Rozdział 7 Próba charakterów
Dobiegając do kamienicy nie wierzyłam wręcz własnym oczom.
- Wywarzyłeś mi drzwi!???? – warknęłam wbiegając niczym huragan do salonu w którym stało dwóch mężczyzn, którzy ewidentnie byli bliską rodziną. Ta sama „śliczna" twarzyczka, kruczoczarne włosy i oczy koloru otchłani. Jednego z nich zgromiłam wzrokiem, gdy do tekturowego pudła wkładał ubrania Sory, by po chwili przenieść wzrok nienawiści na dobrze mi znanego dupka... Sasuke zaskoczony ewidentnie moim wtargnięciem (do własnego domu!) wyprostował się odkładając fotografię, gdzie obejmuję się z Sorą na komodę. Patrzył na mnie chwilę z uwagą jakby widział mnie po raz pierwszy.
- Ej ty! – zwróciłam się do długowłosego mężczyzny, który dalej wertował po szafkach - Włóż jeszcze coś do tego pudełka, a kumpel będzie cię musiał reanimować!
Mężczyzna uniósł kącik ust i spojrzał na mnie lustrując świdrującym wzrokiem
- No proszę, nasza Sora wreszcie znalazła adekwatną do swojego temperamentu towarzyszkę – zaśmiał się ewidentnie mnie ignorując mówiąc do Sasuke.
- Są kompletnie różne – odparł brunet beznamiętnym tonem – zapakuj to do auta Madara, ja zabiorę pudło z łazienki. Mężczyzna o długich włosach z niezwykłą męskością i zadziwiającą jednocześnie gracją uniósł ciężkie dwa pudła, zamykając je szczelnie w szerokich ramionach, a przechodząc obok mnie puścił do mnie oczko i powiedział:
- Nie martw się maleńka, zaraz naprawię ci drzwi – po czym wyszedł. Nie wiem co miała w sobie ta klanowa rodzinka, ale poczułam się jakby na sekundę zahipnotyzowana. Widząc jednak, kpiące spojrzenie brata Sory szybko oprzytomniałam. Ten natomiast odwrócił się do mnie tyłem i poszedł w kierunku łazienki.
-A ty dokąd!? – Pobiegłam za nim, a widząc brak reakcji warknęłam ponownie – Sasuke, mówię do ciebie!
- Nie przypominam sobie byśmy byli na „ty" – odwrócił się momentalnie i gwałtownie, że o mało na niego nie wpadłam. Zatrzymałam się w ostatnim momencie patrząc mu prosto w oczy po czym wypaliłam cała w złości:
- Masz rację, per dupku bardziej do ciebie pasuje. Na wtargnięcie jest paragraf! A za szkody mienia i kradzież dojdzie ci parę latek!
Zadziorny uśmiech pojawił się na jego twarzy
- Mniemam, że znasz tak dobrze przepisy od policjantów, którzy niejednokrotnie cię zwijali z ulicy – zadrwił na co tylko prychnęłam... Gdyby wiedział, że w przeszłości chciałam być prawnikiem może zacząłby mnie bardziej szanować... Rzuciłam jednak szkołę widząc ilość korupcji w sądownictwie i jak gnidy które powinny siedzieć mimo starań prokuratorów, dzięki wpływom dalej łażą wolno po tym świecie. Wyjawianie jednak tego drobnego szczegółu z mojego życia zupełnie nie miało sensu. Widząc jak próbuje wyjść z łazienki z rzeczami Sory zastąpiłam mu drogę.
- Nigdzie z tym nie pójdziesz! – Mocno się jednak zdziwiłam czując jak moje nogi unoszą się w powietrzu
-Przestań tyle szczekać bo i tak nic nie zdziałasz – powiedział podnosząc mnie jedną ręką i przesuwając na bok docisnął mnie plecami do ściany trzymając za ramię bym czasami nie zmieniła swojej lokalizacji.
- Nie waż się mnie dotykać – zareagowałam instynktownie policzkując go drugą dłonią
- Nawet nic nie poczułem – odparł wręcz rozbawiony dalej mnie trzymając
- Zabije cię... Nie masz prawa zabierać jej rzeczy! Sora tu mieszka!
- Już nie. Jej miejsce jest przy rodzinie, a nie przy obcych, którzy dodatkowo ją krzywdzą.
- Jestem jej przyjaciółką i nigdy nie chciałam jej skrzywdzić! – łzy bezradności uparcie cisnęły mi się do oczu
- Powiesz to w sądzie. Z tego co pamiętam za miesiąc – udał zamyślenie po czym spojrzał mi głęboko w oczy z perfidnym uśmiechem.
- Ja nie odpuszczę... - powiedziałam zdławionym głosem
- Ja również – odparł po czym zwalniając swój uścisk, podniósł pudło z rzeczami siostry i wyszedł bezszelestnie z mieszkania. Stałam jeszcze chwilę w tej samej pozycji w jakiej mnie zostawił cała rozdygotana z emocji. Byłam zdruzgotana tym, że nie mogłam go powstrzymać ani nic zrobić i tym, że w tej naszej krótkiej przepychance poczułam dziwne iskry w brzuchu, które wywołało jego kpiące spojrzenie i zadziorny uśmiech, który jeszcze bardziej podkreślał jego nietuzinkową urodę...
POV SASUKE
W pierwszej chwili, gdy wpadła do mieszkania zupełnie jej nie poznałem. Zadziwiające jak kolor włosów może mienić całkowicie wizerunek i rysy twarzy. Białe włosy były unikatowe i pasowały do tej wydziarganej osóbki w pełni, ale musiałem przyznać, że w czarnych włosach było jej równie do twarzy. Widząc jak się denerwuje i krzyczy na mnie i Madarę zaśmiałem się wewnątrz. Przypominała małe, czarne i drobne kociątko, które wymachiwało pazurkami przed stadem wilków. Musiałem przyznać, że jej walka o rzeczy mojej siostry wywarła na mnie lekkie wrażenie, ale nie na tyle bym zmienił zdanie. Sora potrzebowała najlepszej opieki i przestrzeni, a tu by tego nie dostała. Chciałem zadbać o siostrę bez względu na wszystko naprawiając tym samym swoje błędy z przeszłości.
Jej przyjaciółka okazała się jednak niezwykle uparta i łaziła za mną po mieszkaniu przeszkadzając w pakowaniu. Podnosząc ją by utorować sobie przejście, aż sam się zdziwiłem jak jest lekka i krucha. A gdy mnie spoliczkowała zauważyłem, że nie jest wcale silna na jaką się kreuje. Dodatkowo patrząc w tym momencie jej w oczy dostrzegłem dziwny strach. Nigdy wcześniej nie widziałem takiego spojrzenia, a na mój dotyk jej wszystkie mięśnie spięły się niczym stal, sztywniejąc momentalnie. Mimo że udawałem, że mnie to nie rusza i nie zauważam jej łez w tych złocistych oczach, poruszyła mnie ta reakcja. Przez sekundę zastanowiłem się czemu aż tak gwałtownie zareagowała, a widząc jak jej malinowe wargi drżą jakby na wspomnienie czegoś nieprzyjemnego całkowicie zmiękłem. Nie mogłem jej jednak tego pokazać. Dalej miałem do niej żal za wypadek mimo iż za każdym razem gdy widziałem jak siedzi przy łóżku Sory i szepcze jej do ucha moja złość mijała. Nie chcąc jej już bardziej stresować i przy okazji łagodnieć pod wpływem jej urody i przestraszonych oczu wziąłem się w garść i nałożyłem maskę obojętności zagryzając zęby osunąłem się od niej. Odwracając się plecami cieszyłem się, że mogę już wyjść z tego mieszkania w którym przed chwilą poczułem dziwne uczucie, którego nie tylko nie potrafiłem nazwać, ale i opisać, pozwalając by moja dumna postawa wróciła na swoje miejsce.
Gwiazdeczki!
Jak żyjecie?
Ja jak widać – pojawiam się i znikam xDD Ale grunt, że zawsze wracam, prawda? :P
Nowych czytelników ( którzy okazuje się przywędrowali ku mojej radości!) informuję, że trochę zmieniłam tu charakter Dekashi na potrzeby tego opowiadania. Jeśli wolicie ujrzeć jej bardziej „kobiece" oblicze zapraszam do poprzednich opowiadań xD
Mam nadzieję, że rozdzialik sprostał ostatnim waszym oczekiwaniom i dalej nie przewidzieliście biegu wydarzeń xD Uwielbiam was przecież zaskakiwać!
P.S Ustalmy, że dziewczyna na artach ma zlote oczy xDDD
Kocham!
Twoja/Wasza
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top