Three

Tord nie pamiętał co działo się poprzedniego dnia, jedynie urywki...


"I'll keep on tryin', might as well
If you decide all is well
I'll keep on tryin', might as well
If you decide all is well"

Gdy wstał rano w jego ciemnym pokoju panował bałagan. Kilka szkiców, które leżały rozdarte na pół, porozrzucane po całym azylu. Chłopak westchnął i podniósł się powoli... Kilka urywek, na tyle krótkich, lecz na tyle wyrazistych... Właśnie wtedy przypomniał sobie to, co stało się wczoraj w barze. Zacisnął mocno oczy, a z kącików popłynęło kilka łez, które szybko otarł. Nie mógł się załamywać. On był pijany, nie mógł się w nim... Zakochać... To słowo wywoływało dreszcze na skórze szarookiego. Karmelowowłosy nie wiedział, co ze sobą zrobić... Nie chciał iść na spotkanie z Thomasem, obawiał się, że ten powtórzy to, co stało się wczoraj wieczorem.

"Though I am bruised, face of contusions
Know I'll keep movin'
Though I am bruised, face of contusions
Know I'll keep movin', know I'll keep movin'"

Mruknął, a po chwili stał już w łazience i szykował się na dzisiejszy, trudny dzień dla niego...

***

"Rust around the rim, drink it anyway
I cut my lip
Isn't what I want, blood is on my tongue
I cut my lip"

Tom w międzyczasie biegł do pracy. Wczoraj przesadził z alkoholem i mimo tego, że był dorosły, nie potrafił czasami tego kontrolować. Cóż, ludzie mają różne uzależnienia, prawda? Czarnooki szybko skręcił w uliczkę prowadzącą do jego przychodni, gdy sobie o czymś przypomniał.

-Dzisiaj jest sobota! - niemalże krzyknął, zwracając tym samym uwagę przechodniów, przez co jego policzki się zarumieniły ze wstydu. Błyskawicznie poprawił płaszcz na sobie, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył do swojego apartamentu, ale się zatrzymał.

-A może by tak... - uśmiechnął się do siebie, kierując się do kwiaciarni wolnym krokiem...

***

"I keep on goin' back
Even though it's me I abuse
I'll keep on goin' back
Even..."

Rogacz siedział w salonie, patrząc w swoje dłonie, sam już nie rozumiał. Ciąglę zadawał sobie pytanie "Dlaczego?". Łzy cisnęły się do jego cudnych oczu, a dłonie drżały panicznie. Dlaczego, to właśnie on musiał być TAKI? Z jakiego powodu bał się miłości? Chciał się tego pozbyć, ale to było zbyt trudne, nie potrafił... Westchnął ciężko, gdy  w jednej chwili usłyszał otwieranie się zamka. Uniósł głowę, by zobaczyć, kim był tajemniczy jegomość.

-Hej Tordsie. - Paul usiadł obok Philofobika, uśmiechając się lekko. Poklepał młodszego po głowie i wyciągnął papierosa, a drugiego wetknął w usta czerwonobluzego. Karmelek spojrzał w oczy starszego smutnym wzrokiem, który łamał serce. Brwisty zamrugał dwa razy, po czym objął go ramieniem, zaś lewą ręką zapalił cygaretkę niższego.

-Co się dzieje, dzieciaku? - zapytał troskliwie, a serce rogasia jakby nabrało nowych nadziei. Popatrzył na ciemnowłosego, zaciągając się dymem.

-Wiesz, że mam philofobię Paul. - mruknął bez przekonania, a na ton jego głosu brwiasty rzucił zaskoczone spojrzenie.

-Noo... Zasadniczo tak młody. - uśmiechnął się krótko. -Mów dalej. - ponaglił Torda.

-I wiesz, że boję się miłości i zakochania. - dodał, na co tamten kiwnął głową.

-A więc, zdajesz sobie sprawę, z tego, że gdy ktoś mnie... Pocałuje, może stać się coś złego, tak?- wydukał.

"Though I am bruised, face of contusions
Know I'll keep movin'
Though I am bruised, face of contusions
Know I'll keep movin', know I'll keep movin'"

Paul tylko westchnął. Znał rogasia na tyle, że wiedział o nim prawie wszystko, był dla niego jak braciszek.

-Ktoś Cię pocałował, bo Cię kocha, a ty nie potrafisz odwzajemnić tego uczucia, bo masz fobię, a nie chcesz ranić tej osoby?- wyrzucił z siebie starszy, wprowadzając czerwonka w zaskoczenie.

-T-tak... Masz rację...- niemalże wyszeptał szarooki. Ciemnowłosy zaciągnął się papierosem, wydychając dym przed siebie.

-Słuchaj... Wiem, że to trudne, ale sam wiesz, że strach trzeba pokonać. Nie zmuszam Cię do tego, ale jesteś dla mnie jak brat chłopaku, więc... Spróbuj. Miłość przychodzi sama z siebie, chodzisz na sesje psychologiczne, to trochę pomaga. Jeżeli zaczniesz tego doświadczać, mam na myśli uczucia, którym darzy Cię ta osoba, strach przejdzie, a zastąpi go miłość. Zaufaj mi młody. - powiedział spokojnie brwiasty, przyciskając niższego do siebie, by go uściskać.

"Rust around the rim, drink it anyway
I cut my lip
Isn't what I want, blood is on my tongue
I cut my lip, oh oh, yeah
I cut my lip, oh oh, yeah"

-A-ale... No... no dobrze, spróbuję. -odparł, a jego cudne oczka uniosły się na starszego.

-Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałem dzieciaku. - Paul zrobił kuksańca Norwegowi, powodując mimowolny uśmiech na ustach chłopaczka, po czym wstał i poszedł do drzwi.

-Widzimy się za tydzień o 20:00 u mnie. Sobota. - rzucił wychodząc.

A Tord nie wiedział, jak podołać nowemu wyzwaniu...

***

"I don't mind at all, lean on my pride
Lean on my pride, I'm a lion
I don't mind at all, lean on my pride
Lean on my pride, I'm a lion
I don't mind at all, lean on my pride
Lean on my pride, I'm a lion
I don't mind at all, lean on my pride
Lean on my pride, I'm a lion"

Tom wyszedł ze sklepu, a w jego dłoniach spoczywał piękny bukiet, z dokładnie 35 czerwonych róż, 20  białych goździków i 15 niezapominajek. Pod pachą trzymał jeszcze pudełko czekoladek nugatowych, wiedział, że ON  je uwielbia. Na samą myśl jego oczy stały się maślane.

"Though I am bruised, face of contusions
Know I'll keep movin', know I'll keep movin'"

Pewnym krokiem ruszył pod adres, który miał zapisany w liście pacjentów. Wiedział, jaki chłopak ma problem, więc chciał mu z nim pomóc...

***

"Rust around the rim, drink it anyway
I cut my lip
Isn't what I want, blood is on my tongue
I cut my lip
I cut my lip"

Szarooki w tym czasie krzątał się po mieszkaniu ze szmatką, to tu, to tam przecierając kurze. Pootwierał wszystkie okna, by nie śmierdziało dymem papierosowym. Gdy mieszkanko lśniło czystością, pozostał jeszcze jego pokój, do którego ruszył bez entuzjazmu. Zapalił światło w jego ciemnicy, a jego oczom ukazał się istny bałagan, który sam wczoraj zrobił. Westchnął ciężko i zabrał się do sprzątania. Poodsłaniał żaluzje, poskładał kanapę, ogarnął biurko i szafki, a na sam koniec odkurzył dywan i podłogę. Otworzył okna pokoju, a sam usiadł na parapecie najmniejszego, które jedyne go miało. Lubił patrzeć przez szybę na życie toczące się poza jego domem.

"I don't mind at all, lean on my pride
Lean on my pride, I'm a lion
I don't mind at all, lean on my pride
Lean on my pride, I'm a lion"

Ale jego chwilę relaksu przerwał dzwonek do drzwi...

********

1057 słów! Możecie być dumni! ^^ Dziękuję serdecznie kochanej  za nadanie pomysłu na ten rozdział ♥ Do zobaczenia w następnym (oczywiście uboga ja, żebram o gwiazdeczki, bo to, co ostatnio robicie przekracza moje największe nadzieje, dzięki za followy ♥)



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top