6.1

- I jak idzie eksperyment? - zapytał Reyes, podchodząc do Moiry, która stała przed stołem.

Genetyczka trzymała w dłoni probówki o barwach jej biotycznych zdolności. Kiedy usłyszała Żniwiarza opuściła dłonie z szkiełkami, co zauważyła Bunia, która siedziała na stole i obserwowała poczynania Irlandki.

- Zależy, który - rzuciła kobieta, odstawiając probówki na stojaczek.

- Ty wiesz doskonale, o który mi chodzi - powiedział wyraźnie zniecierpliwionym tonem, na co rudowłosa kobieta westchnęła.

- Spokojnie,Żniwiarzu, nie denerwuj się - odezwała się do niego, siadając przed komputerem. - Idzie, póki co, powoli - odpowiedziała krótko, włączając sprzęt.

Taka odpowiedź nie usatysfakcjonowała mężczyzny.

- Coś jeszcze? - dopytywał się, wyraźnie oczekując na dłuższą wypowiedź.

Moira przewróciła oczami i obróciła się na fotelu w stronę Gabriela.

- Nasz szpieg jest już w bazie Overwatch - powiedziała krótko.

Jej wypowiedź widocznie zadowoliła mężczyznę, ponieważ cicho zachichotał.

- I nikt nie zauważył? Żadnych podejrzeń? - dopytywał się.

- Nikt - potwierdziła kobieta.

Żniwiarz zaczął kiwać głową.

- Dobrze... Dobrze. A już się z nim skontaktowałaś?

Genetyczka nie zwlekała z odpowiedzią.

- Póki co telefonicznie wysyłał wiadomości. Woli jeszcze nie ryzykować wysyłanie wiadomości w formie filmu na komputerach - odpowiedziała, ale widząc, że Reyes chciał zadać jeszcze kilka pytań, szybko dodała: - W wiadomości napisał mi, że nasz królik doświadczalny nie wygląda na to, by coś ją męczyło. Podejrzewa, że musi ukrywać efekty esencji, o których mu wspomniałam i też nikt jeszcze nie zauważył, by coś jej dolegało. - Uniosła dłoń, widząc, że szef Szponu próbuje wciąć się w jej wypowiedź. - Dlatego też dałam mu znać, żeby obserwował ją, kiedy nadejdzie późny wieczór, bo zamierzam... Zrobić kolejny krok. - Wstała z fotelu i podeszła do Buni, która spała na stole.

Zwierzak podniósł swój łepek i spojrzał ospałym wzrokiem na rudowłosą kobietę, kiedy ta wzięła go na swoje dłonie. Następnie Irlandka odwróciła się wręcz teatralnie w stronę Żniwiarza.

- Coś jeszcze? - spytała się go.

Gabriel chciał już coś powiedzieć, ale zanim się odezwał, ugryzł się w język. Potem tylko pokręcił głową.

- Nie, to tyle Moiro - odpowiedział krótko, po czym odwrócił się w stronę wyjścia.

Kiedy zaś znalazł się przy drzwiach, odwrócił na chwilę głowę w stronę genetyczki, która usiadła przy komputerze wraz z Bunią, prawdopodobnie sprawdzając stan obiektu doświadczalnego.

Żniwiarz tylko westchnął, kręcąc przy tym głową, następnie wyszedł z laboratorium.

*

- Ej no, Hana! Daj mi chociaż szansę! - odezwał się nagle Lúcio, kiedy D.va po raz kolejny pokonała go w Street Fighter X.

- Przecież ja cały czas daję ci fory - stwierdziła Koreanka, na co Brazylijczyk zaśmiał się i odłożył kontroler.

- W takim razie ja strasznie lamię w tej grze.

Dziewczyna w odpowiedzi zachichotała.

- To może zagrajmy w coś innego? Może Heroes of Might and Magic XII? Lub Final Fantasy... Albo nie...! - Wtedy coś sobie przypomniała i ta myśl sprawiła, że uśmiechnęła się szeroko. Lúcio wręcz dostrzegł w jej spojrzeniach tańczące iskierki.

- Albo co? - dopytywał.

Jego przyjaciółka odwróciła się w jego stronę z wyraźnym bananem na twarzy.

- ZAGRAJMY W WORMSY! W stare dobre Wormsy! - Klasnęła w dłonie. Brazylijczyk wyraźnie polubił pomysł, bo sam się uśmiechnął.

- Nie gadaj! Masz to gdzieś? Kurde, jak ja dawno w to nie grałem!

Na słowa Latynosa dziewczyna sięgnęła do swojego różowego plecaka z króliczkiem, który leżał obok, i wyciągnęła pudełko omawianej gry.

- Udało mi się ją zdobyć! I jest w dobrym stanie, a jest z lat dziesiątych - pochwaliła się.

- No to na co czekasz? Odpalaj! - powiedział mężczyzna z wyraźnym entuzjazmem.

- Jasne! - odpowiedziała Hana.

Podeszła do konsoli i włożyła płytę. Zaś w tym momencie Brazylijczyk chciał sięgnąć po paczkę Doritosów, ale zauważył, że już się skończyły.

- Hana - zwrócił się. -Doritosy się skończyły.

- W moim pokoju powinno być jeszcze z pięć paczek. Przyniesiesz je? - zapytała się dziewczyna.

Lucio westchnął.

- Hana... Kwatery są na drugim i trzecim piętrze...

W tym momencie D.va odwróciła się w stronę Latynosa.

- Proszę? - poprosiła przesłodzonym głosikiem, dosłownie robiąc przy tym szczenięce oczka.

Mężczyzna westchnął tylko i przewrócił oczami.

- No dobra... Niech ci będzie. - Wstał z poduszki, na której przed chwilą siedział, po czym wyszedł z pokoju rozrywki.

Zaś w tym czasie, kiedy Lúcio szedł po dodatkowe zapasy, D.va zajęła się instalacją gry. Myślała, że szybko i gładko pójdzie, ale jak się okazało stara gra tak szybko się nie zainstaluje, nawet na najnowszym sprzęcie.

- Kurde... Uroki starych gier... Może w tym czasie w coś innego zagram? - pomyślała na głos dziewczyna.

Zaczęła szukać gierki, w którą by zagrała na szybko. Jej przyjaciel w końcu wróci z Doritosami i nie chciałaby, żeby czekał.

Nagle do pokoju ktoś wszedł. Koreanka myślała, że był to DJ, ale kiedy się odwróciła w stronę drzwi, ujrzała Satyę. Kobieta zaczęła nieśmiało rozglądać się po pokoju, aż napotkała spojrzenia D.vy.

- W czymś pomóc? - zapytała się, widząc wyraźnie zakłopotanie Hinduski.

- Ja tylko... Rozglądam się - odpowiedziała zdawkowo, wchodząc powoli do wnętrza pokoju.

- Rozglądasz się za Sanjay'em? Bo jeśli tak, to on jest na mieście - rzuciła tylko Hana, zerkając na ekran monitora. Tylko czterdzieści dwa procent?! Jak długo jeszcze będzie się instalować?!- pomyślała.

- Nie... Ja go nie szukam. Właściwie to... - zaczęła niepewnie kobieta, wtedy ponownie Koreanka na nią zerknęła. Ciemnoskóra kobieta szybko odwróciła wzrok. - ...rozglądam się za czymś, czym mogłabym się zająć - odpowiedziała nieśmiało, po czym jeszcze dodała: - Słyszałam, że w tym miejscu jest dużo... Rozrywki, no i tak pomyślałam... - Podniosła nerwowo wzrok na D.vę.

Hana kiwnęła głową, rozumiejąc, o co jej chodziło.

- W takim wchodź śmiało! - powiedziała z wyraźnym entuzjazmem. - Ten pokój to chyba najlepsze miejsce w całej bazie. Masz tutaj billard, rzutki, automaty do gier, no i przede wszystkim gry! - Wskazała na konsolę, przy której siedziała. - Jak chcesz, to możesz dołączyć do... - W porę ugryzła się w język. Chciała już powiedzieć do nas, czyli do niej i do Lúcio, ale przypomniało jej się, że jej przyjaciel nie przepadał za tą kobietą. - ...do mnie! Jestem w trakcie instalowania gry, ale ona może tak w tle, więc na spokojnie możemy zagrać w co innego - zaproponowała ciepło dziewczyna z uśmiechem na twarzy.

Symmetra wyraźnie rozluźniła się, kiedy D.va dała jej propozycję, ale wciąż w duszy była niepewna.

- To miłe... Ale... Ja nigdy nie miałam okazji grać na konsoli - poinformowała kobieta.

Hana, słysząc to, wytrzeszczyła oczy z niedowierzania.

- Nie gadaj! Na serio? - zapytała się widocznie zaskoczona Koreanka.

Satya kiwnęła nieśmiało głową.

- W Vishkarze nie miałam chwili na jako takie rozrywki... Cały czas, że tak powiem, żyłam w biegu -wyjaśniła pokrótce, nieco zakłopotana zaskoczeniem młodej dziewczyny.

Poniekąd D.va trochę ją rozumiała. Od kiedy zaczęła bronić swój kraj, też miała nawał obowiązków. Ledwo znajdowała czas na robienie streamów dla swoich fanów. A czym dopiero była robota w wielkich korporacjach typu Vishkar.

Koreanka tylko uśmiechnęła się ciepło w stronę brunetki.

- No to masz teraz okazję. Chodź, usiądź obok - zachęciła, wskazując na wolną poduszkę obok siebie.

Symmetra delikatnie uśmiechnęła się i podeszła do gamerki, wyraźnie rozluźniając się.

- Mamy tutaj sporo gier, może masz ochotę w którąś zagrać? Zapewne zdarzało ci zobaczyć jakąś grę w czasie pracy, ale nie miałaś okazji zagrać - zaproponowała Hana, wskazując na monitor, gdzie wyświetlała się dość już pokaźna ilość zainstalowanych gier.

Hinduska otaksowała wzrokiem cały ekran.

- Właściwie... To tak... Jest jedna pewna gra, w którą chciałam bardzo zagrać - przyznała nieśmiało kobieta, na co D.va spojrzała na nią.

- To fajnie! Może znasz tytuł? Być może jest tu gdzieś już zainstalowana - zapytała, podając jej kontroler, co trochę zaskoczyło Symmetrę. Z początku przyglądała się urządzeniu, po czym chwyciła w obie dłonie sprzęt.

- Tak... Znam tytuł - przyznała krótko.

- Tak więc powiedz. - Koreanka weszła w folder gier. Na jej wypowiedź Satya nerwowo zagryzła wargę. - Spokojnie, nie wyśmieje cię za grę, którą chcesz zagrać. Każdy przecież ma inny gust - uspokoiła kobietę, widząc ją znowu nerwową.

Tamta szybko się ogarnęła i starała się wyglądać na poważną jak zwykle. Po czym odpowiedziała obojętnym tonem:

- Minecraft.

*

- Kurde, ile ona tam tego miała! - powiedział do siebie Lucio, kiedy wyszedł z pokoju D.vy, trzymając w dłoni dwie paczki Doritosów. Kto by pomyślał, że ma taki duży zapas!- pomyślał, zamykając za sobą drzwi, po czym zaczął wracać.

Po drodze napotkał kilku ludzi, ale w większości ich po prostu wymijał. Wyjątkiem były Smuga i Emily, z którymi uciął krótką pogawędkę, i jeszcze Brigitte. Z nią to chyba najdłużej porozmawiał, głównie ich rozmowa padała na jego rolki i technologii dźwięku, a także wyroby pancerza kobiety. W pewnym momencie spytała go, czy będzie mogła na chwilę rzucić okiem na jego rolki, na co mężczyzna odpowiedział, że nie ma problemu. Aż w końcu rozmowa padła na rodzinę.

- Mój tatko jutro ma przyjechać! I nie tylko sam, ostatnio znalazł robota typu Bastiona, ten z Eichenwalde, który jakimś cudem jest przyjacielski! Rozumiesz to? Wciąż próbuje rozgryźć, jak to się stało! - powiedziała widocznie zafascynowana tym.

- Wow, to niesamowite! Tylko pytanie, czy Reinhardt nie będzie miał z nim problemu... - zastanowił się Brazylijczyk.

- Powiedział, że w czasie, gdy go znalazł, nikogo nie skrzywdził i nawet nie wygląda, by miał taki zamiar... Więc może nie będzie miał z nim problemu - odpowiedziała miedzianowłosa dziewczyna. - A jak tam u twojego ojca? Słyszałam, że to właśnie on wynalazł tą technologię dźwięku, z której korzystasz - stwierdziła i w tym momencie DJ spochmurniał. Samo wspomnienie na temat ojca go denerwowało.

- Nasze relacje... Są dość... Kruche - odpowiedział krótko.

Brigitte dopiero w tym momencie przypomniała sobie, że jego ojciec przecież pracuje w Vishkar, a sama wspominka o tym go mocno irytowała. Zapomniała o tym kompletnie! Poczuła się bardzo głupio.

- Oj... Wybacz! Nie chciałam cię...

- W porządku! - odpowiedział Lucio, uśmiechając się w stronę dziewczyny. - Nic się nie stało, zdarza się. Tylko po prostu nie schodźmy na ten temat już nigdy więcej - dodał prędko, by rozluźnić atmosferę. Nie chciał, żeby jego koleżanka nie brała tego do siebie. Czasami się zdarza, ona chciała po prostu na luzie z nim porozmawiać.

- W porządku... W sumie, ja już muszę iść. Mam jeszcze trochę pracy, a chcę zrobić małą niespodziankę dla papy. No to trzymaj się i nie zgub Doritosów po drodze! - zawołała na końcu dziewczyna, odchodząc w innym kierunku.

- Nawet nie śmiałbym! Hana by mnie zamordowała! - zachichotał Brazylijczyk, na co w odpowiedzi Szwedka zaśmiała się.

Wracając do pokoju rozrywki, poza właśnie Brigitte'ą i Leną z dziewczyną, spotkał McCree, z którym tylko się przywitał.

No i jeszcze Hanzo.

Do niego to nawet obawiał się rzucić krótkie siema. Jego zimne spojrzenia i wyraz twarzy od razu wywoływały ciarki na jego plecach. Zastanawiał się, jakim cudem Mei nie miała żadnego problemu, by rozmawiać z takim człowiekiem, zwłaszcza po tym, co o nim usłyszał...

Może to jej urok osobisty? W jego odczuciu chyba każdego mężczyznę by zauroczyła swoją nieśmiałością i delikatnością.

Parsknął śmiechem, na myśl o tym, by starszy Shimada uległ jej właśnie przez takie czynniki. Aż przypomniała mu się rozmowa z Haną na ten temat. Że gdyby Hanzo ujrzał Mei jako neko w stroju pokojówki, to by dostał krwotoku z nosa.

Ryli z tego dobre pół godziny. Do tego jeszcze dochodziły wymyślne nazwy shipów od D.vy, jakimi mogłaby ich nazwać.

Nie pamiętał, czy najczęściej mówiła Meizo czy Hanmei, ale któryś z nich na pewno. Do tego jeszcze dochodziło Gency czy Pharmercy i jeszcze inne... O których już wolał zapomnieć. Czasami zbyt długie towarzystwo Hany i rozmawianie na temat jakiegoś anime i pairingu przytrafiało go o bóle głowy.

W końcu po pół godziny wrócił do pokoju rozrywki. Wchodząc do niego zastał naprawdę zaskakujący widok.

Symmetra grając w Minecrafta, a przy niej D.va, która wyraźnie jej kibicowała.

- Dajesz! Kurde uważaj! Ten Creeper zaraz wybuchnie! - wołała Hana.

- Niech się wali! Chcę wykopać diamenty! - odpowiedziała Satya.

- Ale jak wybuchnie obok ciebie, to wpadniesz do lawy! - powiedziała D.va, zasłaniając usta dłońmi.

- Udało się! Mam diamenty! Ale... Gdzie jest ten Creeper?

- ZA TOBĄ!

Nawet nie zauważyły, jak Lucio wszedł do pokoju. Zamknął za sobą powoli drzwi i dalej przyglądał się im z niedowierzania. Czuł się, jakby oglądał jakiś filmik na YouTubie z drącym się dzieciakami, które grały w Minecrafta... Co poniekąd trochę tak było. Podszedł powoli do nich i spojrzał na ekran gry, gdzie widział, jak Satya zabiła potwora i zaczęła uciekać przez kręte korytarze jaskini.

- JEZU! Ale było blisko... - powiedziała Koreanka, kładąc się na plecach i dopiero wtedy zauważyła DJa. - O, cześć, Lucio! Widzę, że przyniosłeś już Doritosy - stwierdziła, siadając i zwracając się w jego stronę.

Symmetra, słysząc gamerkę, wyprostowała się i zapauzowała grę. Powoli spojrzała się za siebie, gdzie widocznie widziała Brazylijczyka, który był tak samo zaskoczony, jak ona.

- Trochę ci zeszło... Co się tam działo? Ja rozumiem, że trochę mamy daleko kwatery, ale... No chyba się nie zgubiłeś, prawda? Przecież już znasz mniej więcej budynek - stwierdziła D.va.

Na jej słowa mężczyzna ogarnął się i spojrzał na przyjaciółkę.

- Ach... No bo wiesz... Spotkałem po drodze Lenę i Emily, i jeszcze Brigitte i po prostu zagadaliśmy się - wyjaśnił pokrótce, na chwilę przestając zwracać uwagę na Hinduskę, która szybko wróciła do swojej poważnej postawy.

- Rozumiem... Ale żałuj! Żebyś widział co tutaj Satya zrobiła! Kurde, nigdy nie grała w Minecrafta, a już na survivalu szybko zdobyła diaxy! - powiedziała, rzucając okiem na kobietę, która od razu odwróciła wzrok.

- A co z Wormsami? - zapytał się DJ.

- Już są zainstalowane, tylko czekałam na ciebie. No i też dałam Satyi pograć, no bo czaisz? Ona nigdy nie grała w żadne gry na konsoli czy na komputerze! - Odpowiedziała widocznie zachwycona tym, co nieco trochę speszyło dziewczynę, bo szybko odwróciła wzrok, kiedy mężczyzna spojrzał na nią. Choć próbowała udawać niewzruszoną.

- Skoro... - zaczęła powoli kobieta. - Już wróciłeś... To chyba nie będę wam przeszkadzać - stwierdziła ze stoickim spokojem, wstając z poduszki, która, jak zauważył DJ, była jego, po czym wyminęła mężczyznę.

- Ty na serio nigdy nie grałaś w gry? - zapytał się Lucio.

Satya zatrzymała się, widocznie zaskoczona jego tonem głosu. Nie był jakiś wrogi, nie było w nim jakiegoś nerwowego. Po prostu... Był taki zaskoczony?

- Nigdy... - przyznała. - Zresztą... Nie tylko komputerowe... - dodała po cichu.

D.va, słysząc to, wytrzeszczyła oczy, a Lucio zamrugał z niedowierzania.

- Chwila... Że co? Nawet w planszowe? Przecież... No chyba nie tylko pracowałaś w Vishkarze przez całe życie! - stwierdził widocznie zaskoczony mężczyzna, a jego ton głosu zaskoczył nawet jego przyjaciółkę. Koreanka nigdy nie widziała by tak się mocno przejął.

- Może trzy razy zdarzyło mi się zagrać w szachy... Ale tak to nie. W ogóle... Co cię to interesuje? - zapytała się Symmetra, odwracając się w jego stronę.

Brazylijczyk, dostrzegł w jej spojrzeniach coś, co go napawało współczuciem wobec jej osoby... Poniekąd zauważył przed chwilą, jak ona grała w taką zwykłą grę, jak Minecraft... Nigdy nie widział jej tak mocno zaangażowanej. Nawet w Viskarze.

Sama myśl o tym, że prawdopodobnie ta kobieta nie miała dzieciństwa, napawała go smutkiem. Zaś w jej spojrzeniach widocznie dostrzegł, że cieszyła się z tej chwili.

- To ja już idę, jak już mówiłam... Nie będę wam przeszkadzać - powiedziała prędko kobieta, idąc w stronę wyjścia.

- Ej! - nagle zawołał Lucio. - Przecież nikt cię nie wygania.

Hanę zaskoczyło zachowanie mężczyzny. Zresztą, nie tylko ją. Symmetra też widocznie się zdziwiła. DJ nawet zaczął się zastanawiać, czemu ją zatrzymał. Ale skoro już zaczął...

-Wormsy są na kilka osób, więc możesz do nas się dołączyć - zaproponował ciepło, wskazując miejsce obok. - Tylko... - Zaczął nagle rozglądać się po pomieszczeniu. - Trzeba wykombinować trzecią poduszkę, żebyś miała, gdzie usiąść... - powiedział nieco zamyślony.

D.va sama przyłączyła się do Lucio.

- Jest tam! - Wskazała na kosz z poduszkami przy automacie.

- Ale... - zaczęła Hinduska, widocznie zaskoczona zachowaniem Latynosa. - Naprawdę nie macie nic przeciwko? - zapytała.

W jej oczach można było dostrzec szczęście.

- Oczywiście! Przecież to jest pokój dla wszystkich. Po za tym, patrz na to, że jesteśmy w Overwatch, nie w Rio, Satyo. Tutaj wszyscy jesteśmy sobie równi - odpowiedział mężczyzna, co wyraźnie uspokoiło brunetkę.

- No dobrze... Tyle że ja trochę urywkowo widziałam Minecrafta, a innych gier całkowicie nie znam... I nie wiem jak się w nie gra - odpowiedziała widocznie nerwowo.

- Hej, spokojnie! Nauczymy cię! W końcu D.va jest specem od gier - powiedział Brazylijczyk, wskazując na Hanę.

Wtedy nagle zaczął dzwonić telefon, a konkretnie ten przynależący do gamerki. Ta odebrała go.

- Halo? O cześć Dae...! O jeny... Dopiero teraz się skapnąłeś? No jak to gdzie? Jestem w bazie Overwatch, o którym ci ta dużo mówiłam...! Czekaj... Co? Nie! Absolutnie nie! To, że ja tu jestem, to nie znaczy... Ale ja to co innego! Ty jesteś mechanikiem, oni cię... Halo? - Odłożyła telefon widocznie rozdrażniona i przewróciła oczami.

- Co się stało? - zapytał się zaskoczony Lucio.

- Daehyun zamierza tu przyjechać... Ale ja już mu tyle razy powtarzałam! Ech... Zresztą, nieważne! Później do niego jeszcze zadzwonię. - Po tych słowach uśmiechnęła się ciepło i wskazała na komputer. - To co, gramy? - zapytała się, zerkając to na DJa, to na Symmetrę.

Brazylijczyk spojrzał na Satyę.

- To jak będzie? - zapytał się z ciepłym uśmiechem na twarzy.

Tamta nieśmiało odwzajemniła gest.

- Tylko wezmę poduszkę.

*

-Śnieżko... Myślisz, że wyglądam w porządku? - zapytałaMei, zerkając na drona i wskazując na swój strój. Właściwienie było w nim nic takiego wyjątkowego. Miała na sobie tylko jasno niebieską tunikę na ramionkach i zwykłą jasną spódniczkę do kolan, do tego jeszcze białe sandałki na niskim obcasie. No cóż, dzisiaj był wyjątkowo gorący dzień, no bo przecież byli blisko kontynentu afrykańskiego, dodatkowo ta sierpniowa pogoda...

Na jej zapytanie robocik pokiwał głową.

-No bo wiesz... Nie wiem, czy ta spódniczka nie jest za bardzo wyzywająca... - Złapała za brzeg spódniczki.- Poniekąd po prostu idziemy zwiedzać miasto, nic więcej - stwierdziła. Dron tylko zamrugał oczami. - Zresztą... Nieważne. Chodźmy już - powiedziała, biorąc niebieską torebkę na ramię, po czym wyszła z pokoju. Schodząc na dół, spotkała po drodze Genjiego.

-Witaj, Mei, a ty dokąd się wybierasz?- zapytał mężczyzna widząc, jak się ubrała.

- Hej Genji. Ja? Sanjay poprosił mnie, bym oprowadziła go po mieście, choć, szczerze, go nie znam!- Dziewczyna zachichotała słodko.

- Skoro nie znasz miasta, to dlaczego idziesz? Mógłby sam pójść?- zdziwił się młodszy Shimada.

-Właściwie... To nie tak, że nie znam tego miasta... Chodzi oto, że ja bardziej znam drogę do bazy, gdybyśmy wracali. Po za tym, trochę byłoby niegrzecznie mi odmówić - oznajmiła.

Mężczyzna uniósł brew.

-No bo wiesz... Przez te ubrania myślałem, że idziesz na jakąś randkę czy coś...

-O, jeny! Naprawdę? Kurde... Mówiłam ci, Śnieżko, że jednak powinnam inaczej się ubrać! - zwróciła się Chinka do drona, który tylko przewrócił oczami.- A ja chciałam po prostu ubrać się tak, by nie było mi za gorąco, bo dzisiaj ma być wyjątkowo ciepło w mieście - wyjaśniła nieśmiało Mei, zerkając na cyborga.

-Ej, spokojnie, Mei! To, że ja tak pomyślałem, to nie znaczy, że Sanjay tak samo pomyśli. Jak na taką pogodę, to odpowiednio się ubrałaś - zaczął uspakajać Genji.

- Tak myślisz? - spytała nerwowo klimatolożka, zerkając to na ninję, to na siebie.

- Oczywiście! Lepiej już leć, bo jeszcze się spóźnisz - zaproponował mężczyzna.

Dziewczyna natychmiast się wyprostowała, kiedy zobaczyła, jaka była godzina na telefonie.

-Rzeczywiście! Ajaj... muszę lecieć! I dziękuję, Genji, za tę krótką pogawędkę!- Z tymi słowami zaczęła biec w stronę wyjścia, a za nią leciała Śnieżka.

Młodszy Shimada tylko westchnął.

Mam powiedzieć o tym Hanzo czy dać mu spokój, skoro nie jest nią niby zainteresowany?- zastanawiał się.

Po długim namyśle stwierdził, że przyjdzie do swojego mistrza.

Musiał z nim porozmawiać.


Błędy zostały poprawione przez Denilmoore

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top