Garry (Ib) x Czytelnik "Wola walki"
Wreszcie one-shot! Zaczęłam go pisać wieki temu, potem straciłam wenę, przez co skończyłam go dopiero wczoraj. (XD) Domyślam się, że pewnie za dużo osób jeśli jakieś jeszcze tu zaglądają nie kojarzą gry Ib, ale miałam ochotę napisać coś związanego z tym uniwersum.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Biegniesz przed siebie, oddychając coraz ciężej z każdą chwilą. W twojej głowie po raz kolejny pojawia się myśl o tym, by się poddać. Pragniesz tego. Niemo błagasz o odpoczynek. Jesteś zwykłym tchórzem. Nogi powoli uginają się pod tobą, tak jakby musiały udźwignąć nie tylko ciężar ciała, ale również twoich własnych rozmyślań. Nie potrafisz tego powstrzymać albo może i nawet nie chcesz. Twoja nadzieja na ucieczkę umiera za każdym razem, gdy spoglądasz w tył. Jedynie odrobinę otuchy dodaje ci widok mężczyzny, podążającego przed tobą. Ma on w sobie coś, czego ci brakuje. Nie czujesz z tego powodu zazdrości, wręcz przeciwnie, dzięki temu masz jeszcze siłę poruszać niezwykle ociężałymi kończynami. Starasz się chwycić go za skrawek płaszcza, ale bezkutecznie. Pomiędzy wami widnieje wyraźna przepaść. Przez co w swoją małą, poobijaną dłoń udaje ci się złapać jedynie masę powietrza przesyconego zapachem spruchniałego płótna oraz starych farb. Przeraźliwe syczenie nieubłaganie się do ciebie zbliża, stopniowo staje się wręcz namacalne. Momentalnie oblewa cię zimny pot oraz trzęsiesz się z powodu dreszczy. Uścisk twojej dłoni na łodydze [U/K] róży luźnieje, a z ranek po kolcach powoli sączy się szkarłatna ciecz. Nie jesteś nawet w stanie zauważyć jak kwiat po chwili rozpływa się wśród czerwonych, niebieskich, zielonych i żółtych świateł. Całą swoją uwagę bowiem skupiasz na cieple drugiego człowieka, ciągnącego cię w stronę drewnianych drzwi. Wszystko dzieje się tak szybko, lecz w chwili, w której mężczyzna podarowuje ci klucz wszystko staje się już przesądzone. Przełykasz po raz ostatni głośno ślinę, a wrota jak na twoje zawołanie gwałtownie się otwierają. Jednak, nie ma za nimi miejsca dla ciebie. Jednym ruchem wpychasz mężczyznę do środka, a następnym zamykasz go tam na dobre. Słyszysz jak rozpaczliwie wykrzykuje twoje imię i uderza w drzwi próbując je rozwalić. Czujesz jak serce zaczyna boleśnie szybciej bić oraz oczy zachodzą łzami. Z trudem odwracasz się, by spojrzeć na otaczające cię z każdej strony koszmarne obrazy. Uśmiechasz się słabo, unosząc do góry klucz, a następnie muskasz go delikatnie ustami, starając się poczuć jeszcze odrobinę ciepła swojego ukochanego. Wśród tłumu ledwo dostrzegasz jak jeden z obrazów trzyma twoją różę, która stopniowo traci płatki. Upadasz na podłogę i uderzasz plecami we wrota, nie mając już siły ustać na nogach.
- Kocham cię, Garry - szepczesz, po czym zapadasz w sen.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
AKUKU! Prawie bym zapomniała. Wesołego i obfitego Halloween! Oczywiście jeśli obchodzicie. XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top