Dla Twoich ust [HanMei]
Jednak bardziej fluff, niż smut, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba ❤
****
- Kochanie, chodź do mnie.
Te słowa działały na nią jak magnes. Posłuchała go i pozwoliła usadzić siebie na jego kolanach. Objął ją w pasie i odgarnął grzywkę z czoła. Uwielbiała jak okazywał jej czułość. Miała wrażenie, że cała jego wrażliwa strona jest przeznaczona tylko dla niej. I nic więcej się nie liczyło. Była gotowa stawić czoło całemu światu i wiedziała, że jej się to uda gdy on był obok niej.
Zanurzył palce między jej rozpuszczone włosy by zatopić usta w smukłej szyjce. Jak on uwielbiał jej zapach, mógłby godzinami robić tylko to. Ona pod wpływem przyjemnych pocałunków wygięła mocno kark i jęknęła przeciągle. Jego dłoń powędrowała pod jej podkoszulek by odnaleźć okrągłe piersi. Zataczał palcem kółeczka wokół jej sutków, co zawsze doprowadzało ją do szału. W połączeniu z tymi pocałunkami po szyi wiedziała, że już mogłaby dojść, no ale wtedy nie byłoby zabawy.
Przełożyła nogę tak by mogła usiąść na nim w rozkroku. Ściągnęła bluzkę okazując swoje blade piersi, nabrzmiałe i proszące się o pieszczoty językiem. On dobrze wiedząc, co robić od razu do tego przystąpił. Wierciła się w miejscu ocierając o jego erekcję.
- Musisz być taka? - zapytał zawadiacko.
- Muszę - wyszeptała suchym głosem.
Rychle przewrócił ją na plecy i położył się na niej. Zaśmiała się krótko i zatopiła swoje usta w pocałunku. Ścisnęła uda wokół jego bioder i wypięła swoje do przodu. Jej dłoń powędrowała do wybrzuszenia na jego spodniach. Przymknął powieki kiedy jej ciekawska ręka dostała się pod bokserki. Pozwolił sobie na parę chwil tej pieszczoty zanim całkowicie pozbawili się swojego ubrania.
Mei nie pamiętała, który raz z kolei się kochali. Naprawdę nie dałoby się tego zliczyć. A pomyśleć, że jeszcze rok temu była dziewicą. A tymczasem padła zmęczona na satynową pościel, pozwoliła objąć się w pasie i przytulić mu do swojego karku. Uśmiechnęła się do swoich rozszczepionych palców, gdzie na jednym z nich pobłyskiwał mały diamencik. Przymknęła powieki modląc się, że gdy je z powrotem otworzy nie okaże się, że śniła.
Półtora roku wcześniej...
Odkąd w odnowionej bazie Overwatch pojawił się pewien osobnik płci męskiej, niejaki starszy brat tutejszego ninji - Genjego, jedna z agentek dosłownie dostała świra. Z metra cięta azjatka, uczona klimatolożka, po ekstremalnych przejściach, podróżach wyczerpujących z sił, zamrożona na przeszło 9 lat na samym południu globu, generalnie naprawdę harda i odważna kobita, na widok tego mężczyzny stawała się niezdarną, niezdolną do sklejenia normalnego zdania, nastolatką.
Hanzo Shimada, bo tak nazywał się powód tego całego zamieszania, oczywiście, ani razu nie spostrzegł jak działa na dziewczynę. Uważał ją za taką słodką istotkę, ale ani razu nie miał okazji z nią porozmawiać na jakiś poważny temat, więc nie miał o niej wyrobionego zdania. Ona wręcz przeciwnie. Analizowała każdą jego wypowiedź, wyszukiwała potencjalnego zagrożenia wśród innych mieszkanek bazy, a jej ulubionym zajęciem było przyglądanie się mu gdy medytuje. Jego zaciśnięte w skupieniu powieki, nieodgadniony wyraz twarzy, intrygująca pozycja i ta natrętna chęć dowiedzenia się nad czym on rozmyśla. To wszystko sprawiało, że kolana Mei robiły się miękkie, a w żołądku znikąd pojawiały się ciężkie kamienie.
Klimatożka w swoim CV w rubryce "Doświadczenie" mogłaby się pochwalić naprawdę imponującymi przeżyciami, poza tymi z mężczyznami. Nie miała czasu na ekscesy miłosne, 1/3 życia straciła zamrożona w tej przeklętej kapsule na Antarktydzie, drugą na nauce, podróżach i odkryciach, a trzecia to ledwo wyraźnie zapamiętane dzieciństwo. Nie miała obycia, nie wiedziała jak się flirtuje, na samą myśl, żeby do niego zagadać robiło jej się niedobrze. Jak ona zazdrościła takiej Angeli! Nie musiała robić nic, a faceci byli na jej pstryknięcie palca, od tak. Lekarka dobrze zdawała sobie sprawę ze swoich atutów, mocnych stron, miała doświadczenie, no i nie zapominała języka w gębie przy pociągających obiektach samczych.
I generalnie wszystko byłoby cacy, mogłaby sobie w spokoju go stalkować w prywatnych sytuacjach, gdy nagle pojawiła się Śnieżka. Przyjaciel Mei, dron z wbudowaną osobowością, mając dosyć nieśmiałości swojej przyjaciółki, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i podkreślić ich obecność w miejscu medytacji. Hanzo słysząc wysoki, piskliwy dźwięk natychmiast otworzył oczy i odwrócił się w stronę uchylonych drzwi. Zmarszczył czoło, był pewien, że je zamykał. Bez zawahania doskoczył do nich i ujrzał coś, czego się nie spodziewał.
Mei usilnie próbowała utrzymać w ramionach wyrywającego się robocika, który uspokoił się dopiero, gdy Japończyk zwrócił na nie swoją uwagę. Śnieżka uśmiechnęła się do przyjaciółki i odleciała wgłąb korytarza, a za nią ciągnęło się wściekłe spojrzenie Chinki pt. "Ty zdrajco".
-Ekhm... Mei?
Ta wzdrygnęła się usłyszawszy jego głos. Była tak skupiona na uciszeniu Śnieżki, że nie zauważyła kiedy zjawił się w drzwiach. Bardzo zmieszana, uciekała wzrokiem na wszystkie strony, byleby nie spojrzeć mu w oczy.
- O, Hanzo wybacz jaaa... Nie wiedziałam że tam jesteś, znaczy wiedziałam, ale nie zdążyłam zanim Śnieżka zaczęła hałasować odejść i... Ee... Przepraszam, że przerwałyśmy Ci, medytację w sensie, że przerwałyśmy zakończyła się niezgrabny monolog i już chciała odejść, ale poczuła na ramieniu ciepły dotyk swojego Romeo.
- Chciałaś pomedytować? Nie będziesz mi przeszkadzać, możemy razem - odpowiedział zachęcająco unosząc brew.
- Noo... Czemu nie?
"Czemu nie?!" - pomyślała gorączkowo. Przecież ona nigdy nie medytowała, tylko się ośmieszy! Nie mogła jednak już tego odwrócić, więc pozwoliła przepuścić się w drzwiach. Szczęka opadła jej do ziemi widząc ten przepiękny pokój! Szerokie pomieszczenie z ogromnym, na całą ścianę oknem z widokiem na nocną panoramę miasta. Ściany były w kolorze ciemnego bordo, a po drewnianych panelach wszędzie walały się duże, miękkie poduszki w identycznym odcieniu jak ściany.
Hanzo usiadł w tym samym miejscu, z którego wcześniej zmuszony był wstać. Zawsze przed medytacją, zapalał swoje kadzidełko, które tliło się teraz beztrosko i przez chwilę także przyglądał się widokowi za oknem. Mei, idąc za jego śladem usiadła po turecku obok niego w bezpiecznej, nienaruszajacej przestrzeni osobistej, odległości i zaciągnęła się powietrzem w zachwycie.
Wieczorne niebo jaśniało od gwiazd, rozświetlając dachy miejskich wieżowców. Spoglądając w dół widziała jadące samochody, ludzi wielkości mrówek, neony i skrawki zieleni. W oddali widać było pełnię księżyca.
- Jaki piękny widok... Wspaniała perspektywa - powiedziała sama do siebie, zapominając na chwilę o tym w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła.
Hanzo zerknął na nią jednym okiem. Zwróciwszy uwagę jak jej oczy świecą się w zachwycie, odwrócił głowę w jej stronę. Teraz to on obserwował ją. Szanował ludzi, którzy potrafią docenić otaczające ich piękno. Świadczyło to o duchowości człowieka. Chinka gdy poczuła na sobie spojrzenie, obróciła głowę. W przypływie niespodziewanej odwagi, uśmiechnęła się do niego tak szczerze, jak tylko potrafiła, a on nie potrafiąc nie odwzajemnić tak miłego gestu, również uniósł kąciki ust, co zdarzało mu się nie zwykle rzadko. Przymknęli swoje powieki i oddali się medytacji, choć Japończyk nie potrafił się powstrzymać od zerkania w stronę zamyślonej osóbki.
Twarz Mei, już po paru chwilach, rozluźniła się. Skupiła się na uspokojeniu emocji. Pragnęła odnaleźć w sobie harmonię i pewność siebie, by już nidgy więcej jej język się przy nim nie plątał. Choć dotąd nie medytowała, wiedziała już, że to polubi i żałowała, że wcześniej nie poddała się temu zwyczajowi. W ciągu kilku minut zdążyła zapomnieć, że nie jest sama i całkowicie zamyśliła się, wyostrzyła zmysły, osiągnęła stan ducha.
Nie wiedziała ile czasu minęło nim się ocknęła, ale Hanzo już nie było. Poczuła przytłaczające uczucie żalu charakteryzujące się dotkliwym ukłuciem w okolicach klatki piersiowej.
A w jej głowie zagrała tylko jedna melodia...
Podźwignęła się na nogi i powolnym krokiem skierowała się ku swemu pokojowi.
Mimo przykrego humoru, Chińce tej nocy spało się tak dobrze jak nigdy. Szybko zasnęła, miała przyjemne sny, a rankiem poczuła jak wstąpiły w nią nowe siły witalne. Po szybkim prysznicu, wzięła się za budzenie swojej przyjaciółki.
- Wstawaj, Śnieżko! Może zrobimy śniadanie dla całej ekipy? - zaproponowała ochoczo.
Robocik przebudził się na te słowa w jednej sekundzie i popatrzył na dziewczynę, jakby ją co najmniej piorun trzasnął.
- No weź! Będzie fajnie! - stwierdziła strojąc się przed lustrem.
Coby zadowolić wszystkich, Mei postanowiła nasmażyć naleśników. Lubiła gotować. Zazwyczaj jej to wychodziło, choć teraz miała nie lada wyzwanie, gdyż w siedzibie znajdowało się kilkanaście osób! Lecz nie zniechęciło jej to, wręcz przeciwnie, nabrała jeszcze więcej motywacji. Robocik starał się pomóc jak mógł, ale ta widząc, jak mu to wychodzi, co chwilę wybuchała gromkim śmiechem, który zapewne niósł się po całym piętrze.
Pierwszą osobę, którą ściągnęła do siebie była Smuga. O mało nie wywróciła patelni, gdy ta nagle zmaterializowała się obok niej.
- Siema, słonko! - krzyknęła wesoło - Oj, przepraszam - dodała lekko zawstydzona widząc jak wystraszyła koleżankę.
- Nic się nie stało, Lena. Chcesz pomóc?
- Kurde, pytasz dzika czy...
Lecz Smuga nie zdążyła dokonczyć, o co pyta się dzika, gdyż do kuchni wpadł Winston.
- A cóż to za zapachy? Ahhh! - wciągnął powietrze wyraźnie podniecony - Naleśniki?! Czkajcie, idę po masło orzechowe!
I zniknął tak szybko jak się znalazł, Mei z Leną spojrzały się po sobie i w ułamku sekundy ryknęły niekontrolowanym rechotem.
- A co tu się dzieje dziewczyny? - zapytała wesoło Brigitte przekraczając próg kuchni, tuż za nią pojawiła się Fara.
- No, proszę! - skwitowała krótko Amari - Naleśniki! Zaraz zjawi się tu cała baza -
Nie myliła się. Brigitte i Fara dołączyły się do pomocy. Powoli zbierała się cała ekipa Overwatch by wkrótce jadalnie zalały fale rozmów, przekrzykujących się nawzajem. Tylko Hanzo szeptał coś do ucha swemu bratu.
Smuga, jak to ona, błyskawicznie wyłożyła na stole wszystkie możliwe dodatki do naleśników, serki, dżemy, konfitury, nawet Nutellę*! A, no i rzecz jasna, nie zabrakło masła orzechowego Winstona.
Kiedy tylko kucharka naczelna była już gotowa by również zasiąść do stołu, podeszła do wolnego miejsca z brzegu, tuż obok Łaski. Genji widząc to natychmiast wstał.
- O, Mei! Usiądź tutaj - pomachał do niej, po czym wskazał na miejsce między D.Vą, a Hanzo - Chciałbym być bliżej Angeli - szepnął jej konspiracyjnie do ucha nachyliwszy się w jej stronę.
Ta w odpowiedzi tylko zachichotała i oczywiście przystała na tą propozycję. Zasiadając, nie zwróciła najmniejszej uwagi na Japończyka, choć ten nie krył tego, że ją obserwował.
- Witaj, Mei - postanowił odezwać się szybko, zanim zastałaby ich niezręczna cisza.
- Dzień dobry, Hanzo - odpowiedziała uprzejmie.
Starała się być twarda, choć pod stołem już miętoliła skrawek ubrania.
- Dziękuję, że zechciało Ci się zrobić dla nas śniadanie. Bardzo dobre - pochwalił ją wskazując na swój pusty już talerz.
- To drobiazg... Cieszę się, że Ci smakuje - odpowiedziała czerwieniąc się.
Nie chcąc, aby dziewczyna siedziała głodna, postanowił już się nie odzywać. Choć sam był już pełny postanowił dołożyć sobie jeszcze jednego placka. Czekał aż ta skończy więc żuł go naprawdę bardzo wolno. Klimatolożka jedząc, bezstrosko gawędziła sobie z Haną, nie zdając sobie z powagi sytuacji. Kiedy w końcu zapiła ostatni kęs, Shimada natychmiast odezwał się.
- Czy zechciałabyś dzisiaj znów razem pomedytować?
Nie odpowiedziała od razu. Musiała powstrzymać okrzyk radości, który od razu chciał wyrwać się z jej piersi.
- No jasne! Ekhm... - odchrząknęła - Możemy - dodała obojętnie.
- Świetnie - odrzekł wstając - W takim razie będę czekać o tej samej porze - ukłonił się w geście pożegnania i odszedł.
D.Va sprzedała koleżance kuśkańca w bok i uśmiechnęła się do niej głupkowato. Mei w odpowiedzi wystawiła jej język.
****
Gdy klimatolożka po raz drugi wybierała się na spędzenie wieczoru na medytacji, nie sądziła, że wkrótce wejdzie jej to w nawyk. Nie wiedziała też, w którym momencie zaczęli zostawać razem dłużej, rozmawiając do nocy. To był dość dziwny układ, choć stawał się coraz bardziej swobodny. Nie denerwowała już się w jego towarzystwie, wręcz przeciwnie, była przy nim nadzwyczaj spokojna i opanowana. Otwarcie opowiadała mu swoje przemyślenia i uczucia, jakich doznaje przy medytacji. Słuchał i odpowiadał, ale nigdy nie powiedział nic o sobie. Nie chciała naciskać, ale korciło ją by w końcu zadać jakieś śmiałe pytanie. Aż w końcu nadszedł taki dzień.
- Hanzo... - zaczęła nieśmiało. Ten zwrócił nań całą swoją uwagę, powoli kiwnął głową pozwalając jej kontynuować.
- Bo wiesz, już tyle czasu opowiadam Ci o swoich przeżyciach, uczuciach, przemyśleniach... Jak nikt potrafisz podnieść mnie na duchu. Chciałabym zrobić dla Ciebie do samo - skończyła patrząc mu prosto w oczy.
Nie odpowiedział od razu. Ścisnął palcami brodę widocznie nad czymś się zastanawiając.
- Nie jestem pewny, czy ktokolwiek potrafiłby to zrobić - rzekł w końcu.
Ta kiwnęła głową, ale nie odpuściła tak szybko.
- Czasami nie trzeba nic robić. Czasami wystarczy po prostu kogoś wysłuchać - uśmiechnęła się blado.
On nie miał ochoty na otwieranie się, choć nie miało to nic wspólnego z dziewczyną siedzącą koło niego. Po prostu duma mu nie pozwalała na użalanie się nad sobą, ale gdyby miał to kiedyś zrobić to chyba tylko przed nią. Patrzyła na niego tak wyczekująco, że uwierzył w jej szczerość. Westchnął głośno, wyraźnie zrezygnowany.
- Myślę o moim bracie. O tym jaką krzywdę mu zrobiłem, o pokucie, która będzie ze mną do końca życia. Modlę się z myślą o nim - zakończył jakoby to było najwięcej na co go w tej chwili stać.
- Uważasz, że przez to nie możesz być szczęśliwy? - zapytała ostrożnie.
W odpowiedzi kiwnął tylko krótko głową i zamknął oczy wracając do medytacji. Mei cisnęły się na usta słowa "To największe głupstwo o jakim słyszałam", ale nie chciała ani go urazić, ani kwestionować.
- Każdy zasługuje na drugą szansę - mruknęła, ale już nie powiedziała nic więcej. On również.
***
Także innego wieczoru, nie pamiętał już którego z kolei, nie potrafił nie zerkać w jej stronę. Z każdym dniem przyciągała go do siebie coraz bardziej, czego nie umiał, albo nie chciał wytłumaczyć. Jej pozytywna aura zdawała się zalewać każdego, kto znajdywał się w jej pobliżu. Była taka niewinna, zupełne przeciwieństwo jego. Mei w mgnieniu oka spojrzała się na niego. Wiedziała, że na nią patrzył. Nie tylko dziś, ale w ogóle. Pragnęła przyłapać go na gorącym uczynku. Dystans między nimi z każdym spotkaniem był coraz mniejszy, dlatego dziś ich twarze dzieliło od siebie zaledwie kilka centymetrów. Przyzwyczaili się do swojego towarzystwa na tyle, że nie przeszkadzało im naruszanie ich przestrzeni osobistej, wręcz przeciwnie.
Hanzo poczuł się głupio. Gapił się na nią jak jakiś psychol, a ona to zauważyła. Zacisnął powieki i odwrócił głowę, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić.
- Nie przeszkadza mi twoje spojrzenie - zaczęła powoli, ratując sytuację - Lubię Twoje oczy.
Ten odwrócił się z powrotem z wymalowanym szokiem na twarzy. Co prawda, zdawał sobie sprawę ze swojej urody. Do brzydkich na pewno nie należał. Ale nie sądził, że on również się jej podoba.
Teraz to ona speszyła się zbyt długim zwlekaniem odpowiedzi z jego strony. Lekko zarumieniła się, co zawsze niezwykle go przyciągało, ale nie chciał pozwolić jej teraz uciec. Opuściła głowę, przyzwyczajona do tego, że niezręczne sytuacje zazwyczaj olewają, chciała powrócić do medytacji. Hanzo w tym momencie delikatnie ujął jej podbródek.
- Wiesz, to całkiem zabawne. Bo ja Twoje też -
I zamiast cieszyć się nawzajem tym widokiem, który tak lubili, jakoś automatycznie zaczęli przymykać swoje oczy. Serce Mei obijało się o żebra we wszystkie strony jak szalone, a kiedy musnęli swoje wargi, chyba na chwilę stanęło. "Jakie to cudowne, zapomniane uczucie" - pomyślała. Zdawali się zapomnieć, że w każdej chwili ktoś może tutaj wejść, choć chyba nikt by się tutaj nie zapuścił. Każdy wiedział, że ta dwójka spędza tutaj swój czas regularnie i za nic w świecie, nie chcieli by im przerywać. Japończyk pogłębił pocałunek absolutnie już pewien, że ona czuje i chce tego samego, co on. Żadne z nich jednak nie odważyło się popchnąć sytuacji na dalsze tory. Przerwali pocałunek i lekko uchylili powieki. Uśmiechnęli się do siebie, choć jedno z nich było czerwone jak burak, co niesamowicie rozbroiło to drugie. Ten uroczy obrazek nie trwał jednak długo. Hanzo szybko przywołał się do porządku. Wyprostował się i odchrząknął głośno. Ona zastygła w tej pozycji z wyciągniętą szyją i obserwowała jego dalsze poczynania.
- Już bardzo późno, czas się położyć - powiedział nie patrząc na nią.
- Masz rację - odpowiedziała ostro, wstała i wyszła, zanim ten zdołał cokolwiek więcej zrobić.
Chociaż była zła i czuła się urażona, nie potrafiła się długo gniewać. Wiedziała, że Hanzo nie chciał jej zranić, a jego ucieczka cechowała się znaną mu niechęcią do otwierania się. Nie była jednak pewna, czy była w stanie to wszystko znosić, bo jeśli ma coś być między nimi to będzie to niezwykle wyboista droga. "Cholernie ciężki człowiek" pomyślała ze złością, gdy walnęła się na łóżko. Lecz zasypiając nie mogła odgonić od siebie wspomnienia rozgrzanych warg. Coś ją ściskało w dołu brzucha, a całe ciało zalewała fala przyjemnego ciepła. "Dla takich ust... Chyba jednak zniosę wszystko".
Kilka przeuroczych fanartów:
Słuchajcie no, nie macie pojęcia jak ciężko mi się to pisało. Myślę, że mogłabym się bardziej rozpisać, szczególnie w pierwszych, erotycznych scenach, ale u mnie z weną jak z motywacją do chodzenia na siłownię - mocny kop przez 2 tygodnie, a potem długo, długo nic. Trwałoby to w nieskończoność ;_; (Jak moje odchudzanie, hehe).
Ale mnie nie musi, najważniejsze żeby zamawiającej tego shocika się spodobało, resztę krytyki jakoś zniosę. (Choć wolę nie).
Następne Mercykill, czekajcie na to, bo mam fajny pomysł, w sam raz na fluffa :)
A tym czasem, miłego!
*Audycja zawierała lokowanie produktu, czyli darmowa reklama Nutelli. Bo jest zajebista.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top