XX

Siema, stary wrócił z mlekiem

-----

Stasia zużyła chyba już trzy chusteczki, prała je i zasmarkiwała na nowo - ale ty sobie nie poradzisz!

- Ależ Stasiu...!

- Adam, przecież ty nie masz nawet 175 wzrostu. Jesteś malutki i słodki, jak ty się widzisz śpiąc razem z żołnierzami w jakimś...w jakiś okopach! - opadła na sofę, ponownie wydmuchując nos w chustkę.

- To nie okopy tylko zwykła baza, wreszcie będę żołnierzem. Takim prawdziwym.

- Jak ty nie będziesz żołnierzem, jesteś za malutki. Jak myślisz czy oni wezmą chudego blondynka z loczkami i majtkami w kwiatki na poważnie? Pobiją cię! - dalej rozpaczała. Kwiatkowski miał już dość.

- Nie mam majtek w kwiatki, uspokój się i obiecaj, że zajmiesz się moją sunią. - westchnął. Stanisława jeszcze chwilę zawodziła, ale nagle wpadła na jakiś dziki pomysł.

- Zadzwonię do kapitana Dextera, on na pewno ci zapewni lepsze warunki. - pokręciła głową i wstała.

- Co?! - wrzasnął, również się podnosząc, zbyt przerażony wizją upokorzenia przed Brownem. - Nie!

Ale było już za późno. Już wybierała numer i sprawnie odpierała jego ataki - Good day, mr. Brown. Yes... Yes, of course, sorry for...

- No listen her, no! She is dumb! She is stupid, Dexter, no! - zaczął krzyczeć, ale kuzynka zatkała mu usta.

- I have big request, Mr Brown. My... - i tu zaczęła gadać, prosić, zapewniać... no ogóle upokarzać Adama, który chciał być męskim żołnierzem, poświęcać się dla walki z nazistami, a ta głupia baba właśnie prosi, żeby Dexter dopilnował, żeby było ciepło bo się Adaś przeziębi.

Z tej złości i wstydu ugryzł ją potężnie w ramię. Teraz Dexter nie spojrzy na niego nigdy jak na mężczyznę równego sobie!

Usiadł na sofie. Zresztą. Kogo on chce oszukiwać? Spojrzał na swoje drobne dłonie. Umiał nalewać zupę i myć samolot. Czy te filigranowe ręce dadzą radę trzymać karabin zamiast ścierki?
Nie oszuka nikogo. Polska nie mogła mieć gorszego wybawiciela niż on. Nie nadaje się do walki, uciekł jak tchórz i teraz próbuje cokolwiek robić.
Stasia miała rację. Przecież on tam umrze.

- Stasiu i powiedz mu, że nie może być grzyb w pokoju, bo mam astmę. - jęknął, rozwalając się na kanapie.

***
Sam dzień wyjazdu był niesamowicie stresujący. Stanisława i jej narzeczony wyściskali go, Stasia płakała bardzo... ale najgorsze było pożegnanie z pieskiem! Ściskając swoją sunię, Kwiatkowski prawie się rozbeczał.
Miał nadzieję, że ją już niedługo zobaczy.
Jednak chciał pomóc. Chciał zrobić...cokolwiek. Jakkolwiek pomóc. Już niekoniecznie musi starać się być podporucznikiem. Dexter jest kapitanem, inni są porucznikami i oficerami.
A on może tym oficerom podawać zupę i uczyć ich polskich piosenek, żeby podnieść tam atmosferę...
Prawda?
Westchnął ciężko włażąc do pociągu. Obejrzał się wokół siebie, mnóstwo wysokich, młodych chłopa jadących do Blackpool. Polacy, pewnie w jego wieku, może trochę starsi. Jak mógłby się z nimi równać... Chciał już odejść w jakiś kąt, gdy rodacy jak zawsze okazali się być dobrymi ziomkami.

- Te, blondasek! Gdzie uciekasz, wsiadaj do nas. - zawołał go mężczyzna w mundurze i ogolonych włosach. - jestem Kazimierz, z 5 pułku lotnicznego. A ty?

- Adam. Ja... podawałem zupę Angolom. - wydusił, czując że zaraz się zesra ze strachu.
Ocenią go i pomyślą, że jest bezużyteczny!

- to mam nadzieję, że dobrze podajesz tą zupę, bo głodny pilot to zły pilot. - Kazimierz się zaśmiał.
Jakiś inny facet podłapał temat - zły pilot zestrzeli więcej szwabów. Adaś, jemu zawsze pół porcji, dobra?

I śmiali się. Normalnie, pozwolili mu dosiąść i żartować z nimi.
Czuł się tak... inaczej!

***

Dexter do Blackpool dojeżdżał dopiero pierwszego września, tydzień po Polakach. Ale przyszedł na peron, żeby upewnić się że wszystko dobrze ze wszystkimi... szczególnie z pewnym drobnym facecikiem. Rozstanie z kuzynką musiało być ciężkie. Brown nie miał rodziny, więc nie znał bólu tęsknoty do nich... ale domyślał się jak to musi być.
Odprowadził pannę Stasię i jej kawalera do ich kamiennicy, po raz drugi zapewniając, że zajmie się młodszym kolegą.
Kolegą.
Tak.

Martwił się o niego, ale Adam jest już dorosły. Musi sobie poradzić w ciężkich czasach, bo Dexter nie zawsze będzie obok... a chciałby.

Czesc siema ja wiem, ze pewnie juz nikt tego nie przeczyta ale idk nagle mnie natchnelo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top