Pov.Carbonara 4/18/23

Gdy razem z Davidem przekroczyliśmy wejście do garażu zamarłem. Mój Gt-R stał tu. Wait nie brałem go spod Arcade. Odwróciłem się w stronę bruneta, który też wydawał się zaskoczony. Kliknąłem przycisk otwierania i usłyszałem charakterystyczny sygnał. Lekko się uśmiechnąłem, wzruszyłem ramionami i wsiadłem do auta. Włożyłem kluczyk do stacyjki a następnie odpaliłem silnik, utonąłem w dźwięku. Jedna z rzeczy, które uwielbiam. Przekręciłem głowę w stronę drzwi pasażera zostały otwarte przez heterochromyka. Usiadł na fotelu wpatrzony w telefon. Gdy zamknął drzwi i zapiął pasy ruszyłem w stronę magazynu, który znajdował się nad Pacyfikiem. Dotarliśmy do niego w niespełna pięć minut, wysiadłem i podbiegłem do drzwi. Wpisałem hasło, nieprawidłowe? Ponownie wsiadłem do pojazdu i wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki.

- Co jest młody?- Spytał David odklejając się od telefonu.

- Nic spokojnie- podszedłem do drzwi tym razem przykładając kartę do czytnika.

- Aż takie masz zabezpieczenia?- Zaśmiał się pojawiając się za mną.

- Przezorny zawsze ubezpieczony- zamknąłem auto i wszedłem do magazynu. Ukazały się trzy półki.

- Witaj Nicollo- odezwał się robot wbudowany. Spojrzałem na heterochromyka, jego mina była komiczna. Nie wiem czy spowodowana widokiem półek pełnych kartonów, robotem czy obiema.

- Cześć Yed- rzekłem i ruszyłem w stronę kartonów z kokainą.

- Witaj Davidzie- przywitał się z heterochromykiem. Prychnąłem lekko widząc jego podnoszącego ręce w geście poddania.- Nie musisz się mnie bać. Puki jesteś tutaj z Nicollo nic ci się nie stanie.

- Skąd to mnie kurwa zna?! Z policji jest?- Krzyknął, podszedłem do stolika i zacząłem wyjmować folijki licząc je po dziesięć.

- Ma wgrane kilka osób, ma o nich kilka informacji więc się nie dziw.- Rzekłem. Dziewięć, dziesięć. Odłożyłem na piątą kupkę.

- David Gilkenly, syn najlepszego prawnika. Wielokrotnie karany ale za razem jest ciekawą personą. Największą zbrodnie popełnił napadając na bank Pacyfik Standard.

- I ma wgraną kartotekę policyjną- podrapałem się po karku i odłożyłem ósmą kupkę.

- Skąd ty go w ogóle masz? I skąd masz dostęp do policyjnej kartoteki. Nie zliczę ile razy z Siwym próbowaliśmy się do niej dostać z nieudaniem.- Stanął za mną.

- Zmajstrowałem go podczas próbowania znalezienia przepisu na metę. A do kartoteki jest trudno się włamać przez policje ale przez FIB już nie.- Rzekłem. Równe dwieście saszetek. Uśmiechnąłem się i zacząłem je pakować.

- Czekaj! Włamałeś się do FIB?!

- To nie jest trudne Davidzie. Trzeba poświęcić trochę czasu by zrobić to perfekcyjnie i bez żadnych błędów.- Wyręczył mnie Yed. Zamknąłem karton i zacząłem zaklejać.- Nie dopakowałeś dwóch saszetek Nicollo.

- Zapakowałem równe dwieście, te dwie są dla mnie.- Przykleiłem kartkę i zapisałem "Vagos Kokaina- 5g x200". Zgarnąłem karton do rąk.- Chodź Davidku.- Brunet bez słowa ruszył do wyjścia a ja za nim.- Pa Yed!

- Do widzenia Nico i David.- Powiedział i włączył się w tryb czuwania. Wyszliśmy z magazynu, zamknąłem go na klucz. Widząc, że heterochromyk siedzi w aucie wrzuciłem karton do tyłu i wsiadłem na miejsce kierowcy.

- Davidku?- Spytałem kładąc rękę na jego udzie.- Wszystko okej?- Przechyliłem lekko głowę w lewo. Ten oparł głowę o szybę i zamknął oczy.

- Tak- powoli ruszyłem w stronę wzgórza na którym będziemy mieli chociaż trochę prywatności.- Po prostu, dawno nie słyszałem o swoim ojcu jako najlepszym prawniku.

- Nie rozmawiasz z nim za bardzo?- Spytałem, dojeżdżaliśmy na górkę nad bogatymi dzielnicami. Mruknął potwierdzająco. Wyłączyłem silnik,  przeniosłem bruneta na swoje kolana i odsunąłem fotel do tyłu.- Wiesz, że zawsze możesz mi się wygadać?

-Wiem Nicoś, wiem- szepnął i wtulił się w moją klatkę piersiową. Objąłem go obiema rękami splątując je za jego placami. Teraz liczyliśmy się tylko my. Tylko.

Pov. ??? 4/18/23

Położyłem dziesięć zdjęć na biurku przy którym siedział szef i odszedłem krok do tyłu.

- Świetnie się spisałeś- uśmiechnął się i wstał z krzesła.- Przyjacielu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top