40.

Następnego ranka obudziłam się z bólem głowy, który świadczył o tym, że wczoraj zdecydowanie za dużo wypiłam.

Kiedy podniosłam się do siadu, złapałam się z jękiem za głowę i ze zmrużonymi oczami otoczyłam wzrokiem pomieszczenie, dopiero po chwili uświadamiając sobie, gdzie jestem.

- Jezu - mruknęłam, a po chwili mój wzrok spoczął na szafce nocnej, na której stała szklanka wody i tabletki przeciwbólowe.

Z wdzięcznością je zażyłam i, starając się ignorować łomotanie w głowie, wstałam z łóżka, następnie kierując się ku wyjściu z pokoju.

Kiedy weszłam do kuchni, Jungkook stał przy kuchence i jednocześnie rozmawiał przez telefon, trzymając komórkę między uchem i ramieniem.

- Mamo, przestań - prychnął rozbawiony. - Wiem. Tak, wiem - odwrócił się, zauważając moją osobę opartą o framugę. - Będziemy na przyjęciu, tak. Muszę kończyć, śpiąca królewna się obudziła.

Uśmiechnęłam się lekko na kolejne nowe przezwisko i odwróciłam się, idąc do łazienki, gdzie umyłam zęby i przemyłam twarz chłodną wodą.

- Pamiątka z wczoraj, co? - zerknął na mnie z uniesionym kącikiem ust, przekładając ostatnie naleśniki z patelni na talerz obok.

- Hm? - nie zrozumiałam, o co mu chodzi.

- Spójrz w lustro - odparł, na co uniosłam znacząco brew, a ten tylko się zaśmiał.

Czy on mi coś sugeruje?

Podeszłam jednak do lustra w przedpokoju i już miałam powiedzieć, że nie widzę nic nadzwyczajnego, ale wtedy zauważyłam na mojej szyi lekko fioletowy ślad. Nie był wręcz purpurowy, ale wciąż dobrze widoczny.

O kurcze.

- Nie pamiętam tego - mruknęłam i usiadłam przy stole, a po chwili chłopak zajął miejsce obok mnie, stawiając przed nami kubki z kawą.

- Zdziwiłbym się, gdybyś pamiętała, skoro tyle wypiłaś - brunet się zaśmiał, na co ja zmierzyłam go wzrokiem znad kubka. - Dzwoniła moja mama - dodał, zmieniając temat.

- I musiałeś nazwać mnie przy niej śpiącą królewną - prychnęłam, następnie krojąc kawałek naleśnika i biorąc go do ust.

- Jesteśmy zaproszeni na ślub mojej kuzynki - puścił moją uwagę mimo uszu, posyłając mi jedynie zadowolony z siebie uśmiech. - Jakiś czas temu zmieniłem numer, więc ChanMi nie miała jak się ze mną skontaktować, dlatego mama mi o tym powiedziała - uprzedził mnie, jakby wiedział, że mam zamiar zapytać, czemu jego kuzynka nie zrobiła tego sama.

Chyba robię się wścibska.

- Czekaj, ale jak to „my"? - nie, żebym miała jakieś opory przed poznaniem jego rodziny, ale... Wiem, jacy są Koreańczycy w stosunku do mnie, bo jestem w ich opinii „emo", więc wątpię, że przypadnę jego rodzinie do gustu.

- Moja mama o tobie wie - chłopak wzruszył ramionami. - Więc też jesteś zaproszona.

- Wątpię, że mnie polubi.

- Czemu tak sądzisz, mała? - na moje słowa brunet przechylił lekko głowę.

- Wiesz, raczej nie jestem w Korei postrzegana jako śliczna, urocza dziewczyna - prychnęłam, popijając łyk kawy.

- Jesteś śliczna. Poza tym, czy ja wyglądam na typowego koreańskiego chłopaka?

- Może pomyśleć, że musi znosić jeszcze jedną wariatkę.

- Dzięki - brunet parsknął śmiechem. - Nie będzie mieć do ciebie żadnego problemu, Lea.

Skinęłam lekko głową, a wtedy telefon chłopaka odezwał się ponownie; podczas, gdy ten zajął się rozmową, ja zajęłam się naleśnikiem.

- Powiedz, że otrzeźwiałaś - Jungkook wydawał się być rozbawiony tym, co usłyszał, więc spojrzałam na niego zaciekawiona, unosząc w zdziwieniu brwi. - Terminy startują od jutra, nikogo dzisiaj nie ma w salonie. Chaeryong~ - jęknął. - Dobra, ale tym razem mi płacisz.

Przysłuchując się jego rozmowie i przyglądając jemu samemu, zaczęłam rozmyślać o tym, czy gdyby nie zachowywał się tak głupio na początku naszej znajomości, zbliżylibyśmy się do siebie szybciej. Albo te trzy lata temu, kiedy zwrócił na mnie jakąś uwagę, a ja nie byłabym ślepo zakochana w YoungBin'ie... Jakby to wyglądało?

- Lea? - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Koreańczyka.

- Tak? - upiłam łyk kawy w oczekiwaniu na jego pytanie, które prawdopodobnie zadał, a ja go nie usłyszałam.

- Mówiłem, że muszę iść do salonu. Gdzie tym razem odleciałaś?

- Myślisz, że gdybyś trzy lata temu postanowił się do mnie odezwać, byłoby inaczej?

- Bardzo możliwe - westchnął. - Ale wierzę, że stało się tak, jak miało być - dodał, posyłając mi uśmiech. - Jeśli chcesz, możesz tu zostać. Chyba, że masz inne plany na dzisiaj.

- Właściwie... - i w tym właśnie momencie zadzwonił mój telefon. - Moment - sięgnęłam po swoją komórkę, następnie odbierając połączenie, które okazało się być od Miyeon.

- Cześć, Lea - Koreanka odezwała się po drugiej stronie słuchawki. - Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam?

- Nie, spokojnie. O co chodzi?

- Mogłabym cię poprosić, żebyś poszła dla mnie do apteki? Głupio mi, ale Bin nie odbiera, a znajomi odsypiają.

- Jasne, nie ma sprawy. Ogarnę się i za niedługo będę.

- Dzięki. To czekam.

Po tych słowach rozłączyłyśmy się, a ja odłożyłam telefon i dopiłam kawę.

- Miyeon prosi mnie, żebym do niej podeszła - wyjaśniłam wstając. - Dziękuję za śniadanie, Kookie - uśmiechnęłam się do chłopaka i schyliłam się, by dać mu buziaka w policzek. Ten jednak odwrócił się w ostatniej sekundzie i złączył nasze usta w pocałunku; czułam, że się uśmiecha.

**

Pod drzwiami mieszkania dziewczyny mojego brata byłam niecałą godzinę później. Zapukałam i po chwili Miyeon otworzyła mi drzwi, będąc w fioletowej piżamie.

- Dziękuję, że przyszłaś - odezwała się, kiedy przytuliłyśmy się.

- Nie ma sprawy, naprawdę. Za bardzo wczoraj zabalowałaś, co?

- Co ty - zaśmiała się. - Po prostu musiałam się przeziębić. Tutaj masz... - urwała w połowie zdania i pobiegła do łazienki.

Poszłam za nią i chwilę później trzymałam jej włosy, gdy ta wymiotowała do toalety.

- Niezłe przeziębienie - stwierdziłam, kiedy Azjatka płukała usta wodą.

- Cholera jasna - mruknęła, zakręcając kran i przymknęła oczy, odchylając delikatnie głowę do tyłu.

- Co się dzieje, Mi? - podeszłam do jej postaci i położyłam dłoń na jej ramieniu, równocześnie patrząc na czerwone poliki.

- Musiałam zjeść coś nieświeżego - westchnęła ciężko, siląc się przy okazji na lekki uśmiech.

Następnie Azjatka wróciła do kuchni i podała mi karteczkę z listą zakupów.

- Jeszcze raz... - ponownie zaczęła mówić, kiedy to usłyszałyśmy dźwięk przychodzącej do mnie wiadomości.

Przeprosiłam Koreankę i wyjęłam telefon z kieszeni czarnej kurtki. Odczytałam wiadomość, która okazała się być od Jimin'a, i momentalnie zbladłam.

- Lea, wszystko w porządku? - Miyeon zaniepokoiła się, widząc moją reakcję.

- Mi, ja... - zaczęłam się jąkać przez to, co przeczytałam. - Przepraszam, ale ja... Muszę jechać do szpitala.

- Coś z Bin'em czy Jungkook'iem?

- Jungkook. Przepraszam, przyjadę później - mówiąc to, ruszyłam na przedpokój, w pośpiechu ubrałam buty i opuściłam mieszkanie dziewczyny mojego brata, spiesząc się do chłopaka, o którego w tym momencie cholernie się bałam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top