Rozdział 2 Skrajne emocje
Hałas... przeklęty cholerny hałas. Tylko tak byłam w stanie określić to co docierało do mojej podświadomości. Z wielkim trudem otworzyłam oczy, które szybko zamknęłam oślepiona białym światłem
- Pani Doktor, kierowca z wypadku się budzi – usłyszałam kobiecy głos nad sobą po czym poczułam jak ktoś brutalne podnosi moją prawą powiekę i świeci prosto w moją źrenicę. Syknęłam nie mogąc się przed tym obronić.
- Halo, słyszysz mnie? Jesteśmy w szpitalu, zajmiemy się Tobą – lekarka chyba zwróciła się do mnie – jak się nazywasz? Czy pamiętasz co się stało? – zadawała szereg kolejnych pytań
Pamiętałam... aż nazbyt a w szczególności tę przerażającą scenę... Sora... co z nią?? To jedno pytanie kłębiło się w mojej głowie, którą ociężale podniosłam podpierając się na rękach.
- Leż spokojnie! – poleciła kobieta w białym fartuchu – masz złamane żebra i liczne stłuczenia i zapewne wstrząśnienie mózgu – mówiła coś jeszcze wyliczając moje obrażenia, ale mnie to nie interesowało. Rozejrzałam się jeszcze zamglonym wzrokiem dookoła. Wszędzie było pełno policji i a ludzie biegali w dzikim szale. Dopiero po chwili zrozumiałam, że jestem na ostrym dyżurze.
- Pani doktor pacjentka się nam zatrzymuje! – usłyszałam ponownie głos pielęgniarki, a włączony alarm aparatur których było pełno zniszczyło resztę moich bębenków w uszach przeszywając je swoimi decyberiami. Lekarka czym prędzej mnie zostawiła i popędziła do sąsiedniego łóżka na którym dopiero teraz zobaczyłam przyjaciółkę, która miała rurkę w gardle i była całkowicie nieprzytomna.
- Sora! – krzyknęłam momentalnie zeskakując z łóżka ignorując przeszywający ból ciała i podbiegając do złotowłosej całej umazanej we krwi...własnej krwi.
Zrozpaczona patrzyłam jak jej klatka piersiowa unosi się pod wpływem elektrowstrząsów jakimi ją traktowano, by pobudzić jej serce do bicia
- Jest rytm zatokowy – powiedziała lekarka patrząc na monitor, a ja minimalnie odetchnęłam z ulgą tylko po to by zalał mnie potok łez.
- Co z nią!? – krzyknęłam, ale nikt mi nie odpowiedział – Mówcie do cholery! – wydarłam się głośniej na pielęgniarkę, która tylko spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Jest Pani z rodziny? – zapytała
- Jestem jej przyjaciółką, jechałyśmy razem....kierowałam i... – zaczęłam, ale nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i ściskając mocno, potrząsa mną.
- A więc to twoja wina!? - usłyszałam mrożący krew w żyłach męski ton głosu po czym spojrzałam w górę na chłopaka, który mnie trzymał. Miał wściekłość wypisaną na twarzy i miałam wrażenie, że jego czarne oczy wręcz żarzą się złowrogą czerwienią. Całą ta chwila trwała jedynie parę sekund, ale pierwsze co mi przyszło do głowy to czemu nikt z personelu szpitalnego nie reaguje na to co miało właśnie miejsce.
- Odpowiadaj! To ty prowadziłaś!!!!!!????? – dalej na mnie krzyczał, a ja zszokowana nie rozumiałam zupełnie co się dzieje
- Natychmiast ją zostaw! – usłyszałam wreszcie znajomy głos
- Takumi... - wyszeptałam zalewając się na nowo łzami i wyrywając z uścisku nieznajomego wtuliłam w jego objęciach
- Csiii – ucałował mój czubek głowy – jestem już... przyjechałem jak tylko mnie powiadomili ze szpitala. Na szczęście wpisała mnie w aktach do pierwszego kontaktu.
- Sora... jest – zaczęłam, ale warga mi drżała uniemożliwiając dalsze opowiadanie.
- Wiem, będzie dobrze, zabrali ją właśnie na sale operacyjną – powiedział tonem, który świadczył, że bał się o nią tak samo jak ja. Zerkając w bok dopiero teraz przyjrzałam się mężczyźnie który mnie zaatakował. Wysoki brunet w graniaku ciskający iskry nienawiści w moją stronę
- Kim jesteś? – zapytałam trzęsąc się w ramionach Takumiego, który wcale nie emanował spokojem
- Człowiekiem w którego wjechałaś i jej bratem! – krzyknął robiąc niebezpieczny krok w przód – zapłacisz za to co jej zrobiłaś!
- Proszę się uspokoić panie Uchiha - to funkcjonariusz podszedł do rozwścieczonego mężczyzny
- Uspokoić!? Powinniście ją zamknąć! – warknął wskazując na mnie – patrząc po tym jak wygląda pewnie była pijana albo naćpana! – zarzucił mi, a ja z trudem trawiłam jego słowa
- Spokojnie, pobrano jej już krew i dano do analizy. Na pewno wyjdzie w wynikach co brała – powiedział policjant patrząc na mnie krzywo co sugerowało, że wcale nie był bezstronny jak powinien.
- Wypraszam sobie! – warknęłam zdenerwowana bezpodstawnymi oskarżeniami – nic nie brałam ani nie prowadziłam pod wpływem alkoholu!
- Więc tym bardziej będziesz mieć kłopoty – wycedził przez zęby brunet – dopilnuje byś zgniła w pierdlu!
- A ja byś zgnił w piachu! – Takumi zasłonił mnie przed nim swoim ciałem patrząc na niego równie nienawistnie – Krzyczysz na kobietę, która ledwo trzyma się na nogach i jest ranna! I w ogóle czy to kogoś tu obchodzi!? – rozejrzał się karcąco po personelu lekarskim, który w popłochu nas mijał i jakby unikał na wyraźne polecenie co było nie do pomyślenia!
- Może tu broczyć nawet we krwi, a i to jej nie uratuje! – brunet nie odpuszczał, a ja nigdy w życiu nie widziałam takiej nienawiści. Czułam się winna za to co się stało, ale nie chciałam tego... kochałam Sore... wolałabym bym to ja teraz tam leżała zamiast jej na zimnym stole operacyjnym.
- Skarbie, już jestem – Jakaś różowowłosa dziewczyna podeszła do bruneta i swoimi zielonymi tęczówkami spojrzała na niego zmartwiona. Wyglądała jakby ktoś wyciął ją z okładki Vogua. Mini spódniczka, koronkowa zielona bluzka z żabotem pod szyją, biżuteria i idealnie wyprostowane włosy. Jakby tego było mało miała na czole kamyczek w kształcie łzy, a po tym jak się świecił i mienił w świetle byłam przekonana, że to nie jest zwykła cyrkonia. Jedynie jej figura pozostawiała wiele do życzenia. Wyglądała jak wieszak, bez kształtu i jakichkolwiek wypukłości. Próbowała przytulić się do bruneta, który jakby nie zwracał na nią uwagi
- Cholera, a gdzie jest Itachi!?
- Rozmawia z ordynatorem by pozwolił mu działać – odparła, a za nią jak spod ziemi wyrósł mężczyzna, podobny do tego z którym rozmawiała. Z tym, że prócz dłuższych włosów związanych w kitkę cechowało go niesamowite opanowanie
- Nareszcie! Zabierzmy ją stąd i przenieśmy do naszego szpitala – warknął brunet do nowego gościa, a ja wyłapywałam tylko najważniejsze słowa. „Naszego"? O co tu chodzi? – myślałam
- Niestety Sasuke to nie takie proste – odparł brunet w kitce, a ja dzięki temu poznałam imię swojego oprawcy – w takim stanie nigdzie jej nie przeniosę. To zbyt niebezpieczne
- Więc pozwolisz by leczyła ją ta banda wieśniaków?? – warknął Sasuke nie kryjąc odrazę dla tutejszych lekarz. Za kogo on się miał? I dlaczego pozwalano mu tak się zachowywać?
- Ja ją będę leczył, aż jej stan się poprawi. Załatwiłem to już z zarządem tego szpitala. Czeka nas długi pobyt tutaj nim wrócimy do domu, więc radzę ci poszukać czegoś do wynajęcia. Ja będę korzystał z mieszkania dla personelu. I zadzwoń do ojca, że ją znaleźliśmy – poinstruował, zdejmując krawat i marynarkę i odbierając biały fartuch od pielęgniarki który właśnie mu przyniosła
To było dla mnie zbyt dużo. Świat wirował, a przepływ informacji rozsadzał mnie od środka. Sora nigdy zbytnio nie opowiadała o swojej rodzinie i braciach, ale po ich zachowaniu które w przeszłości znałam aż nazbyt dobrze, wiedziałam że nie jest to zwykła rodzinka. Przyjaciółka, którą traktowałam jak siostrę byłą operowana, jej bracia ustalali jej los zgodnie z własnym widzimisię, a ja nie miałam na nic wpływu. No właśnie... na nic... nawet na własne ciało z którego opadła adrenalina pobudzająca mnie do życia i uśmierzająca ból, który wrócił ze zdwojoną siłą. Nim zemdlałam poczułam jak z moich ust tryska krew, a Takumi łapie moje wątłe ciało nim upadnie na twarde, zimne kafelki...
....................................................................
- Mam nadzieję, że utrzymasz tę ćpunkę przy życiu do czasu procesu – usłyszałam ten sam lodowaty ton
- W jej krwi nie znaleziono nic odurzającego Sasuke – odpowiedział drugi głos, a ja poczułam coś zimnego na moim czole – poza tym nim kogoś wyślesz przed sąd najpierw poznaj wszystkie szczegóły
- Ty i to twoje pieprzone opanowanie... po czyjej ty jesteś stronie Itachi. Ta tutaj spowodowała wypadek w którym o mało co nie zginęła nasza siostra. Obchodzi cię to!?
- Gdyby było inaczej nie byłoby mnie tutaj – odparł mężczyzna spokojnie, ale z oschłym naciskiem – a gdzie jest jej przyjaciel? Chyba się przebudza
- Kazałem funkcjonariuszowi Frankowi go przesłuchać. Trzyma go na posterunku
- Więc zadzwoń by go wypuścili, tej dziewczynie potrzebne będzie teraz wsparcie. I zrób to teraz – ponaglił, na co rozmówca tylko prychnął i po dziękach kroków wiedziałam, że się oddalił
- Możesz już otworzyć oczy... wiem, że się obudziłaś – usłyszałam przerażona, że to odkryto mój powrót do świadomości. Zaczęło do mnie docierać, czemu Sora nie opowiadała o swoich braciach... Byli przerażający... a jeden w szczególności
Lekko uniosłam powieki rozglądając się od razu czy aby przypadkiem nie ma w pobliżu bruneta niczym chodzącej agresji
- Mój brat już poszedł, możesz się nie obawiać – usłyszałam, po czym spojrzałam na mężczyznę przede mną. Miał znacznie cieplejszy wyraz twarzy, a jego oczy wyrażały troskę. Pilnie patrzył na monitor mierząc mi przy tym tętno na nadgarstku. Na jego identyfikatorze zauważyłam napis „dr. Nau. Med. Itachi Uchiha"
- Udało się nastawić twoje żebra, ale przez najbliższe dni będziesz musiała nosić gips. Dodatkowo podałem ci morfinę na liczne tłuczenia... - widząc moje zdezorientowane spojrzenie kontynuował – zapewne masz masę pytań. Podobnie jak ja więc może pójdziemy na pewien układ? – zaproponował
- Jaki? – zapytałam lekko podejrzliwie, ale muszę przyznać, że budził we mnie więcej zaufania niż jego brat...
- Odpowiesz mi szczerze na kilka moich pytań, a ja wyjaśnię wszystko co byś chciała wiedzieć. Co ty na to? – zapytał bandażując mi dłoń. Byliśmy sami w białym pomieszczeniu, które przypominało izolatkę z tym, że były tu klamki a na ścianach nie było materacy...
- Zgoda... - odparłam chcąc dowiedzieć się głównie co z moją przyjaciółką – Co z Sorą? – wypaliłam
- Sądziłem, że to ja zacznę, ale niech będzie. Jej stan jest ciężki... operacja się udała, ale jeszcze się nie wybudziła co może świadczyć o tym, że grozi jej pełna śpiączka. Rejestrujemy pracę mózgu, jednak jej ciało nie byłoby w stanie w pełni podtrzymywać jej funkcji życiowych, dlatego pomagają jej w tym maszyny – usłyszałam, a pokój wypełnił się moim szlochem
- To moja wina... - łkałam – gdybym jechała wolniej... - słowa grzęzły mi w gardle, a Itachi podał mi chusteczkę
- Zaczniemy po kolei – powiedział widząc, że w takim stanie nie będzie możliwe się ze mną porozumieć – jak się nazywasz?
- Dekashi... - wydmuchałam nos – Dekashi Umieko
- Miło cię Poznać Dekashi, a teraz powiedz skąd znasz moją siostrę – jego ton był łagodny, ale wyczuwałam, że jest lekko zszokowany moją znajomością z jego siostrą...Opowiadałam od początku jak się poznałyśmy o tym jak żyłyśmy o naszej relacji i o tym jak jechałyśmy na mój występ... opowiedziałam wszystko ze szczegółami nie wiedząc nawet dlaczego mu tak zaufałam.... Jego brat chciał mnie wsadzić do pudła, a ja opowiadam wszystko potencjalnemu świadkowi oskarżenia... w głębi duszy jednak czułam, że zasługuje by poznać całą prawdę... prawdę która z każdym momentem wprawiała mnie w gorsze poczucie winy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top