Five
"Eh, eh, eh, eh,
Eh, eh, eh, eh,
Eh, eh, eh, eh,
(No, no, no, no, no, no),
Eh, eh, eh, eh,
(Yeah, yeah, yeah, yeah, yeah, yeah)"
~Poniedziałek, dwa dni po wizycie Toma~
Tord czuł, że to zżera go od środka. Był rozłamany, stał między młotem, a kowadłem, kompletnie nie wiedział, co ma zrobić. Na samą myśl o tym, że zakochuje się w swoim psychologu, robiło mu się niedobrze. Chciał wyjść na ulicę i krzyczeć, jak bardzo nienawidzi tego uczucia, jak bardzo nienawidzi siebie, a zwłaszcza nienawiścią darzył to, że tak cholernie podobało mu się to, co wczoraj z Thomasem zrobił. Dotyk szatyna go uspokajał, co było kompletnie nie do pomyślenia. Przerażał go fakt, że przestaje się obawiać miłości, a sam w niej zaczyna tonąć. Dosłownie. To wszystko działo się zbyt szybko, jak dla niego.
"A loser hides behind,
A mask of my disguise,
And who I am today,
Is worse than other times,
You don't know what I've done,
I'm wanted and on the run,
I'm wanted and on the run,
So I'm taking this moment to live in the future."
Szczerą prawdą było to, że znał czarnookiego od dobrych trzech lat, bo właśnie wtedy zaczął chodzić na sesje. Co miał zrobić? Bał się odtrącenia ze strony społeczności i przyjaciół, ale gdy popatrzył na to z drugiej strony, to on ma być szczęśliwy, nie inni, bo to w końcu jego życie, racja? Chłopak właśnie pił swoją kawę, a te wszystkie myśli kłębiły się w jego ślicznej główce, niepotrzebnie zaprzątając jego umysł. Odstawił pusty kubek do zlewu i poszedł ubrać buty. Dzisiaj miał kolejną sesję z Thompsonem, co go odrobinę stresowało, bo cóż, nie każdy chyba ma takie problemy, nie? Karmelek bez słowa sięgnął po klucze od domu, w tym czasie otwierając drzwi. Wyszedł z azylu, zamykając go za sobą i udał się do budynku, gdzie czekał starszy...
***
"Release me from the present,
I'm obsessing all these questions,
Why I'm in denial that they tried,
The suicidal session?
Please, use discretion,
When you're messing with the message, man,
These lyrics aren't for everyone,
Only few understand."
(dop. aut. Pozdrawiam osoby, które jedzą oranżadki w proszku :3 Właśnie wpierniczam czerwoną (komunistyczne, dobre) Pozdro joł xD)
Tom siedział na fotelu, wysłuchując kolejnej osoby z depresją. To była już jego rutyna, dzień w dzień musiał słuchać nastolatek, kobiet i niekiedy facetów, co było okropnie męczące. Jedyne co go pocieszało w tej całej katordze, było to, że zawsze pod koniec dnia przychodził ten uroczy, boski chłopak. Gdyby nie fakt, że Tord tu przychodził codziennie na terapie, Thomas dawno by skończył z tą pracą, pieprząc resztę świata i idąc na florystykę.
Trzydziestolatek westchnął ciężko, gdy kobieta opuściła pomieszczenie, dając mu wreszcie święty spokój. Spojrzał na notatki, które zdążył zrobić podczas jej sesji.
"Kobieta, lat 21, często się tnie, depresja... Tord, Tord, Tord, Tord, Tord..."
Jego zapiski przedstawiały imię chłopaka, którego kochał całym swoim sercem. Westchnął ciężko, bo wiedział, że nie ma u niego szans, a mimo tego próbował. Jego zauroczenie przerodziło się w miłość, a potem w obsesję. Nie potrafił przestawać o nim myśleć, w dzień, w nocy, ciągle. Nawet miewał sny o tym cudownym dwudziestolatku.
"Eh, eh, eh, eh,
Eh, eh, eh, eh,
Eh, eh, eh, eh,
(No, no, no, no, no, no),
Eh, eh, eh, eh,
(Yeah, yeah, yeah, yeah, yeah, yeah)."
Usłyszał ciche pukanie, a jego oczy momentalnie uniosły się w górę na drzwi.
-Proszę. -powiedział cieplejszym i milszym niż zwykle głosem. Nie zdziwił się, gdy do środka wkroczył Tord, ale zdziwiło go to, co trzymał w rękach. Chłopiec podszedł do psychologa niepewnie, utrzymując z nim kontakt zwrokowy. Drżącymi dłońmi podał mu kawę białą i rogalika, który w papierowej torbie jeszcze parował ciepłą parą. Tom zamrugał.
-P-pomyślałem, ż-że będziesz zmęczony i g-głodny po całym d-dniu pracy... W-więc postanowiłem, ż-że Ci k-k-kupię coś... - wydukał szarooki, wprowadzając starszego w zakłopotanie. Rumieńce oblały policzki obu, a wzrok niższego odbiegał z dala od szatyna.
"You don't know my brain,
The way you know my name,
You don't know my heart,
The way you know my face,
You don't know what I've done,
I'm wanted and on the run,
I'm wanted and on the run,
So I'm taking this moment to live in the future."
Po krótkiej chwili Brytyjczyk uśmiechnął się szeroko do czerwonka i wyciągnął ręce przed siebie. Karmelek stał tak jeszcze chwilę, a po krótkim namyśle wtulił się w psychologa, siadając mu na kolanach, wywołując cichy śmiech Toma.
-Jesteś taki uroczy~ - mruknął mu niskim głosem do ucha szatyn, po czym lekko je przygryzł. Tord poczuł miły dreszcz, który przebiegł mu po karku, oraz znajome ciepło w podbrzuszu. Wydał z siebie nieokreślony odgłos przyjemności, zaś szatyn próbował doprowadzić go do szaleństwa. Nadal przygryzał jego ucho, zniżając się ciągle, aż dotarł do jego szyi, którą zaczął lizać lekko.
"Release me from the present,
I'm obsessing all these questions,
Why I'm in denial,
That they tried the suicidal session?
Please, use discretion,
When you're messing with the message, man,
These lyrics aren't for everyone,
Only few understand."
Tord tylko mruczał, a jego policzki stawały się coraz czerwieńsze. Nie chciał tego, a jednocześnie potrzebował. Czuł bliskość Toma, czuł, że tu jest, że go trzyma, czuł jego ciepło, jego fale bijące od ciała starszego. To doprowadzało go do czystego szału. W pewnym momencie szatyn wbił zęby w jego szyję, na co niższy pisnął cicho, co zachęciło czarnookiego do dalszych działań.
"My people singing,
My people singing."
-T-Tom, p-przestań mh~ - wydusił z siebie czerwone, na co wyższy zassał jego skórę. Tego było za wiele, szarooki jęknął cichutko, ale szybko się ogarnął. Zeskoczył jak oparzony z kolan Thomasa, upadając twardo na ziemię. Czuł, że Thompson był bardzo podniecony, a raczej to widział. (dop. aut. Yeah, yeah, chodzi O TO zboczuchy wy jedne.) Odsunął się na dość bezpieczną odległość, usiadł na sofie, a raczej w jej samym rogu. Jego głowa buzowała, jak bomba zegarowa, która zaraz miała wybuchnąć.
Osunął się nisko na oparciu, dysząc cichutko, nadal nie spuszczając oczu z terapeuty, który siedział bez ruchu, wgapiając się w niego.
"Hope you're dead,
'Cause how could you sleep at a time like this?
People, they rhyme like this,
We're all impressed by this,
They rip it, flip it,
But these are just triplets,
Wrote this in three minutes,
Three words to a line,
It's just poetry divided,
I'm the kind of guy,
Who takes every moment,
He knows he confided in,
Music to use it,
For others to use it,
You're dead,
'Cause how could you sleep at a time like this?"
W jego umyśle myśl goniła drugą, każda nowa uwaga umykała drugiej, nowe spostrzeżenie próbowało zastąpić inne, a on? On wpatrywał się w szatyna, który go przerażał i jednocześnie podniecał. Odwrócił wzrok na ścianę, która nagle stała się najciekawszą rzeczą w świecie.
Tom wstał i wolnym krokiem zbliżał się do karmelka, by po chwili kucnąć przed nim i nakierować jego twarz na swoją, by zmusić go na patrzenie w swoje czarne oczy. Ta chwila zmieniła wszystko.
"Life is up here,
But you comment below,
And the comments will always,
Become common motivation,
To promote your show's next episode,
So your brain knows to keep going,
Even though hope is far from this moment,
But you and I know it gets better,
When morning finally rears its head,
Together we're losers,
Remember the future,
Remember the morning is,
When night is dead."
Czerwonek wręcz rzucił się w jego ramiona, wywracając na zimne kafelki, a sam usiadł na jego podbrzuszu. Swoimi szarymi oczami wiercił dziurę w głowie Toma, a tamten potrafił tylko się soczyście rumienić. I och, tak bardzo się tego nie spodziewał, gdy philofobik nagle wbił się w jego usta, całując namiętnie. Ich wargi napierały na siebie jednocześnie, a języki tańczyły ze sobą. Starszy objął go w talii, przyciskając mocno do siebie. Pozwolił młodszemu dominować, bo cieszyło go to, że się przynajmniej z tym przełamał. Oczywiście jego nadzieja w sercu urosła, ale nadal w mniejszym jednak stopniu uważał, że nie ma u niego szans.
"Release me from the present,
I'm obsessing all these questions,
Why I'm in denial,
That they tried the suicidal session?
Please, use discretion,
When you're messing with the message, man,
These lyrics aren't for everyone,
Only few understand."
Oderwali się od siebie na krótko, by złapać oddech, a potem Norweg przyciągnął Toma za bluzę do swoich ust i znów zaczął całować namiętnie, mrucząc w jego wargi za każdym razem, gdy szatyn pocierał dłońmi po jego udach. Brytyjczyk chciał go mieć całego na własność. Chciał go zamknąć w swoim pokoju razem ze sobą i nie wychodzić już wcale. Chciał go. Tu i teraz.
"Please, use discretion,
When you're messing with the message, man,
These lyrics aren't for everyone,
Only few understand."
Przygryzł mocno wargę chłopaka, powodując, że tamten zajęczał słodko w jego usta. Chwycił go za włosy, ciągnąc w tył, by odchylić jego głowę. Badał jego całe podniebienie tak agresywnie i chciwie, jak dzikie zwierze. Drugą dłonią zacisnął udo karmelka, wywołując kolejne niezidentyfikowane odgłosy, które wydobywały się z gardła mniejszego.
"Eh, eh, eh, eh,
Eh, eh, eh, eh,
My people singing,
Eh, eh, eh, eh,
My people singing,
Eh, eh, eh, eh,
My people singing.
(Eh, eh, eh, eh),
(Eh, eh, eh, eh). "
A Tord już sam nie wiedział, co czuć, a co myśleć...
******
Witam, witam! Powracam, po 19:30 zacznę pisać kolejne rozdziały i nową książkę, a teraz, siemka! Zostawcie gwiazdkę i jakieś komentarze, a jeżeli książka się wam podoba, udostępnijcie mój profil i tą powieść znajomym! See ya!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top