7.4
Między dwójką panowała długa i niezręczna cisza. Jedyne, co było słychać to nich ciężkie oddechy oraz wodę, która skapywała z ubrania mężczyzny i ciała kobiety. No i szloch... Szloch kobiety, która wciąż trwała w szoku po tym, co się wydarzyło. Chociaż to, co najgorsze minęło... Dalej odczuwała bolesne skutki tego, co się wydarzyło.
Wciąż czuła jak kręciło jej się w głowie i skręcało w brzuchu, ale mimo to... Było po wszystkim.
Trwali w takiej pozycji przez dłuższą chwilę.
Ona wciąż mocno tuliła się do jego piersi. Nawet nie zwróciła uwagi, że jedyne, co zakrywało jej nagość, to ten biały ręcznik. Jej głowa spoczywała na jego ramieniu i mimo strasznego momentu, który przed chwilą się wydarzył... Jakoś powoli zaczęła się czuć lepiej. Czuła jak on jedną dłonią ją obejmował, a drugą głaskał po głowie. Sam mężczyzna nie był w pełni świadomy tego, że to robił.
Zrobił to wręcz odruchowo. Na początku nie wiedział, dlaczego to robił. Dopiero z czasem uświadomił sobie, że to uczucie... Kiedy głaskał jej gładkie i mokre włosy... Było mu znajome.
Tak samo kiedyś robił swojemu młodszemu bratu, kiedy byli młodzi i ten przybiegał do niego z płaczem. Wciąż pamiętał miękkość włosów małego wróbla pod jego palcami. Zawsze to była sytuacja, w której zrobił sobie krzywdę, albo ktoś go skrzywdził. Zawsze Genjiego koiło takie głaskanie, ponieważ, prócz Hanzo, tak naprawdę do nikogo nie mógł się zwrócić o pocieszenie.
Matka zmarła po porodzie młodego Shimady, a ich ojciec był szorstki i jakby wyobcowywany co do uczuć. Generalnie, bracia Shimada nie mieli odwagi ukazywać wrażliwą stronę w obecności ich ojca. Nie było w tym nic dziwnego, ponieważ był bardzo surowy. Raz przy nim zapłaczesz, to stajesz się dla niego nikim.
A jak już to przewrażliwioną pizdą.
Dlatego bracia ufali tylko sobie, jeśli chodziło o ujawnienie wrażliwej strony. Mogli sobie mówić wszystko.
Do czasu.
W końcu Hanzo osiągnął odpowiedni wiek by zacząć brać lekcje dotyczące prowadzenia klanu. Nie miał dużo czasu dla młodszego brata, z czasem nawet zaczęło go irytować jego dziecinne zachowanie.
Zaczęli oddalać się od siebie. Łucznik powoli stawał się dojrzałym zastępcą ojca, a potem liderem. Wciąż pamiętał słowa młodego ninjy podczas jednej kłótni na ten temat.
Czy ty tego nie widzisz bracie? Patrz co on z tobą zrobił! I ty jeszcze mi to proponujesz? O nie, nie chcę zrujnować sobie życia tak jak ty. Nie chcę upodabniać się do naszego ojca.- Tydzień po tej kłótni Hanzo użył ostrza swojej katany przeciwko bratu.
Po raz ostatni wziął ją do ręki.
Potem, po minionych dniach. opuścił klan i tak zaczęła się jego tułaczka po świecie. W poszukiwaniu dla siebie miejsca...
Z myśli wyrwało go ciche smarkanie Chinki. Spojrzał na nią, kiedy ta wciąż tuliła się do niego.
Jej szloch ucichł, Hanzo kiedy upewnił się, że dziewczyna się uspokoiła, chciał ją puścić. W momencie próby uwolnienia się, ona mocniej zacisnęła ramiona wokół niego. Zaskoczyła go jej postawa.
-Uhm... Mei?- odezwał się Japończyk. Usłyszał z jej strony przygłuszony pomruk.
-Mei- ponownie przemówił do niej- wstawaj...- Zastanowił się przez chwilę, co powinien zrobić.- Lepiej żebyś...
-Jeszcze moment...- ucięła mu cicho dziewczyna, dalej tuląc się do niego.
Mężczyzna wstrzymał oddech, kiedy poczuł jak ta mocno go ścisnęła. Nie miałby problemu z tym... Pozwoliłby jej na ten ruch, będąc świadomy tego jaki szok przeszła, ale było drobne ale... Kiedy ta tuliła się do jego piersi, wyraźnie czuł na sobie jej nagi i wciąż mokry biust. W dodatku, kiedy klimatolożka wzmocniła ścisk i bardziej się przybliżyła do niego... Ręcznik ześliznął się z jej ramion.
-Mei dusisz mnie.- powiedział prędko, po tym jak ręcznik upadł na podłogę. Oczywiście to, co mówił nie było prawdą, ale... Był strasznie zakłopotany tym i przez chwilę nic lepszego do głowy mu nie przyszło.
Słysząc jego słowa Mei od razu się cofnęła. Dalej nie była świadoma tego, że ręcznik z niej spadł ukazując jej ciało.
-Przepraszam!- powiedziała prędko, cofając się do siadu. Z takiej pozycji było wyraźnie widać jej nagi tors.
Mężczyzna nieświadomie zarumienił się na ten widok, chciał szybko powiedzieć coś, ale słowa utknęły mu w gardle widząc... Ją... w takim wydaniu. Zapłakana, naga, mokra od wody i jej nieco rozchylone usta... Rany boskie o czym on myślał?! Musiał szybko się opanować, bo jeszcze bardziej się pogrąży, kiedy ta zorientuje się bez jego słów, że jest naga.
-Mei... Bo ten...- Prędko odwrócił wzrok, żeby nie patrzeć na nią... Nie w takim negatywnym sensie, tylko... No wiadomo o co mu chodziło.
Nie mógł się normalnie wysłowić w takiej sytuacji. Sam nawet nie wiedział, że jej nagość tak bardzo go rozprasza!
-Ręcznik... Spadł z ciebie.- zwrócił w końcu jej uwagę, starając się nie zerkać w stronę Chinki, a jak już to robił, to starał się utrzymać wzrok ponad poziomem jej szyi.
Dziewczyna zamrugała powiekami, słysząc jego słowa. Spojrzała prędko na siebie. Otworzyła usta na kształcie litery „O", zerkała to na siebie to na Hanzo. Powoli zaczynało do niej docierać... W jakiej była sytuacji.
Gwałtownie zarumieniła się i pisnęła zawstydzona, odwracając się plecami do niego przy tym zakrywając ramionami swój biust.
-Wyjdź!- powiedziała piskliwym głosem z widocznym wstydem wymalowanym na jej twarzyczce. Zabrała prędko ręcznik z podłogi i okryła się nim.- Proszę wyjdź!- dodała po chwili tym razem głośniej, widząc brak reakcji ze strony Japończyka.
Za drugim razem Hanzo podniósł się prędko, sam wyraźnie czując tą krępującą atmosferę. Szybko odnalazł drzwi od łazienki, więc od razu poszedł w tamtym kierunku... Do czasu, kiedy jego stopa nie napotkała przeszkody na podłodze w postaci mokrych ubrań dziewczyny. Kiedy na nich stanął, pośliznął się i zaliczył bolesny upadek. Upadł na plecy, co odebrało mu dech w piersiach i jęknął z bólu.
Dziewczyna słysząc za sobą hałas, odwróciła się prędko.
-O mój Boże, Hanzo!- zawołała przerażona Mei, szybko podchodząc do łucznika. Tym razem nie pozwoliła by ręcznik ześliznął się z niej.- Wszystko w porządku?!- zapytała się widocznie zmartwiona, zaczęła sprawdzać czy nie miał jakiś obrażeń.
Na jej zapytanie starszy Shimada podniósł się powoli do siadu i spojrzał na jej mokre ubrania, które teraz wylądowały na drugi koniec łazienki.
-Wypadałoby- wziął głębszy wdech, próbując go opanować, a także wytrzymać pulsujący ból na plecach, który z kolei przechodził do jego płuc- dać ci jakieś suche ubrania.- Powiedział, zerkając na kobietę, która mu się wnikliwie przyglądała.
-Tobie też.- zauważyła Chinka, widząc jego przemoknięte kimono i spodnie. Przy tym dziewczyna mocniej zacisnęła dłoń na ręczniku i podniosła go wyżej, by jeszcze bardziej zasłonić swój biust.
Mimo tego, że mężczyzna starał się nie tracić z nią kontaktu wzrokowego... To w jego umyśle wciąż krążył obraz jej nagiego ciała... Niezależnie od tego widział ją... Całą. No cóż... Trudno, sytuacja wymagała tego by interweniować i pewnych rzeczy nie dało się uniknąć...
-Uhm...- zaczęła powoli kobieta, wtedy odwróciła zawstydzona wzrok, domyślając się, co krążyło w tym momencie po głowie mężczyzny. Na samą myśl zarumieniła się mocno.- W drugiej szufladzie... Od dołu. Są moje czyste ubrania... A na samym dole- spojrzała nieśmiało na twarz Japończyka- jest bielizna.- dodała cicho dostatecznie czując się skrępowana tą całą sytuacją. Hanzo tylko kiwnął głową w zrozumieniu i podniósł się powoli, po czym otworzył zamek od drzwi łazienki.
*
Mężczyzna szybko przyniósł czyste i suche ubrania dziewczynie, po czym sam poszedł prędko do swojego pokoju zmienić swoje. Za nim, jednak opuścił jej kwaterę powiedział, a właściwie rozkazał, żeby nigdzie się nie ruszała i przede wszystkim nie zamykała się ponownie w łazience. Polecił Śnieżce by ta pilnowała swojej przyjaciółki pod jego chwilową nieobecność.
Kiedy wrócił zastał ją tak, jak zostawił.
Siedziała na łóżku tym razem w pełni ubrana, ze spuszczoną głową. Przy niej czuwała Śnieżka, podniosła swoje pikselowe oczka, kiedy Japończyk zamknął za sobą drzwi i podszedł do klimatolożki. Nie podniosła wzroku, nawet kiedy stanął tuż przed nią. Widziała tylko jego metalowe buty.
Czuła tą niezręczną atmosferę jaka panowała w tym pomieszczeniu. Wiedziała, że będzie musiała wszystko wyjaśnić mężczyźnie, co się dzieje i tego najbardziej się bała.
Nie chciała by dowiedział się o tym z czym się zmagała, to było coś strasznego i nie chciała nikogo kłopotać swoimi problemami. Z pośród wszystkich osób padło na Hanzo, któremu najbardziej nie chciała się zwierzać. Nawet, jeśli zaczęła powoli darzyć go zaufaniem... To skoro ktoś musiał się o tym dowiedzieć, to wolałaby aby był to ktoś inny. W sumie nie wiedziała, dlaczego.
-Mei- wyrwał ją z myśli Hanzo, który klęknął przed nią, aby spojrzeć w jej oczy. Kobieta podniosła nieznacznie głowę, ale zaraz odwróciła ją w innym kierunku.
-Co się dzieje?- zapytał się jej, cierpliwie wyczekując na odpowiedź.
Znowu milczała. Przymknęła tylko powieki, zaciskając usta. Usłyszała z jego strony westchnięcie, a potem poczuła uginanie się materaca łóżka obok niej.
-Dasz radę w ogóle o tym opowiedzieć?- podpytywał ją łagodnie, odgarniając zbłąkany, brązowy kosmyk włosów za jej uchem.
Na jego pytanie klimatolożka w ciszy pokręciła głową.
-A później? Jak już ochłoniesz po tym... Wszystkim?- proponował łagodnym tonem Azjata.
Zacisnęła palce u rąk, tak, że jej knykcie pobielały. Tak bardzo się tego bała... Nie chciała nikogo narażać, a mimo wszystko i tak się wydało. Sama myśl o tym ją przerażała, a co dopiero opowiedzenie tego. To, jak z każdym dniem, coraz gorzej sypiała przez koszmary i nagłe wybudzenia przez te czarne żyły, czy też przez lunatykowanie. To, jak od kilku dni, o poranku, zwracała tą okropną breję.
To, jak coraz gorzej się czuła... I powoli zaczęła odcinać się od swoich najlepszych przyjaciół, byle by nie narazić...
Niby to nie było zauważalne... Ale sama zaczynała czuć, że coraz bardziej się od nich oddala.
Jej dłonie zaczęły trząść się z nerwów od tych myśli. Znowu zaczęła płakać.
-Ja... Ja...- Podniosła powoli wzrok na starszego Shimady.- Nie wiem...- Wyjąkała cicho.
Poważna i stanowcza postawa Hanzo szybko się zmieniła, kiedy zobaczył jak dziewczyna zaczęła się rozklejać.
-Ej.- Podniósł się szybko i usiadł obok niej.- Już wszystko dobrze Mei.- Odezwał się cicho, próbując objąć dziewczynę.
Ta nagle gwałtownie odwróciła się w jego stronę.
-Nie jest dobrze Hanzo!- powiedziała głośno wstając, wtedy łzy pociekły po jej policzkach.- Nic, a nic! Ty nie wiesz jakie teraz katusze przeżywam! Ty nie wiesz, co przeżywam każdej nocy! Ty-ty...- Pokręciła głową, zaciskając mocno powieki. Zasłoniła swoją twarz dłońmi i wybuchnęła płaczem.
Łucznik westchnął cicho dostrzegając, że nie prędko otrzyma odpowiedź od kobiety. Normalnie po tych słowach powinien zostawić ją w spokoju, wyraźnie widząc, że nie miała ochoty dzielić się tym, co ją dręczy.
Mimo to, nie zrobił tego i nie zamierzał.
Czuł się zobowiązany by w tym momencie przy niej być, zwłaszcza po jej postawie. Była mu bardzo znajoma taka bezsilność wobec tego, czego się nie zna i jakoś... Nie mógł od tak odpuścić. Nie wiedział, co ją dręczyło, ale podejrzewał, że prędko tego się nie pozbędzie. W dodatku... Coś mu mówiło, że to nie był koniec horroru.
Po za tym... Jak na nią patrzył, przypominał mu się obraz jego młodszego brata za czasów dzieciństwa.
Kiedy Genjiego łapało jakieś dość bolesne choróbsko, to za każdym razem płakał tylko przy nim. Czuł się przy nim bezpieczny, ale równocześnie unikał z nim kontaktu, bo bał się, że zarazi swojego brata. A płakał będąc bezradny wobec tej choroby, który prędka nie mijała... Ta sytuacja wydawała mu się bardzo podobna do tej, z którą zmagała się Mei...
Nie minęła chwila, kiedy sam podniósł się, podszedł do niej i przytulił ją do siebie. Niby już nie raz ją do siebie przytulał, lecz... Za każdym razem czuł coś, czego tak dawno nie doświadczał... To uczucie, które było nie do zapomnienia... Te najcieplejsze. Zaś przy Chince... Te uczucie było jakby dwukrotne silniejsze. Nie pamiętał, jak ono się nazywało.
Nie był pewien, czy to była po prostu troska, czy zmartwienie. Sam już nie wiedział jak ma określić te wszystkie kotłujące się w nim uczucia.
-Ciii Mei... Już spokojnie. Jesteś już bezpieczna.- szepnął cicho i zaczynając ponownie głaskać jej włosy. Były już nieco suchsze, choć mimo tego, że wciąż były wilgotne, to wyraźnie czuł jakie były miękkie i przyjemne w dotyku. Czuł też intensywny zapach szamponu na nich... Taki delikatny... W sam raz dla takiej wrażliwej kobiety.
Mei jakby bardziej się rozluźniła, chociaż dalej się trzęsła w jego ramionach od nadmiaru emocji. Sposób w jaki ją przytulał i uspakajał...
Dziewczyna tylko przytuliła go mocniej do siebie, wypłakując mu się w pierś. Nie wiedziała, że będzie się czuła lepiej, nie podejrzewała wręcz, że taki gest tak bardzo ją uspokoi.
W tym momencie zaczęło towarzyszyć jej inne, nowe uczucie, którego tak naprawdę wcześniej dotąd nie znała w takiej formie. Owszem, miewała je kiedyś, ale w tamtych sytuacjach... To nie było to samo.
Od tak dawna nie czuła się tak bardzo bezpieczna... Zwłaszcza w czyichś ramionach.
-Hanzo...- podniosła powoli wzrok, aby spojrzeć mu w oczy. Może w tym momencie wyglądała okropnie przez zapłakane w oczy, ale w tamtym momencie... Jakoś za bardzo jej to nie obchodziło.- Czy ty... Pomożesz mi?- spytała cicho.
Hanzo nie potrafił już jej odmówić, nie mógł i nie chciał. Nawet, jeśli będzie tego potem żałować.
-Pomogę, obiecuję.- odpowiedział krótko, zerkając na drona, który latał obok i obserwował ich w ciszy. Nawet, jeśli nie wiedział z czym miał do czynienia... To zamierza zrobić wszystko co w jego mocy, aby jej pomóc.
*
Po przyjściu Kimiko trochę zrobiło się zamieszania w bazie, dzięki temu Hanzo mógł bezpiecznie i nie zauważalnie załatwić dla dziewczyny jakieś leki ze skrzydła szpitalnego. Nie wiedział jakie powinien dla niej zabrać, bo nie powiedziała, co jej dolega, a nawet jeśli... Po tym, co zobaczył, wątpił aby było na to jakieś konkretne lekarstwo.
No, ale nie wróci z pustymi rękoma.
Weźmie jakieś leki na wymioty i zawroty głowy, no i na tym zostanie, dopóki nie rozezna się w tym, co dolega Chince.
Zszedł na dół po schodach i skręcił w lewo w stronę skrzydła szpitalnego. Kiedy był już na miejscu, zaskoczyło go, że drzwi były otwarte.
Wydawało mu się, że je zamykał...
Jego wątpliwości, co do tego zostały rozwiane, kiedy wszedł do środka.
-Zostawiłeś otwarte drzwi z kluczami.- powiedziała Angela, kiedy ujrzała mężczyznę.
Widząc ją westchnął ciężko. No tak... Przez tą całą sytuację nie sądził, że tyle czasu mu to zabierze.
-Wybacz, ale...- Już ugryzł się w język. Obiecał dziewczynie zachować milczenie w tej sprawie, dopóki jej nie rozwiążą. Co do drugiego, tego mu nie powiedziała, ale domyślał się, że pewnie tak chciałaby to rozegrać.
-Ale...?- Uniosła brew doktor, kiedy wytarła jedno z łóżek szpitalnych z paprochów. Nie wydawało się, że była zła, tylko zatroskana.
Cóż... Nadszedł czas by trochę pokłamać.
-Zajmowałem się Mei. Kiedy tutaj przyszła stwierdziła, że nic jej nie jest i chce wracać do swojego pokoju. Nie uwierzyłem jej, ale mimo to zaprowadziłem ją do jej kwater.- wyjaśnił mężczyzna.
-To trochę ci się zeszło to odprowadzanie.- stwierdziła Angela.
-Zwymiotowała. Zająłem się nią chwilę. Wróciłem tutaj po leki dla niej.- Dodał, na co tym razem blondynka kiwnęła głową rozumiejąc, a potem pokręciła głową śmiejąc się cicho.
-Bidula, chociaż sama sobie jest winna. Wyszła na taką ulewę tak lekko ubrana, więc się nie dziwię, że tak się czuje.- Powiedziała zatroskanym tonem i podeszła do szafki. Zajęło jej chwilę zanim znalazła to, czego szukała. Wyciągnęła jakieś opakowanie leków w buteleczce i saszetkę.
-Podaj jej to. Po tym pewnie lepiej się poczuje.- rzuciła ciepłym tonem, na co starszy Shimada kiwnął głową. Cieszył się, że nie zadawała pytań. Byłoby trochę problemów, gdyby zaczynała coś podejrzewać.
-Dziękuję, doktorze Zagler.- Uśmiechnął się uprzejmie zabierając od Łaski leki. Tamta zachichotała tylko.
-Ziegler, nie Zagler.- poprawiła go łagodnie. Cholera, ile razy już przekręcał jej nazwisko?
-Wybacz, wciąż nie mogę...
-Rozumiem, spokojnie Hanzo, nic się nie stało. Po za tym mów mi po prostu Angela, albo Łaska. Tak nawet będzie ci łatwiej.- przerwała mu delikatnie blondynka, na co mężczyzna uśmiechnął się blado.
-Dziękuję za rozumienie. To ja już sobie pójdę.- stwierdził mężczyzna. Już miał się odwracać, ale...
-Jeszcze jedno.- odezwała się nagle Szwajcarka. Łucznik spojrzał na nią ponownie, wtedy ta wyciągnęła do niego dłoń.
-Oddawaj mi je.- rzuciła krótko, co trochę zakłopotało Japończyka.
Oddać, ale co? Co niby miałby jej... Już mu się przypomniało.
-Moment.- powiedział krótko.
Szybko sięgnął do kieszeni po klucze. Dobrze, że je zabrał ze sobą, tak by musiałby wracać się do swojego pokoju, aby wyciągać klucze z jego przemokniętego kimono.
-Proszę.- oddał klucze lekarce, na co ta uśmiechnął się ciepło.
-Dziękuję bardzo, a teraz idź zanieś jej leki.- podziękowała krótko i dopiero w tym momencie mógł opuścić skrzydło szpitalne.
*
-Już jestem.- powiedział Hanzo, kiedy wszedł do pokoju Mei. Prócz leków udało mu się też zabrać dla niej trochę jedzenia ze stołówki. Przy okazji zrobił jej też herbatę.
Kobieta zapewne była wykończona, odwodniona i głodna.
Dziewczyna siedziała na łóżku oparta plecami o poduszkę, ale kiedy mężczyzna wszedł, spojrzała na niego. Widząc tackę z spaghetti i kubkiem naparu, pokręciła głową.
-Naprawdę nie musiałeś. Wystarczyłyby tylko leki przeciwbólowe.- powiedziała cicho, kiedy ten położył tackę na stoliczku nocnym.
-Musisz coś zjeść.- rzucił krótko mężczyzna, co wyraźnie poparł dron Mei, który próbował ją zachęcić dotykając jej ramienia.
-Nie muszę, kiedy jem to jeszcze gorzej się czuje i wzmacnia objawy tego...- zastanowiła się przez chwilę, wtedy odwróciła wzrok od Japończyka- ...czegoś.- wymamrotała cicho, wówczas Śnieżka spojrzała na mężczyznę. Rzeczywiście zauważył, że jakoś dziewczyna przez ostatnie dni coraz mniej jadła. Zapewne pełny obiad zjadła podczas oprowadzenia Sanya po okolicy. Z pewnością zjadła tylko dlatego, że nie chciała by zauważył iż coś działo się z nią złego.
W dodatku ten dupek powiedział żeby schudła... Gdyby wiedział w jakiej była sytuacji i zaczynała już przez to chudnąć to by zamknął swoją jadaczkę zanim by coś skomentował.
Aż poczuł się źle, że pozwolił kobiecie tamtego wieczoru wypić alkohol. Chociaż... Następnego dnia nie zauważył by dokuczał jej kac. Przynajmniej on tak myślał...
Westchnął tylko i usiadł obok dziewczyny.
-Zjedz póki ciepłe. Może nie wszystko, ale chociaż trochę.- zachęcał ją łagodnie. Nie odezwała się, wtedy Hanzo sięgnął po kubek z gorącą zieloną herbatą. Podsunął jej po nos napar.
Wyczuwając wyraźny zapach swojej ulubionej herbaty, Chinka wzięła z jego rąk kubek. Napiła się małego łyczka.
-Dodałeś do tego soku z pigwy, prawda?- stwierdziła uśmiechając się delikatnie.
-Może nie eksperymentuje ze smakami herbaty jak ty, ale pigwa akurat pasuje do każdej herbaty.- zachichotał ciepło, na co klimatolożka wzięła kolejne łyki gorącego naparu.
Po kilku minutach namowach skusiła się w końcu na zjedzenie trochę obiadu, a właściwie na tą aktualną porę kolacji, ale tylko trochę. Mimo wszystko zawsze jakiś postęp. Po małym posiłku wzięła leki z nadzieją, że odrobinę jej pomogą, a potem mężczyzna miał zamiar opuścić jej pokój.
-Będę musiał już iść.- powiedział krótko do Mei, wstając z jej łóżka, ale... Za nim odszedł, ta chwyciła go za rękę.
-Czekaj.- zatrzymała go, a tamten spojrzał na nią.- Nie opuszczaj mnie...- Dołączyła drugą dłoń i przytuliła się do jego ramienia.- Proszę.- dodała cicho.
No i cholera... Co on miał zrobić? Nie mógł wiecznie u niej siedzieć i pilnować ją bite dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zapewne jego brat już zaczął coś podejrzewać, co do jego długiej nieobecności. Nie mógł narobić podejrzeń.
Wiedział, że kobietę dręczyło coś strasznego, ale co? Nie wiedział jak miał za to się zabrać i czy rzeczywiście cały czas jej pilnować, czy może, jednak dać jej chwilę wytchnienia.
Westchnął tylko i usiadł naprzeciwko niej.
-W porządku, zostanę, ale pod jednym warunkiem.- Klimatolożka podniosła wzrok na niego.- Opowiesz mi co się dzieje.- powiedział.
No i tego się obawiała, ale co miała zrobić? Nie mogła zostawić go bez wiedzy na temat tego co jej dolega, jeśli ma przy niej być. Mimo wszystko i tak już widział to, co ona ma.
Westchnęła tylko.
-Przecież widziałeś, co się ze mną dzieje, więc po co mam o tym opowiadać.- szepnęła cicho, spuszczając wzrok. Mimo, że była już spokojniejsza to sama myśl o tym już przyprawiały ją o nie przyjemne dreszcze.
-Prawda, ale chcę wiedzieć więcej dokładnie co ci dolega. Co to jest? Jak długo już to trwa? Jak bardzo są silne te objawy? Czy wiesz czym zostało to spowodowane?- Na jego serię pytań, Chinka zacisnęła usta w wąską linię i ponownie oparła się o poduszkę, przy tym podkuliła nogi pod brodę.
-W tym problem, że... Sama nie wiem, co to jest. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałam...- Widać, że samo opowiadanie o tym, zaczynało napawać ją strachem.- A jak długo trwa? Nie jestem już pewna, dla mnie trwa to już bardzo długo, takie mam okropne wrażenie, a tak naprawdę to... Nie wiem. Kilka dni? Tydzień? Może więcej? Nie wiem. Równie dobrze mogło to już o wiele wcześniej mnie to złapać, ale efekty tego przenoszą się w czasie. Nic o tym nie wiem!- Znowu zaczynały ponosić ją emocje, przez co znowu o mało nie wybuchła płaczem.
Jej dron od razu wyczuł to i szybko przytulił się do ramienia kobiety.
-Czyli... Nie wiesz, co to jest i nie wiesz, kiedy mogłaś to złapać?- dopytywał się łagodnym tonem, wtedy zobaczył jak łzy spływają po jej policzkach.
Pociągnęła nosem i wymamrotała.
-Nie wiem... Ale mam wrażenie, że z każdym dniem jest coraz gorzej. Wcześniej to były tylko czarne żyły... Ale potem zaczęłam wymiotować, jedzenie to wzmacniało... Zaczynały też pojawiać się koszmary, które wyrywały mnie ze snu z bólem, albo nie mogłam spać, albo to, co ostatnio.
-Lunatykowanie?- spytał dla pewności mężczyzna, ta zaś kiwnęła głową i załkała. Starszy Shimada rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu chusteczek. Dostrzegł je na komodzie, naprzeciwko nich. Podszedł do nich, po czym wziął opakowanie i dał dziewczynie.
-Często widziałem jak lunatykowałaś.- Powiedział, kiedy ta zaczęła wysmarkiwać nosa. Kontynuował, kiedy skończyła.- Twój dron, wówczas prosił mnie o pomoc bym odprowadzał cię do pokoju.- Słysząc jego słowa, Mei podniosła głowę i spojrzała na Śnieżkę.
-Śnieżko...- szepnęła cicho. Na co dron zamrugał w pocieszającym geście. Nie minęła sekunda, kiedy ta przytuliła robota do siebie.- Zawsze byłaś taka kochana.- wymamrotała cicho.
-Czyli... Zbierając to wszystko do kupy... Trwa to już od jakiegoś czasu. Nigdy się z tym nie spotkałaś i zaczyna się to nasilać, tak?- Stwierdził Hanzo, powoli wymieniając wiadome mu rzeczy na palcach.
-Z grubsza?- otarła wierzchem dłoni powieki.- Tak.- odpowiedziała krótko.
-Ktoś jeszcze o tym wie?- dopytywał łucznik.
-Tylko ty.- odpowiedziała cicho dziewczyna.
-Dlaczego nie powiesz o tym Angeli?- zapytał się.
-Bo według badań nic mi nie dolega! Nic nie wykryto!- Ponownie zaczęła histeryzować.- Widziałam wyraźnie te czarne żyły! Ale według badań krwi, nic się ze mną nie dzieje!- Japończyk zamrugał powiekami słysząc to i westchnął tylko.
Rzeczywiście to było bardzo dziwne i podejrzane. Co jak co, ale sprzęt Angeli został już odnowiony, nawet potrafi wykryć raka za nim ten się rozwinie. Tak, więc... Naprawdę było się czego obawiać.
Skoro tego nie wykryło... To z czym tak naprawdę mieli do czynienia? Hanzo nigdy nie słyszał i nie widział takich objawów nieznanej mu choroby, która dolegała klimatolożce. Jakby to było coś nie z tej ziemi...
-Ale nawet jeśli... To wypadałoby o tym jej powiedzieć i zbadać dokładniej.- stwierdził, ale na jego słowa od razu ta pokręciła stanowczo głową.
-Nic to nie da. Zapewne, gdy tak zrobię, to nagle, magicznym sposobem, zniknie, a potem jak wszystko okaże się w porządku, to wróci.- powiedziała to szybko i nerwowym tonem, widocznie pełna obawy.
-Skąd ta pewność, że tak będzie?- zapytał mężczyzna widocznie zdziwiony. Wówczas zapanowało między nimi długie milczenie. Mei patrzyła ślepo przed siebie, jakby zastanawiała się.
Po minucie ciszy złapała się za głowę czując, że zaczyna ją boleć.
-Po prostu... Proszę nie mów jej o tym, ani nikomu. Postarajmy się znaleźć inne wyjście.- Ponownie podkuliła nogi pod brodę i spojrzała z wyraźną prośbą w oczach na łucznika.
Ten westchnął ciężko, nie rozumiejąc kompletnie postawy Chinki, ale mimo tego, dotrzyma jej słowa i zachowa tą informację dla siebie. Ale jak zacznie coś się dziać... Mężczyzna nie zamierza czekać na jej pozwolenie i powie o tym Łasce.
Czy tego chce czy nie.
-Niech ci będzie.- odpuścił jej, ale tylko ten jeden raz.
Poczuł w ten jak ta mocno przytuliła się do niego.
-Dziękuję.- szepnęła, obejmując go mocno. Hanzo znowu zaczął ją głaskać po włosach i czuć to ciepło, które rozlewało się po jego ciele, kiedy ta tuliła się do niego.
No, i jak miał odmówić jej prośby o pomoc? Po tym wszystkim... Nie, nie zamierza odpuścić.
Zrobi wszystko, aby jej pomóc. Nie mógł patrzeć na cierpienie niewinnej kobiety. Nie mógł uwierzyć w to, że taką wrażliwą i milutką osóbkę spotkało coś tak strasznego.
Nawet nie obejrzał się, gdy zrobiło się późno i musiał ją opuścić.
-Już późno, Mei. Lepiej połóż się spać.- powiedział do niej cicho, ale ta nie zamierzała go puścić.
-Będę mieć koszmary.- mruknęła.
-Ale nie możesz też zarwać nocki.- stwierdził Hanzo.
-To zostań u mnie na noc.- wymamrotała cicho, wciąż mocno i kurczowo tuląc się do piersi mężczyzny.
Na jej słowa wyprostował się i spojrzał na nią zaskoczony. Ta propozycja naprawdę go zszokowała, nie spodziewał się tego.
-Mam u ciebie zostać na noc?- powtórzył z niedowierzania, wtedy ta podniosła wzrok i ich spojrzenia się skrzyżowały.
-Hanzo... Jak nie lunatykuje to mam koszmary... Po których rano, pierwsze, co robię to biegnę do łazienki by zwracać to, co we mnie zalega.- zacisnęła palce na jego materiale.- Nie chcę tego przeżywać jeszcze raz...- Spuściła wzrok, kładąc głowę na jego piersi.
Rety... Widząc taką skruchę i jej bezradność wobec tego... Myśl o tym, że znowu miała spędzić sama noc z świadomością tego, co ją gryzie... Nawet wsparcie małego drona tu nie pomaga, co innego osoba z zewnątrz...
Tyle, że... Spać razem z kobietą w jednym łóżku... To naprawdę podejrzane.
Jak Genji go na tym przyłapie, to nie wiadomo, co zacznie mu wykładać i zapewne plotka o tym, że sypiał z Mei w jednym łóżku nie zamilczy przez długi czas. Sypiał... Samo to słowo było naprawdę podejrzane i dwuznaczne.
No, ale miał jej odmówić? Po tym, co widział i słyszał, co przeszła?
Nie widziało mu się nocowanie i nie uważał to za najlepsze wyjście, ale te jej błagalne spojrzenia...
Westchnął ciężko i zabrał jej dłonie.
-Dobrze, ale muszę wziąć kilka rzeczy z mojego pokoju.
Na twarzy Mei zagościł uśmiech pełen ulgi i szczęścia.
-Wróć szybko.- poprosiła cicho, aczkolwiek nieśmiało. Rety, ten jej przesłodzony głosik... Dobrze, że już wyszedł, ponieważ nie chciał by ta zobaczyła rumieńce na jego twarzy...
Zresztą nie tylko on miał takie myśli.
Dopiero w tamtym momencie kobieta uświadomiła sobie jak zabrzmiała jej prośba. Zaczęła kręcić głową z niedowierzania.
-O rety! Oby nie zrozumiał tego w takim kontekście!- pisnęła zażenowana sobą i walnęła się na łóżko, chowając twarz w poduszce.
*
Wiem...
Długo nie było nowego rozdziału.
Ale miałam sporo problemów w szkole i zaraz będę miała maturę. Z resztą nie tylko z tego powodu.
Rozdział nie bez powodu jest długi.
Długo nad nim siedziałam, a przede wszystkim nad tym by oddać jak najlepiej obraz uczuć i przeżyć Mei i Hanzo. Może nie wyszło najlepiej, ale mimo wszystko... Chciałam to jak najlepiej ukazać i mam nadzieję, że mimo wszystko przekazałam je dobrze.
Bo mimo wszystko mam wrażenie, że jednak źle to napisałam.
Postaram się szybko dać kolejny rozdział, ale patrząc na... Kalendarz. To zapewne kolejny rozdział pojawi się dopiero po maturach. tak, więc nie obiecuje, że zaraz pojawi się kolejny.
No i przede wszystkim nadszedł moment by zdradziłam wam jedną rzecz na temat Poison.
Powoli zbliżam się do końca.
Może jeszcze daleka droga do tego, ale...
Na pewno 10 rozdział będzie ostatni i tak jak poprzednie inne będzie podzielone na kilka części.
Tak, więc nie zdziwcie się, kiedy akcja nabierze dużego tempa. Bo taki będzie mój zamiar. A jakiego nabierze?
Tego już wam nie zdradzę.
Błędy zostały tym razem poprawione przez Pannabe96 <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top