8.
Mając dziesięć lat bałam się takich sportów, bo wiedziałam, że w życiu sobie nie poradzę z takim workiem, a co dopiero z jakimś człowiekiem. Teraz jednak jest to jedna z - niewielu - rzeczy, które kocham; uwielbiam to uczucie zmęczenia połączone ze świadomością, że dałam z siebie wszystko.
Kiedy poczułam, że pot spływa po mnie jak woda, a zapas energii naprawdę się kończy, przerwałam zajęcie. Ponieważ moje nogi były miękkie jak z waty, opadłam na podłogę, kładąc się z ulgą na plecach i oddychając ciężko.
Po chwili zdjęłam rękawice bokserskie, wyjęłam słuchawki z uszu, rzucając je gdzieś obok i zamknęłam oczy, by się uspokoić.
- Nie spodziewałem się, że będziesz dręczyć ten worek tak bardzo - usłyszałam męski głos i natychmiast się podniosłam.
No nie wierzę. Czy to podchodzi pod stalking?
- Co ty tu robisz? - warknęłam, patrząc na Jungkook'a uważnie.
Przy okazji wzięłam biały ręcznik i wytarłam twarz, następnie kark.
- DoJoon mnie zaprosił - wzruszył ramionami.
- Super - mruknęłam. - Jeśli chciałeś poćwiczyć, droga wolna. Już wychodzę - mówiąc to, wyminęłam chłopaka stojącego w drzwiach.
- Zostaję na noc - powiedział, na co zatrzymałam się na schodach.
Oni chyba za dużo wypili.
- Po co mi to mówisz? Rób co chcesz.
**
Minęły dwie godziny, a mnie irytuje fakt, że muszę zejść do kuchni, bo mam ochotę na sok jabłkowy, który widziałam w lodówce i nic innego nie wypiję. Przeklęty okres.
Liczę, że może będą zbyt zajęci swoim towarzystwem i może mnie nie zauważą. Bardzo na to liczę.
Tak więc wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Chwilę nasłuchiwałam i, słysząc śmiechy, ruszyłam na dół.
Widząc, że naprawdę są zbyt zajęci jedzeniem, piciem i sobą, przeszłam do kuchni niezauważona.
Podeszłam do lodówki, wyciągając z niej butelkę upragnionego soku.
- Nie tylko ty tu mieszkasz - Jungkook znów wyrósł przy mnie, kiedy zamknęłam drzwiczki. - Też chcę się tego napić.
Westchnęłam ciężko, przewracając oczami. Podczas gdy on patrzył na mnie bez słowa, ja wyciągnęłam z szafki szklankę i nalałam do niej napoju.
- Nadal mi nie odpowiedziałaś - zauważył.
- Na co? - mruknęłam, odstawiając butelkę do lodówki. Jak chce, to niech sobie weźmie.
- Czy wciąż to robisz.
- Co rob... - urwałam w połowie, bo domyśliłam się, co ma na myśli. - Właściwie nie powinno cię to obchodzić - zabrałam kubek i ominęłam chłopaka, który już się nie odezwał, następnie kierując się z powrotem do pokoju.
Akurat, gdy odstawiłam szklankę na szafkę nocną, mój telefon zaczął dzwonić.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu nazwę mojej mamy.
Dlaczego zdziwienie? Otóż, jak już raz wspominałam, rodzice mieszkają na zupełnie innym kontynencie, bo pracują. Mogę nawet powiedzieć, że praca to ich życie, więc w sumie nie zdziwiła mnie ich decyzja. Chociaż, jeśli mam być szczera, jedynie mama z tej dwójki wie, co znaczy miłość do własnych dzieci i w miarę możliwości rozmawia z nami w wolnym czasie.
Teraz jednak się zdziwiłam, bo z tego, co wiem, mieli być na kolejnym wyjeździe służbowym, na którym nigdy nie zawracają sobie tym głowy. Znaczy, mama, bo tata kontaktuje się z nami od święta... Czyli raz w roku.
Oczywiście, odebrałam połączenie.
- Cześć, mamo - odezwałam się na powitanie, zaczynając krążyć po pokoju.
- Witaj, kochanie - gdy tylko usłyszałam jej ciepły głos, w moim sercu również zrobiło się cieplutko. - Co u was?
- A... Bardzo dobrze. Pojechaliśmy odpocząć do Busan - powiedziałam... właściwie zgodnie z prawdą.
- Cieszę się. Pamiętam, jak pojechaliśmy tam z wami i dostałaś histerii, kiedy tata chciał nauczyć cię pływać.
Żeby nie było. Tata nie zawsze był taki... Twardy i surowy. Kiedy byłam mała, zawsze się ze mną bawił, z Bin'em też. Z czasem jednak coś mu się odwidziało i teraz wygląda to tak, jakby tylko mama darzyła nas miłością.
- Tak, też to pamiętam. Ale... Coś się stało, że dzwonisz? Mieliście być chyba na wyjeździe służbowym.
- Przełożyliśmy go o trzy dni, wyjeżdżamy rano - westchnęła. - Po prostu chciałam cię usłyszeć. Stęskniłam się.
- Też tęsknię, mamo - również to zrobiłam. - Wiesz, że możecie nas odwiedzić. Jeśli tylko znajdziecie czas - ostatniego zdania nie chciałam powiedzieć z takim przekąsem, ale cóż.
- Niedługo się zobaczymy - zapewniła, czyli znaczy to, że spotkamy się może... Za rok? Ewentualnie w święta, może i nawet tylko przez Skype'a.
- Pewnie tak - powiedziałam tylko i usłyszałam pukanie do drzwi. - Muszę kończyć, eomeoni. Zadzwoń, kiedy będziesz mogła.
- Zadzwonię. Pozdrów Han Bin'a. Kocham was.
- Dobrze. Pa - rozłączyłam się i odłożyłam smartfona na biurko.
Następnie podeszłam do drzwi, otwierając je.
- HanBin cię woła - Jungkook stał oparty o futrynę z rękami w kieszeniach.
- Wątpię - warknęłam zirytowana faktem, że znowu go widzę. I to w tym miejscu.
Już chciałam zamknąć drzwi ponownie, kiedy chłopak przytrzymał je ręką i popatrzył na mnie wymownie.
- Nie słyszałam, żeby mnie wołał, więc...
- Widocznie byłaś czymś zajęta - przerwał mi. - Więc idź i to sprawdź, skoro brat ma do ciebie jakąś sprawę.
Przymknęłam oczy i odetchnęłam głęboko, by mu przypadkiem nie przywalić. Dlaczego ten gość musi mnie tak irytować?
Kiedy podniosłam powieki, spojrzałam na niego z jeszcze większą irytacją niż przed chwilą, na co on tylko wzruszył ramionami i skierował się do łazienki.
- I ja mam wytrzymać z nim pod jednym dachem przez calutką noc... - mruknęłam pod nosem do siebie, zamykając drzwi i schodząc na dół, by sprawdzić, co Bin ode mnie chciał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miłego dnia 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top