czasie zajmę się pisaniem krótszych one-shotów, ale nic nie obiecuję, gdyż z tymi możliwościami w ciągu roku szkolnego serio u mnie krucho. Do zobaczenia w następnej notce, która bodajże pojawi się na święta, bo życzenia i te sprawy. :")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top