~24~
~Dwa tygodnie później~
-Mamusiu. – z drzemki wybudziły mnie ciche głosiki bliźniaków. Uchyliłam powieki i podniosłam się lekko.
-O co chodzi Skarby? – spytałam.
-Dasz nam kartki? Skończyły mi się, a chcemy porysować. – powiedziała dziewczynka, unosząc do góry pudełko z kredkami i mazakami.
-Oczywiście. – posłałam im uśmiechy i usiadłam na sofie. Poprawiłam czarny sweter i pocałowałam każde z dzieciaków w policzki. Od pogrzebu Katy pojawiła się u mnie mania nadmiernego przytulania i całowania w policzki moich dzieci.
Wstałam z łóżka i podążyłam w stronę gabinetu Harry'ego. Styles zmuszony był dzisiaj pojechać do firmy, więc od rana byłam w domu z dzieciakami i Anne. Moja teściowa stwierdziła, że z wielką chęcią pomoże nam w przetrwaniu tego trudnego czasu i odciąży nas z opieki nad dziećmi. Była naprawdę złotą kobietą. Przekroczyłam próg gabinetu męża i podeszłam do masywnego biurka. Odsunęłam jedną z szuflad i wyjęłam z niej kilka białych kartek. Uniosłam do góry głowę i napotkałam lekkie uśmiechy bliźniaków.
-Proszę bardzo. – wyszeptałam, podając im kartki. Oboje podziękowali i szybko zniknęli na korytarzu. Sądząc po rozchodzących się dźwiękach kroków udali się na piętro do pokoju, któregoś z nich.
Od dwóch tygodni nie sypiam dobrze, więc mimo mojej godzinnej drzemki nadal czułam duże zmęczenie. Harry zauważył moją bezsenność i starał mi się jakoś pomóc, chociażby cichym śpiewaniem w środku nocy. Niestety wszystkie jego pomysły zawodziły, a ja zasypiałam nad ranem na godzinę. Wiedząc, że Anne siedziała na piętrze razem z Blake'iem mogłam sobie pozwolić na przejście do sypialni i położenie się na wygodnym łóżku. Szybko weszłam po schodach i znalazłam się w sypialni. Ułożyłam się na miękkim materacu i okryłam kocem, który przesiąkł zapachem perfum Zielonookiego. Wtuliłam się w przyjemny materiał i przymknęłam oczy. Już miałam poddać się drzemce, gdy drzwi do sypialni zostały otworzone. Uchyliłam powieki i ujrzałam smutną twarzyczkę mojego najmłodszego synka.
-Co się stało Kochanie? – spytałam, wyciągając ręce w jego stronę.
Blake bez słowa podszedł do mnie i z moją pomocą wdrapał się na łóżko. Jak zwykle stanął przede mną i objął ramionami moją szyję. Przytuliłam mocniej chłopca i pocałowałam w czoło.
-Gdzie jest Katy? Nudzi mi się bez niej. – zaczął smutnym głosem, przez co moje serce stanęło. –Kiedy Katy wróci? – spytał pełnym rozpaczy głosem.
Nie wiedziałam co zrobić. Przecież nie powiem takiemu małemu dziecku, że jego siostra zmarła i już nigdy więcej jej nie zobaczy. Nie zrozumie tego.
-Wiesz Blake. Katy musiała od nas odejść.
-Nie lubi już nas? – przerwał mi szybko przerażonym głosem.
-Nie. – odpowiedziałam przeciągle, gładząc dłonią jego główkę. –Po prostu Katy była chora, wiesz. Teraz Mała będzie mieszkała w Niebie z aniołkami. Ale jestem pewna, że nadal bardzo cię kocha i wszystkie anioły jej zazdroszczą takiego braciszka jak ty. – uśmiechnęłam się lekko do niego. Blake wtulił się we mnie mocniej, a jego wilgotny buziak spoczął na moim policzku. –Darcy i Lou nie chcą się z tobą bawić?
-Są duzi. Nie chcę im przeszkadzać. – powiedział rezolutnie. Od niedawna mój synek zaczął mnie coraz bardziej zaskakiwać w kwestii jego wysławiania się i składania zdań.
-A co z babcią Anne?
-Śpi. – odpowiedział markotnie.
-To ja się z tobą pobawię. – wyszeptałam i pocałowałam go w czoło.
Następnie nie pozostało mi nic innego jak zabranie Blake'a i udanie się do jego krainy zabawek.
******
-Jak się czujesz Kochanie? – usłyszałam szept mojego męża, a następnie poczułam pocałunek złożony na moim karku. Oderwałam się od gotowania i odwróciłam w jego stronę.
-Spokojnie. Nie jestem tak mała, żebyś musiał się o to pytać co pięć minut. – posłałam mu lekki uśmiech, układając dłonie na jego karku.
-Martwię się. Jesteś strasznie blada. – wyszeptał, gładząc dłonią mój policzek. –Nie chcę cię stracić. – dodał cicho, a w jego oczach zauważyłam łzy.
-Nie stracisz. – odpowiedziałam i wspięłam się na palce, aby musnąć jego usta. Nasz krótki pocałunek przerwał dzwonek do drzwi. –Idź otwórz. To pewnie Louis i Gemma.
-Swoją drogą jestem ciekaw co chcieli nam powiedzieć. Strasznie nalegali na dzisiejsze spotkanie. – mruknął, przeczesując gęste włosy. Chciałabym aby moje były chociaż w jednym calu takie jak jego.
-Za chwilę się dowiemy. – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i wróciłam do przyprawiania dania.
*****
-Cóż to za pyszności Lily? – mruknęła Gemma, gdy z pomocą Harry'ego przynieśliśmy do jadalni danie główne.
-Nic specjalnego. Chili z indykiem, ryżem i warzywami. Jest jeszcze druga opcja. – dodałam, wskazując półmisek w dłoniach Styles'a. –Risotto.
-Ale nie byle jakie. Najlepsze risotto jakie w życiu jadłem. – mruknął Harry, nie mogąc się powstrzymać.
-Nie przesadzaj. Nie jestem jakąś świetną kucharką. – odpowiedziałam, zajmując swoje miejsce. Tym sposobem po prawej stronie miałam Harry'ego, a po lewej Blake'a, który miał jeszcze drobne kłopoty z korzystaniem z widelca.
-Louis twierdzi inaczej. – mruknęła Gemma, wskazując na swojego męża. Tommo właśnie nakładał dokładkę na swój talerz. Swoją drogą kiedy on zjadł pierwszą porcję? Przecież przed chwilą przyniosłam jedzenie.
Po wspólnym obiedzie przygotowałam z Anne i Gemmą herbaty oraz kawy, a na talerzyki rozłożyłam ciasto, które upiekła moja teściowa. Uwielbiam wypieki mamy Harry'ego.
-A więc o czym chcieliście nam powiedzieć? – zaczął mój mąż, gdy przenieśliśmy się do salonu. Zielonooki w obawie o temat rozmowy, wysłał nasze dzieci na piętro żeby mogły się pobawić.
Przeniosłam wzrok z talerzyka na siedzącą naprzeciw nas parę. Gemma rzuciła Louis'owi dziwne spojrzenie, a po chwili oboje szeroko się uśmiechali. Tommo odłożył na stolik kawowy kubek z napojem i splótł swoją dłoń z ręką żony.
-A więc, chcielibyśmy przekazać wam niezwykłą nowinę. Gemma jest w ciąży. To już trzeci tydzień. – mężczyzna uśmiechał się szeroko, czego osobiście nie mogłam odwzajemnić.
Będą mieć dziecko...
-Czkaj. – zaczął podniesionym głosem Harry. –Pieprzyliście się kiedy nasza córka walczyła o życie?! Staraliście się o dziecko, kiedy nasza Katy przeżywała szok i umarła na tej pieprzonej sali operacyjnej?!
**************
Hej!
Na początku chciałabym Was wszystkie bardzo przeprosić. W ciągu ostatnich dni zarówno ja jak i Julia miałyśmy trochę problemów. Z tego również powodu rozdział pojawia się dopiero dziś. Nie wiem jak będzie z częstością pojawiania się kolejnych rozdziałów, ponieważ zbliża mi się czas pisania ważnych dla mnie egzaminów i nie mam wiele czasu na odpoczynek, a co dopiero na pisanie rozdziałów.
Proszę Was z tego powodu o cierpliwość. Postaramy się obie z Julią działać jak najszybciej.
Alien xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top