| 9 |
Sehun obudził się z potwornym bólem głowy. Podniósł leniwie dłonie ku twarzy i ucisnął skroń chcąc zmniejszyć cierpienie.
Westchnął przeciągle słysząc ćwierkanie ptaków. Otwarte okno dostarczało drażniące bodźce.
Dopiero po kilkunastu minutach stał się zdolny do myślenia o jakimkolwiek ruchu. Przymknął oczy i przełknął minimalną ilość śliny chcąc przypomnieć sobie wszystko.
Wreszcie powoli zaczął się podnosić. Zmierzwił i tak potargane włosy wzdychając ciężko. Sięgnął po omacku po butelkę wody chcąc się trochę nawodnić.
Uchylił delikatnie powieki wyczuwając pod palcami coś miękkiego.
Na szafce nocnej znajdował się talerzyk z kanapką. Obok leżała szklanka z wodą z cytryną i tabletka na ból głowy.
Sehun uśmiechnął się delikatnie w duchu dziękując na tak cudownych przyjaciół. Jednak nagle jego umysł spanikował przez co niemal spadł z łóżka.
Naszyjnik.
Zaczął przeszukiwać otoczenie wzrokiem panikując wewnętrznie. Dopiero gdy dostrzegł dobrze mu już znany łańcuszek odetchnął z ulgą.
Opadł na poduszki wypuszczając głośno powietrze. Nie chcąc schodzić z łóżka oparł ciężar na jednym ramieniu i sięgnął w stronę biżuterii.
Delikatnie zacisnął palce na łańcuszku i przyciągnął. Położył się wygodnie na materacu podnosząc rękę w górę.
Zawieszka poleciała w dół przez co zmrużył oczy chroniąc je odruchowo. Przyglądał się delikatnej biżuterii, która powoli zaczynała błyszczeć w porannym słońcu.
Przetarł swoją twarz i podniósł się do siadu. Uśmiechnął się pod nosem spoglądając na nią po raz ostatni.
Chwile później stary łańcuszek dumnie zdobił szyję Sehuna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top