Rozdział 9
- Harry wstawaj. Zrobimy coś fajnego. Pouczę cię zaklęć, a Syriusz latać. Z Tomem może poćwiczycie transmutacje. Co ty na to?
- Nie chce!
- Dlaczego nie chcesz?
- Chce do taty!
- Szczeniaczku, ale wiesz przecież czemu nie ma Severusa. Musiał pójść do Hogwartu. Na weekend wróci. Nim się obejrzysz to minie.
- Na pewno?
- Oczywiście, że tak.
- No dobrze. To zejdziemy na śniadanie? Głodny jestem. - Harry popatrzył z na Remusa uśmiechnięty.
- Oczywiście. Idź się tylko ubierz i zejdziesz na dół okej?
- Jasne, a Remi?
- Tak szczeniaczku?
- Czy skrzaty przygotowały te pyszne naleśniki? - Spytał zawstydzony.
- Hmm, prawdopodobnie tak. To wstajesz?
- Tak już wstaje i się ubieram. - Poderwał się z łóżka i szedł już w stronę szafy.
- Mam ci pomóc?
- Remi! - Chłopiec z oburzeniem spojrzał na starszego.
- No co? - Wilkołak z trudem ukrywał swoje rozbawienie.
- Jestem już duży, idź już na dół. - I zaczął wypychać wujka z pokoju. Następnie gdy Remus był za drzwiami, Harry trzasnął nimi i poszedł się przebrać.
•••
Zszedł na dół do salonu, gdzie był jego towarzysz oraz właściciel domu.
- Co tak długo? Czemu Harry nie schodzi? Coś się stało?
- Syriuszu nie panikuj. Harry tęskni po prostu za Severusem.
- No dobrze Remi, ale nie możesz się wkurzać, że martwię się o mojego chrześniaka.
- Nie wkurzam się, tylko mówię, że nie masz o co się martwić kochanie dobrze?
Podszedł do siedzącego na kanapie mężczyzny, dał mu buziaka w czoło i przytulił się do niego. Syriusz za to pociągnął go na siebie tak, że siedział na jego kolanach. Następnie pocałował go mocno w usta. Usłyszeli chrząknięcie. odwrócili się w stronę fotelu, na którym siedział Tom.
- Czy moglibyście proszę przestać? Jeszcze zacznijcie mi się tu pieprzyć na tej kanapie.
- Przepraszam Tom. - Remus zszedł ze swojego towarzysza, po czym usiadł obok niego na kanapie. - Jakie macie plany na dzisiaj? Trzeba jakoś Harremu zająć czas.
- Ja mam parę spraw do zrobienia. Mam spotkanie z Lucjuszem odnośnie ministerstwa po obiedzie, a wcześniej mam spotkanie, ale to już po za dworem.
- No dobra, a ty Syriuszu nic nie masz no nie?
- Poczekaj, muszę się zastanowić. Wyszedłem przed chwilą z Azkabanu i mam tyle spotkań, że nie wiem.
- Nie bądź już taki sarkastyczny. Nie pozwolę ci jeszcze walczyć czy nawet pokazywać zaklęć Harremu, ale może chcesz go nauczyć latać na miotle. Co ty na to?
- Bardzo chętnie. Jak zjemy śniadanie to możemy się za to zabrać.
- Super! Ja potem nauczę go nowych zaklęć.
Po kilku minutach przybiegł do nich Harry. Od razu rzucił się na chrzestnego i go przytulił.
- Cześć szczeniaczku. Jak się spało? - Syriusz odwzajemnił przytulasa i pogłaskał chłopca po głowie.
- Bardzo dobrze. Śniłeś mi się wiesz?
- Naprawdę? I co takiego robiłem?
- Walczyłeś ze smokiem. Takim dużym niebieskim.
- Serio? Nieźle. Może kiedyś naprawdę zawalczę z jakimś.
- To smoki istnieją? - Harry spojrzał na niego zdziwiony.
- Oczywiście, że tak. Widziałem jednego osobiście, ale nie walczyłem niestety z nim. No i nie był też niebieski tylko czerwony, ale to szczegół.
- Łapa! Nie żartuj sobie ze mnie! - Odsunął się oburzony. - Remi! Powiedz prawdę. Smoki istnieją czy nie?
- Syriusz poważnie mówił. Smoki naprawdę istnieją. Może kiedyś jakiegoś spotkasz.
- Wow! Niesamowite! Jest jakieś zoo dla smoków czy coś takiego?
- Co to zoo?
- Nie wiesz Syriuszu co to zoo?
- No nie. Wytłumaczy mi ktoś?
- Harry, Łapa pochodzi ze starego rodu, gdzie wszyscy są czystej krwi. Wie mało o mugolach i ich rzeczach. - Następnie zwrócił się do Syriusza - Zoo to miejsce gdzie wiele zwierząt różnych gatunków jest trzymane w klatkach czy na wybiegach. Ludzie mogą je tam oglądać.
Harry i Syriusz zadali pytania w tym samym momencie.
- Jakie gatunki są w tym całym zoo?
- O co chodzi z tą czystą krwią?
- Dobra chwila, po kolei. Harry, czysta krew jest wtedy kiedy jesteś dzieckiem rodziców, którzy byli czarodziejami czystej krwi, tak jak Syriusz. Ty na przykład miałeś ojca czystej krwi, a mamę mugolaczkę czyli osobę bez magicznych rodziców. Dlatego sam jesteś pół krwi. Tak samo jak ja, Severus czy Tom. Rozumiesz teraz?
- Chyba tak.
- Dobrze, to teraz Syriusz. Jest bardzo dużo gatunków w zoo. Różne gatunki małp, ryb, ptaków. Są też nosorożce, słonie, tygrysy, lwy. I wiele wiele innych.
- Czy możemy pójść do zoo? - Spytał podekscytowany starszy.
- W sumie nie widzę przeszkód. Możemy pójść po południu. Co wy na to?
- Tak! Chce pójść do zoo! - Harry zaczął skakać po kanapie, aż Syriusz musiał go usadzić na swoich kolanach.
- Nie byłeś nigdy w zoo szczeniaczku?
- Byłem raz, ale tylko dlatego, że wujostwo nie miało mnie z kim zostawić. Po mimo wszystko było serio fajnie. To możemy iść? Proszeee
Razem z Syriuszem zrobili słodkie minki psiaków i przechylili głowy bok.
- Nie no nie wierzę! Kolejny się znalazł.
- Co kolejny?
- Popatrz Syriuszu na Harrego. Robi dokładnie taką minę jak ty, gdy czegoś chcesz.
Chłopiec znów pokazał słodką mine i czekał na reakcje Syriusza. Nie musiał na nią jednak długo czekać.
- Faktycznie! Jesteś dokładnie jak ja.
- No ja nie wiem czy to tak dobrze. Nie potrzebuje drugiego Blacka w moim domu.
- Tato cicho. Przeszkadzasz. - Najmłodszy zwrócił się na chwilę do Toma po czym wrócił wzrokiem spowrotem na Lunatyka. - To co Luni? Możemy iść?
- No dobrze, ale teraz idziemy zjeść śniadanie. Potem zaplanowaliśmy, że pouczysz się latania na miotle z Syriuszem, a następnie poćwiczymy zaklęcia. Co ty na to mały?
- Jestem za! Będzie super dzień!
•••
Po śniadaniu wyszli z tyłu domu do ogrodu. Po drodze wzięli dwie miotły. Remus usiadł na krześle na tarasie z książką i przyglądał się wyczynom pozostałej dwójki. Harry chciał od razu na nią wskoczyć i zaczął się denerwować, jak nie udało mi się odlecieć.
- Szczeniaczku spokojnie. Tak ci się nie uda. Połóż miotłę na ziemi i stań obok niej. O tak bardzo dobrze.
Starszy tłumaczył chłopcu co ma po kolei robić i demonstrował mu to. W pierwszej próbie udało się Harremu przywołać miotłę.
- Brawo, udało ci się!
- Co dalej?
- Przełóż jedną nogę. O tak, a następnie odepchnij się delikatnie od ziemi.
Po chwili obaj byli w powietrzu. Remus odłożył książkę martwiąc się o chłopca. Wiedział, że to on będzie go musiał złapać gdyby spadł. Na szczęście nie było takiej potrzeby. Harry z Syriuszem zaczęli się już ścigać i co najlepsze to chłopiec wygrał. Po chwili wylądowali na ziemi.
- Brawo Harry! Super ci poszło.
- Widziałeś Remi jak prześcignąłem Syriusza? - Podbiegł do niego chłopiec i zaczął skakać z radości wokół niego. - Widziałeś? Widziałeś?
- Tak szczeniaczku widziałem. No i co Łapo? Młodego Jamesa też nie potrafisz pokonać.
- Miał farta po prostu. - Starszy był ewidentnie zirytowany, że pokonał go jedenastoletni chłopiec
- Wiesz dobrze, że po prostu mu poszło świetnie. Jest rewelacyjny. Lepszy od Jamesa.
- No fakt, przyznaję. Harry?
- Tak Łapo?
- Chciałbyś spróbować gry ze zniczem?
- Chętnie, ale co to znicz?
- Taka mała złota piłeczka ze skrzydłami. Remi przyniesiesz nam, a ja wytłumaczę młodemu?
- Jasne.
- Tak więc znicz to mała złota piłeczka ze skrzydełkami, którą...
- To już mówiłeś Łapo.
- Nie wymądrzaj się młody. Znicz lata po boisku i szukający musi go złapać i jeżeli mu się to uda to jego drużyna otrzymuje 150 punktów.
- Super. To spróbujemy?
- Pewnie. Remi zaraz wróci ze zniczem i zobaczymy, który z nas ma lepsze oko.
•••
Harremu udało się złapać znicza ku niezadowoleniu Łapy. Potem razem z Remusem ćwiczył zaklęcia w sali treningowej. Łapa w tym czasie poszedł odpocząć, bo po Azkabanie nie ma w ogóle kondycji. Potem zeszli na obiad, na którym również byli państwo Malfoy.
- O Narcyzo, ty też jesteś. Myślałem, że sam Lucjusz przyjdzie skoro mamy parę spraw do załatwienia.
- Stwierdziłam, że chętnie się spotkam, bo nie mam żadnych planów na dzisiaj.
- Wiesz co ciociu Cyziu? Udało mi się złapać znicza przed Łapą i wyścignąć go wcześniej jak się ścigaliśmy. Potem ćwiczyłem zaklęcia z Remusem i umiem je. Pokazać ci?
- Może po obiedzie w sali treningowej dobrze kochanie?
- Jasne, a no i idziemy potem do zoo wiesz?
- To super! Mogę iść z wami?
- Remi? Ciocia może iść z nami?
- Pewnie, za tak. Szczególnie, że nie wiem jak Syriusz się będzie czuł i czy da radę.
- Syriusz? No tak wypuścili go. Gdzie on jest?
- Znasz Syriusza? - Spytał zaciekawiony chłopiec.
- Oczywiście, że tak. Jest moim kuzynem. Za nim wyszłam za mąż miałam na nazwisko Black.
- Ooo fajnie. To ja pójdę po Łapę dobrze?
- Nie przeszkadzaj mu Harry bo może śpi.
- Ja tylko po cichutku.
I pobiegł na górę. Wszedł po cichu do pokoju chrzestnych. Zobaczył, że Łapa leży na łóżku w formie psa. Podszedł powoli nie chcąc go obudzić. Syriusz musiał go usłyszeć, bo poderwał łeb do góry. Jak zobaczył, że to jego chrześniak to zamerdał ogonem i szczeknął wesoło. Wtedy Harry rzucił się na niego i zaczął go głaskać i przytulać.
- Dobry Łapa. Dobry Łapa. Chodź na dół, bo jest obiad. I jeszcze mamy gości. Chętnie się z tobą przywitają.
Widząc, że pies podrywa się z łóżka chłopiec też to zrobił i wybiegł z pokoju. Za nim biegł duży czarny pies. Dobiegli do salonu, ale Łapa zatrzymał się w drzwiach na widok osób w pomieszczeniu. Następnie przemienił się w człowieka i podszedł po woli do Narcyzy, która jeszcze go nie zobaczyła.
- Cyzia!
Pani Malfoy obróciła się w jego stronę na dźwięk swojego imienia. Gdy zobaczyła kto to, wstała szybko i podeszła do kuzyna. Przyjrzała się jego zmęczonej po Azkabanie twarzy, a następnie objęła go mocno.
______________________________________
Przepraszam, że tydzień temu nie było rozdziału, ale miałam bardzo dużo roboty. Nie chce obiecywać, że będę wstawiać co tydzień, bo po prostu nie wiem czy dam radę. Będę się starała wstawiać, jak znajdę czas na napisanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top