10. Paper pt.1
Eluwina. Przychodzę do Was z rozdziałem, bo w końcu zebrałam się, żeby go napisać. Mam szczerą nadzieję, że wam się spodoba. Powiem Wam, że chylimy się ku końcowi tego opowiadania. Jak zdobędę się na jakiegoś smuta, to się pojawi, ale raczej w słabej jakości, bo nie potrafię pisać takich scen. Zresztą najpewniej będziecie mieli przypis w tytule, jakieś tam +18, żeby wpadły jakieś wyświetlenia xd W każdym razie będziecie świadomi kiedy pojawi się smut.
No, to tyle. Enjoy, Misie Patysie!
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
Debiut Unstoppabel miał nastąpić nazajutrz. W takie dni Min Yoongi szalał z niepokoju czasem nawet bardziej niż sami artyści. Tego dnia było tak samo. Parę minut wcześniej zakończyło się zebranie zarządu odnośnie do przyszłości (G)I-DLE, która była narysowana wyraźnymi kolorami szczęścia. Small Hit w tej chwili nie miała adekwatnej do sytuacji nazwy. Dziewczyny sprzedawały się świetnie i nikt nie spodziewał się, że wojna z gruszkowym królestwem przyniesie jeszcze większe zainteresowanie tym girlsbandem. Wielu fanów wypowiadało się, że w końcu rozwiną swój niewykorzystywany dotąd potencjał dzięki Yoongiemu, choć Min doskonale wiedział, że Soyeon produkowała znaczną część albumów. Chodziło o finansowanie projektów? Jeśli tak, to tutaj za bardzo się nie popisze, jeżeli Unstoppable nie spodoba się widowni. W końcu byli bardzo kontrowersyjni przez swój związek. W myśli prezesa wynikało, że jeżeli Jeongguk i Jimin nie odniosą sukcesu, Small Hit nie będzie miało prawa zmienić nazwy na Big Hit.
Mężczyzna na granicy świadomości powędrował do swojego biura. Miał ochotę na gorącą kawę. Najlepiej czarną z dużą ilością cukru. Do tego najlepiej mocne papierosy, których oczywiście nie miał, bo przy Taehyungu palił tylko miętowe. Zaraz po tym, jak wszedł do dużego pomieszczenia, z przyzwyczajenia zamknął za sobą drzwi na klucz i wlekąc za sobą nogi w końcu dostał się do swojego wygodnego krzesła, na które opadł wyczerpany z życiodajnej energii. Mimo to zdołał wyciągnąć z szuflady swoją czerwoną popielniczkę i białą paczkę papierosów. Zapalniczka była wewnątrz pudełka, więc nie musiał jej szukać po całej szufladzie. Chwała jego genialnemu umysłowi.
- Kawy? - zapytał Taehyung znad stosu papierów.
- Czarna sypana.
- Czy to było aż takie męczące?
- Nadzwyczajne spotkanie zarządu? - odparł pytaniem, żeby upewnić się, że właśnie o to chodziło młodszemu mężczyźnie.
- No tak. A o co innego mogło mi chodzić?
- O wyciągnięcie fajek - zażartował ostatkami sił, po czym odpalił w końcu tego papierosa. - Nie aż tak bardzo. Nie spałem całą noc.
- Tym razem to nie moja wina. Spałeś u siebie. - Po tych słowach wstał od biurka, aby przejść do ekspresu do kawy. - Gdybym nie musiał iść do mamy na kolację, to byłbym tam razem z tobą. Nie zamartwiałbyś się tak.
- Może masz rację? - Odwrócił się leniwie na obrotowym krześle z papierosem w ustach. Niestety dym zaczął drażnić go w oczy, więc pochwycił go dwoma palcami, ale popiół spadł na jego spodnie. - Nic mi się już nie chce, a planowałem opracować koncept dla (G)I-DLE.
- Nie możesz po prostu odpocząć? Przecież zabrałem wszystkie umowy współpracy z markami, które chciałyby być reklamowane przez twoich podopiecznych, tak? Miałeś wystarczający powód, żeby odpocząć.
- Męczą mnie złe opinie na temat debiutu chłopaków. - Wyznał tylko po to, żeby odczepić się od pracoholizmu. Yoongi wiedział, że to skutecznie zmieni tor myślenia młodszego, bo przecież co miał innego poza pracą? Tak przynajmniej uważał, bo najwyraźniej zapomniał o swojej nowej części życia, jaką stał się Taehyung.
- Czytałeś komentarze, tak? - Min skinął głową. - No i po co? Nie masz czym się dręczyć?
- Boję się, że nie będzie chemii między nimi na scenie. To przecież najgorsze, co może się wydarzyć.
- Byłem na ich dzisiejszym treningu, kiedy ty poszedłeś na zebranie. Coś konkretnego między nimi się dzieje, więc o chemię się nie martw.
- Tak? - zapytał zainteresowany. Popiół ponownie upadł na jego spodnie, dzięki czemu Yoongi przypomniał sobie w końcu o papierosie. Miał niewiele mniej niż połowa, więc postanowił to dopalić szybko przed kawą.
- No tak. - Taehyung oparł się o blat tuż po przygotowaniu kubka. Woda z ekspresu powolutku napełniała naczynie, więc Kim miał sporo czasu. - Zresztą rozmawiałem z Hoseokiem. Powiedział mi, że u nich to kwestia czasu.
- Kto lepiej zna się na gestach ludzkich, niż ten tancerz. - Uśmiechnął się do siebie, gasząc papierosa w popielniczce. - Ale to może nic nie znaczyć. Mogą spanikować na scenie i się wycofać.
- Tu już działa zakład, o którym wspomniała mi makijażystka. Jeśli któryś z nich spanikuje, wyegzekwuje to drugi. W czym problem?
- W mojej panice. - Przyznał w końcu. - Przytul mnie.
- Paliłeś.
- To przynieś mi kawę i idź pracować dalej - mruknął, odwróciwszy się gwałtownie do biurka.
Min spodziewał się, że Taehyung przyjdzie szybko uszczęśliwić swojego szefa, ale nie przyszedł, co dołożyło prezesowi kolejnych zmartwień. Genialnie. Tego mu brakowało. Nie pozostało mu nic innego, jak wyczekiwanie rozpoczęcia pracy przy kawie. Dlatego też wsłuchiwał się w szmery powodowane przez Kima. Jak zwykle stukał głośno, mruczał i cmokał pod nosem. Yoongi był pewien, że zrobił coś nie tak, choć to uczucie było irracjonalne, bo Taehyung miał inne plany.
Kim postawił przed mężczyzną, wychylając się zza jego pleców, kubek parującej kawy, jednak zamiast odejść do swojego biurka, odwrócił starszego w swoją stronę z myślą, że musiał udobruchać swojego chłopaka, bo inaczej... Inaczej co? Właściwie sam nie wiedział. Po prostu nie wyszło mu droczenie się z szefem w momencie, kiedy ten był zmęczony prawie do granic możliwości.
- Przytuliłbym cię nawet jakbyś parę chwil wcześniej wyszedł ze śmietnika - powiedział, wywracając przy tym oczami. - Chodź no tutaj - rozłożył ręce, wyprostowawszy się.
Yoongi jak na zawołanie wstał i objął mężczyznę w pasie i uśmiechnął się, gdy poczuł objęcia młodszego. W świecie, gdzie ciągle musiał dominować, cieszył się, że w końcu mógł komuś ulec.
- Kretyn.
- Nie większy, niż ty.
•••
Pierwszy dzień września był dniem, kiedy światło dzienne zobaczył teledysk Unstoppable, pod tytułem Sleep. Nie tylko Yoongi stresował się tego dnia. Jeongguk z Jiminem cali świergotali niemalże od szóstej. Od samego rana kręcili się po mieszkaniu, unikając się wzajemnie, choć obaj z dwój różnych powodów i żadnym z nich nie był występ. Park zastanawiał się co zrobić z urodzinami chłopaka, zaś brunet bał się przegrać zakład i z tej okazji na wszelki wypadek unikał bliskości starszego, zdawkowo odpowiadając na pytania w związku z zaginionymi rzeczami.
Dlaczego w ogóle się bał? Cóż... Pozwalał sobie na coraz to śmielsze zakłady. Zaczął robić rzeczy z Jiminem już nie dlatego, że chciał go zdenerwować, zobaczyć jego zaskoczenie, czy też coś całkiem innego. Wewnątrz niego narodziło się uczucie, które nie miało prawa istnieć. Nie chciał czuć motylków w momencie, kiedy całował Jimina, Nie chciał ich czuć, gdy tulił go niby to przez sen. Nie chciał ich czuć nawet wtedy, gdy wymyślał coraz to dziwniejsze rzeczy, które miały na celu obrzydzić mu kontakty z tym mężczyzną, a tymczasem osiągnął cel odwrotny do zamierzonego. Sam Park również miał podobny problem. Inaczej nie zastanawiałby się co dać Jeonggukowi na urodziny. Jakiś czas temu najlepiej to by się słowem nie odezwał, jednak teraz zastanawiał się nad nową grą, kubkiem, ubraniami, obiadem, kolacją, wyjściem gdzieś po debiucie. Opcji było zdecydowanie więcej, niż czasu na zrealizowanie wszystkiego. Jeszcze musieli iść na próbę generalną, a to już komplikowało wszystko.
Do wyjścia z domu zostało im parę godzin. W tym czasie mieli się zrelaksować. Tylko jak? Tego to już żaden z nich nie wiedział.
Kiedy Jimin miał już wszystkie swoje rzeczy, nawet te, których nie potrzebował, usiadł na kanapie w salonie, żeby po prostu popatrzeć w sufit i zastanowić się nad tym cholernym prezentem. W pewnej chwili jednak stwierdził, że nie powinien kombinować, tylko zapytać bezpośrednio... No, prawie.
- Chcesz kawy? - zapytał Jeongguk, niespodziewanie wychylając się zza framugi.
- Wolałbym się założyć o coś.
- Chyba nie chcę - odparł niepewnie, co Jimina naprawdę zaskoczyło.
- Więc odpowiesz mi na pytanie bez zakładu?
Zaskoczenie na twarzy Parka musiało wywołać w głowie Jeongguka jakiś proces myślowy, bo ten zaraz wszedł do salonu, przybierając swój kpiący wyraz twarzy.
- No to o co chcesz się założyć?
- Jeśli wygram, powiesz mi co chcesz dostać na urodziny, a jak nie, to nie powiesz. Stawka nie jest wielka - przekonywał, próbując brzmieć przy tym jak negocjator.
- No dobra. - Obaj wyciągnęli przed siebie zamknięte w pięść dłonie. - Raz. Dwa. Trzy - mruknął, pokazując papier. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył nożyce ułożone z palców Jimina. I co teraz miał odpowiedzieć, kiedy w głowie ciągle miał myśl o swoim narastającym uczuciu? To było głupie. Czego mógłby chcieć od Jimina? No czego, do cholery? Niczego nie potrafił wymyślić.
- No? - ponaglił go blondyn.
- Ciebie w moim łóżku? - wypalił wbrew sobie, widząc wyczekującą minę starszego. - Nie. To głupie. Po występie przygotuj mi kąpiel i będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - powiedział speszony. Jak to się stało, że ten największy prowokator wyglądał teraz tak niewinnie? Tego nawet Jimin nie wiedział, ale sam czuł się tak, jakby dostał w twarz. - Zapomnij o tym, co powiedziałem na początku.
- No dobra - rzekł ku uciesze młodszego, który niemal od razu wystrzelił jak rakieto do kuchni.
Szkoda tylko, że Jimin nie mógł o tym zapomnieć nawet na samej scenie, gdy wykonywali choreografię, patrząc sobie w oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top