39.
- Przepraszam - mój brat odezwał się pierwszy, kiedy do niego podeszłam i wysiadł z samochodu.
Od razu wiedziałam, że jest czysty i skruszony przez to, co się wydarzyło.
- Czemu? - zapytałam cicho i zrozumiał, co miałam na myśli.
- Zrobiłem... Coś głupiego - odpowiedział tym samym tonem, patrząc na piach pod naszymi butami.
- To już wiemy - mruknęłam cicho do siebie. - HanBin - musiałam odchrząknąć, bo w moim gardle zrobiła się wielka gula przez tysiąc pomysłów na to, co takiego mógł zrobić, skoro tak go to ruszyło. - Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, tak samo, jak ja tobie.
- Wiem, maluchu - westchnął. - Wiem.
- Więc powiedz, co się stało?
- Wszystko spieprzyłem, Lea - jęknął rozpaczliwie, chowając twarz w dłoniach.
Nie odezwałam się, dając mu czas. Ale przysięgam, że to najtrudniejsze, co w życiu miałam zrobić.
- Zdradziłem Miyeon - powiedział w końcu. - Z JiEun.
Stanęłam jak wryta, słysząc jego słowa. Byłoby to mniej wstrząsające, gdyby nie fakt, że zrobił to samo, co kiedyś zrobiła mu jego miłość. I zrobił to właśnie z nią, raniąc swoją obecną dziewczynę najbardziej, jak mógł.
Mówiłam, że ta rozmowa będzie mnie sporo kosztować.
- Kiedy? - zapytałam, przełykając ciężko ślinę.
- Jakieś dwa tygodnie po tym, jak spotkaliśmy ją w Busan. Cholera! Dobrze wiem, jakie to uczucie być zdradzonym i gardzę takimi ludźmi, a sam to zrobiłem.
- Miyeon wie?
- Nie. I to dołuje mnie jeszcze bardziej, bo, jak mówię, wiem jak to jest, ale nie mogę znieść myśli, że mnie znienawidzi.
- Dlatego tak się zachowywałeś - westchnęłam, przymykając oczy i zastanawiając się nad tą sytuacją. - Ale z ciebie idiota, Bin. Nie musiałeś brać tego gówna. Mogłeś całkowicie odlecieć!
- Przepraszam - powtórzył. - Nie chciałem tego wszystkiego.
Tym razem prychnęłam na jego słowa. Zdrada to coś niewybaczalnego i nawet nie zamierzam mu pomagać z Mi.
- Wiesz, jak się martwiłam, kiedy zrozumiałam, że się naćpałeś? - powiedziałam i tym razem w moim głosie wyraźnie było słychać złość. - A potem zniknąłeś mówiąc, że zobaczymy się tutaj.
- Naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło. Wciąż uważam, że dragi to gówno i nie zamierzam więcej tego robić, Lea.
Złapałam się z nasadę nosa, ponownie przymykając oczy. Z jednej strony czuję ulgę, że nie spowodował wypadku i ktoś nie zginął, a z drugiej jestem na niego po prostu wściekła.
- Dobra - odezwałam się po chwili, wzdychając. - Nie będę prawić ci teraz kazań, bo wiesz, jak źle postąpiłeś, a ja zamierzam w spokoju zacząć nowy rok. Może po prostu zapomnijmy o tym na parę godzin i wrócimy do tego jutro, co? Wtedy pomogę Miyeon skopać ci tyłek.
Mój brat parsknął, słysząc moje słowa, ale zgodził się ze mną. Wtedy zablokował samochód i razem udaliśmy się do reszty towarzystwa, chcąc spędzić ostatnie godziny tego roku nie zamartwiając się niczym.
W tłumie zauważyłam Jungkook'a, NamJoon'a i Whee, którzy śmiali się i rozmawiali z resztą osób z obu grup.
Oppa posłał mi uśmiech i skierował się w przeciwną stronę, najwyraźniej nie będąc jeszcze gotowym na spotkanie z chłopakiem, z którym bez powodu zaczął bójkę.
Ja natomiast podeszłam do grupki znajomych, na co Jungkook przyciągnął mnie do siebie i objął w talii.
- W porządku? - zapytał, muskając ustami moje czoło.
- Powiedzmy - westchnęłam, ale uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
- Odliczamy! - krzyknął ktoś z tłumu, a kilka osób zaczęło ustawiać się na środku placu, by za dziesięć sekund wystrzelić fajerwerki.
Wszyscy zaczęli więc odliczać od dziesięciu w dół.
Byłam tak samo podekscytowana, jak każdy tu obecny; w ciągu ostatnich kilku miesięcy wiele się zmieniło i gdyby ktoś powiedziałby mi wtedy, że będę spotykać się z cholernym Jungkook'iem, wyśmiałabym go.
- Szczęśliwego nowego roku, maleńka - chłopak odezwał się z szerokim uśmiechem, następnie głęboko mnie całując, a w tym samym czasie fajerwerki zaczęły strzelać, zdobiąc nocne niebo kolorowymi iskrami.
Odwzajemniłam gest, przyciągając go za ramiona bliżej.
To najlepszy początek nowego roku, jaki kiedykolwiek miałam w swoim dwudziestoletnim życiu.
**
Od dwóch godzin muzyka nie ustaje, a wszyscy wokół są już wstawieni. Nawet ja. Dobra, może nie jestem tak wstawiona, jak inni, ale alkohol zaczyna na mnie działać. Whee zniknęła gdzieś z NamJoon'em, a HanBin ze swoimi kumplami, więc mi pozostało bawić się bez nich.
- Twoja kolej, Lea - odezwał się Taehyung, przypominając mi, że tym razem ja ścigam się z JiWon'em, kto szybciej wypije butelkę soju.
Szczerze powiedziawszy nie jestem pewna, czy zdołam wypić jej jeszcze więcej. Jest to dopiero piąta runda, ale wcześniej wypiłam kilka piw i właśnie soju, wygrywając w dwóch poprzednich rundach tej gry. W jednej przegrałam, a ponieważ gramy na rozbieranie – co jest bardzo mądre o tej porze roku, ale w każdym jest tyle alkoholu, że wszyscy jesteśmy rozgrzani – musiałam coś zdjąć i na szczęście miałam na sobie bluzę mojego chłopaka, który nie był zachwycony tym, że znowu jest moja kolej.
I miałam cholernego pecha, bo tym razem przegrałam.
- Buty nie wchodzą w grę - upomniał mnie Koreańczyk, z którym przegrałam i zwycięsko na mnie spojrzał.
Stoję więc z rumieńcami na policzkach i myślę, co zrobić. Przynajmniej staram się myśleć, bo wypiłam prawie całą kolejną butelkę wódki.
- Dobra, jej już wystarczy - odezwał się Jungkook, łapiąc mnie za łokieć. - Wracamy do domu, maleńka - szepnął mi do ucha tak, bym tylko ja go usłyszała.
- Nie-e - zaoponowałam. - Cóż, mogę zdjąć...
- My już się zbieramy - chłopak mi przerwał, co spotkało się z niezadowolonymi pomrukami towarzystwa.
- Nie musisz jej pilnować - prychnął June, po czym upił łyk piwa.
Jungkook tylko pokazał mu środkowy palec i pociągnął mnie za rękę do jego samochodu.
I tyle, co pamiętam do chwili, kiedy znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Najwidoczniej przespałam tę drogę, bo mam wrażenie, że troszkę otrzeźwiałam. Ale tylko troszeczkę.
Siedziałam na kanapie w salonie z odchyloną do tyłu głową i przymkniętymi oczami, kiedy brunet przyniósł mi szklankę wody.
- Powinnaś się przespać - dodał, na co ja otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Nie chce mi się spać - wzruszyłam ramionami. - Możemy poćwiczyć - rzuciłam po krótkiej chwili ciszy.
Normalnie bym tego pewnie nie powiedziała, ale teraz wydaje mi się, że mam do tego pełne prawo.
- Nie - westchnął, kierując się do swojej sypialni, a ja oczywiście podreptałam za nim.
- Czemu?
- Bo boję się, że wtedy nie będę mógł się opanować - powiedział, stając przy komodzie naprzeciw łóżka, jak wtedy ja, w dzień, w którym powiedziałam mu o gwałcie.
- Może właśnie nie chcę, żebyś to robił - powiedziałam cicho i podeszłam do niego, przytulając go od tyłu.
- Lea, proszę cię - odwrócił się w moją stronę i jedną dłoń ułożył na moim policzku.
Ja jednak nie dałam mu dojść do słowa, wspinając się na palcach i składając na jego ustach pocałunek.
Westchnął na ten gest i nawet, jeśli nie chciał go odwzajemniać, zrobił to.
W trakcie pocałunku zaczęłam powoli odpinać guziki jego koszuli mimo małych protestów Azjaty, a kiedy w końcu udało mi się ściągnąć mu ją z ramion, chłopak zdjął ze mnie koszulkę, którą mi pożyczył i, jak ostatnim razem, skierował się w stronę swojego łóżka, na którym po sekundzie leżałam, a ten znajdował się nade mną, podtrzymując się na rękach po bokach mojej głowy.
Kiedy przycisnęłam do niego biodra, jęknął prosto w moje usta i przeniósł się z pocałunkami na moją szyję. Następnie wyznaczył z nich ścieżkę przez obojczyk i piersi na brzuch, podczas gdy ja wplotłam dłoń w jego włosy.
- Lea, musimy przestać - wydyszał, obsypując pocałunkami mój dekolt.
W odpowiedzi tylko mruknęłam przecząco, ale ten ostatni raz pocałował mnie w usta i odsunął się lekko ode mnie, ciężko oddychając.
- Uwierz mi, że dużo mnie kosztuje opanowanie się w tym momencie - powiedział, delikatnie muskając opuszkami palców mój policzek. - Nie chcę jednak posunąć się dalej, kiedy oboje piliśmy.
Z moich ust wydobył się jęk zawodu, na co brunet zaśmiał się lekko i pocałował mnie w czoło.
- Obiecuję, że kiedy będziemy trzeźwi, nie zapomnisz tej nocy - po tych słowach wstał ze mnie i wyciągnął do mnie rękę, by pomóc mi zrobić to samo. Złapałam ją i również stanęłam na nogi. - Weź prysznic, a ja napiszę do Whee i Bin'a, że jesteś u mnie.
Skinęłam twierdząco głową, po czym Azjata podał mi swoją czystą koszulkę i dresy, a ja skierowałam się do jego łazienki.
Mimo wszystko to był cudowny początek nowego roku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podoba mi się ten rozdział, to be honest 😌
Szczęśliwego Nowego Roku, kochani! 🥳💙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top