8. Rock pt. 4
Dzień dobry wieczór! W końcu przebrnęłam przez ten rozdział. Ja cię kręcę, ale ciężko było mi zacząć. Miałam cztery podejścia i wyszło oczywiście za ostatnim. Mam nadzieję, że wam się podoba to opowiadanie, bo jeszcze 6 rozdziałów i kończymy tę trywialną historyjkę. Podejrzewam, że do końca miesiąca się wyrobię i faktycznie zabiorę za projekt, który jest opracowany w stu procentach, przy czym są jakieś zawiłości, nie tak, jak tutaj.
No cóż, nie pozostaje mi nic więcej, jak napisanie: Enjoy, Misie Patysie!
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
Jak się okazało, obaj mieli problem z zaplanowanymi scenami. Musieli być w sobie totalnie zakochani, spoglądać na siebie tęsknie, gdy zaszła taka potrzeba, dotknąć się wzajemnie z uczuciem, przy czym nie okazać ani grama niechęci, czy nienawiści. Dobra, przyjmijmy, że to jeszcze było łatwe, bo najtrudniejszy okazał się finał, gdzie muzyka miała powoli zanikać. Wtedy postawiono na zbliżenie ich twarzy, które nieuchronnie pokonywały dzielącą ich odległość. Musiało dojść do pocałunku, choć faktycznie scena miała zostać przerwana, aby zostawić w swoich fanach pewien niedosyt i oczywiście nie dać powodu do hejtowania nieodpowiednim osobom. To był przełomowy moment zarówno dla Jimina jak i Jeongguka, choć moglibyśmy się kłócić o to, czy Jeon nie odczuł tego mocniej.
Jimin wtedy zastanawiał się, czy wymuszone przez reżysera spojrzenia były czystą grą aktorską, czy może dokładnie tym samym, co miało miejsce w pierwszy dzień nagrań. W najgorszym wypadku było to niewątpliwym momentem, kiedy Jeon Jeongguk nie oparł się Jiminowi po raz drugi w swoim życiu.
Po raz drugi? No tak. Nim jeszcze zadebiutowali, Jeongguk doskonale zdawał sobie sprawę, że Jimin nie tańczył z nim w parze tylko z powodu jego talentu. Widział w lustrze to spojrzenie, które jednocześnie wzbudzało w nim mrowie przeciwnych sobie uczuć w jego wnętrzu. Z jednej strony ciągle kierował się konserwatyzmem, który wpoili mu rodzice, którym wpoili to ich rodzice i tak dalej. Nie mógł przejść przez barierę postawioną przez społeczeństwo, ale z drugiej strony wiedział, że zakazany owoc smakował najlepiej. Właśnie wtedy był już w potrzasku. Nie potrafił się oprzeć temu uroczemu, acz mającemu swoje, jeszcze niewielkie, pazurki, chłopakowi. Prawie poddał mu się całkowicie, gdyby nie zauważyła tego ich wspólna koleżanka. Nayeon zawsze była tą zdzirą, która nie liczyła się z konsekwencjami swoich czynów i rozpowiedziała komu się dało, że Jimin był gejem i leciał na Jeongguka jak owocówka na jabłka, a on, żeby nie skończyć jak Park, po prostu poszedł za nią. Oczywiście swój błąd zrozumiał dużo później, gdy powoli piął się równolegle z Jiminem po drabinach na szczyt kariery.
Teraz powoli wracała do niego przeszłość, którą zakopał na dnie świadomości, ale Jeongguk dalej był Jeonggukiem, który korzystał z życia, a co ważniejsze próbował nie wejść w to samo gówno, co kiedyś. Ale zakazany owoc nadal dobrze smakuje, prawda?
Młodszy czekał, aż jego współwięzień medialnego związku dopije swoją kawę, żeby ten mógł zacząć swoją karę za przegrany zakład. Mógł przecież wykłócać się z reżyserem, dopinać jakichś biznesów w związku ze złagodzeniem scenariusza i wyjść na tym lepiej, niż ktokolwiek inny, ale zacisnął mocno zęby i zgadzał się na wszystko. Podejrzewam, że jeżeli dostałby pod nos jakąś umowę, podpisałby ją bez namysłu przez szalejącą w jego głowie złość.
- To kiedy zaczynamy? - zagadnął Park. Już mu się nudziło siedzenie w domowym zaciszu nad zimną już kawą. Nic ciekawego na Twitterze się nie działo, a i hejterzy odpuścili na krótką chwilę, więc nie wiedział co zrobić z przydzielonym im wolnym dniem.
- Wypiłeś już kawę?
- Właściwie tak - odparł po sprawdzeniu zawartości kubka. - Od czego zaczynamy?
- Chcę, żebyś dziś służył mi w bieliźnie.
Zapał, który tlił się gdzieś wewnątrz chłopaka, zgasł, nim tak naprawdę się rozpalił na dobre. Jimin jakoś nie potrafił zabrać się za wykonanie rozkazu, a nie mógł oponować ze względu na to, że Jeongguk zrobiłby wszystko, nie narażając przy tym swojego honoru. Dlatego też Park bez słowa wstał leniwie z kanapy i zaczął się rozbierać. Zresztą chodzenie w bieliźnie nie było takie złe, kiedy miało się świadomość, że młodszy widział znacznie więcej.
- Co teraz? - zapytał, gdy poskładał swoje ubrania na równiutki stos tuż obok kolana Jeongguka.
- Teraz chętnie popatrzę, jak rozciągasz się do treningu.
Jak na zawołanie brunet wyciągnął się na kanapie z zadziornym uśmiechem. Tak naprawdę chciał się tylko podroczyć i dać mu po chwili spokój, bo co innego miałby z nim zrobić? Zbyt wiele wrażeń go spotkało ostatnimi czasy, więc wolał nie podskakiwać zbyt wysoko, bo uderzy głową w sufit.
- Może zaraz się z tobą prześpię, co? - Zaśmiał się bez cienia szczerości.
- Nie kpij, bo jesteś dziś moim służącym.
- Nie możesz wymyślić czegoś sensowniejszego?
Jimin spojrzał na Jeongguka z niedowierzaniem. Wprawdzie on również chciał podroczyć się z młodszym. To, że wygrał zakład, nie oznaczało, że mógł się panoszyć, leżąc bezkarnie na jego łóżku.
- Wolisz spać ze mną w jednym łóżku? - Tym razem Jeongguk zaskoczył samego siebie. To był naprawdę dobry pomysł i nie spodziewał się, że mógł wpaść na coś tak genialnego.
- Cokolwiek, byleby nie robić takich głupot. - Machnął ręką, ukrywając starannie każdą emocję. Teraz nie mógł się zawstydzić lub zaprzeczyć. Już wolał spać z tym typkiem w jednym łóżku, niż pajacować przed nim w zielonych bokserkach.
- Zgodzę się na to, jeśli do wieczora się nie ubierzesz.
- Umowa stoi. - Westchnął zadowolony z dobitego targu, ale nie przewidział jednej rzeczy.
- Poczekaj, bo nie tylko umowa będzie stała. - Zaśmiał się, wskazując niezbyt dyskretnie na krocze starszego, co skłoniło go do odwrócenia się plecami do Jeongguka. Tę rundę wygrał młodszy przygłup, ale już niedługo.
•••
Taehyung nigdy nie spodziewał się, że jego życie diametralnie się zmieni. Nie spodziewał się też, że chwilowy przypływ odwagi będzie w pełni zaakceptowany przez osobę, do której wzdychał od lat. Nie był pewien tylko jednego, a mianowicie: czy jego przeżycia nie były snem? Fakt, wczoraj wziął swojego szefa na kanapie w jego biurze, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, ale wszystko było zbyt idealne. Zawsze było jakieś alej bez żadnej zgody, jednak "ale" samo w sobie jej nie potrzebowało pod żadnym pozorem.
Ten dzień zaczął się jak każdy inny. Po usłyszeniu budzika był pewien, że w końcu nastała godzina szósta. Umył się, ubrał i zjadł śniadanie jak każdego dnia roboczego, a nawet w te, kiedy powinien mieć wolne. Jedyny problem był taki, że w jego łóżku ciągle spał niższy od niego blondyn, który utwierdził go w przekonaniu, że to jednak nie był sen. A może śnił na jawie?
Na pewno nie śnił, bo właśnie przygotowywał śniadanie dla swojego szefa zupełnie odmienne od tego, które jadał każdego ranka. On sam lubował w płatkach kukurydzianych z mlekiem, a Yoongi wolał kanapki z serem i pomidorem, dlatego też zdążył pofatygować się do sklepu, aby kupić wszystkie potrzebne składniki. Kiedy tak kroił pomidory, zastanawiał się po co do cholery jadł te płatki, skoro mógł zjeść ze starszym to, co on sam lubił. No cóż, widocznie przyzwyczajenia wzięły górę bez przyzwolenia, o której zresztą nie pytały.
Wiedział, że Yoongi zaczynał swoją pracę o dziesiątej, ale sam Taehyung powinien tam być przynajmniej dwie godziny przed, aby zrobić wywiad środowiskowy i sprawdzić plan, umówić spotkanie zarządu w sprawie nowych podopiecznych, których działalność w większości stała w miejscu oraz na sam koniec przygotować latte macchiato, aby jego szef nie musiał czekać, aż napój się ochłodzi. Pozwolił więc sobie przypuścić, że ulubioną kawę mężczyzna wypije tutaj i razem przyjadą do wytwórni o dziewiątej tak, żeby Kim mógł zmierzyć się z czasem i ogarnąć swoją rutynę w krótszym czasie. Zresztą zegarek pokazywał dopiero siódmą.
Przygotowany posiłek został ułożony na białym talerzyku, a kawa przygotowana w przezroczystym kubku z motywem wiosennych kwiatów. Niestety Taehyung nie miał w domu żadnej tacki, dlatego zmuszony był do zaniesienia wszystkiego w rękach, co oczywiście takie trudne nie było.
- Yoongi. - Nie chciał wystraszyć blondyna, więc przysiadł na krawędzi swojego niezbyt dużego łóżka i powtórzył równie cicho, jak wcześniej. - Yoongi. - Gdyby ktoś wiedział ile trudności sprawiało mu zwracanie się do swojego szefa po imieniu i to jeszcze bez żadnych grzeczności, bo na to Min nie chciał sobie pozwolić.
Blondyn zaczął się wiercić w swojej pościeli, odkrywając przy tym do pasa swoje nagie ciało.
- Która godzina?
- Siódma szesnaście, szefie - odparł automatycznie, za co skarcił się w myślach. - Yoongi.
- Dlaczego obudziłeś mnie tak wcześnie?
Ten zachrypnięty głos i wciąż śpiące oczy uderzyło w serce Taehyunga z ogromną siłą. Zawsze chciał zobaczyć starszego w takim stanie i w końcu mu się udało.
- Powinieneś zjeść śniadanie i wypić kawę.
- Tak wcześnie? - Teraz Yoongi był bezgranicznie zaskoczony, a w jego głosie igrała dość wyraźna nuta irytacji.
- Jeśli chcesz spędzać czas w moim mieszkaniu, musisz żyć na moich zasadach - stwierdził w chwilowym przypływie odwagi przez przewagę nad kruchą istotą, która właśnie próbowała usiąść.
- Najpierw to ja muszę przeżyć ból dupy - prychnął niezadowolony.
- Przypominam, że ty sam tego chciałeś.
- Każdy zna swoją wersję. - Machnął ręką. - Co pomyślą ludzie z zarządu, jeśli pojawię się wcześniej w swoim biurze? To bardzo ważna kwestia. Przecież wiedzą, że pracuję po nocach nad tekstami.
- Powiesz, że postanowiłeś powierzyć swoim podopiecznym większą część nad albumem. Jakby nie było, odwalasz za nich całą robotę, szefie.
- Tylko nie szefie. - Jęknął, przecierając oczy wierzchem dłoni. Dopiero po chwili zauważył w rękach Taehyunga przygotowany posiłek. - Zrobiłeś dla mnie śniadanie? Wiesz, że nie musiałeś? - Mimo tych słów i tak sięgnął po pierwszą kanapkę, za którą zabrał się ze smakiem.
- Ale chciałem. Zadbam o to, żebyś dobrze się odżywiał, wysypiał i...
- Ty już lepiej nie łaź za mną jak pies, bo cię przegonię kijem.
- Świetne porównanie - mówił niezrażony. - Ale ktoś powinien przypilnować twoich nawyków.
- Gdzie są moje papierosy?
- Właśnie o tym mówiłem. - Westchnął głęboko. - Chcę tylko, żebyś był zdrowy... Yoongi.
- Najpierw to naucz się mówić mi po imieniu bez zwrotów grzecznościowych, a potem porozmawiamy o moich nawykach.
Świetnie. Nawet jeśli to nie był sen i Yoongi był skory to bliskości ze swoim asystentem, nadal był sobą, czyli upartym osłem, którego nic nie odciągnie od jego własnych przekonań. Ale w jednym miał rację. Otóż Taehyung zdał sobie sprawę, że faktycznie chodził wszędzie za swoim szefem, nie bacząc na to, że mu przeszkadzał. Czy to oznaczało, że każdy z nich powinien opanować swoje nawyki?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top