2. 3

Nowa część w tak krótkim czasie? Jakby to mój brat powiedział Dzień dobroci dla zwierząt XD

Hanzo i Mei zmierzali pustymi korytarzami do gabinetu Winstona. Śnieżka podążała za swoją przyjaciółką, przyglądając się mężczyźnie z zaciekawieniem.

To tutaj – powiedziała kobieta, wskazując na dwuskrzydłowe, rozsuwane drzwi. Ateno, otwórz mi drzwi, proszę odezwała się głośno, unosząc głowę w kierunku kamerki nad drzwiami. Mam notatki Winstona.

W porządku, Mei, i tak bym cię wpuściła na spokojnie odezwał się kobiecy, ale nieco zmechanizowany głos.

Hanzo obrócił się dookoła, rozglądając się. Dopiero potem zrozumiał, że prawdopodobnie był to jakiś program, który kontroluje bazę.

Drzwi otworzyły się szybko. Mei weszła do środka, zerkając na starszego Shimadę. Przez chwilę się wahał, ale potem podążył wolnymi nieśmiałymi krokami za Chinką. Kiedy już znalazł się w pomieszczeniu, ponownie rozbrzmiał głos komputera.

Winstonie, masz gości poinformował.

Hanzo rozejrzał się dookoła i mógł stwierdzić na spokojnie, że gabinet bez problemu zmieściłby blisko dwadzieścia osób, a i tak pewnie znalazłoby się miejsce najeszcze więcej. Na środku pokoju stało obszerne biurko z porozrzucanymi kartkami i narzędziami do budowy lub montowania małych urządzeń. Jednak dla niego dziwne byłoto, że praktycznie w każdym kącie leżał pusty słoik po maśle orzechowym, a kosz, który powinien zostać dawno opróżniony, był zapełniony skórkami po bananach. W dodatku coś dziwnie pachniało... Jakby przetrzymywano tutaj zwierzę.

Po chwili przestało go dziwić, dlaczego miał takie odczucia. Z drugiego pomieszczenia wyszedł olbrzymi goryl! Smuga jednak nie żartowała, co do niego...

Winstonie, przyniosłam twoje notatki, tak jak prosiłeś powiedziała wesoło Mei, a jej mały robocik zawtórował.

Och, dziękuję bardzo, Mei podziękował Winston. Połóż je na biurku.

Kobieta zostawiła notatki we wskazanym miejscu.

Znalazłeś to, czego szukałeś, Winstonie? Bo tak wcześniej zauważyłam, że coś szukałeś zapytała, na co goryl zachichotał.

Tak, znalazłem. Musiałem trochę ogarnąć stare archiwa, ale znalazłem – odpowiedział, wyciągając teczkę z dokumentami.

A możesz mi powiedzieć, co to jest? Bo nie mówiłeś mi, czego szukałeś.

Na zapytanie Chinki, Winston kiwnął głową, przyznając rację.

Rzeczywiście, nic ci nie mówiłem, heh... To są formularze przystąpienia do organizacji Overwatch. Bo pomyślałem sobie, że może, poza wezwaniem starych członków, warto by było zwerbować nowych oznajmił z entuzjazmem, siadając przed komputerem. Stworzyłem nawet ogłoszenie, które zostanie rozesłane do potencjalnych kandydatów, ale tak, by nas nie zauważono przez rząd i Szpon dodał, wskazując kobiecie palcem ekran z wyświetlonym ogłoszeniem.

To wspaniały pomysł, Winstonie! Nie sądziłam, że tak szybko się za to zabierzesz powiedziała zachwycona Mei.

Wtedy przypomniała sobie o Hanzo, który czekał i wciąż patrzył z niedowierzaniem.

Ach, właśnie! Winstonie! Bo właśnie mamy tutaj nowego potencjalnego kandydata! –Podeszła do starszego Shimady.

Dopiero wtedy naukowiec zwrócił na niego uwagę.

O, rety, tak się podekscytowałem tym werbunkiem, że go nie zauważyłem! Jak ja mogłem tak się zachować!? Podszedł do łucznika. Wybacz moje roztargnienie. Mam na imię Harold Winston, ale wszyscy w posterunku wołają na mnie po prostu Winston przedstawił się uprzejmie, podając swoją dużą włochatą łapę.

Miło mi cię poznać... Winstonie. Powoli podał mu swoją dłoń do uścisku. Przepraszam, czy to ty jesteś przywódcą organizacji? – Wciąż nie dowierzał, że mówił właśnie do goryla.

Naukowiec się zamyślił.

Czysto teoretycznie, tak, a czemu pytasz, panie...?

Mów mi Hanzo. Nie, po prostu... Pierwszy raz rozmawiam z gadającym gorylem, no i... Rozumiesz? Nie uraziłem cię? spytał niepewnie mężczyzna.

Winston zachichotał.

Lepiej goryl, niż małpa, chociaż tyle. Ale spokojnie! Nie jesteś pierwszą osobą, która podobnie zareagowała. Niektórzy nawet przerazili się na mój widok. – Zaśmiał się niewinnie. Hanzo... Skądś znam twoje imię... stwierdził po namyśle.

Hanzo Shimada, jestem starszym bratem Genjiego. Przyleciałem tutaj razem z nim i z jego mistrzem wyjaśnił pokrótce.

Goryl otworzył usta na kształt o.

Och... Rozumiem... To dość... Niespodziewane, ale skoro sam Genji cię tutaj przyprowadził... To myślę, że nie powinno być problemu. Ufam Genjiemu i jego decyzjom. W takim wypadku mam nadzieję, że będziemy dobrze ze sobą współpracować, panie Hanzo. Zachichotał nieśmiało.

Samo Hanzo wystarczy.

W porządku, Hanzo. Podał mu teczkę. Każdy nowy agent Overwatcha dostaje to. Trzeba wypełnić wszystkie formalności, no i też...

Nie rozpędzaj się tak, Winstonie przerwał nagle Hanzo. Nic nie powiedziałem, że dołączę do Overwatch– oznajmił chłodno i stanowczo. Co, jak co, nie jestem głupcem. Przybyłem tu głównie z inicjatywy mojego brata. Pobędę tutaj kilka tygodni, potem sam podejmę decyzję, czy dołączę się do was czy nie.

Mei i Winston spojrzeli po sobie.

Och... No cóż... Skoro taka jest twoja wola, jak i wola twojego brata... To myślę, że nie powinno być problemu. Tak czy siak, musisz to wziąć. Pokazał teczkę. Znajduje się tam też rozkład zajęć członków Overwatch, byś wiedział, jak tutaj funkcjonujemy orzekł goryl, na co mężczyzna westchnął i odebrał od niego dokumenty.

Rozumiem – powiedział krótko.

A, i jeszcze jedna rzecz! Skoro przybyłeś z Genjim i Zenyattą, to możesz mi powiedzieć, gdzie oni są? Muszę z nimi pomówić – zapytał naukowiec, sięgając po inne foldery.

Łucznik odpowiedział:

Zenyatta jest na zewnątrz, zwiedza okolicę, a Genji prawdopodobnie jest z tą doktor Zagler...

Ziegler, Hanzo poprawiła Mei.

Ale wiadomo, o kogo mi chodziło. Hanzo zerknął na kobietę.

Goryl się zadumał.

To może do Genjiego wpadnę później...stwierdził zamyślony, drapiąc się po brodzie. Zapewne miał ważny powód, by od razu do niej pójść. To w takim razie pójdę po mistrza Tekarty.

Mówiąc to, powoli zmierzał do wyjścia, lecz zatrzymał się w wejściu i jeszcze rzucił:

Mei, skoro zdążyłaś się już z nim poznać, to może oprowadziłabyś naszego gościa po bazie, przedstawiła go innym i wskazała, gdzie będzie jego kwatera? – zaproponował uprzejmie, na co Mei wyprostowała się nieznacznie.

Och... W porządku! Myślę, że nie będę miała z tym problemu... Uśmiechnęła się nieśmiało, bawiąc się rękawami luźnego swetra, który miała na sobie.

Nie wiedziała, czemu nagle zaczęła się denerwować... Wcześniej nie miała problemu z zaprowadzeniem Hanzo do gabinetu jej przyjaciela, ale w tamtym momencie... Miała jakieś dziwne przeczucia...

Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć – powiedział goryl, wychodząc z pomieszczenia.

Ponownie zostali sami.

Tak więc, pani Zhou, co wpierw chcesz mi pokazać? zapytał Japończyk.

Och... Właśnie, nie jestem pewna. Zachichotała nerwowo. Mamy sporo miejsc tutaj i ciężko zdecydować, od czego zacząć.

Kiedy wyszli z gabinetu Winstona, drzwi same się za nimi zamknęły.

Może od twojego ulubionego miejsca zaproponował na spokojnie Hanzo, zauważając jej zakłopotanie. –Gdzie najchętniej spędzasz czas w bazie?

No, właśnie... Kobieta zaczęła się zastanawiać.

Śnieżka uderzyła ją główką, by spojrzała na nią. Kiedy wzrok kobiety padł na robocika, ten wyświetlił na swoim ekraniku otwartą książkę.

Od razu ją olśniło.

Właśnie, biblioteka! Może to wydawać się trochę nudne i dziwne, ale lubię spędzać czas w bibliotece odpowiedziała Mei, ekscytując się nieco za bardzo.

Hanzo uniósł brew.

Nie uważam, by było to dziwne... powiedział wyraźnie zainteresowany mężczyzna. W sumie dziwi mnie to, że jeszcze w tych czasach bazy posiadają bibliotekę. To ciekawe.

Pokażę ci też od razu stołówkę i pokój gier, ponieważ będą po drodze – dodała jeszcze prędko Chinka, już mniej zestresowana niż przedtem.

W takim razie prowadź.

Może jednak nie będzie aż tak źle przez te kilka tygodni?- pomyślał Hanzo.

*

Genji stanął przed drzwiami skrzydła szpitalnego. Nadszedł ten moment. Moment, by stanąć twarzą w twarz z Angelą. Strasznie się bał. Nie wiedział, jak zareaguje po tym, co jej zrobił.

Dlatego będę błagać ją o wybaczenie, pomyślał sobie i westchnął pod maską.

Ponownie spojrzał na drzwi, za którymi prawdopodobnie była Angela. Uniósł dłoń, by zapukać, lecz usłyszał głos dochodzący z gabinetu:

Kurde! Wybacz, trochę nabałaganiłam.

Nie znał tego głosu, ale mógł bez problemu stwierdzić, że była to kobieta.

Spokojnie, nic się nie stało. Nie musisz od razu brać się do roboty, lepiej odpocznij. Zapewne podróż była męcząca dla ciebie.

Tym razem ją usłyszał. Ciepły melodyjny głos z delikatnym akcentem. Doskonale pamiętał ten głos. Wszędzie by go rozpoznał.

Głos Angeli był słodki niczym miód, wręcz muzyka dla jego uszu. Mężczyzna westchnął i uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie jej śmiechu. Ciekawe, czy wciąż śmieje się tak samo promiennie jak wcześniej?- zastanawiał się młodszy Shimada.

Wziął głębszy wdech. Przez chwilę rozmyślał, kim była ta kobieta, z którą właśnie rozmawiała.

Z pewnością nie była to Fara, ona miała znacznie... twardszy głos, ten zaś był miękki.

Jak nie wejdę, to się nie przekonam. Raz kozie śmierć- pomyślał sobie mężczyzna.

Zapukał do drzwi.

W tamtym pokoju zapanowała cisza.

Proszę usłyszał jej głos.

Oto chwila prawdy. W końcu się z nią spotka, po tych długich latach...

Mężczyzna nacisnął klamkę i uchylił drzwi. Kilka metrów dalej stała Łaska, we włosach spiętych w luźny kucyk, ubrana w żółty, lekko pobrudzony sweter i brązową spódniczkę. Obok niej stała miedzianowłosa kobieta ubrana w czarną koszulę i w spodnie robocze. Na ramieniu miała tatuaż, który wydawał mu się znajomy.

Nie przyjrzał się jej dokładnie, ponieważ bardziej skupił się na Angeli.

Genji... Lekarka była zszokowana. Kompletnie się go nie spodziewała.

Angela... Tyle zdołał wydusić, kiedy ją ujrzał. Jakże to było żenujące dla niego.

To chyba was zostawiam na momencik – stwierdziła Brigitte, widząc, że musi dać tym dwojgu chwilę do rozmowy.

Nie mówiąc nic więcej, opuściła pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.

To dla mnie... Zaskoczenie... odezwała się Szwajcarka. Nie spodziewałam się ciebie... Że przylecisz.

Genji nacisnął przyciski po bokach głowy i zdjął całą maskę, ukazując swoją twarz.

Spojrzał na nią i podszedł do niej.

Angelo... Jego oczy przeszkliły się, kiedy myślał o tym, jak bardzo w przeszłości ją zranił. – Przybyłem tutaj głównie... – Upadł na kolana przed nią.– By cię błagać o wybaczenie.

Kobieta zasłoniła usta rękoma.

Chcę cię przeprosić... Za wszystko... Za to, że cię zraniłem... Za to, że cię wykorzystałem... Za to, że cię zostawiłem, kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś... I za to... Zacisnął dłonie w pięści i uniósł wysoko głowę by spojrzeć jej w oczy. Że odrzuciłem i zraniłem twoje uczucia.

Poczuł, jak jego ciało zaczęło trząść się od nadmiaru emocji. Każde słowo, jakie wypowiedział w jej stronę, było olbrzymim wysiłkiem, a mimo tego odważył się pokazać swoją słabość. Swoją słabość do niej.

Tak bardzo cię przepraszam, Angelo... Proszę wybacz mi. Po tych słowach spuścił głowę, czekając na jej osąd.

Genji... Głos Łaski z jakiegoś powodu nie drżał. Wbrew pozorom, był spokojny i delikatny.–Wstań, proszę poprosiła, i tak też zrobił.

Poczuł, jak jej delikatne dłonie wzięły jego twarz i pocałowała go w czoło.

Wybaczam ci. Uśmiechnęła się ciepło.

Genji spojrzał na nią z niedowierzaniem.

Tak po prostu? Nie jesteś na mnie zła? zapytał mężczyzna, wciąż nie wierząc własnym oczom i uszom. –Nie nienawidzisz mnie za to, że po tylu latach nagle się zjawiam, bez słowa?

Były takie chwile, Genji, nie zaprzeczam, ale... W rzeczywistości nie byłam zła na ciebie, tylko na siebie wyjaśniła kobieta, czując sama, jak łzy napłynęły do jej oczu.

Angelo, ty niczym nie zawiniłaś. To ja byłem niewdzięcznikiem. Zamiast podziękować ci za to, że dałaś mi drugą szansę, nazwałem cię potworem! Młodszy Shimada znowu czuł, że zaraz go poniesie, dlatego cofnął się i wziął kilka głębszych wdechów.

Genji...

Teraz... Jestem innym człowiekiem, zmieniłem się. Zaakceptowałem to, kim jestem i wykorzystuję moje nowe ciało tak, jak tego życzyłaś, na własny użytek. – Zbliżył się do niej ponownie. – Chcę ci też podziękować za to, co dla mnie zrobiłaś. Byłaś dla mnie taka łaskawa, taka dobra dla mnie... Użyczyłaś mi pomocy, kiedy najbardziej jej potrzebowałem. Uśmiechnął się. Kiedy stałem się uczniem Zenyatty, uświadomiłem sobie coś... Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo mi na tobie zależy. Ostatnie słowa wypowiedział wręcz szeptem.

Kobieta otworzyła szerzej oczy.

Genji... Co chcesz mi przez to powiedzieć? spytała, choć domyślała się, jaką otrzyma odpowiedź.

Genji spojrzał czule w jej błękitne tęczówki.

Kocham cię, Angelo.

Powiedział to tak szczerze i czule, że kobieta nie mogła ukryć wzruszenia, jak i szoku, który odmalował się na jej twarzy.

I czy mógłbym cię o coś prosić? Wiem, że nie powinienem o to prosić na wstępie, ale... Czy byłabyś wstanie dać mi kolejną szansę? Ninja położył otwartą dłoń na jej policzku.

Ta delikatnie zadrżała na jego dotyk. Nie strąciła jego dłoni. Nie natychmiast.

Wiesz Genji... zaczęła. – Minęło trochę czasu i... Po prostu przez ten czas wiele sobie uświadomiłam i uporządkowałam. Spuściła wzrok. Nie czuję już tego samego, co wtedy... Zabrała jego dłoń z policzka. Nie zrozum mnie źle, ale, jak sam powiedziałeś, dopiero przyjechałeś i dopiero teraz ze sobą porozmawialiśmy, no i... Po prostu...

Nie wiedziała jak dobrać odpowiednie słowa, by go nie zranić. Bo, szczerze powiedziawszy, Angela nie wiedziała, co o tym myśleć. Nie wiedziała, czy wciąż darzyła go tym samym uczuciem, co wtedy...

Rozumiem cię doskonale, Angelo. Dlatego też nie każę ci natychmiast odpowiadać – odezwał się Genji, widząc wyraźnie jej zakłopotanie. Mogę poczekać. Dam ci tyle czasu, ile będzie ci potrzeba. Uśmiechnął się ciepło, na co ona sama odwzajemniła uśmiech.

Dziękuję za zrozumienie, Genji. Kiedy nadejdzie ten moment, dam ci odpowiedź.

Nagle drzwi za mężczyzną otworzyły się. W progu stanęła Fara, widocznie poszukując kogoś w pomieszczeniu.

Czegoś potrzebujesz, Faro? zapytała Łaska.

Smuga i Emily cię wołają – odpowiedziała Egipcjanka. Mają jakąś sprawę do ciebie. Są w przedsionku.

Och, rozumiem. W takim razie, już idę powiedziała Szwajcarka, powoli zmierzając do wyjścia.

Jeszcze jedno, Angela zwrócił się Genji do kobiety, a ta, słysząc go, odwróciła się w jego stronę. Nie przyleciałem sampoinformował. Przybyłem tutaj jeszcze z moim mistrzem, ZenyattąTekartą, i z moim starszym bratem. Wybaczyłem mu to, co mi zrobił. Dałem mu propozycję, by tutaj przybył i pobył przez jakiś czas, by stwierdzić czy znajdzie tutaj swoje miejsce.

Łaska uniosła brwi.

To wspaniale, Genji! ucieszyła się. Nie sądziłam, że w tak krótkim czasie ponownie w bazie zrobi się tłoczno. – Zachichotała. Cieszę się, Genji, że zaakceptowałeś siebie. – Uśmiechnęła się ciepło do niego.

Genji ukłonił się.

Arigatō, dziękuję, że poświęciłaś chwilę na rozmowę, doktorze – podziękował.

Ja też ci dziękuję, Genji.

Wyminęła Farę i poszła.

Egipcjanka spojrzała za siebie i upewniła się tylko, że Szwajcarka była poza zasięgiem wzroku. Weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi.

Masz duży tupet, by tutaj wracać – odezwała się Fara, kiedy Genji założył z powrotem hełm na głowę.

Cóż za chłodne powitanie, Faro... Spojrzał w jej stronę. Ja tylko odpowiedziałem na odzew Winstona. Chciał, bym wrócił, więc wróciłem. Nie widzę w tym żadnego problemu odpowiedział ze spokojem mężczyzna, zerkając na widocznie wrogo nastawioną kobietę.

Oboje wiemy, że przybyłeś tutaj z innym zamiarem. Zbliżyła się do cyborga. Słuchaj mnie uważnie, cyborgu. Tylko jeden fałszywy ruch. Zranisz Angelę lub zrobisz jej jakąkolwiek krzywdę, to obiecuję ci, że nawet cybernetyczne implanty cię nie uratują. Te słowa wypluła niczym kobra królewska swój jad.

Japończyk od razu wiedział, że kobieta brała go za zagrożenie.

Grozisz mi? Heh... Nawet nie ma takiej potrzeby oznajmił mężczyzna, niewzruszony pogróżkami kobiety. –Nie zamierzam jej skrzywdzić nigdy więcej. Byłem głupcem, teraz jestem innym człowiekiem, Faro.

Ja tylko cię ostrzegam. Trzymaj się z dala od niej i nie próbuj ponownie mącić jej w głowie po tym, jak w końcu pozbierała się po twoim odejściu.

Młodszy Shimada uniósł brew pod maską.

Mówisz tak, bo sama pewnie chcesz z nią być, czyż nie?

Fara oblała się rumieńcem, zaskoczona tym, jak odważnie to powiedział.

Nawet jeśli, to co? W przeciwieństwie do ciebie, ja nigdy jej nie zraniłam i byłam przy niej, kiedy była w potrzebie. Prychnęła, krzyżując dłonie na piersi.

Genji zachichotał.

I z czego rżysz, dupku? – rzuciła, widząc jego reakcję.

Szczerze, nie spodziewałem się, że będę miał konkurencję ze strony kobiety. – Opanował śmiech. A co na to twoja matka? Jakby na nią popatrzeć, w przyszłości prędzej oczekiwałaby od ciebie zięcia i wnuków.

Na słowa mężczyzny kobieta parsknęła wściekle.

Dla twojej wiadomości, Ana nie żyje. Została zastrzelona przez Trupią Wdowę ze Szponu, a nawet jeśli żyłaby, to ja decyduję o swoim życiu.

Cyborg wyprostował się i poczuł głupio, że w taki sposób to powiedział.

Och, wybacz... Nie wiedziałem...

Nie potrzebuję twojego współczucia – przerwała mu szybko. Tak czy siak, będę chroniła Angele, szczególnie przed tobą. Nie pozwolę, byś znowu ją skrzywdził!

Nagle do pokoju weszła Brigitte. Zatrzymała się w progu, widząc ich.

Och... Czy wam nie przeszkodziłam? zapytała lekko zakłopotana dziewczyna.

Nie, skądże, właśnie skończyliśmy – odpowiedziała Fara. Wyminęła Brigitte i ostatni raz spojrzała na Genjiego. Mam na ciebie oko dodała tylko i odeszła.

Szwedka nadęła policzki i spojrzała nieśmiało na cyborga.

Zgaduję, że przyjęła cię chłodno, prawda? stwierdziła.

Cóż, nie wszystko się układa tak, jak się chce... I wybacz, czy my się znamy? –zapytał Japończyk, nie kojarząc dziewczyny.

Nie pamiętasz mnie, Genji?– odpowiedziała widocznie zaskoczona. To ja, Brigitte, najmłodsza córka Torbjörna! Rozłożyła ramiona w powitalnym geście.

Genjiego wtedy olśniło.

To ty? Rany, nie poznałem cię! Aleś ty wyrosła! zdumiał się mężczyzna, na co Brigitte zaśmiała się.

Trochę czasu minęło, prawda? – stwierdziła. Przyjechałam tutaj z Reinhardtem. Co prawda, byłam przeciwna jego decyzji, ale... No, nie mogłam go powstrzymywać. Znasz go, jest strasznie uparty. Po za tym, ktoś musi go pilnować, więc ja też przyjechałam wyjaśniła ciepło.

Mężczyzna zachichotał.

A więc Reinhardt też tu jest? Cieszę się, że wrócił. Choć ma swoje lata, widać, że wciąż ma młodego ducha rzekł, na co dziewczyna tylko kiwnęła głową.

Czasami zastanawiam się, czy nie aż za młodego... powiedziała.

*

Kilka godzin wcześniej...

Jak uroczo.Trupia Wdowa cmoknęła obojętnie po francusku, siedząc na dachu budynku i obserwując z daleka, jak Smuga wita Reinhardta, Brigitte i Farę.

Wdowo, jesteś na miejscu? zapytał Żniwiarz przez słuchawkę, którą kobieta miała w uchu.

Tak, siedzę i właśnie patrzę, jak Lena wita się ze starymi członkami Overwatch... Aż niedobrze na ten widok mi się robi. Westchnęła ze znudzeniem, opierając się plecami o skalną ścianę klifu, który przylegał do dachu.

Przyjmij pozycję i poczekaj, aż nadejdzie wieczór. Wtedy podam ci dalsze rozkazy. Gdyby coś jeszcze się działo, informuj nas.

Oczywiście... A będę mogła kogoś zestrzelić? zapytała od niechcenia, oglądając swoje paznokcie.

Zobaczymy. Tymi słowami Żniwiarz zakończył rozmowę.

Trupia Wdowa tylko przewróciła oczami. Wzięła swój karabin i obejrzała go dokładnie, czy ma pełny magazynek i czy ma też zapasowy. Potem sięgnęła do kieszeni po minę z esencją od Moiry. Mieniła się mrocznym blaskiem. Na swój sposób, była to ładna mieszanina, a równocześnie groźna i tajemnicza. Zastanawiało ją, co się stanie, kiedy ta esencja znajdzie się w czyimś ciele. Najchętniej użyłabym to na małą, pędzącą Smugę- pomyślała kobieta.

Siedziała cicho i cierpliwie na dachu, ukryta w cieniu. Obserwowała z daleka. Po jakimś czasie znowu dostrzegła ruch. Kolejny statek przyleciał z nowymi osobami. A któż to będzie?- pomyślała, sięgając po Pocałunek Wdowy i zerkając przez lunetę.

Nowe osoby się pojawiły powiedziała do słuchawki.

Po krótkiej chwili usłyszała szum.

Kogo widzisz? Tym razem odezwał się Akande.

Kobieta zachichotała bezemocjonalnie, zauważając przybyszów.

Jeden z agentów, który posłał cię do paki.

Usłyszała po drugiej stronie westchnięcie.

Czyżby Genji?– zapytał.

Jeśli masz na myśli zielonego cyborga ninja, to tak, poczekaj chwilunię... – Dostrzegła omnika, który lewitował obok Genjiego. Jest z nim też omnicki mnich... Och, Akande, nawet nie wiesz jak bardzo kusi mnie, by go zestrzelić.

Mówiąc to, przymknęła powieki i przywołała obraz, jak dokonywała egzekucji na Mondacie. Na samo wspomnienie tego znowu poczuła to uczucie... Jak wtedy, gdy trafiła go centralnie w środek metalowej głowy.

Ktoś jeszcze jest? spytał Pięść Zagłady.

Ponownie zerknęła do lunety. Zmarszczyła brwi.

Poznała tego mężczyznę, który wychodził ostatni ze statku, i bynajmniej nie była z tego faktu zachwycona.

Hanzo Shimada– odpowiedziała. Jest z nimi Hanzo Shimada.

CO TAKIEGO?! Słuchawka zapiszczała boleśnie w jej ucho, kiedy Akande krzyknął. Nie mówisz chyba poważnie?!

Wyciągnęła na chwilę słuchawkę, by pomasować obolałe ucho.

Nie, nie żartuję. I nie krzycz tak do słuchawki. Usłyszała tylko ciche przeprosiny, a potem westchnięcie.

Kurwa... A widzisz, co robi, albo słyszysz, co mówi?- zapytał mężczyzna bardziej spokojnie.

Akande... Jestem oddalona jakieś pięćset metrów stąd i myślisz, że z tej odległości go usłyszę? zapytała retorycznie.

Przewróciła oczami, jak zauważyła ekscytującą się i skaczącą Smugę wokół łucznika. Mimo odległości, wyraźnie dostrzegała jego niechęć do kobiety. Zmarszczyła brwi i ponownie odezwała się:

Ale wiesz, co... Wydaje mi się, że przyleciał tu bardziej z inicjatywy swojego brata, bo raczej wątpię, by przybył z własnej woli stwierdziła kobieta.

Tak myślisz?

Raczej tak. Co, jak co, Sombra powiedziała nam nieco o jego osobie.

Na stwierdzenie Francuzki mężczyzna po drugiej stronie słuchawki mruknął.

No, dobra... Gdybyś jeszcze przyuważyła coś ciekawego, to informuj.

Biensûr. powiedziała tylko kobieta, a potem rozmowa się zakończyła.

I tak, dopóki nie zapadł zmrok, nie zadziało się nic, co by przykuło najmniejszą jej uwagę. Prócz Smugi i Emily, które pocałowały się na przywitanie. Kobieta tylko skrzywiła się i odwróciła wzrok.

Kiedy nadszedł wieczór, odezwał się Żniwiarz.

Więc plan wygląda tak, Wdowo. Musisz ustawić minę tak, by mieć stuprocentową pewność, że ktoś na nią wpadnie. Wejdź do bazy niezauważalnie i spróbuj też zdobyć informacje na temat planów Overwatch.

Trupia Wdowa przymrużyła powieki, słysząc jego słowa.

Pierwsze dobrze, ale co do drugiego: już nie mogliście przysłać Sombry? Jestem snajperem, nie ninją, ani włamywaczem powiedziała widocznie niezadowolona kobieta.

Oczekiwała, że dostanie zlecenie na zdjęcie kogoś, a nie wykradnięcie danych.

Trupia Wdowo... Ja wierzę w twoje umiejętności, jak reszta członków Szponu, i myślę, że podołasz temu zadaniu bez problemu oznajmił ze spokojem Żniwiarz, na co kobieta przewróciła oczami.

Niech ci będzie. Będę mogła kogoś zestrzelić? zapytała.

Usłyszała tylko cichy chichot.

Jeśli będzie trzeba, to oczywiście.

Na jego słowa tylko uśmiechnęła się i wstała.

Magnifique mruknęła.

Jej misja właśnie się zaczęła.

Czo tu się stanęło, a czo potem się stanie? Tego teraz nie zdradzę... Hue hue...

Jak mówiłam, jak mam wenę to potrafię na serio się rozpisać i mam nadzieję, że ten rozdział przypadł wam do gustu. Plus przyznajcie, że ten art w mediach jest taki prawdziwy :')

Edit. Rozdział przeszedł drobną korektę dzięki pomocy Denilmoore ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top