4
# ANTHONY
Posprzątałem salę treningową, wziąłem prysznic i przebrałem się. Nico i Jesus już czekali przy drzwiach.
- Znaleźliśmy je. Są w piwnicy pod opieką Andre - oznajmił dumnie Nico.
- Bardzo dobrze. Zaraz pójdziemy się przywitać z nowymi koleżankami - wychrypiałem.
Moi pracownicy nadal czekali przy wejściu blokując je.
- No ruszcie się młotki! - Jeżeli na nich nie krzykniesz, sami nie wpadną na to, co mają zrobić. - Z kim ja pracuję? - Westchnąłem zażenowany.
Ominąłęm ich i po drodze do piwnicy zahaczyłem o kuchnię. Zabrałem butelkę piwa, otworzyłem i zszedłem na dół.
Siedziały tam. Dwie bezbronne istoty. Wyglądały na zszokowane. Szczególnie to dziecko. W pewnym momencie zrobiło mi się jej żal, wyglądała jak mały, niczego nieświadomy aniołek. Stop! Anthony Jenkins nie ma serca. Kiedy tylko wykończymy Styles'ów ich też się pozbędę. Może nawet szybciej niż tych gnojków. Niech tylko poczekają i odpłacę im każdą krzywdę, którą kiedykolwiek, którykolwiek z nich mi wyrządził.
__________________________
szczęśliwego dnia dziecka misiaki xx
-JMSster x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top