Rozdział 5
,,Skąpane w ogniu, niczym sam Bóg,
Dają ręką znak i mówią stój.
Wiesz jak nazywają te duszyczki?
To prawdziwe ze światem wojowniczki.
Skąpane w ogniu, by nic nie bolało,
By nic złego się już nie stało.
Nie ważne jak patrzy ten świat,
Chodzi o to by przegrał strach.
Tak wiele razy uciszane,
Teraz we złocie kąpane.
Dzięki swej pięknej sile,
Czas płynie im teraz milej.
Są jak ogień wznoszący do góry,
Same skaczą i same trzymają chmury.
Zapomniane o jednak wojowniczki,
Te wszystkie kobiet piękne duszyczki"
Kiedy Nisha następnego dnia wyszła ze swojego domu, czuła się naprawdę szczęśliwa. Wiedziała, że znowu zobaczy się ze swoją Paro i będzie mogła poświęcić jej nie tylko chwilę, ale i swoje wiersze, co naprawdę bardzo ją uszczęśliwiało.
Niestety w trakcie drogi do rezydencji państwa Sharmów, aby na nowo spotkać się z Paro, Nisha natrafiła na Mistrza Mirze. Mężczyzna odbywał właśnie poranny spacer, dlatego nie był dość zaskoczony spotkaniem z młodą poetką.
— Chcesz mi poświęcić chwilę? — zapytał Mistrz. Nisha uśmiechnęła się i przytaknęła głową.
— O co chodzi? — spytała dziewczyna, kiedy przeszli kilka kroków.
— Miałbym dla ciebie pewną propozycję i chciałbym wiedzieć czy jesteś za — odpowiedział poeta.
— Poproszę zatem o szczegóły — zaśmiała się Nisha.
— Chciałbym zaproponować Ci, abyś była głównym poetom, na następnym spotkaniu. Chciałbym, by to właśnie twoje wiersze były czytane oraz oceniane przez tak wspaniałą liczbę mężczyzn. — Mistrz Mirza lekko przeczesał wąsa. — Chciałbym aby nawet anioły słuchały twoich wspaniałych wierszy. Miejmy nadzieje, że czasem i one przysłuchują sie naszym rozmową.
— Wierzy pan w anioły? — zapytała Nisha.
— Tak. Gdybym w nie nie wierzył, to moja poezja nie miałaby sensu. Nie opowiadałem ci, ale anioły są dla mnie ważne. — Znowu przeszli kilka kroków. — Czterdzieści lat temu zmarła moja młoda żona. Oprócz wspaniałego domu nie pozostawiła mi nawet dziecka. Zostałem sam. Więc musiałem wymyśleć coś, co pozwoli mi czuć jej obecność. Zacząłem czytać o aniołach. A potem doszłem do wniosku, że moja żona nie narodziła się w innym wcieleniu. Bo inaczej zapewne szybko by mnie znalazła. Zrozumiałem, że ona przemieniła się w pięknego anioła i codziennie obserwuje mnie z góry. Przynajmniej ja w to wierze.
— A wierzy pan w miłość? — zapytała Nisha, ale Mistrz Mirza jedynie się uśmiechnął.
***
Kiedy Nisha znowu przybyła do rezydencji Sharmów, służąca od razu zaprowadziła ją pod sypialnie młodej Paro. Jednakże dzisiejszego poranka w komnacie znajdował się jeszcze jeden nieproszony gość.
— Ashok?! — Nisha była ewidentnie zdziwiona.
— Dawno się nie widzieliśmy. Postanowiłem zatem przyjechać do ciebie, a ta miła Paro, powiedziała mi, że znajdę cię tutaj — odpowiedział mężczyzna, uśmiechając się. Nisha spojrzała na dziewczynę.
— Ashok wyjdź stąd proszę — powiedziała Nisha, wskazując na drzwi.
— Ale... Mam dla ciebie prezent — odparł chłopak.
— Wyjdź! — Nisha wrzasnęła jak tylko mogła. Młody Ashok natychmiast schylił głowę i szybko wyszedł z sypialni młodej Paro.
— Co ty robisz? — zapytała Nisha, patrząc na swoją ukochaną. — Sprowadzasz tu chłopaka, z którym nie chce już rozmawiać? Nie masz serca? Nic dla ciebie już nie znaczę? Ten pocałunek, to wszystko...
— Dlaczego? Dlaczego to robisz? — pytała Nisha.
— Gdybyś była na moim miejscu to co byś zrobiła? — Głos Paro załamał się.
— Kochałabym cię, uszczęśliwiała i ułożyłabym sobie z tobą życie — szepnęła Nisha.
— I to właśnie robie... Układam ci życie z Ashokiem — odparła Paro. — Nie możesz mieć ze mną romansu całe życie.
— Jesteś gotowa poświęcić swoją miłość, dla opinii innych? — zapytała Nisha.
— Nie. Robie to dla swojego ojca, jak i dla samej siebie. I dla ciebie. Żebyś miała lepsze życie niż ja.
— Czyli to koniec? — spytała Nisha.
— Tak to koniec — szepnęła Paro i powolnym krokiem podeszła do niewielkiej szafki. Ręką znalazła niewielkie opakowanie tabletek, które podobno mają zmniejszać ból.
— Dzisiejszy poranek jest taki piękny, taki idealny — mówiła Paro, uśmiechając się.
— Przestań już... Ciekawe co ja teraz powiem Ashokowi — odparła niczego nie świadoma Nisha. — Jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć.
— Jak sądzisz, cztery tabletki wystarczą? — zapytała Paro, wysuwając na rękę cztery malutkie lekarstwa.
— O jakich znowu tabletkach ty mówisz? — Nisha usiadła na łóżku.
— Mam jedno ostatnie życzenie... Żebyś była szczęśliwa.
Nisha popatrzyła na nią.
— Co próbujesz zrobić? — zapytała.
— Nic. Ale czy możesz już wyjść?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top