|I| the hunger
|4k|
[...] czy wiesz, że bogowie śmierci jedzą tylko jabłka?
~ "Death Note" Tsugumi Ōba
Dłoń dziewczyny przesunęła się kilka centymetrów ponad moje kolano. Jej zęby zacisnęły się na dolnej wardze, umalowanej na delikatny, fioletowy kolor. Paznokcie miała tak samo turkusowe, jak ostatnio. Błądziły teraz po materiale moich spodni pod ławką, na której prawie że leżałem, totalnie znudzony wykładem. Na szczęście ostatnim wykładem dzisiejszego dnia. Spojrzałem na Sanę. Jej zarumienione policzki mówiły same za siebie, ale dopiero, gdy chwyciłem jej szczupłą dłoń i zdjąłem ją ze swojej nogi, stała się naprawdę czerwona.
- Przepraszam - wyszeptała, nie patrząc w moją stronę. Do końca zajęć został kwadrans. - Chyba nie powinnam. Postawiłeś sprawę jasno... - mruknęła, poprawiając włosy. Czarny kosmyk, jak zwykle trafił za ucho.
Pod dłonią trzymałem notatki, które wysłała mi poprzedniego wieczoru. Lekkie wyrzuty sumienia wystarczyły, by posłać jej miły uśmiech, ale dla niej to było za mało.
- Tae - zaczęła, łapiąc mnie mocniej za dłoń. Jej była chłodna. - Możemy porozmawiać?
- Przecież rozmawiamy.
- Ale tak poważnie.
- Pewnie - odparłem i oparłem brodę na ławce. Chciało mi się spać. Wczoraj za dugo grałem z Jeonggukiem w te głupie gry, a potem po nocy musiałem powtarzać materiał na wejściówkę.
Na szczęście, wykładowca darował nam ostatnie dziesięć minut. Gdy wyszliśmy, udałem się prosto do automatu z kawą. Sana szła za mną, lekko przygaszona. Jej szare spodnie opinały jej szczupłe nogi, a sweterek zasłaniał dekolt i brzuch, nie to co ostatnio. Ale wyglądała ładnie. Miała pomalowane rzęsy, przez co jej oczy wydawały się większe. Gdy automat wypluł moją kawę usiadłem z nią na bufecie, pod jednym z okien. W pobliżu była tylko grupka chłopaków z kierunku budownictwa, więc mogliśmy spokojnie porozmawiać. Mogłem przygotować się mentalnie na tą konfrontację.
- Słuchaj - zaczęła znów, patrząc na mnie. Mój wzrok wbity był w żółty kubek z parującym napojem. - To, co stało się w piątek... to była dla ciebie tylko jednorazowa przygoda? Wiem, że wtedy byliśmy oboje trochę pijani, ale wolałam jeszcze raz zapytać. No wiesz. Czy mam u ciebie jakieś szanse?
- Sana, to nie takie proste. Szanse to jest złe słowo. Jesteś świetną dziewczyną, ale ja szukam chyba czegoś innego - odparłem ostrożnie, smakując gorącą kawę. Za mało cukru, pomyślałem. Dziewczyna wydawała się smutna. - Właściwie to głupio mi, że tak cię potraktowałem.
- Nic złego nie zrobiłeś - rzuciła, spuszczając wzrok. - Wiedziałam, czego chcę.
- Dostałaś to?
- Nie do końca.
- Przykro mi, ale nic więcej z tego nie będzie.
- Nie podobam ci się?
- Nie o to chodzi - powiedziałem, wyciągając do niej rękę przez stół. Złapałem jej chude palce, dotknąłem świecącego lakieru. - Jesteś bardzo ładna, ale
ale nie jesteś Park Jiminem, ani Jeon Jeonggukiem, pomyślałem, nie masz penisa, jędrnego tyłka, masz piersi, długie włosy, jesteś dziewczyną i trochę mnie wkurzasz
- ale nic z tego nie będzie. Przepraszam.
Sana tylko kiwnęła głową, jakby moje słowa nie do końca do niej docierały. Pobladła lekko. Poczułem, jak telefon w mojej kieszeni wibruje. Niegrzecznym było od razy go wyciągnąć, więc najpierw pożegnałem się z nią, przepraszając jeszcze dwa razy, dopiero potem wychodząc z budynku.
Jeongguk wysłał mi sms-a, z zapytaniem, co będzie dziś na obiad. Ten dzieciak...
Wróciłem do mieszkania zaraz po drobnych zakupach. Gdy wszedłem do domu, dostałem wiadomość tym razem od Jimina. Pisał, że jest już w Busan i mamy się nie martwić.
Zdążyłem przygotować obiad, nim wrócił młodszy. Trening tańca zajął mu większość popołudnia, ale poczekałem na niego. Przyzwyczajony byłem do jedzenia w towarzystwie. W domu zawsze przy stole siedziałem z siostrą, mamą, tatą lub ojczymem, potem z młodszym bratem, a i często babcia do nas wpadała. W Seulu zdarzało się, że jadałem sam, ale zazwyczaj chłopcy spędzali tą chwilę za mną. Więc i dziś, choć burczenie w moim brzuchu było na pewno słychać, poczekałem tą godzinę na młodszego.
- Jak trening?
- Średnio. Chyba nie dostanę środka - rzucił młodszy, zaraz wyjaśniając. - Chodzi o środkowe miejsce w układzie. Ja jestem w centrum, a reszta po bokach albo z tyłu.
- Dlaczego nie dostaniesz?
- Hoseok-hyung jest ode mnie lepszy. To mój kolega, ale jestem trochę zazdrosny.
- Następny układ na pewno będzie twój.
- Mam nadzieję na krótkie solo chociaż - powiedział i podziękował za obiad. - Później to posprzątam, dobra? Teraz mi się nie chce - dodał, wskazując na naczynia.
- Spoko - odparłem i razem poszliśmy do pokoju. - Dziwnie cicho bez Jimina, co? Dopiero kilka godzin go nie ma, a wydaje mi się jakby wyjechał w zeszłym tygodniu.
- Martwisz się o niego, hyung?
- Pojechał tylko do domu, więc niezbyt. Poradzi sobie.
- Jesteś pewny, że jest w domu? - zapytał młodszy, a ja spojrzałem na niego znad telefonu, który przesłaniał mi trochę obraz.
- Masz wątpliwości?
Jeon skupił swój wzrok na mnie. Jego ciało swobodnie spoczywało na łóżku, ale jednocześnie wydawało się być spięte.
- Słyszałem was ostatnio w nocy. Gdy wrócił od tego wykładowcy. I, gdy ty wróciłeś z tej imprezy.
- Och - odparłem tylko, bo nie do końca wiedziałem, co należy powiedzieć.
- Chodzi mi o to, że Jimin-hyung jest... bardzo lubi, gdy inni się nim interesują. Kręci go to, że ludzie się za nim oglądają.
- Boisz się, że będzie tam szukał wrażeń?
- Nie tylko tam. Sam nie wiem. Czasami mam wrażenie, że on tylko się mną bawi.
- Wątpię w to. On traktuje cię poważnie. Serio. Myślę, że powinniśmy bardziej mu ufać, wiesz?
Jeon kiwnął głową. Usłyszałem dźwięk powiadomienia. Obaj w tym samym momencie dostaliśmy selfie od złego wilka, którego obgadywaliśmy.
- Śliczny jest - powiedziałem i odpisałem mu fioletowym serduszkiem.
- Przecież wiem - zaśmiał się Kook, wysyłając Jiminowi podobne, tylko innego koloru. - Ty też jesteś śliczny, hyung.
- Nie zawstydzaj mnie - odparłem, ze śmiechem, a Kook jeszcze raz rzucił okiem na zdjęcie od Jimina i odłożył telefon.
- Przejdę się jeszcze na siłownię - powiedział, zbierając koszulkę z podłogi. - Jak wrócę to może... obejrzymy coś razem, hyung? - zaproponował, więc zgodziłem się.
Wyszedł. Wiedziałem, że mam co najmniej półtorej godziny wolności, co nie zdarzało się często. W Daegu zawsze gdzieś obok była siostra, mama lub ojczym, a tu przynajmniej jeden z chłopaków był w pobliżu. Lubiłem ich towarzystwo, wiadomo, ale chwila samotności chłopakowi w moim wieku była po prostu niezbędna, by rozładować trochę napięcie.
Gdy upewniłem się, że drzwi od domu są zamknięte, że Jeon o nich nie zapomniał, wróciłem do pokoju, od razu siadając do laptopa do biurka. Włączyłem tryb incognito, by nie musieć martwić się potem usuwaniem historii i włączyłem jedną ze stron, z których korzystałem zawsze, gdy byłem w potrzebie.
Od czasu, jak się wprowadziłem do Seulu nie miałem na to czasu, a jak już znajdowałem wolą chwilę to nie miałem jak zrobić sobie dobrze, bo potrzebowałem prywatności. W łazience nie mogłem od tak zamknąć się na godzinę, bo Jimin co chwila latał do niej z tymi swoimi kosmetykami, a Jeon brał prysznic chyba trzy razy dziennie; rano, po treningu tańca, po siłowni, czasami jeszcze przed snem. Dlatego cieszyłem się teraz z samotności.
Chwilę zajęło mi wybranie filmu, bo nie mogłem do końca zdecydować się, czy chcę obejrzeć coś sta standardowego, czy raczej coś z udziałem samych panów. Ostatecznie włączyłem dwa filmy, ale gejowski zostawiłem sobie na później.
Aktorka na pierwszym była typowo w moim typie. U dziewczyn lubiłem długie, czarne, proste włosy, ewentualnie brązowe. Wolałem szczupłe dziewczyny z małym biustem, takim jak miała Sana, niż przerysowane kobiety ze sztucznymi piersiami. No i lubiłem stroje. Niekoniecznie wymyślne, wystarczyła bardziej seksowna bielizna i już było mi goręcej. Dlatego nagrzałem się widząc niebieski komplet aktorki z maską karnawałową na twarzy.
Złapałem swoją męskość w dłoń, wykonując pierwszy, powolny ruch. Po krótkiej chwili byłem już całkowicie twardy, zwłaszcza, że ujęcie skupiło się na odzianych w białe pończochy nogach dziewczyny. Szybko odkryłem niestety, że film nie oferował niczego ciekawszego. Włączyłem zatem drugi, przewijając marny wstęp, czyli kilka minut rozmowy "głównych bohaterów". Powoli przesuwałem palcami po długości członka, patrząc jak pierwsze centymetry penisa dominanta znikają w ustach drobniejszego z aktorów. Blond czupryna pasywa przypominała mi tę Jimina, a wyrzeźbione ciało topa pasowało do tego, jakim chwalił się Jeongguk. Czy więc patrzyłem na obraz przede mną, mając przed oczami tę dwójkę? Czy w rzeczywistości Jimin miał tak samo głębokie gardło, jak dziwka na ekranie? A Kook? Czy jego przyrodzenie też było tak wielkie?
Automatycznie przestawiłem swoje myślenie, zamieniając w głowie twarze nieznanych mężczyzn, na te swoich współlokatorów. Ale, gdy mniejszy chłopak się wypiął, z przykrością odkryłem, że ma chudy, niezgrabny tyłek. Nie spodziewałem się takiego cudu natury, jak u Parka, ale nie powiem, zawiodłem się delikatnie.
Wolną ręką zacząłem szukać nowego filmu, ukradkiem spoglądając na kategorie wyróżnione po lewej stronie. Wiele z nich zraziło mnie do siebie samą miniaturą. Czy kogokolwiek zachęca widok owłosionego tyłka starszego faceta? Mnie nie, więc musiałem walczyć ze sobą, by mi nie opadł. Tylko jedna kategoria rzuciła mi się w oczy i zasiała ziarno nadziei.
Threesome.
Słaby z angielskiego nie byłem, a z resztą nie był to mój pierwszy raz na stronie tego typu. Miniatura w tym przypadku niewiele mówiła, ale wiedziałem, czego się spodziewać. Kliknąłem więc, szperając przez moment między filmikami. Nie chciałem niczego dziwnego, patrzyłem też na wygląd aktorów, ale zazwyczaj byli albo za starszy, albo za chudzi, albo zwyczajnie nie w moim typie. Musiałem zadowolić się jednym filmem, gdzie cała trójka może i nie powalała na kolana, ale była znośna, a z moją bujną wyobraźnią mogłem jeszcze jakoś obronić ten wieczór.
Film nie był niczym nowym, cóż, trójka chłopaczków najpierw sobie obciąga, potem na zmianę wkłada sprzęty między pośladki. Jeden z chłopaków za bardzo się wydzierał, drugi natomiast miał minę, jakby ktoś mu obcinał paznokcie, a nie robił loda, ale rozkręcili się mniej więcej w połowie. Albo przestali udawać, albo szef zza kulis zagroził im zwolnieniem. Nie wiem. Wiem natomiast, że w końcu zaczęło mi być dobrze.
Rozłożyłem szerzej nogi, nadal siedząc na drewnianym krześle przed biurkiem. Dresy miałem spuszczone do kostek, nie chcąc ich przypadkiem ubrudzić. Oparłem głowę o zagłówek krzesła, zaraz po tym oblizując wargi. Gdyby za wyobrażanie sobie swoich kolegów na miejscu aktorów porno można było iść do piekła, to ja już przybijałbym piątkę z Lucyferem. Jimina postawiłem w roli totalnego uległego, bo z takim ciałem, niewinną buźką i zadziornym charakterem idealnie się do tego nadawał. Jeon natomiast był tym, który nie daje sobie w kaszę dmuchać. W rzeczywistości może i czasami był jeszcze nieśmiałym dzieciakiem, ale wtedy, w mojej fantazji to był prawdziwy aktyw, który mocno klepie w tyłek i nie bawi się w uprzejmości. Ja natomiast przyjąłem pozycję pośrednią, bo sam do końca nie wiedziałem, czy wolałbym być przez nich zdominowany, czy to ja chciałbym rozdawać karty. Sapnąłem ciężko, gdy mocniej złapałem za trzon członka. Kilka ruchów i musiałem na chwilę przystopować, bo skończyłbym przed nimi, a widząc jak jeden z chłopaków szeroko rozstawia nogi, pokazując widzom jak bardzo podoba mu się, co robią inni, nie było to wcale łatwe. Gdy zmienili pozycję, znów od nowa zacząłem powoli poruszać się po swojej męskości. Gdy aktorzy zmienili pozycję, uwolniłem drugą dłoń znad myszki i podwinąłem swoją bluzę, by móc spojrzeć na swoje krocze. Musiałbym zrobić coś z włosami tam, pomyślałem, zaraz znów skupiając się na filmie.
Orgazm nie przychodził, mimo tego, że byłem już maksymalnie podniecony. Wcześniejsze wstrzymywanie chyba zadziałało na moją niekorzyść. Zmiana filmu nie wchodziła w grę, bo widząc propozycje wyświetlające się pod spodem, odechciewało mi się masturbacji.
Usłyszałem dzwonek telefonu. Przekląłem pod nosem, z początku wybijając się z rytmu. Spojrzałem na wyświetlacz i wyłączyłem głos w laptopie. Na ekranie komórki zobaczyłem selfie Jimina, które ustawione miałem, gdy do mnie dzwonił.
- Halo? - odebrałem, po chwili konsternacji.
- No hejka, Taehyungie - rzucił radośnie, a ja przełknąłem ślinę. - Jestem już z powrotem w domu. Byłem na zakupach i kupiłem ci coś ładnego, wiesz? Takie śmieszne skarpetki w kotki. Kookie ma podobne, tylko w dinozaury.
- To bardzo miłe, dzięk-dziękuję - wysapałem, po chwili starając się uspokoić. Jednak mój penis domagał się uwagi, a aktorzy na filmie bawili się w najlepsze. Sam słodki głos Parka nie pomagał.
- Wszystko dobrze, Tae? Masz chrypkę? Przeziębiłeś się? - dopytywał, a ja starłem pot z czoła. Nie chciałem mu niegrzecznie odmawiać rozmowy, zwłaszcza, że przekonywałem go, że może dzwonić, kiedy tylko będzie chciał.
- Nie, nie, wszystko dobrze, Jiminie.
- Jesteś z Kookiem?
- Nie, jestem sam - powiedziałem, a wtedy odpowiedziała mi cisza w słuchawce. - Halo?
- Sam? - dopytał chłopak, lekko prześmiewczym tonem. - A co tam robisz, Taehyungie?
- Nic - rzuciłem od razu, co mogło wydać się jeszcze bardziej podejrzane. - T-to znaczy nic. Nic.
- Nic?
- Nic, no nic. Po prostu nic - powiedziałem, zdenerwowany, czując jak jest ze mną coraz gorzej. Potrzebowałem zaspokojenia, ale wiedziałem, że jak chociażby się dotknę, to z moich ust wyleci salwa jęków. Nie mogłem się od tak rozłączyć, zwłaszcza, że Jimin już wiedział, że coś jest ze mną nie w porządku.
- Taehyungie, nie musisz nic przede mną ukrywać - zaśmiał się Jimin, a jego dźwięczny głos odbił mi się od bębenków. - Nie musiałeś odbierać, jak byłeś zajęty sobą, wiesz? No chyba, że chciałeś mnie usłyszeć.
- Jimin, może oddzwonię zaraz, dobrze? - zaproponowałem, zamykając oczy, by zmusić się do przestania oglądania filmu na ekranie.
- Oj, nie! - pisnął, zaraz mrucząc do telefonu. - Beze mnie będzie ci dużo gorzej.
- Jimin, ja muszę...
- Musisz sobie zwalić? - zapytał, prosto z mostu, sprawiając, że moje policzki oblały się soczystą czerwienią. I co ja miałem na to niby odpowiedzieć? Z resztą pewnie trudno było nie wyłapać marnych prób zduszenia moich sapnięć. - Pomogę ci, Tae. Oglądasz coś? Możesz wyłączyć, nie będzie ci już potrzebny żaden film.
Nie odpowiedziałem na to, ale byłem pewny, że chłopak słyszał, jak głośno przełykam ślinę. Zastopowałem film, ale nie wyłączyłem go. Po prostu, nie wiedziałem czego się spodziewać.
- Już? - zapytał Park, a ja mruknąłem tylko w odpowiedzi. - Dobrze, to rób wszystko, tak jak ci mówię, dobrze? Chcę ci tylko trochę pomóc, okey?
- Tak - powiedziałem, zagryzając wargę.
- Jesteś na łóżku?
- Na krześle.
- Ja leżę na łóżku. Jest tu bardzo ciepło, więc mam tylko majtki. Pamiętasz te ładne, różowe majteczki, które miałem w łazience kiedyś, gdy zdejmowałeś mi naszyjnik?
- Pamiętam - odparłem, kładąc dłoń na swoim torsie. Powoli sunąłem nią w dół.
- Mam je teraz na sobie. Tylko je. Nic więcej. Chciałbym żebyś mnie teraz widział, Tae. Żebyś powiedział mi, jak ładnie w nich wyglądam.
- Na pewno idealnie - wysapałem, dotykając swojej męskość.
- Yhym, tak właśnie, możesz go dotknąć. Przecież wiem, że to robisz. Twardy? O mój boże, na pewno tak. Zastanawiam się, jak duży jest. Zmieściłby mi się do buzi, Tae? Jak myślisz? Pomyśl o moich ustach, jak lśnią od błyszczyka, od śliny, a potem jak całują cię tam, na dole. Myślisz o nich, prawda?
- Ja pierdole - westchnąłem jedynie, mocno łapiąc swoją męskość. Zacząłem nią poruszać, zamykając oczy, skupiając się na słowach chłopaka. Przedtem nie mogłem dojść, a teraz czułem, że wytrzymanie będzie jeszcze trudniejsze.
- Myślisz o nich na sobie? Najpierw tylko cię tam cmoknę. Poczekam na jakąś pochwałę. Zrobię, co tylko będziesz chciał, tylko poproś. Poproś, a pokażę ci, w czym jeszcze jestem dobry.
- W czym?
- Poproś.
- Proszę - wyszeptałem, przyśpieszając ruchów. - Jimin, proszę.
- Mogę cię polizać, posmakować w końcu, hmm, na samą myśl sam jestem twardy. Bawiłbym się długo, testował twoją cierpliwość, wiesz? Aż w końcu byś się zdenerwował. Szarpniesz moje włosy? Wsadzisz mi go do ust i wypieprzysz je? Wejdzie cały? Jestem taki ciekawy, o matko. Postaram się, by wszedł. Jak będzie przy końcu, będę płakał i się dławił, prawda? Kręcą cię takie rzeczy, Tae? Chcesz zobaczyć mnie takiego? Czy będziesz delikatny?
- Jimin... - wysapałem, zginając palce od stóp, czując jak jestem blisko, cholernie blisko. Nie powstrzymywałem się już, piejąc do słuchawki, jęcząc, sapiąc, oddychając jakbym co najmniej maraton przebiegł.
- Tae, jesteś mój prawda? Nie oglądaj takich filmów, masz patrzeć tylko na mnie. Na mnie i na Kooka. Nikomu cię nie oddamy. Kiedy mnie już będziesz miał, na pewno cię nie oddam. Przekonasz się, jaką jestem małą dziwką, jeśli chodzi o was. Chcesz? Chcesz słyszeć, jak jęczę i błagam o więcej, jak dziękuję za to, że jesteś taki ostry? Ach, n-nawet nie wiesz, jak bym chciał cię t-teraz - wysapał rozkosznie, co zasugerowało mi, że sam też nieźle bawi się po drugiej stronie słuchawki. - Powiedz mi, Taehyungie, chcesz tego wszystkiego?
- Chcę, chcę ciebie, chcę twoje ciało, takie idealne.
- Tae, ach, ch-chyba już nie mogę - powiedział z trudem, ale sam już mu nie odpowiedziałem.
Myśląc o jego ustach, o tym, jak dobrze się mną zajmują, doszedłem w końcu, zagryzając wargę do krwi. Ciepła sperma oblała moje palce, mój spięty brzuch, podczas gdy w słuchawce słychać było słodki jęk, głośniejszy od poprzednich, który z pewnością zwiastował orgazm także u Jimina. Potrzebowałem chwili, by odsapnąć, więc dopiero po kilku głębokich oddechach odezwałem się do chłopaka.
- Jesteś tam?
- Tak - odparł, choć wydawał się nadal lekko zmachany.
- Głupio mi teraz.
- Dlaczego? - zaśmiał się. - Dlatego, że doszedłeś słuchając o tym, jak cholernie mocno mam ochotę na twojego kutasa? A co ja mam powiedzieć?
Zaśmiałem się. W szufladzie biurka znalazłem opakowanie chusteczek, którym zacząłem wycierać swoje ciało. I tak potrzebowałem prysznica, ale wolałem nie paradować z mokrym brzuchem. Założyłem bieliznę na biodra i udałem się do drzwi. Gdy byłem dosłownie krok od nich, usłyszałem skrzypienie paneli z korytarza. Przez chwilę się zawahałem, ale otworzyłem drzwi, by móc napotkać przestraszoną twarz Jeongguka, który siedział pod ścianą w przedpokoju, z ręką w spodniach, z rumieńcami na policzkach i lekkim zawałem serca.
Spojrzeliśmy na siebie, otwierając usta w niemym krzyku.
- Eee, Jimin? - odezwałem się do telefonu, który nadal miałem przy uchu. - Zadzwonię wieczorem, dobrze? Musze się ogarnąć.
- Jasne, to będę czekał. Pa, Taehyungie - rzucił blondyn i rozłączył się. Schowałem telefon do kieszeni dresów, lecz nie spuszczałem wzroku z młodszego. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że wybrzuszenie w jego spodniach to nie tylko efekt włożonej tam ręki.
- Kook?
Brunet nie odpowiedział. Jedynie spuścił wzrok. Koło jego ciała leżała torba, którą nosił na siłownię. Wystawała z niej pomięta koszulka treningowa. Czyli najpewniej chłopak wrócił wcześniej, a ja byłem tak zaabsorbowany masturbacją, że go nie usłyszałem.
- Jeongguk - spróbowałem jeszcze raz, opierając się o ścianę. - Długo tu siedzisz?
- Trochę.
- Słyszałeś mnie?
Jeongguk przełknął ślinę. Jego jabłko Adama poruszyło się z gracją.
- Przepraszam - odparł, podnosząc się z podłogi. - Pewnie masz mnie za jakiegoś zboczeńca. Ale nie podglądałem długo, przysięgam. Na początku w ogóle chciałem iść do kuchni, by... no wiesz. Nie słyszeć. Ale usłyszałem, jak mówisz Jiminowi, że oddzwonisz później. No i byłem ciekawy. Jezu, przepraszam hyung. Tak mi głupio.
- Słyszałeś, jak gadam z Parkiem? - dopytałem, jak idiota, choć chłopak właśnie się do tego przyznał. W odpowiedzi znów kiwnął głową. - A to? - Wskazałem ruchem głowy na jego krocze.
- To przez te twoje jęki. Jezu, no wiesz... wiesz, że na ciebie lecę, nie?
- Teoretycznie.
- Teoretycznie?
- Lecisz na Jimina. Ja jestem bardziej w komplecie.
Jeongguk spojrzał na mnie urażony.
- Nawet nie wiesz, jaką głupotę teraz powiedziałeś, hyung. Nie jesteś "w komplecie". To nie tak, że on podoba mi się bardziej. Jest po równo.
Kiwnąłem głową, wciąż patrząc na jego spodnie. W końcu opamiętałem się i zarzuciłem wzrokiem w bok. Jeon zrobił krok do przodu. Potem drugi. Aż w końcu znalazł się pół kroku ode mnie, przez co znów ogarnęło mnie dziwne uczucie. Był tak blisko, oddychał ciężko, a jego oczy były na wysokości moich.
- Hyung, właściwie to uważam, że jesteś piękny. Już ci to mówiłem. Śliczny. Powinienem mówić to częściej? Jesteś idealny, hyung, tak bardzo mi się podobasz...
- Przestań...
- Nie chcę. Musisz w końcu uwierzyć, że patrzę na ciebie, jak na jakieś bóstwo. Nie rozumiesz tego, jak na mnie działasz. - Przełknąłem ślinę, bo chłopak był nagle kilka centymetrów od mojej twarzy. - Chciałbym usłyszeć, jak tak jęczysz z mojego powodu, hyung, a potem chcę jęczeć przez ciebie - powiedział, więc moje serce i rozum totalnie zlały się w papkę. Byłem chodzącym pomidorem, burakiem, wszystkim, co czerwone. Prawdopodobnie moja twarz parzyła, wszystko dookoła mnie topiło się.
Jeongguk w końcu zminimalizował odległość miedzy naszymi twarzami i poczułem jego usta na swoich, tym razem w prawdziwym znaczeniu tego słowa. To nie było muśnięcie. To był pocałunek. Całował mnie. Całował mnie namiętnie, wplątując palce w moje brązowe włosy, zahaczając mnie językiem, wsuwając kolano między moje nogi. Byłem przyszpilony do ściany, przez jego ciało, które trzymałem za koszulkę. Szybko odnaleźliśmy wspólny rytm, więc przekręcanie głowy i podgryzanie swoich warg wychodziło nam, jakbyśmy praktykowali takie sprawy od dziesięcioleci. Męskość chłopaka wbiła się w moje krocze, otarła się o nie. I gdybym nie był dopiero co po orgazmie, na pewno i mi by stanął, a tak to jedynie warknąłem zrezygnowany. Ale Kook miał ewidentny problem.
Całowałem go dalej, sięgając ręką do jego paska. Odpięta klamra zaszeleściła, metal stuknął o metal, rozporek poszedł w dół, a potem bielizna i dżinsy młodszego. Chwyciłem w dłoń jego męskość, czując pod palcami jaka jest gorąca. Jeongguk zacisnął powieki, gdy zacząłem go pieścić. Zerknąwszy w dół odkryłem, że nie odbiega za bardzo od moich wyobrażeń, fantazji. Może i nie był po kolana, ale był duży. Długi jak mój, ewentualnie nie tak gruby. Choć po chwili już sam nie byłem pewny, czy nie wydaje mi się tak przez to, że on był wydepilowany, a ja nie. W rzeczywistości mogliśmy być identyczni. Nawet trzymałem go, jak swojego. Mój pierwszy chłopak był dużo mniejszy, więc i dotykałem go inaczej. Ale Jeongguk był wręcz stworzony dla mnie. Dla nas. Dla mnie i Jimina.
Kook oderwał się od moich ust i oparł czoło o moje ramię. Widziałem, jak klatka piersiowa unosi mu się co chwilę i opada. Starał się chyba powstrzymywać wszystkie jęki i generalnie odgłosy, ale nie wiedziałem dlaczego. Może się wstydził?
Cmoknąłem go w odsłoniętą szyję, przyspieszając ruchy dłonią. Nie trwało to długo. Kilka krótkich minut po tym doszedł, wciskając usta w moją koszulkę, sapiąc przez nią jedynie cicho, brudząc moją dłoń i swoją koszulkę. Stał tak przy mnie jeszcze chwilę, ale gdy cisza zrobiła się niezręczna, bez słowa czmychnął do łazienki, w której się zamknął.
Nie wychodził z niej przez jakiś czas, więc zaniepokojony jego wyjątkowo długim prysznicem, postanowiłem zapukać do drzwi. Zapukałem, modląc się, by pukanie przebiło się przez odgłos lejącej się wody.
- Jeongguk? Długo jeszcze? - zapytałem, nasłuchując jakiegokolwiek odzewu z jego strony. - Jeongguk? - odezwałem się ponownie, gdy nic się nie stało.
Stałem pod łazienką cztery minuty, z zegarkiem w ręku, zanim mi otworzył. Stał w progu z ręcznikiem przepasanym na biodrach, z opuszczoną głową, mokrymi włosami, z których kapała woda. A gdy podniósł wzrok, zobaczyłem, że płacze. I to od jakiegoś czasu, czemu świadczyły zaczerwienione i napuchnięte oczy. O nic więcej nie pytając, przytuliłem go do siebie i pozwoliłem się wypłakać.
Jiminowi też na to pozwalałem, gdy miał gorszy dzień, albo wtedy gdy wrócił z randki z wykładowcą. Też siedział wtedy w łazience i przyjmował pocieszenia, ale on chętnie z nich korzystał. Jeongguk najwyraźniej nie, bo szybko się ode mnie odkleił.
- Nie powinienem... - zaczął, stając przed zaparowanym lustrem. - Przepraszam, hyung.
- Za co?
- Jestem nienormalny. Zawiodłem rodziców, a teraz zawodzę was.
- Nie wiem, o co chodzi z rodzicami, ale mnie nie zawiodłeś po żadnym względem.
Jeongguk wytarł zaparowane lustro ręcznikiem do rąk. Potem usiadł na brzegu wanny.
- Czyli, że mnie nie nienawidzisz, hyung?
- Dlaczego miałbym? - zapytałem, wchodząc do łazienki, stając kawałek od niego. Klatka piersiowa unosiła mu się spokojnie, a mój wzrok nie mógł oderwać się od dobrze zarysowanych mięśni.
- Bo nie potrafię się zdecydować - przyznał, nawiązując najpewniej do sytuacji w naszym mieszkaniu. - I głupio mi. Głupio mi było, gdy całowałem się z Jimin-hyungiem i teraz przez to. Nie chcę byście byli na mnie źli.
- A ty jesteś zły przez moją dzisiejszą rozmowę z Jiminem?
- Jestem trochę zazdrosny...
- To podobna sytuacja - rzuciłem, podchodząc jeszcze dwa kroki. Położyłem dłoń na jego mokrych włosach. - Jimin na pewno nie będzie zły, o nic się nie martw.
- A ty jesteś? Na mnie?
- Za to, że się całowaliście? Nie. Ze mną też się całowałeś.
- A ty hyung z hyungiem?
- Jeszcze nie. Ale spokojnie, Jimin będzie w domu po weekendzie - odparłem, puszczając mu oczko, po chwili wychodząc z zaparowanej, pachnącej owocami łazienki.
Tylko dlaczego nie skojarzyłem, że tymi owocami mogły być jabłka?
| Kolejny rozdział w poniedziałek :) |
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top