Rozdział 4

Nagisa i Rei pojawili się trochę przed czasem pod wielkim drzewem. Rozejrzeli się wokół, ale nikogo nie dostrzegli. Obok nich stały jakieś stare skrzynki i deski. Chyba nikt ich nie używał bo leżały tu od dłuższego czasu. Po zbadaniu terenu nadal czujni spojrzeli na siebie. Oboje nadal martwili się o Haru. Starali się nie myśleć o najgorszym. Nie wiedzieli jak Haruka zamierza poradzić sobie sam.

-Myślisz, że Haru zdoła uratować Makoto?- Nagisa oparł się o drzewo i spojrzał w dal.

-Jest jakaś szansa, że mu się uda...  Zakładając, że Makoto tam będzie. Jednak to, że będzie tam sam może działać na jego niekorzyść- Ciemnowłosy wzruszył ramionami.

Blondyn westchnął. Nie chcąc dłuższej myśleć o misji Haru spojrzał na zegarek, który znajdował się na jego prawej ręce. Dostawca powinien już przyjść, więc dlaczego go jeszcze nie ma? Zamiast odciąć się od złych myśli, zaczął coraz bardziej się denerwować i wymyślać różne historie. Co jeśli tak naprawdę to był plan doskonały i dostawca współpracuje z kimś kto porwał Makoto? Oni tu czekają na marne, a Haru w tej chwili może potrzebować pomocy.

-Widzę, że się denerwujesz- Rei położył rękę na jego ramieniu- Spokojnie za chwilę odbierzemy broń i pojedziemy pomóc szefowi.

I w tym momencie zobaczyli jak w ich stronę ktoś idzie. To pewnie był dostawca. Nagisa odetchnął z ulgą, a nieznajomy zbliżył się do nich.

-Nagisa, Rei?- Różowowłosy przywitał się z nimi.

Był zaskoczony widząc ich tutaj. Nie spodziewał się, że ktoś tak jak Nagisa mógłby być członkiem gangu. Dawno się nie widzieli, ale uważał blondyna za uroczego chłopca, który na pewno nie zainteresowałby się półświatkiem.
Zaś Rei... Czasem porozmawiali, ale nie byli na tyle blisko że sobą, żeby cokolwiek wiedzieć o drugiej osobie.

-Kisumi- Nagisa się uśmiechnął- Dawno się nie widzieliśmy. Nie wiedziałem, że...

-Ja również jestem zaskoczony. Nie spodziewałem się, że mógłbyś wstąpić do gangu- Zaśmiał się.

-Haruś wiedział, że to ty jesteś dostawcą broni?

-Wiedział. Powiedział, że wyśle dwóch swoich ludzi, ale nigdy bym nie pomyślał, że to będziecie wy.

-W takim razie dlaczego nie przesunął terminu dostawy?- Wtrącił się Rei.

Chciał wiedzieć dlaczego szef tego nie zrobił skoro znał Kisumiego.

-A dlaczego miałby to zrobić?- Mężczyzna spojrzał na ciemnowłosego.

W tym momencie Rei zdał sobie sprawę z tego, że nie powinien tego mówić. Kisumi nie był członkiem ich grupy, więc nie musiał wiedzieć o porwaniu. Chcieli, żeby to zostało tylko między nimi, a teraz palnął coś głupiego nie przemyślając tego wcześniej. Nie wiedząc jak z tego wybrnąć zaczął improwizować.

-Ah, mamy mało czasu... Bo za chwilę musimy być na misji, więc po prostu zastanawiałem się czy nie mógłby tego przełożyć.

Kisumi kiwnął głową. Jeśli nawet coś podejrzewał nie pytał.

-Współpracuje tylko z szefami, którzy cenią sobie wysokiej jakości broń i mój czas. Nie mam zamiaru ciągle przekładać spotkań, więc jeśli byście się nie pojawili dzisiaj albo odwołali spotkanie nie zacząłbym z wami współpracy.

Rei przytaknął. To dlatego Haru mówił, że ta dostawa jest bardzo ważna i muszą ją odebrać. Po chwili Kisumi zaprowadził ich do swojego auta. Rozliczyli się za broń, a później Nagisa razem z Rei'em włożyli pudło z bronią do bagażnika samochodu, którym przyjechali. Nie chcąc już dłużej tracić czasu pożegnali się z różowowłosym i pojechali w stronę magazynów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top