Rozdział 1
Najciężej, zawsze jest zacząć, co nie? Zacząć pisanie, rzecz jasna. Zanim już do owej czynności przejdziemy, prawdopodobnie mamy w głowie już parę pomysłów, zarys fabuły oraz postaci, a także nadzieję, że coś z tego będzie. Jednak rozpocząć to wszystko, zawsze jest trudno. Bynajmniej tak tak podejrzewamy... Mimo to, z czasem udaje się sensownie zacząć. A nas początek, czyli pierwszy rozdział, wygląda tak:
-Vivia! Chodź zobacz! Jakie fajne grzyby!-krzyczała podekscytowana Weronika, machając do siostry.
- Już idę! - odpowiedziała Vivianne i podbiegła do jej bliźniaczki.
Dobrze by było, na starcie zaprezentować wam główne bohaterki: Vivianneoraz Weronikę. Są to bliźniaczki, jednak ich wygląd trochę się różni. Vivianne, ma długie czarne włosy, o granatowym połysku i jasną cerę. Za to Weronika, posiadała ciemnobrązowe włosy, sięgające lekko przed ramiona oraz opaloną cerę. Dodać trzeba, że nie tylko wygląd je różnił. Ta pierwsza, była spokojna, nieśmiała oraz dobrze wychowana. Od zawsze interesowała się muzyką. Jednakże Wera była wesoła, nie umiała usiedzieć na miejscu, była nieokrzesana i gdyby mogła to tylko by biegała za piłka lub uprawiała jakiś inny sport.
-Niebieskie.
Szatynka ukucnęła przy błękitnych grzybach. Warto dodać, iż Weronika była bardzo ciekawską osobą. Niebieski grzyby? Żaden problem! Fajne są, chce takiego i kropka. Tak właśnie przedstawiał się tok myślenia tej oto bohaterki. Za to Vivianne jakoś nie specjalnie nabrała zaufania do tej pseudo niebieskiej odmiany borowika.
- To dziwne... Przecież to niemożliwe... No chyba że ktoś je przefarbował... - rozmyślała czarnowłosa
-Chce takiego!- złapała jednego i próbowała wyrwać- Ale się skurczybyk trzyma!
- N-nie dotykaj tego! To może być trujące. - Vivienne odsunęła się od jej siostry
-Przecież nie zjem go. Chce go tylko wziąć na pamiątkę.
- Nadal sądzę że nie powinnaś tego dotykać.
-Oj tam...- postawiła stopę w kręgu grzybów, aby łatwiej go było wyrwać.- Co niby może zwykły grzybek?
- Nie podoba mi się to i tyle... - podeszła bliżej
Nagle pojawiły się świetliki i bliźniaczki dziwnie zaczęły się czuć Jakoś tak.. niemrawo, lekko sennie, a zarazem lekko... Coś jak na podobe przysłowionego "haju", gdyż tak czasem niektórzy określają owe odczucie. Dodatkowo, świetliki raczej w dzień nie latały.
-Te... A te robaki to przypadkiem w nocy nie latają?
- Tak, świetliki są nocnymi owadami...
Po chwili zrobiło się strasznie jasno. Dziewczyny nie rozumiały co się działo, a po chwili pojawiły się w dziwnej sali. Była jasna, misternie zdobiona. na środku znajdował się duży błękitny kryształ. Nie były one same. Znajdowała się tam kobieta o ciemnogranatowych włosach i paru lisich ogonach. Istoty te, nazywane są w naszym świecie mianem kitsune i występują głównie w wszelakiej formie przemysłu rozrywkowego pod hasłem "fantasty". Było tam także coś na podobe krzyżówki ogra z świnią, o czerwonych włosach. Obie były dość skąpo ubrane.
-Te Vivianne... Chyba grzyby serio były trujące... Bo wydaje mi się że jestem w filmie fantasty z kitsune i ogroświnioczymś....
- Nie chcę cię martwić Wera, ale wydaje mi się że mamy jakieś halucynacje przez te grzyby albo.... Albo przenieśliśmy się do innego świata.
-Inne światy tylko w bajkach. Za dużo Smerfów i innych kreskówek się naoglądałaś.
- A więc jak to wyjaśnisz? Jestem pewna że nie śnimy...
-Pff! Przecież takie coś nie istnieje!- Weronika kopnęła ogra w tyłek- Widzisz?
- Wera... To nie był dobry pomysł...- Vivianne zaczęła się cofać lecz się potknęła.
-Dlaczego? On przecież... Rusza się?!
-J-ja Pana przepraszam... M-moja siostra n-nie myślała c-co robi.... - powiedziała przerażona czarnowłosa.
-Ej! Myślałam! Tylko zdawało mi się że go nie ma! Poza tym, on pewnie jest bardzo miły. I tamten lisek też!
- Nie oceniaj książki po książki po okładce... A poza tym nie sądzisz że powinnaś przeprosić?
-E... Sorry?- spojrzała na ogra.
-Jamon widzieć obcy.- przemówił.
-A Kali boleć głowa.- powiedziała rozbawiona Weronika
-Ludzie!- krzyknęła tamta kitsune.
Vivianne zbladła. Była przerażona bo nie wie co się dzieje. Najpierw trafiły do jakiegoś dziwnego miejsca, potem jej siostra znowu w coś je wpakowała... I byłoby to codziennością Vivi, gdyby nie to że tym razem miały od czynienia z istotami żywcem wziętych z jakiegoś fantasty.
-Vivcia spokojnie, pewnie jest bardzo przyjacie...
-Jamon, bierz je!
- C-coś mówiłaś, Weruś? - spytała się cicho czarnowłosa.
-Tak! Wiać!
-I tak nie znamy tego miejsca...
-Trudno!
-Ech... Skoro tak mówisz...
Hej ^^
Oto to opowiadanie które pisze razem z MikoHori. Ogółem NataliaKrupa477, cxLIAxc możecie wyciągać patelnie inne takie za to spóźnienie. Prosimy o wybaczenie. XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top