[39]

Konkurs talentów zbliżał się nieubłaganie szybko. Tak, jak jeszcze wczoraj mogłoby się wydawać był tydzień, tak teraz zostały dwa dni. I to nie całe. Środa właśnie dobiegała końca, a całość zaplanowano na piątek. Jak co roku zresztą.

Chodząc po korytarzach można było natknąć się na więcej darów niż w tych wszystkich programach telewizyjnych. Aż robiło mi się głupio, że sam jestem takim nieuleczalnym beztalenciem.

Zatrzymałem się momentalnie, kiedy zobaczyłem, że Hoseok siedzi zwyczajnie pod ścianą, wśród tego wszystkiego i nie ćwiczy. W ogóle nic nie robił. Patrzył w podłogę z dziwnym wyrazem twarzy. Jakby był smutny. To było mega ... inne. To znaczy Hobi zawsze tańczył. Nawet czasem z lekcji go ponoć wywalali, bo tupał nogami pod ławką do tego stopnia, że nie dawało się tego wytrzymać. A tu? Zostało mniej niż 48 godzin do dnia, na który tak bardzo czekał, który miał zmienić jego życie w bajkę. A on? Kompletne zero.

Podszedłem do niego dość niechętnie. Wciąż byłem na niego wkurzony. I nie miałem zamiaru się z nim godzić dopóki nie przeprosi mnie i Jimina. Ale przyjaciel to przyjaciel, co nie? Może był zawistny razem z Taehyungiem. Ale nie potrafiłbym ot tak wyrzec się naszych relacji. Za dużo dla mnie obaj znaczyli.

- Przerwę robisz? - zapytałem. Hoseok podniósł na mnie zdziwiony wzrok. Chyba nie spodziewał się, że się do niego w ogóle odezwę. Nic nie powiedział, dlatego zadałem prostujące moją myśl pytanie. - Dlaczego nie trenujesz? Pojutrze twój wielki dzień.

Hobi jeszcze chwilę patrzył na mnie bez emocji, po czym uśmiechnął się i zaśmiał delikatnie.

- Tak. Robię przerwę. - oświadczył z wesołym wyrazem. Nie wiedziałem jak to zinterpretować. Niby jego twarz wydawała się wyglądać na tak szczęśliwą jak zawsze. Ale z jego głosem było coś nie tak.

- Powinieneś ćwiczyć! Będzie tam ten wpływowy gość przecież! Masz zostać gwiazdą, Hobi! - mój ton był miły i wypełniony troską. Tak dużo pracy w to wszystko włożył. Nie mógł ot tak sobie odpoczywać. Znaczy ... odpoczynek to jedno, ale to nie w jego stylu. Hoseok miał tyle energii, że nie potrzebował przerw. Nigdy.

- Chciałem, żebyście wszyscy to widzieli ... chciałem, żeby Suga widział.

Zatrzymałem słowa. Chciałem kazać mu wziąć się w garść. Ale widocznie załapał dół. No tak, nic dziwnego. Ale to Hobi. Dlatego nie martwiłem się o niego. Kwestia dnia i znowu będzie go wszędzie pełno.

- Muszę już iść. Bo ...

- Jimin na ciebie czeka. - dokończył za mnie. Może i czeka. Ale czy to coś złego? To mój chłopak, więc to chyba oczywiste, że spędzamy razem każdy moment. - Pozdrów go ode mnie Jungkook. I przekaż mu coś. - zacisnąłem brwi. Już przygotowywałem się na to, że zaraz znowu usłyszę jakieś obelgi w kierunku mojego Chimchima. Ale się przeliczyłem. - Że wygrał. - uśmiechnął się szerzej. - Park Jimin. - zaśmiał się. - Park Jimin.

Zacisnąłem brwi mocniej.

Patrząc na niego przeszedłem powoli kilka kroków w przód. Nie patrzył już na mnie, a śmiał się pod nosem do podłogi. Aha. Nie miałem pojęcia co o tym myśleć, dlatego zwyczajnie dałem sobie z tą sprawą spokój.

Bo kiedy wyszedłem ze szkoły natknąłem się na Jimina, który uśmiechał się piękniej niż Hoseok.

- Idziemy Jungkooshie? - wyciągnął dłoń w moją stronę.

- Pewnie, Jiminnie. - podbiegłem do niego, łapiąc go swoją ręką, a sam całując czubek jego głowy.

***

- Jungkook! Ktoś do ciebie! - właśnie byłem w trakcie robienia malinki na szyi Jimina, kiedy przewał mi głos mamy, rozchodzący się nie tyle po całym domu, co po całym osiedlu.

Niechętnie odsunąłem się od niego, wzdychając niezadowolony, po czym wstałem z łóżka.

- Za momencik wrócę, Jiminnie. - pogłaskałem go po głowie, kiedy zakrył szyję koszulą.

Kogo to niesie?

Zbiegłem po schodach na dół, sądząc, że im szybciej się z tym uporam tym szybciej znów zobaczę mojego Chimchima. Dlatego właśnie chciałem czym prędzej skonfrontować się z przybyszem i znaleźć się z powrotem w pokoju, z rękoma Jimina oplecionymi wokół mojego karku.

- To Taehyung. - powiedziała mama, mijając mnie w korytarzu, kiedy jeszcze byłem na tyle daleko, że nie mogłem zobaczyć kto przyszedł.

To Taehyung.

Jeśli znowu przyszedł z tymi idiotycznymi pytaniami to ja dziękuję. Od jakiegoś czasu [a mianowicie od kiedy Hoseok przestał] to właśnie Tae zaczął zachowywać się jak maniak i to on teraz chodził i pytał się mnie o Busan i Jimina. To jeszcze nic! Miał nawet notatnik, w którym zapisywał moje odpowiedzi! Chociaż one i tak były strasznie nieliczne.

- Hejka. - oparłem się o drzwi, kładąc dłoń na klamce. Zablokowałem mu wejście swoim ciałem. Liczyłem na to, że pójdzie sobie szybciej niż przyszedł. Byłem zajęty.

- Mogę zobaczyć ręce Jimina? - ruszył w moim kierunku, przez co wtargnął na chama do środka. - Wiem, że tu jest. - założył ręce na krzyż, zaczynając tupać nogą jakby był zniecierpliwiony. - W twoim pokoju siedzi? - spojrzał na mnie z nerwami. Ogólnie jego twarz wyglądała jakby nie spał od miesiąca, a z kawą miał styczność częściej niż z powietrzem.

- Taehyung! - krzyknąłem, zaciskając brwi. Zachowywał się okropnie. O braku kultury już nie wspomnę. - Wyjdź w tym momencie!

- Jungkook ty nic nie ... - zaczął iść w moją stronę z maniakalnym wyrazem twarzy.

- Nie muszę rozumieć, bo to co mówisz to kompletne bzdury! - przerwałem mu ten pożałowania godzien wywód. To robiło się coraz bardziej żałosne.

- Jungkook ... wnętrza jego rąk na wysokości łokci. - oświadczył szeptem, podchodząc do mnie. Głos miał, jakby się stresował. A na jego twarzy zobaczyłem smutek. - Jungkook widziałeś je?

Czy widziałem? No pewnie! Przecież widziałem go nago on ... miał koszulę ... nie widziałem tylko jego rąk. Od łokci w dół. Że niby Jimin się tnie? Bo ... chyba jak ktoś ukrywa właśnie te partie ciała to po to, żeby schować blizny po samookaleczeniach. Mój Jiminnie miałby robić sobie krzywdę? Tylko dlaczego?

- Twierdzisz, że on się krzywdzi? - cofnąłem się, czując już jak do oczu napływają mi łzy. Nie chciałem sobie tego nawet wyobrażać. To tak paliło. Bolało. Niby czemu? Czemu taka drobna istotka miałaby robić takie rzeczy? Na pewno nie.

Taehyung tylko roześmiał się, jakby właśnie miał ze mnie niezły ubaw. Poczułem złość. Co się działo temu człowiekowi i co miał na myśli?!

- Jungkook uwierz mi, że gdyby o to chodziło, to nie byłoby mnie tutaj. - przysunął się do mnie lekko bliżej, zniżając ton. Ogólnie mówił jak jakiś detektyw. A przynajmniej tak się poczułem.

- Jungkooshie? - obaj spojrzeliśmy na schody, na których stał teraz Jimin i patrzył na nas niezrozumiale. - Długo nie wracałeś. - właściwie to tylko chwilę mnie nie było. Ale o chwilę za dużo. Zważywszy na to, na co ją marnowałem. Mianowicie na Taehyunga i obsesję, którą zaraził się od Hobiego.

- O wilku mowa! Jimin! - Tae zaśmiał się, zakładając ręce na krzyż i zwracając ciało w jego kierunku. - Czyż nie? - zacisnął ze sobą brwi. - Jimin, mogę mieć do ciebie kilka pytań? - postąpił o krok w jego stronę. Nie podobało mi się to, ale nie reagowałem jeszcze. Chciałem wiedzieć do czego on zmierza. - Powiedz mi jak to jest mieć czyjąś krew na rękach? Da się w ogóle spać po nocach?

Jimin spojrzał najpierw na niego, potem na mnie, a potem znowu na niego. Cały ten czas zaciskając brwi.

- Nie mam pojęcia co do mnie mówisz, Kim Taehyung. - zatrząsł się, przez co spiąłem mięśnie.

- To może inaczej. Jak to jest okłamywać dosłownie, kurwa, wszystkich, eh? - zaśmiał się bezuczuciowo. - Ty naprawdę myślałeś, że jak przefarbujesz sobie włosy to nikt się nie domyśli? - i co ma do tego fryzura Jimina? Każdy wygląda jak chce. Nie wiem co Tae chciał osiągnąć, wchodząc na temat jego wyglądu, ale on jakby sugerował, że Jimin zmienił kolor włosów z jakiegoś istotnego powodu i może nawet w jakimś konkretnym celu. - Jungkooka też zabijesz jak zacznie stanowić zagrożenie?! - nie no przesadził.

- Jungkooshie ... - zobaczyłem łzy w oczach Jimina, który patrzył na mnie teraz wzrokiem, który błagał o ratunek. Silniejszy kontra słabszy? No tak to się bawić nie będziemy.

- Taehyung wynoś się stąd w tym momencie!

- Pokaż ręce ty draniu! - stanąłem pomiędzy Jiminem i Taehyungiem, kiedy ten próbował podwinąć mu koszulę. To już była przemoc względem Chimchima. Nie mogłem tego tolerować. - No pokaż mu te ślady!

- Co tu się dzieje?! - do korytarza wpadła moja wściekła mama. Chyba pierwszy raz cieszyłem się na jej widok.

Nie chciałem jej wciągać w to bagno. Tae chyba też nie, bo od razu się uspokoił.

- Nic mamo. Taehyung właśnie wychodzi. - spojrzałem na niego, mówiąc bardzo stanowczym tonem. Na pewno zrozumiał przekaz.

Parsknął tylko jeszcze, poprawiając ubranie, które nosił, a potem ukłonił się w kierunku mojej rodzicielki.

- Proszę wybaczyć te krzyki. - po czym spojrzał na mnie. - Tak, właśnie wychodzę. - widziałem jak zaciska zęby, żeby nie powiedzieć więcej.

Przytulałem do siebie płaczącego Jimina, nie zwracając uwagi na to, czy moja mama patrzy. Ale nawet gdyby zobaczyła, przecież nie robiliśmy nic złego. To tylko uścisk.

***

- Co ty robisz? - młoda dziewczyna weszła do pokoju Taehyunga, widząc jak ten pakuje plecak, wkładając do niego dość specyficzne rzeczy. - I dlaczego pakujesz jedzenie?

- Muszę jutro wyjechać na cały dzień. - uśmiechnął się do siostry poważnie. - Nie martw się tak o mnie. Wrócę wieczorem.

Sięgnął jeszcze ręką po portfel i powerbank, po czym i te obiekty znalazły się w środku.

- Dla mnie to możesz i nigdy nie wracać. - spojrzała na swoje paznokcie, udając kompletny brak zainteresowania tym, co robi jej starzy brat. Jednak po chwili zżerająca ją ciekawość wygrała. - A dokąd jedziesz? - przechyliła głowę na bok.

Taehyung westchnął tylko, zaciskając dłonie w pięści.

Miał dość patrzenia po nocach w sufit i zastanawiania się co się w ostatnim czasie wydarzyło. Bo tylko głupek nie zauważyłby, że to wszystko jest jakoś powiązane z tajemniczą osobą Jimina, o którym było wiadome tyle, co nic. I tyle co internet powiedział. Ale to nie byłoby możliwe.

W każdym razie nie na teraz. Potrzebował więcej. A informacji najlepiej szukać u źródła.

- Do Busan.

Tam, gdzie wszystko się zaczęło.

Cdn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top