III
- Ale ja bardzo pana proszę...
- Nie ma mowy. Masz astmę - przerwał mu stanowczo generał Walter, odkładając jakiś stos papierów - Wyraźnie jest tu napisane, a lekarz potwierdził. Nie nadajesz się na żołnierza.
- Przecież to w niczym nie przeszkadza... - jęknął Adaś.
- Co ci tak bardzo zależy?
Tym razem Kwiatkowski wydał z siebie coś na kształt ryku jelenia.
- Bo ja chcę, aby Hitler poczuł jak bardzo go pierdolę...! - krzyknął.
Mężczyzna się zaśmiał i klepnął go po plecach.
- Cieszy mnie twój upór, jesteś doprawdy uroczy, ale... Nie mogę złamać procedur, przykro mi. Jesteś zbyt chorowity i zbyt słaby na jakiekolwiek żołnierza, a tym bardziej na pilota. Astma to nie żarty.
- Jasne, rozumiem... Tak.
Adaś zacisnął szczękę, co zauważył Dexter.
Stella znikła gdzieś, a chłopak został sam. Usiadł sobie na uboczu, z dala od wszystkich. Mocno poczerwieniał.
Brown z uśmiechem i zaciekawieniem patrzył na "cute boy'a". Czy mały furiat rzuci się na przełożonego i ostro mu poprzeklina? Wkurzy się?
Pilot nie spodziewał się płaczu ze strony Adama. Sam Adam nie spodziewał się tego.
Po czerwonej i spiętej twarzy blondyna spłynęło raptem kilka kropel, które dzielny mężczyzna otarł kciukiem, jakby niszcząc dowody o swym haniebnym, "babskim" czynie. Krótki i męski płacz chłopaka zupełnie rozczulił Dextera. Z jednej strony chciał go przytulić, pocieszyć... Ale wtedy pokazałby, że wie o płaczu Adasia.
Była tylko jedna rzecz, którą mógł zrobić.
***
Stella podała Adasiowi kolejny kubek ciepłego mleka unikając kolejnej chusteczki rzuconej przez jej ramię na dywan.
- Ale ja tak bardzo chciałem! - pisnął chłopak - I ten... Ten pier...
- Tak, ten bardzo zły pan - przerwała mu kuzynka.
Kwiatkowski od pół godziny kiwał się owinięty w kocyk na fotelu. Stanisława już nie miała pomysłu, jak go pocieszyć, a było to naprawdę trudne zadanie.
- Ten pierdolony zły pan - poprawił po swojemu Adaś - Mi... Mi nie po-zwo-lił! - wrzasnął spazmatycznie wypowiadając ostatnie słowa.
- Tak, wiem - Stella pogladziła go po włosach.
- Ale dlaczego...?! - wykrzyknął histerycznie, po czym wysłuchał hałaśliwie nos.
- Bo miał do tego prawo i powody! - kobieta mimo wszystko broniła ukradkiem generała, wiedziała, że to on ma rację, lecz nie chciała zostawić Adama w tym stanie.
- Nieprawda! - Adaś kopnął fotel - Nie miał prawa! Dyskryminuje Polaków, pierdolony rasista, ja mu tak przypierdolę, że mu ta pierdolona szczęka pierdolonego rasisty już nigdy się pierdolenie nie ruszy! - wstał gwałtownie i już ruszał do drzwi, gdy zatrzymała go stanowcza dłoń kuzynki.
- Nawet się nie waż - syknęła - Mam tam wtyki i jak coś zepsujesz, to ja ci przypierdolę, pierdolony niedołego!
Adam spojrzał na nią przerażony.
- Ja... - wydukał.
- Tak, ty! - wykrzyknęła oskarżycielsko wskazując mu palcem w twarz - Nie próbuj mi tu...
Przerwał jej jednak dzwonek telefonu ratując blondynka, który natychmiast skorzystał z okazji i odebrał.
- Halo? - rzekł z adasiowym akcentem.
- Hello, Stella, it's Dexter.
***
- I nie zapomnij, nie podchodź do silnika! - krzyknęła Stella za Adasiem, który wręcz pędził w stronę lotniska.
- Skoro mam pracować z mechanikami, to chyba będę musiał! - odparł, po czym rzucił szybkie " Do zobaczenia!" i poszedł gonić autobus.
***
- Hello, Stella, it's Dexter Brown - rzekł głęboki, męski głos w słuchawce.
- Stasia... - wyszeptał przerażony blondyn - To chyba jakiś twój kolega...
Na tą informację wezwana wcześniej kobieta zabrała mu natychmiast słuchawkę.
- Oh, hi, Dexter, what's happened? - padło beztroskie pytanie - Yes, it was my cousin, his from Poland... Yeah, that's right... Really...?! Oh my God, this is great...! You really think so...? Well... I'm not sure, it's OK for him... Yes, I will ask him... Thanks a lot! No, really, thank you... He got depressed, when the general told him... Mhm... OK, I'll tell him... Thank you, bye!
- Co ty bredzisz?! - zapytał zdziwiony płynną angielszczyzną Adam.
- Wracaj na lotnisko, kochany!
***
Szczupły blondyn szedł niepewnie przez alejkę wzdłuż płyty lotniskowej z zachwytem spoglądając na błyszczące w słońcu maszyny bojowe.
Ten Dexter, pomyślał, musi tu gdzieś być!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top