17 Czerwca 2015

Nessie spoglądała przez uchyloną w połowie szybę, przez którą wlatywało świeże powietrze następnie rozwiewając jej włosy i ochładzając twarz. Dzięki masie tabletek przeciwbólowych pulsowanie rozciętej skroni, która opatrzona została przez lekarzy i zszyta oraz zabandażowana było do zniesienia. Prawa ręka usztywniona białym opatrunkiem spoczywała na jej nogach. Druga zaś nerwowo zciskała pas. Tego dnia pogoda nie sprzyjała, ponieważ wiał dość zimny wiatr a na niebie można było zauważyć ciemne chmury, przez które świat o godzinie 9:00 stał się nieco ciemniejszy. Jopseph bardzo mocno zacisnął dłonie na kierownicy samochodu, którym jechali. Jego mina nie wyrażała żadnych emocji jednak widząc pulsującą żyłkę na jego szyji oraz zaciskaną szczękę można wywnioskować, że nerwy nim targały. Między nimi panowała głucha cisza.

-Powiedz mi jedno -odezwał się w końcu chłopak nawet nie patrząc w jej stronę, ciągle skupiał się na drodze i na tym aby przez swoją złość nie spowodować jakiegoś wypadku, mi to wszystko wiózł ze sobą osobę, na której mu zależało- dlaczego cholery nie zadzwoniłaś od razu? - zapytał a w jego głosie górowała złość, niemal uniósł głos.

Nie odpowiedziała, jedynie odwróciła głowę w jego stronę i zeskanowała jego zaciskającą się szczękę, pulsującą żyłkę na szyji oraz dłonie, które robiły się już białe przez zbyt mocny zacisk. To wszystko oraz jego ton głosu jak i przekleństwo, którego użył upewniło ją w przekonaniu, że on nie na żarty jest zły a jego granica cierpliwości chyba zaraz się skończy. Zwróciła swoją głowę spowrotem w prawo aby ponownie zajrzeć za szybę.

-Zapomniałam... -odpowiedziała skruszona. Najprawdopodobniej popełniła jeden z największych błędów swojego życia.

-Zapomniałaś... -prychnął z pogardą w głosie- stan przedwstrząsowy, potłuczona kość przedramienia, rozcięty łuk brwiowy- gorzko stwierdził i pokręcił lekko głową- to wszystko spowodowała twoja matka, a ty zamiast zadzwonić do mnie zaryzykowałaś i przez to stan twojej głowy jest bardzo zły.

Owszem, był zły ale nie potrafił ukryć tego jak cholernie się o nią martwił. Ona nadal milczała przetrawiając wszystkie słowa, które usłyszała. Doszła do wniosku, że faktycznie popełniła błąd ale z drugiej strony nie chciała obciążać Jopsepha swoimi problemami. Przez jej osobę ominął już masę lekcji, stracił kupę czasu, stresu a nawet był zmuszony uderzyć Matthew aby ją obronić. Nie chciała go aż tak obciążać i tak robił dużo.

-Myślałem, że nie zapomnisz o tym, że ja do cholery istnieję!- podniósł głos.

-Jopseph to nie tak... -wyjąkała.

-To jak kurwa!?- warknął przez zaciśnięte zęby.

Nessie nie na żarty się przestraszyła. Odsunęła się lekko na fotelu jak najdalej od niego. Zazwyczaj w całym jej życiu gdy ktoś (czyt. zazwyczaj jej matka) krzyczał za chwilę zostawała bita. Wierzyła w to, że Joseph nie zrobiłby czegoś takiego ale to strach zapanował nad jej ciałem, zresztą tak jak zawsze. Trzęsąc się lekko ukratkiem spojrzała w jego stronę. Klatka piersiowa chłopaka unosiła się nienaturalnie szybko po czym opadała. Po chwili ciszy pierwszy raz od początku jazdy Joseph zwrócił swój wzrok w jej stronę. Ujrzał jej przestraszoną, skruszoną i smutną twarz. Dopiero wtedy uświadomił sobie co zrobił. Nakrzyczał na nią i to mocno do tego używając przekleństw co jeszcze bardziej ją przeraziło. Momentalnie jego emocje uległy zmianie. Nerwy i stres odeszły w zapomnienie a na jego twarz wpłynął przepraszający i smutny wzrok. Patrzył na nią przez chwilę jakby w ułamku sekundy przed jego oczami pojawił się napis "ONA SIĘ CIEBIE BOI". Dostał niezłego kopniaka w tyłek a poczucie winy kazało mu od razu zareagować.

-Przepraszam -powiedział cicho jakby mając nadzieję, że nie spieprzył tej sprawy tak bardzo- Nessie przepraszam... -powtórzył.

Dziewczyna spuściła głowę w dół. To uderzyło go w serce jeszcze bardziej. Cisza.

-Nic się nie stało -mruknęła w końcu bawiąc się palcami.

-Zrozum mnie, jestem zły bo zachowałaś się nieodpowiedzialnie -tłumaczył.

-Ty i tak robisz dla mnie wszystko, ratujesz mnie, pomagasz mi, ciągle przy mnie jesteś, na każde zawołanie ale ja nie chcę żebyś to robił. Znaczy nie chcę cię obciążać... -powiedziała cicho.

-Robię to wszystko bo chcę, po prostu chcę okej? Czemu nie rozumiesz tego, że się po prostu martwię a gdy ty zostajesz pobita a potem dowiaduję się, że ledwo żyjesz i wszystko cię boli to wychodzę z siebie -mówił.

-Przepraszam -wydusiła w końcu. Tak, od początku zrozumiała, że źle zrobiła bo on po prostu się martwi. Nie powinna narażać go na taki stres.

Joseph zatrzymał się pod domem dziewczyny wyłączając silnik.

-Wejdziesz? -zapytała po czym spojrzała na godzinę w telefonie- zanim przyjdzie matematyczka mam jeszcze godzinę.

-Dziś niezbyt mogę- westchnął ciężko zmuszony odrzucić taką propozycję- muszę załatwić kilka spraw dotyczących mieszkania w i ogóle, w ten weekend się wynoszę- wyjaśnił.

-Może ci pomogę? -zaproponowała entuzjastycznie.

-Chyba żartujesz -pokiwał z dezaprobatą głową- jesteś w takim stanie, że muszisz na prawdę bardzo na siebie uważać Nessie, lekarz mówił, że twoja głowa jest w ciężkim stanie więc uważaj, proszę.

-Oczywiście, jeżeli coś się będzie działo to...

-To dzwonisz do mnie- dokończył za nią.

Dziewczyna uśmiechnęła się lekko po czym odwróciła do drzwi a następnie szarpnęła za klamkę samochodu. Ku jej zdziwieniu drzwi były zamknięte. Zmarszczyła brwi a gdy spowrotem spojrzała na Josepha ujrzała na jego twarzy chytry uśmieszek.

-Nie pożegnasz się ze mną? -zapytał stukając jedną ręką o kierownicę.

Dziewczyna nachyliła się ku niemu i złożyła na jego policzku czuły i mocny pocałunek po czym posłała mu najpiękniejszy uśmiech. Wysiadła z auta i pomachała mu gdy odejżdżał. Gdy zbliżała się do drzwi z jej twarzy nie schodził uśmiech, uśmiech szczęścia. Nessie zdecydowanie przy Josephie była bezpieczna i szczęśliwa. Zastanawiała się czy on czuje to samo? Czy on też codziennie po kilka razy myśli o ich pocałunkach i o tym, jak cudownie całuje się jego ciepłe i miękkie usta. Zastanawiało ją to czy on również ma to dziwne uczucie w brzuchu gdy są ze sobą. Jej obawą było to, że chłopak nie myśli o niej tak jak ona o nim. Bała się wyznać mu jakąkolwiek część tego co czuje bo odrzucenie mogłby ją zniszczyć.

Weszła do mieszkania i zauważyła rzeczy matki porozrzucane po korytarzu. Jest w domu- pomyślała i w ułamku sekundy jej ciało przeszedł dreszcz przerażenia. Dlaczego jej matka wróciła tak wcześnie i co pomyśli sobie widząc, że Nessie wyszła z domu i do tego jeszcze była w szpitalu! Nessie przeżegnała się i ruszyła do swojego pokoju. Lecz zanim tam weszła spojrzała kątem oka na salon. Jej matka leżała na kanapie kompletnie pijana. Wokoło walały się puste butelki. Czyli nie zmieniła się. Pod nieobceność Thomasa jest tą starą i złą matką. Nessie miała szczęście, że akurat spała.

Rano nie mogłam się ruszyć. Po wczorajszych zemdleniach i uderzeniu matki zrobiło się jeszcze gorzej bo późno zareagowałam. Z moją głową jest źle dlatego muszę uważać. Joseph oczywiście był ze mną w szpitalu. Potem mieliśmy małą sprzeczkę. Był zły bo nie napisałam mu od razu o tym co się stało. Faktycznie, gdybym zrobiła to od razu czyli przed drugim zemdleniem sytuacja nie byłaby aż taka zła. Mimo wszystko, wyjdę z tego dość szybko, tak mówił lekarz. Podczas kłótni Joseph strasznie na mnie nakrzyczał i nawet przeklinał co trochę mnie przeraziło, ale rozumiem. Na początku myślałam, że zbyt go obciążam ale stwierdził, że on sam tego chce. Może ja nie jestem przywyczajona do tego, że ktoś się o mnie martwi? Zdecydowanie Joseph wywrócił moje życie do góry nogami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top