Rozdział 34.
Tak jak się tego wcześniej spodziewałem, bolało mnie całe ciało. Zwłaszcza dolne partie, które mój chłopak tak wnikliwie zbadał. Otwierając oczy, usłyszałem ciche nucenie. Było bardzo melodyjne i miłe.
- Co robisz? - spytałem szeptem, wpatrując się w twarz Jimina, który leżał na boku lustrując mnie cały czas. - Coś ci się śniło?
Rudowłosy pokręcił głową przecząco, uśmiechając się do mnie delikatnie. Nie wiedziałem co mam myśleć, skoro jeszcze nie tak dawno temu gorzko płakał. Być może zaczynał wracać do siebie, ale musiałem pozostać sceptyczny. Żałoba nigdy nie trwa jeden dzień.
- Dziękuję, Jungkookie - wyszeptał, patrząc mi w oczy. - Dziękuję, że nadal przy mnie jesteś.
Zmarszczyłem brwi, bo jego słowa zabrzmiały trochę dziwnie. Dlaczego mi dziękował? Kochałem go i wcale nie oczekiwałem za to wdzięczności.
- Powinniśmy porozmawiać? - spytałem ostrożnie, kładąc się na plecach, co było fatalnym pomysłem. Niemal wykrzywiłem się z bólu, na szczęście panując nad swoim głosem.
- Coś nie tak? - Jimin niemal natychmiast przysunął się do mnie, zaczynając dotykać mnie po włosach. Obserwował moje zachowanie, ale nawet gdyby tego nie robił, pewnie domyśliłby się tego jak się czuję. - Kochanie, przepraszam. Wczoraj trochę przesadziłem.
- Nawet jeśli tak to i tak mi się podobało - zapewniłem go, czym wywołałem jego cichy śmiech. Uśmiechnąłem się do niego spokojnie, a potem dotknąłem jego dłoni. - Chcę cię o coś spytać, odpowiesz mi szczerze?
Jimin skinął głową, a następnie położył się przy mnie. Chyba oboje czekaliśmy na tę rozmowę. Musieliśmy poruszyć ten temat, nawet gdyby miał nas zranić.
- Wiem, że nic nie jest w porządku - zacząłem cicho, niemal mrucząc mu do ucha. - Znam cię lepiej niż myślisz, Jiminnie. Wiem jak się czujesz, potrafię to sobie wyobrazić. Dlatego...ukrywanie przede mną swoich uczuć nic nie zmieni.
Rudowłosy nie odpowiedział, ale wiedziałem że prędzej czy później wyzna mi wszystko. Czekałem na jego zwierzenia nie żeby mu pomóc, ale żeby lepiej go chronić. Gdybym wiedział o nim więcej, udałoby mi się zapobiec temu dziwnemu niepokojowi, który miałem w swoim sercu.
- Masz rację, czuję się źle - szepnął, przymykając oczy na moment, po czym ponownie je otworzył i popatrzył w sufit jakby tam widniały wszystkie odpowiedzi. - Próbuję zagłuszyć ten ból, ale on nie chce zniknąć, Jungkookie. Wiem, że potrzebuję dużo czasu, ale...na samą myśl o mamie...
Obróciłem się na bok, obejmując Jimina zanim zdążył się rozkleić. Mój chłopak popatrzył na mnie, a gdy delikatnie przytuliłem swój policzek do jego twarzy, wciągnął powietrze głęboko w płuca. Zupełnie jakby moja obecność pomagała mu.
- To dlatego nie chcesz tam wrócić? - zapytałem go otwarcie, a gdy zauważyłem jak ucieka oczyma w bok, starałem się przyciągnąć jego uwagę. - Powiedz mi, proszę. Wcale nie musimy tam mieszkać, możemy znaleźć coś innego.
- Nie - zaprzeczył szybko, a gdy zamrugałem, wytłumaczył mi swój punkt widzenia. - Nie chcę się wyprowadzać. Nawet jeśli jej wspomnienie tam jest, chcę to pamiętać. Obiecuję, że wrócimy tylko...jeszcze nie teraz.
- Dobrze, zaczekam - zgodziłem się, wtulając w jego klatkę piersiową. Nadal byliśmy nadzy, przykryci kołdrą. Mimo to, zrobiło mi się odrobinę zimno. - Po śmierci moich rodziców...miałem traumę i chodziłem do psychologa.
Jimin poruszył się, obejmując mnie mocniej. Jego ciepło mi pomogło, dlatego zamknąłem oczy chcąc się nim otulić. Opowiedziałem mu swoje dzieciństwo, adopcję i relację z rodzeństwem. Gdy skończyłem, mój chłopak wtulił usta w moją szyję, całując mnie delikatnie.
- Musiałeś bardzo cierpieć - wyszeptał, a gdy uniosłem na niego wzrok, patrzył mi prosto w oczy. Jego brązowe tęczówki były takie same jak zawsze. To był ten sam Jimin, którego poznałem w klubie. Na tę myśl, uśmiechnąłem się. - O czym teraz myślisz?
- Byłem nieszczęśliwy, ale zacząłem żyć gdy się spotkaliśmy - odpowiedziałem, a gdy otworzył usta, położyłem swoje palce na jego wargach, aby nic nie mówił. - Dopiero wtedy przekonałem się jakie życie jest wspaniałe. Bo cię spotkałem i zacząłem kochać. Razem przejdziemy przez to, Jiminnie. Możesz na mnie polegać, bo oboje przeżyliśmy to samo.
Jimin zagryzł wargę, aby powstrzymać napływające łzy. Zapanował nad tym, a gdy uśmiechnąłem się do niego, na jego twarzy odmalowała się nadzieja.
- Nie wiem co powiedzieć, Jungkookie...- zaczął, a potem przysunął się bliżej mnie. - Posłuchaj, nie układa mi się z ojcem. Teraz gdy ma kochankę i nową rodzinę...nie chcę już go widzieć.
- Ale...to dziecko będzie...- zacząłem, ale tylko pokręcił głową.
- Nie chcę mieć z nim kontaktu - oznajmił, zaciskając wargi. - Zdradził mamę, to mi wystarczy. Zostawił ją w chorobie, nigdy mu tego nie wybaczę. Poza tym...moja babcia...
- Co się teraz stanie? Na pewno chcesz ją zobaczyć, prawda? - pytałem, ale nie dał mi żadnego znaku. - Myślisz, że...ona cię zrozumie? Tak jak twoja mama....
Jimin przymknął oczy, a jego usta zadrżały. To było dla niego zbyt trudne do zniesienia. Jego dziadkowie być może nie będą chcieli już go znać. Na tę myśl dreszcz przebiegł mi po plecach.
- Może...spróbujesz do nich zadzwonić? Do dziadków - wyjaśniłem, ale nie odpowiadał przez jakiś czas. - Na pewno chcą z tobą porozmawiać. Jestem pewny...
Jimin otworzył oczy, patrząc na mnie zrozpaczony. Nie musiał mi niczego tłumaczyć, miał to wypisane na twarzy. Jeśli cierpiał tak dotkliwie, nie było sensu męczyć go bardziej. Należało poczekać na inny moment. Tylko czy wtedy nie będzie za późno?
Pewnie pomyślał dokładnie to samo, bo gdy ponownie na niego spojrzałem, zaczął płakać. Łzy zalały mu oczy, a potem policzki. Patrzyłem na niego oszołomiony, ale nie mogłem pozwolić mu się załamać.
- Zadzwoń do babci, Jiminnie - poradziłem mu, opadając na jego klatkę piersiową. Uniosłem się odrobinę, ocierając jego mokre oczy. - Zadzwoń, to może wszystko zmienić. Nawet jeśli nie będzie chciała rozmawiać, nie będziesz tego potem żałował.
Jimin pociągnął nosem, przyciągając mnie ku sobie. Patrzył na mnie bardzo długo, jakby chciał się przekonać na własne oczy, że to naprawdę ja. Westchnął, uspokajając się. Ostrożnie przesunął dłonią po moich ramionach, a potem plecach. Zadrżałem, wtulając się w niego. Gdy poczułem pod sobą jego nagie ciało, zrobiło mi się przyjemnie ciepło. W tej chwili chciałem tylko żeby poczuł się lepiej. Nic innego się nie liczyło.
- Kocham cię, Jungkookie - powiedział, a gdy popatrzyłem na niego ponownie, uśmiechał się lekko. - Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.
- Dobrze o tym wiem - zapewniłem go, ale tylko się uśmiechnął. - Wiem, że nie możesz wyrazić tego słowami, ale ja to czuję. Ja też cię kocham.
Jimin westchnął, przyciągając mnie ku sobie i całując lekko. Jego usta były trochę słone, ale nie dbałem o to. Liczyło się tylko nasze przyciąganie i uczucia. Nasza miłość stała się silniejsza, a ja nie sądziłem, że to możliwe.
- Tym razem cię posłucham, kochanie - powiedział spokojnie, patrząc na mnie. - Zadzwonię do babci.
Skinąłem głową, a potem złapałem jego dłoń i przyłożyłem do swojego serca, które jak zawsze biło dwa razy mocniej w jego obecności.
****************************************************************************************
Witajcie, moi drodzy!
Kolejny rozdział za nami. Mam nadzieję, że i ten wam się spodobał i pozostawicie po sobie jakiś komentarz czy to z sugestiami do kolejnego czy może z pomysłami na jakąś scenę. Bardzo chętnie napiszę coś sugerując się waszymi podpowiedziami ;) Dziękuję za każde miłe słowo, które motywuje mnie do pisania tego opowiadania. Jak pisałam kiedyś na początku, druga część miała mieć około 30 rozdziałów. No, cóż...nadal wychodzi więcej, a ja nie umiem znaleźć zakończenia ;) Do następnego za tydzień!
~ leonia18 ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top