Ottavo.

Zatrzymałam się wzrokiem na dużej plamie goszczącej na mojej koszuli. Po chwili wracając na ziemię, skierowałam głowę ku górze przyglądając się stojącej na wprost mnie dziewczynie o smukłej figurze z długimi blond włosami, które okrywały jej ramiona. Była ubrana w czerwoną sukienkę z licznymi wycięciami i czarnymi pasami biegnącymi wzdłuż jej długości, które podkreślały ogólne wrażenie wraz z mocnym makijażem w ciepłych kolorach i wysokich czarnych szpilkach.

- Udaje ci się na mnie patrzeć? Nie ślepniesz od mojego blasku? – zaśmiała się ironicznie, zakręcając włosy palcami.

- Chyba powoli wypala mi oczy. – mruknęłam w jej stronę oraz przeszukiwałam kieszenie w celu znalezienia chusteczki - Przy okazji mogłabyś nauczyć się kontrolować nogi.

- To twoja wina i to od twojej wady wzroku skarbie. Lepiej szybko umów się na wizytę do lekarza zanim sama nie zabijesz się o własne nogi. – wytknęła z tym samym irytującym uśmieszkiem. Spróbowała odejść, jednak coś kazało mi ją pociągnąć i dopowiedzieć parę słów.

- Nie wiem za kogo się uważasz, ale mogę ci zedrzeć ten uśmieszek z twarzy. – syknęłam i wylałam na nią resztkę alkoholu o czerwonej barwie, który mimo wcześniejszego wypadku pozostał w kieliszku – Nie uważasz, że do twarzy ci w tym kolorze?

Dziewczyna sięgnęła zenitu i rzuciła się na mnie z pazurami. Kieliszek, którego trzymałam wypadł mi z ręki i oddał charakterystyczny dźwięk. Można było pomyśleć, że symbolicznie znaczył początek walki bokserskiej. W mgnieniu oka koło nas zebrało się multum ludzi. Niektórzy próbowali nas rozdzielić, a inni stali i wpatrywali się w nas jakbyśmy uczestniczyły na korridzie, tylko zamiast byków byłyśmy my. Spoliczkowałam ją kilka razy, za to ona siadła na mnie okrakiem. Kiedy dziewczyna szargała mną za włosy, kątem oka zauważyłam przepychającego się James'a oraz Kate i Rose w tyle.

- Caren? – spytał zdziwiony chłopak i natychmiastowo złapał za ramiona dziewczyny, zdejmując ją ze mnie.

Odepchnęłam od siebie dwóch mężczyzn, którzy chcieli mi pomóc i samodzielnie wstałam na równe nogi - Caren? Imię jak dla zaawansowanej dziwki.

- Miarkuj się. Poza tym co ci strzeliło do głowy? – zapytał zrzucając na mnie całą winę i posyłając groźne spojrzenie. Przewinął Caren przez plecy i wyszedł z nią trzymając ją na sposób strażacki. Oddalając się, wytknęła mi język i wtuliła w ramię James'a.

- Głupia suka! – wrzasnęłam, przedzierając się w tą samą stronę co chłopak z dziewczyną.

- Nie ma co Clarie... – zatrzymała mnie Rose, łapiąc za moje ramię i kierując w przeciwną stronę. Dokładnie to szłyśmy w kierunku wyjścia, a zanim tam doszłyśmy musiałyśmy zmierzyć się z własnymi nogami i ich posłuszeństwem.

- Gdzie Kate? – powiedziałam niewyraźnie przez plączący mi się język.

- Poszła porozmawiać z James'em. – z trudem usłyszałam damski głos, przez dudniąca mi w uszach muzykę. Gdy wyszłyśmy na dwór, na moich policzkach poczułam chłód i kilka razy mną zadrżało. Rose to widziała i natychmiast zareagowała, dzieląc się ze mną swoim płaszczem.


***
Dwadzieścia komentarzy pod tym rozdziałem i wstawiam od razu następny. Pasuje taki układ?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top