Rozdział 32.
Ich relacja była bardzo skomplikowana. Patrzyłem na swojego chłopaka niemal cały czas, ignorując obecność innych ludzi wokół. Yoongi był na tyle dyskretny, aby nie pytać nas o szczegóły naszej chwilowej nieobecności. Z pewnością wiedział, że rozmawialiśmy o kochance pana Parka oraz jej dziecku. Jimin nie spojrzał na tę kobietę ani razu. Zupełnie jakby nie obchodziło go to, że za parę miesięcy będzie miał młodsze rodzeństwo. Ja też nie miałem ochoty zaczynać tej rozmowy, jedynie o czym marzyłem to długi sen przy boku rudowłosego.
Ceremonia skończyła się późnym popołudniem, a Jimin oznajmił nam, że chce pojechać na cmentarz i pobyć z urną swojej mamy sam na sam.
- Pojedziemy z tobą - powiedział Yoongi, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Zaczekamy na zewnątrz tyle ile będzie trzeba.
Jimin spojrzał na mnie, ale skinąłem tylko głową. Nie mogliśmy go zostawiać w tym stanie. Zwłaszcza, że wcześniej był w kompletnej rozsypce.
- Dziękuję - wyszeptał cicho, przymykając na moment oczy.
***
Pogoda pogarszała się z godziny na godzinę, a gdy znaleźliśmy się przed budynkiem, niebo było prawie ciemne. Yoon i ja zostaliśmy przed wejściem, a gdy Jimin zniknął w środku, miętowy westchnął.
- Jimin wspominał mi o twoim dzieciństwie i pożarze - odezwał się starszy, przerywając ciszę. - Czy...miałeś z nimi dobry kontakt?
Zawahałem się, ale nie miałem powodów żeby ukrywać przed nim swoją przeszłość. Yoongi był dla mnie dobrym przyjacielem, wiedziałem że mogę mu zaufać.
- Tak, ja...kochałem ich - wykrztusiłem z siebie, czując lekki smutek na myśl o rodzicach. - Do tej pory nie wiem co się tak naprawdę wydarzyło, hyung.
Yoongi popatrzył na mnie zaciekawiony, dlatego kontynuowałem.
- Byłem dzieckiem, miałem wtedy osiem lat - powędrowałem oczyma w niebo skupiając wzrok na ciemnej chmurze wędrującej tuż nade mną. - Doświadczyłem dużego szoku i początkowo nie wiedziałem, że zmarli. Trauma trwała jakiś czas, chodziłem do psychologa. Potem zostałem zaadoptowany, ale gdy urodziło się moje przybrane rodzeństwo, poczułem się oszukany.
- Nic dziwnego, myślałeś że będziesz ich jedynym dzieckiem - skomentował Yoon, a gdy na niego spojrzałem, dodał: - Przepraszam, że o tym mówię. Po prostu...
- Jak dużo wiesz, hyung? - spytałem, bo nie miałem pojęcia że rozmawiał o tym z Jiminem. - Nie jestem o to zły, po prostu...
- Tylko tyle mi powiedział - przerwał mi łagodnie, posyłając lekki uśmiech. - Nie plotkujemy o tobie, Jungkook.
- Mam nadzieję - rzuciłem, a gdy parsknął śmiechem, uśmiechnąłem się. Najwyraźniej rozmowa na inny temat okazała się pomocna w tej sytuacji.
- Jimin długo będzie wracał do siebie - Yoongi popatrzył na wejście, ale rudowłosy jeszcze nie wracał.- Rodzina potrafi zranić najmocniej, nawet jeśli nie układa się wam.
Miałem wrażenie, że mówi o sobie. Jednak nie pytałem. Czułem, że będzie na to inny moment.
***
Jimin był milczący całą drogę powrotną, a gdy dotarliśmy do klubu, poprosił Yoongiego o butelkę soju, a najlepiej dwie.
- Chcesz się upić? Nie sądzę żeby...
- Yoon, proszę cię - Jimin popatrzył na niego zupełnie wyczerpany, a potem usiadł na stołku barowym kładąc dłonie na kolanach. - Tego teraz potrzebuję.
Alkohol nie był rozwiązaniem i dobrze o tym wiedziałem. Jednak zanim zdążyłem to przemyśleć, sięgnąłem po pierwszą butelkę jaką napotkałem i postawiłem przed rudowłosym.
- Dziękuję, kochanie - powiedział, a potem nalał sobie soju do kieliszka i wypił, krzywiąc się przy tym. Gdy opróżnił jedną butelkę, sięgnął po drugą. Czułem, że będę tego żałował.
***
Yoongi zaczął sprzątać bar oraz przeglądać papiery. Chciałem porozmawiać z Jiminem, ale już odleciał. Widziałem, że ledwo panuje nad sobą. Mimo to, ciągle nalewał sobie soju.
- Hyung, czy to mu nie zaszkodzi? - zapytałem miętowego, a gdy spojrzał na mnie znad papierów, zagryzłem wargę w niepewności.
- Jutro będzie tego żałował, ale póki co pozwólmy mu na to - miętowy wzruszył ramionami, a potem spojrzał na mojego chłopaka.- Może zaprowadź go na górę, lepiej będzie jeśli to prześpi. Zaraz zrobi mu się niedobrze i zapaskudzi cały blat.
Nie czekałem na tę chwilę, niemal biegnąc do Jimina i wyrywając mu butelkę z ręki. Gdy na mnie popatrzył, przysunąłem się bliżej. Wyczułem od niego tak dużo alkoholu jak jeszcze nigdy w całym swoim życiu.
- Koniec, już ci wystarczy - oświadczyłem, łapiąc go pod ramię i ciągnąc w swoją stronę. - Idziemy, Jiminnie.
- Napij się ze mną, skarbie - poprosił mnie, pociągając za rękę i niemal sadzając na swoich kolanach. - Potem pójdziemy spać.
Chciałem się na niego wściec, ale było mi go żal. Cierpiał i chciał to jakoś zagłuszyć. Jednak picie takiej ilości soju wcale nie było dobre.
- Na górze czeka na nas nasz drink, chodźmy tam - skłamałem, a widząc uniesiony kciuk Yoongiego, spuściłem wzrok na swoje stopy. - Chodźmy, Jiminnie.
Rudowłosy roześmiał się, a gdy podniosłem na niego wzrok, podniósł się z miejsca.
- Jesteś kiepskim aktorem, kochanie - skwitował, ale stanął przy mnie. Ledwo udało mu się zachować prostą postawę, był zbyt pijany żeby nad tym panować. Pochylił się ku mnie, obejmując mnie w pasie. - Jungkookie...
Jego głos był odrobinę stłumiony przez to, że wtulił swoją twarz w moją szyję. Czułem jak jego łzy moczą moją skórę, dlatego pogłaskałem go po włosach. Uspokoił się powoli, a potem pozwolił mi, żebym zaprowadził go na górę.
***
Na schodach prawie się wywróciliśmy, a gdy znaleźliśmy się w pokoju, Jimin jakimś cudem dotarł do łóżka.
- Musisz iść spać, to ci pomoże - powiedziałem, patrząc na niego. Leżał na brzuchu, nie ruszając się. - Jiminnie?
Odmruknął coś niewyraźnie więc zbliżyłem się żeby móc usłyszeć jego głos. Usiadłem przy nim, dotykając jego pleców i głaszcząc je delikatnie.
- Jiminnie, zostanę z tobą - obiecałem, a gdy odwrócił twarz w moją stronę, wyglądał na wykończonego. Z pewnością był pijany, gdyż jego oczy były zamglone zupełnie jakby nie wiedział co się dzieje i gdzie jest. - Rozumiesz co mówię? Pewnie nie, bo w końcu...
Poczułem jak pociąga mnie ku sobie, a gdy usiadł na mnie, otworzyłem szeroko oczy zaskoczony.
- Jesteś pijany, zejdź ze mnie - poprosiłem, ale wcale mnie nie posłuchał. Zamiast tego zaczął coś mruczeć, zaczynając całować mnie po twarzy i szyi. Zmarszczyłem brwi, czując alkohol. Jednak to ciągle był Jimin, mężczyzna którego kochałem.
Jego pocałunki zawsze mi się podobały, nie czułem się do tego zmuszany. Tym razem było podobnie. Mimo, że nie był świadomy co robi, ciągle był taki sam. Tak samo delikatny i namiętny. Nasze ciała były tak blisko siebie, a usta zwarły w jedno. Mimo, że chciałem zapomnieć o tym co się stało, nie potrafiłem. Jimin mi niczego nie ułatwił, nagle wsuwając dłonie pod moje ubranie.
- Przestań, nie chcę - wymruczałem, starając się przerwać nasz pocałunek. - Jesteś pijany, nie wiesz co...
Ugryzł mnie w wargę, co odrobinę zabolało. Tym razem nie miałem wyboru, musiałem go powstrzymać przed tym.
- Złaź - warknąłem, wykorzystując swoje siły i zrzucając go na drugą stronę. - Nie dajesz mi wyboru.
Jimin nie odpowiedział, a gdy na niego popatrzyłem, już spał.
- Jutro sobie pogadamy - wyszeptałem, podnosząc rękę do ust i dotykając niedużej rany. - Wiem, że to trudne, wiem że cierpisz...
Nie dał mi odpowiedzi, dlatego przykryłem go kołdrą i ułożyłem ostrożnie. Patrzyłem na niego długo, bardzo długo. Nie chciałem myśleć o tym co teraz będzie. Nie chciałem snuć czarnych myśli, ale one same do mnie przyszły.
- Kocham cię, kocham... - szeptałem te słowa niczym modlitwę, kładąc głowę na piersi rudowłosego i zamykając oczy. Przy jego boku udało mi się w końcu odetchnąć.
***********************************************************************************
Witajcie!
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał :) Do następnego zatem :)
~ leonia18 ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top