VI
- It's... - wybełkotał pełnymi bekonu ustami Adaś nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa - To jest, kurwa, pyszne! - wykrzyknął ostatecznie.
- What does 'kurva' mean? - Dexter spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
Adasia bardzo to rozśmieszyło, bo wymówił to urocze słowo zmieniając je angielskim akcentem.
Zaczął się śmiać zamiast oświecić Dextera, co wprawiło samego Browna w jeszcze większą konsternację.
- Nothing... - odpowiedział mu nadal się śmiejąc.
- It can't mean nothing. Every word means something! - brunet przechylił głowę i westchnął.
Adam dalej pałaszował śniadanie, nie zwracając uwagi na zamyśloną minę gospodarza. Kogo obchodzi gospodarz jak śniadanie takie dobre?!
- Muszę przychodzić tu częściej... - jęknął, zapychając się bułką. - Your breakfast is, kurna, delicious... is pyszny, ok?
- Ok... - zgodził się Dexter, woląc nie wchodzić w zgubną dyskusję z Adasiem. Wydawało mu się, że to co powiedział blondynek to komplement.
Jakiś czas później, Brown odwiózł go do kamieniczki Stelli, wśród okrzyków "Jak epicko! Faster! Faster! Szybciej, żesz!".
Bo tak się składało, że Dexter posiadał i dosiadał motocykl.
Motocykl.
A Adaś był wielkim amatorem szybkiej jazdy: jako chłopiec ze wsi nie miał do niej dostępu, ale teraz... Zamierzał częściej odwiedzać Dextera. Pilot odwiózł go pod kamienniczkę Stelli, jak zapowiedział.
Szczęście, że nie widziała jak ściągał Adama z motocykla. Podniósł go wtedy w talii. Dostałaby tych swoich spazmów.
Na pożegnanie, Kwiatkowski pocałował...
Motocykl, ku rozbawieniu Dextera.
Wszedł po schodach na górę, będąc przyjemnie zamroczonym. Może nie zdążył jeszcze wytrzeźwieć? Kto wie.
- Gdzieś ty się szlajał?! - skarciła go Stanisława, przypominając bardzo matkę Adama. A także jego ciotkę i w ogóle wszystkie kobiety, które kiedykolwiek go wychowywały.
Nigdy nie miał męskiego wzorca, ale zawsze miał wytargane, różowe policzki i usta pełne karmelków od ciocio-babć i babcio-cioć. Wszystkie zawsze piszczały widząc "te słodkie dołeczki!" "oczka diabełka" "włoski jak łamy zboża".
Nic dziwnego, że Adam wyrósł na niezbyt męskiego mężczyznę, bez wiedzy o tym jak łowić ryby, czy prowadzić auto, ale za to z wiedzą jak używać pudru, żeby nie było go widać. Oczywiście, on sam taką wiedzę tylko posiadał, nie wykorzystywał jej w praktyce.
- Byłem u Dextera. W domu. - odparł z uśmiechem.
Srogie spojrzenie Stelli zmieniło się na dziki blask.
- U niego?! W domu?! - ryknęła.
- U niego. W domu. - powtórzył z niemałą dumą Adaś. - Nawet śniadanko mi zrobił.
Blondwłosa otworzyła szeroko buzię.
- Nawet mnie do domu nie zaprosił... Jak gadaliśmy przez telefon, byłam pewna że poszliście do baru i tam zostaliście.
- Nie, zabrał mnie do siebie. - Blondyn z lubością oblizał usta - Stasiu, a czy ty potrafisz robić taki becon with roll and fried egg?
- Co? Oczywiście, że tak. Ten bekon to zwykły boczek - sprotosowała, marszcząc brwii.
- Naprawdę?! - zdziwił się Adam. Po chwili wydął usta. - Eee, zniszczyłaś mi całą przyjemność. Jako bekon brzmiał bardziej atrakcyjnie. Tymczasem to zwykły boczek? Beznadzieja. To ja wolę ten angielski bekon niż ten polski.
- Zdrajca narodu. Wystarczy dać mu bekon, a od razu wydałby cię Niemcom. - fuknęła jego kuzynka, krzątając się po kuchni.
- Nawet tak nie mów! - oburzył się Adaś - Jestem patriotą z krwi i kości, szanuję polski język i kulturę, a bekon nic, kuźwa, nie znaczy!
- A przy tym jesteś gejem. - westchnęła Stella, zmywając naczynia.
Można było usłyszeć jak z uszu Adasia wydobywa się para, a on sam wręcz wrze ze złości.
- Jakim, kurde, gejem?! - zaczął piszczeć. - Nie jestem żadnym...
- Uważaj, byś się nie posikał. - ostrzegła Stasia. - Oczywiście, że jesteś. - Obruszyła się, siadając na blacie. Jajko dla Adasia już się smażyło, a on sam wyglądał jak zdjęty właśnie z patelni.
Cały przyrumieniony i czerwony.
- Jesteś szaloną wariatką. Crazy women. - oświadczył.
- A widzisz? Jak chcesz to umiesz po angielsku.
Kwiatkowski nie odpowiedział. Zamyślony usiadł przy kominku, patrząc w ogień.
Westchnął cicho, czując się dziwnie. Jakby był chory, ale nic go nie bolało.
Mały blondwłosy dzieciak czasem wymykał się spod kontroli cioci lub babci.
Na przykład teraz.
W Niemczech było ciekawie, ale nie tak fajnie jak na wsi.
W Polsce mógł cały dzień biegać po polu.
Albo jeździć z ojcem na wykopki...
Jednak po śmierci rodziców, przeniósł się do siostry jego matki.
I tak oto pobierał "niezwykle ważne wykształcenie" w Niemczech.
Beznadzieja.
Ile można słuchać języka, który brzmi jak jakieś warczenie?
Lepsze to niż rosyjski, którego musiał się uczyć, gdy mieszkał jeszcze w Polsce. Od trzeciego roku życia słyszał jakieś iś-biny albo da-niet.
Więc postanowił uciec od parszywych nauczycielek.
A gdzie można uciec?
Adaś nie wiedział.
Ale Stasia wiedziała.
Więc łaskawie zabrał ją ze sobą w roli przewodnika.
- Tu masz dobrą cukiernię. Chciałabym kiedyś spróbować tych lizaków, widzisz jakie są ogromne? - zapytała.
Chłopiec wlepił nos w szybę.
- Tak... - wyszeptał, oczami wyobraźni już zajadając się łakociami.
Niestety. Nie dla psa kiełbasa, nie dla Adasia słodycze.
Kwiatkowski obejrzał się przez ramię i zobaczył coś pięknego.
Wokół faceta na motocyklu, po drugiej stornie ulicy zebrał się już spory tłumek kobiet. Każda z nich miała wymyślną sukienkę i wysokie szpilki.
Były piękne.
- Adam! - zawołała przerażona wizją rozjechanego kuzyna, Stasia.
Czołgi coraz częściej pojawiały się na ulicach.
Ale Adaś sprawnie je wyminął i podbiegł do pań.
Sięgał im do bioder i z łatwością mógł im zajrzeć pod spodnice.
Ale on chciał zajrzeć pod coś innego. Jego plany powstrzymał a jedna z kobiet, łapiąc go za ramiona.
- Jakie süßes Kind!* - zawołała, ciągnąc go za policzki.
Druga z nich podniosła go w górę, całując w czoło.
Chciała się popisać przed mężczyzną na motocyklu.
Może zabrał by wtedy ją na wycieczkę swoim sprzętem, gdyby zobaczył jaką wspaniałą jest matką? - Wirklich!**
Może.
Ale nie dowiemy się co by się stało gdyby.
Gdybać to sobie mogła, Adaś planował dostać się do motocykla.
- Puszczaj mnie, opętana babo! - wrzasnął, wyrywając jej się i machając w powietrzu nóżkami.
- Adamie Józefie Kwiatkowski! - usłyszał wrzask swojej babci.
Ojć.
Totalnie przechlapane.
Witamy Was w kolejnym rozdziale! Dzisiaj zajrzeliśmy wgłąb traumatycznych wspomnień Adasia...
(Nic dziwnego, że został gejem po tym jak ta baba go pocałowała, fujka)
* - słodkie dziecko
** - dokładnie
Niemiecki brzmi jakby ktoś coś pluł.
Sorki, taka prawda.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top