3.
Następnego ranka obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Przebudziłam się co prawda, ale wiedziałam, że drzwi otworzy HanBin, więc nie przejęłam się tym, układając się wygodniej w łóżku z zamiarem spania dalej.
Tyle tylko, że dzwonek wciąż dzwonił.
Leniwie wstałam więc i ubrałam kapcie. Następnie wyszłam ze swojego pokoju, kierując się drzwi.
Otworzyłam je i dopiero po chwili dotarło do mnie, kto przede mną stoi.
- Jest HanBin? - zapytał chłopak, z którym wczoraj jechałam.
Chwilę zajęło mi zrozumienie, o co pyta, bo nie dość, że wciąż byłam zaspana, to oczywiście musiałam obejrzeć jego wytatuowaną rękę.
Cholerna pasja do tatuaży.
- Co? - zapytałam, dopiero po chwili uświadamiając sobie jego pytanie. - Nie... Nie ma go - ziewnęłam, zasłaniając sobie usta dłonią, na co brunet się zaśmiał. - Coś chciałeś? Mam mu coś przekazać?
- Właściwie... Poczekam na niego - odparł, mijając mnie bez żadnego problemu i kierując się do salonu.
Zamknęłam za nim drzwi i odwróciłam w stronę pokoju, do którego wszedł, próbując ogarnąć, co się właśnie dzieje.
Chyba potrzebuję kawy.
- A więc... - dołączyłam do chłopaka.
- Jungkook - uzupełnił.
- Jungkook - powtórzyłam. - Chcesz coś do picia? Czy coś? - kolejne ziewnięcie.
- Kawę.
Skinęłam głową, po czym poszłam do kuchni zrobić owe picie.
Boże, ja naprawdę muszę przestać siedzieć tak długo. Albo znaleźć pracę, żeby się do tego zmotywować. Albo oba.
Kiedy woda się zaparzyła, zaczęłam wlewać ją do kubków. Przy okazji w końcu sobie uświadomiłam, że ten idiota, który klepnął mnie wczoraj w tyłek, jest właśnie w pokoju obok, co oznacza, że muszę się jak najszybciej ulotnić do siebie. Tak, tak właśnie zrobię.
Wzięłam dwa kubki do rąk, po czym odwróciłam się z zamiarem powrotu do nieproszonego gościa, gdy coś wyrosło spod ziemi tuż przede mną. A raczej ktoś.
I tym oto sposobem kawa, która miała znaleźć się w naszych brzuchach, wylądowała na koszulce chłopaka.
Cudnie.
- Przepraszam - szybko otrząsnęłam się z szoku i odstawiłam porcelanę z powrotem na miejsce. Następnie wzięłam ręcznik kuchenny i zaczęłam wycierać nim mokre miejsce na klatce piersiowej Azjaty.
- Bardziej to rozmażesz - znów się zaśmiał, a ja spojrzałam na jego twarz. On tymczasem także zlustrował moją, po czym jego wzrok spoczął na moich rękach, na których było sporo podłużnych blizn.
Widząc to cofnęłam się od niego, wyrzucając kawałek papieru do śmietnika.
- Pożyczę ci coś Bin'a - powiedziałam ulatniając się do pokoju brata.
Szukając koszulki w szafie chłopaka stwierdziłam, że muszę się trzymać od tego idioty z daleka. Chociażby przez jego wczorajsze zachowanie.
Tak wiec ze znalezioną rzeczą w ręku wróciłam do salonu.
- Trzymaj - podałam mu ją, po czym szybko skierowałam się do swojego pokoju, by zadzwonić do oppy.
Wykonałam kilka połączeń, jednak ten żadnego nie odebrał. Może poszedł dzisiaj wcześniej na tor... Tak, to by to wyjaśniało.
Z westchnięciem usiadłam na łóżku, zastanawiając się, co zrobić, bo właściwie nie czuję się bezbiecznie z... Jungkook'iem.
Ponieważ muszę coś zrobić, skierowałam się znowu do pokoju, gdzie był chłopak, który – już przebrany – właśnie oglądał zdjęcia wiszące na ścianie.
Odchrząknęłam, chcąc odwrócić od tego jego uwagę.
- Dalej to robisz? - wskazał ruchem głowy na moją rękę zanim zdążyłam otworzyć usta.
Nie powiem, trochę zbił mnie z tropu.
- Myślę, że powinieneś wyjść - powiedziałam, całkowicie olewając jego pytanie. - HanBin nie odbiera, a średnio mam ochotę na twoje towarzystwo tutaj.
- Przecież ci nic nie zrobię - zaśmiał się delikatnie.
Ta, każdy tak mówi.
- Wyjdź - powtórzyłam stanowczo.
- A jeśli nie chcę?
- Zadzwonię po policję. Wyjdź po dobroci.
- Dzwoń - rozsiadł się na kanapie, wyjmując z kieszeni spodni telefon i zaczynając coś w nim przeglądać.
Patrzyłam na niego, czekając aż zrobi to, co powiedziałam.
- Nie dzwonisz? - po tym pytaniu rzucił telefon obok siebie, wstając.
Westchnęłam lekko z irytacją, po czym wzięłam do ręki telefon stacjonarny stojący na komodzie.
Kiedy po drugiej stronie odezwał się głos kobiety i kiedy chciałam odezwać się ja, Koreańczyk podszedł do mnie.
- Wyluzuj, mała - zaśmiał się lekko i szybciej niż zdążyłam choćby mrugnąć, wyrwał mi urządzenie z dłoni, rozłączając się.
- Oddaj mi to - wyciągnęłam rękę w jego stronę, jednak ten nic sobie z tego nie zrobił.
- Nie - odpowiedział tylko.
Ok, zaczyna mnie denerwować jeszcze bardziej.
- Nie pozwoliłam ci nawet wejść - warknęłam. - Więc z łaski swojej oddaj mi ten telefon i wyjdź.
- Co zrobisz, jeśli nie zrobię żadnej z tych rzeczy? - zbliżył się o krok, przez co ja o krok cofnęłam się. Na jego twarzy natomiast widniał szelmowski uśmieszek.
- Oddaj mi ten telefon - wycedziłam przez zęby, ale jedyne, co zrobił, to zbliżył się jeszcze bardziej.
W końcu wyszło na to, że dotknęłam plecami ściany.
- I co teraz? - przechylił głowę w prawą stronę, uśmiechając się zwycięsko.
- Palant - mruknęłam, odwracając od niego wzrok.
Niech sobie nie myśli, że jego bliskość jakkolwiek na mnie działa.
Słysząc to, co powiedziałam, złapał mój podbródek tak, żebym na niego spojrzała. Zanim jednak zdążył się odezwać, uderzyłam go w policzek tak, jak wczoraj. Może nawet mocniej, kto tam wie.
Chłopak złapał się za bolące miejsce, patrząc na mnie z deka zdziwiony, kiedy to odepchnęłam go tak, że lekko się zatoczył.
- Wyjdź. Stąd - powtórzyłam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Pozazdrościć Bin'owi takiej siostry - zaśmiał się nonszlancko, na co przewróciłam oczami, czując coraz większą irytację. - Powiesz mi chociaż, jak masz na imię?
- Nie. Możesz w końcu wyjść z tego cholernego mieszkania? Jeśli chcesz się spotkać z Bin'em, idź na tor.
- Poczekam tu.
Złapałam się za nasadę nosa, przymykając oczy. Po chwili w końcu doszło do mnie, że jedyne wyjście to kolejne próby dodzwonienia się do brata z własnej komórki.
- W takim razie siedź na tyłku i nie ruszaj się stąd - warknęłam.
Następnie odwróciłam się i miałam zamiar ruszyć do pokoju, kiedy brunet złapał mnie za rękę.
Zareagowałam instynktownie; gwałtownie odwróciłam się z powrotem w jego stronę i zamachnęłam się, by po raz kolejny go uderzyć, jednak chłopak tym razem był szybszy i złapał mój nadgarstek.
Chwilę się siłowaliśmy, bo nie dawałam za wygraną, po czym w końcu oboje wylądowaliśmy na podłodze, on oczywiście na mnie, trzymając oba moje nadgarstki, które mocno przyciskał do podłogi.
- Wyluzuj - powtórzył. - Nic ci nie zrobię, naprawdę.
I w tym momencie przyszło moje wybawienie, czyli HanBin.
- Już... Co ty wyprawiasz?! - dosłownie rzucił się na Jungkook'a, ściągając go ze mnie.
- Co ja wyprawiam? - zapytał tamten, kiedy teraz mój brat siedział na nim okrakiem, trzymając ręce na szyi młodego, który próbował zepchnąć go z siebie.
Ja natomiast wstałam szybko, próbując uspokoić oppę.
- Już w porządku - złapałam go za ramię, odciągając od tamtego. - Oppa, proszę cię!
Wtedy poddał się i wstał, Jungkook tak samo.
- Nie chciałem jej nic zrobić - wytłumaczył ten drugi, przeczesując włosy ręką. - Ba, lepiej! Chciałem ją powstrzymać, zanim sama coś MI zrobi.
Po tych słowach mój brat spojrzał na mnie.
- Spanikowałam - przyznałam. - Ale gdybyś zechciał wyjść po dobroci, nie byłoby tej sytuacji.
- Co tu właściwie robisz? - zaciekawił się Bin, patrząc na tamtego spode łba.
- Przyszedłem do ciebie, mam sprawę.
- I musiałeś aż przyjść? Dobra... - Han odetchnął głęboko. - Zdzwonimy się później, teraz...
- Tak, wiem. Idę - wtrącił tamten, zabierając telefon z sofy, a następnie wychodząc z mieszkania jak gdyby nigdy nic.
Ja natomiast uklękłam, chowając twarz w dłoniach, na co Azjata przytulił mnie do swojego torsu.
- Wariuję - powiedziałam cicho.
- Nie wariujesz, maluchu.
- Spanikowałam i...
- To naturalne - przerwał mi. - Nie wymażesz tego z pamięci tak szybko. Wątpię, że w ogóle, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
- Minęły trzy lata, Bin. Trzy cholerne lata, a ostatnio na siłowni...
- Wiem, kochana, wiem - westchnął, ściskając mnie mocniej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powiem szczerze, że jestem podekscytowana tym ff 😌
Miłego dnia, kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top