~2~
Na moim prawym policzku poczułam lekkie muśnięcie palcem. Otworzyłam powieki, i podniosłam się do pozycji leżącej, przy czym zsunęłam z siebie kołdrę.
-Dzień dobry kochanie.-przywitał się brunet, który siedział na brzegu łóżka po mojej prawej stronie. -Zaraz będzie śniadanie, więc się szykuj.-dodał, i przysunął się bliżej mnie. -Masz jakiś pomysł, jak nazwiemy nasze dziecko?-spytał, choć przyznam szczerze, że zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Zaraz, zaraz, nie rozpędzaj się tak. - oboje wybuchnęliśmy cichym śmiechem. - Nawet nie wiadomo, czy nam się udało... - mruknęłam, a Harry splótł nasze dłonie.
-Wiesz co? Wydaje mi się, że młody Styles siedzi już w twoim brzuchu. - uśmiechnął się, a następnie podniósł nasze splecione dłonie na wysokość swojej twarzy i oznajmił. - W końcu mamy to szczęście do dzieci.
Zgodziłam się z nim ruchem głowy. Również miałam takie przekonanie, że zaszłam w ciążę, ale żeby się upewnić za jakieś dwa tygodnie udam się do ginekologa. Tak naprawdę nie chce mi się czekać tyle czasu, ale nic na to nie poradzę, że dopiero po pół miesiąca da się dokładnie stwierdzić, bądź wykluczyć ciążę.
-To co? Szykuję się na śniadanie. - rozplotłam nasze dłonie i wygramoliłam się z łóżka. Stanęłam na miękkim dywanie w kolorze beżu, który bardzo ładnie komponował się z resztą mebli i wystrojem pokoju. - Bliźniaki jeszcze śpią? - zapytałam i przeszłam przez długość pokoju.
-Byłem u nich pół godziny temu i okazało się, że obudzili się po siódmej. Zastałem ich, kiedy rysowali coś przy stoliku. - odpowiedział i również wstał z łóżka, a następnie zaczął je ścielić.
-To która jest godzina?-zadałam kolejne pytanie i podeszłam do dużej szafy na ubrania.
-Wpół do dziewiątej. - brunet spojrzał na zegarek.
Otworzyłam mebel i wyciągnęłam stamtąd czarną tunikę oraz komplet bielizny. Następnie poprosiłam mojego męża aby na chwilę wyszedł, bo muszę się przygotować.
Miałam na sobie tylko koszulę nocną, która na dodatek była niechlujnie założona.
Przebrałam się i udałam się do łazienki. Tam zrobiłam jeszcze lekki makijaż i doprowadziłam moje włosy do ładu, spinając je w wysokiego koka. Uznałam, że jestem już chyba gotowa. Akurat kiedy wyszłam z łazienki, do pokoju wszedł Harry. Nie był sam. Razem z nim był kelner, na dodatek wraz z wózkiem ze śniadaniem.
-Smacznego życzę. - mężczyzna uśmiechnął się i wyszedł, dając nam spokojnie zjeść. Harry dopchał wózek z jedzeniem do stołu z krzesłami.
-Co sobie moja księżniczka życzy na śniadanie? - zapytał romantycznie Styles i odsunął mi krzesło. Usiadłam wygodnie i zaczęłam się zastanawiać. Spojrzałam na wózek z jedzeniem. Był bardzo duży wybór, jednak musiałam się zdecydować.
-Jakbyś mógł, poproszę o dwa naleśniki amerykańskie, jednego gofra, twarożek ze szczypiorkiem, a do picia niech będzie zielona herbata. - wymieniałam po kolei to, na co miałam ochotę. Na naszych twarzach zagościł szeroki uśmiech. Byłam ciekawa, co Harry dziś zje na śniadanie, więc zapytałam go o to. -Jest bardzo duży wybór, więc na co ty się decydujesz?-zapytałam, kiedy mój mąż położył już mój talerz z jedzeniem na stole.
-Hmm...Może wezmę sobie grzanki z serem, a do tego wodę z cytryną. Nie jestem zbytnio głodny. - przyznał, i nałożył sobie to co mówił. Następnie podał nam jeszcze napoje i zaczęliśmy jeść.
Stół stał obok wyjścia na balkon, więc obydwoje dokładnie mogliśmy obserwować to, co dzieje się za oknem. Przestronna rezydencja, małe jeziorko z łabędziami, deptak, a w oddali las. Jednym słowem - pięknie. Co prawda za godzinę wyjeżdżamy już do domu, ale chyba jeszcze nie raz odwiedzimy ten hotel.
-A dzieciaki co mają na śniadanie? No i Blake? Zapomniałam zapytać o naszego synka.-przyznałam i upiłam łyk herbaty.
-Blake bawi się swoimi samochodzikami, a bliźniaki mają na niego czujne oko. A co do śniadania naszych pociech, bliźniaki mają parówki, a Blake coś w stylu kleiku ryżowego.-wyjaśnił, i oczywiście wrócił do tematu ciąży. -Ciekawe, czy Darcy, Lou i Blake ucieszyli by się z rodzeństwa.
-Blake pewnie niewiele by z tego wszystkiego rozumiał, ale myślę, że bliźniaki jak najbardziej by się ucieszyły. -wyraziłam swoją opinię na ten temat.
-A chciałabyś mieć synka, czy córeczkę? A może znów bliźniaki? -Harry zaczął pogłębiać temat.
-Może od razu pięcio raczki.-wybuchnęłam śmiechem. -A tak naprawdę to nie wiem. Ale chyba bardziej córeczkę, było by po równo. Darcy chociaż nie czuła by się sama, bo trójka braci to już naprawdę byłby wielki podziw dla niej, że wytrzymuje. -tym razem to Styles się zaśmiał, a ja zmarszczyłam brwi. -No co? Miałam przyjaciółkę, która miała trójkę braci, i wiem, jak to jest.-kiedy to powiedziałam, na mojej twarzy zagościł lekki uśmieszek.-Dawaj, jedzmy szybciej, bo za niedługo jedziemy.-pogoniłam g i wróciliśmy do jedzenia.
*****
-Pa ciociu Gemmo, pa wujku Louisie. - bliźniaki pożegnały się zgodnie. Wyjeżdżaliśmy już do domu, a siostra Harry'ego i Tommo zostawali jeszcze w rezydencji na parę dni.
-Do zobaczenia, kochani.-Gemma ucałowała każdego z osobna w policzek. -Szerokiej drogi.-dodała.
-W końcu to tylko godzina trasy. -machnęłam ręką i pokręciłam z dezaprobatą głową. Wszyscy staliśmy na parkingu rezydencji przy naszym samochodzie. Harry zapinał Blake'a w foteliku na tylnych siedzeniach, a bliźniaki wesoło kręciły się wokół nowożeńców. Ja stałam obok samochodu i przypatrywałam się tym rodzinnym scenom. Gemma wraz z mężem trzymali się za ręce i podziwiali nasze kreatywne dzieci.
-Darcy, Lou.-skarciłam dzieci wzrokiem. - Dajcie cioci i wujkowi troszeczkę spokoju, w końcu muszą się nacieszyć sobą. - na moje słowa para zaśmiała się.
-Kocham bliźniaki, i wcale nam nie przeszkadzają. - Gemma schyliła się i objęła mocno każde z dzieci. - Wy moje skarby małe. - następnie rozczochrała ich bujne loczki. To samo zrobił Tommo, a następnie musnął wargi żony.
-Gorzko, gorzko! - zaczęłam krzyczeć i zaśmiałam się. Harry przypiął już naszego synka w foteliku i podszedł do mnie.
-No, chyba czas wsiadać. - oznajmił poważnie, po czym podszedł do naszych bliźniaków. -Kto ostatni w samochodzie ten zgniłe jajo! - na słowa mojego męża dzieciaki zostawiły nowożeńców w spokoju i ile sił w nogach zaczęli biec w kierunku samochodu, żeby tylko być pierwszym. Wszyscy patrzyli na ścigające się bliźniaki. Ostatecznie jednak Darcy była szybsza od swojego brata.
-To nie fair!-oburzył się chłopiec i skrzyżował ręce na piersi.
-A właśnie że fair.-dziewczynka wskazała palcem wskazującym na Lou. -Po prostu jesteś wolniejszy ode mnie. - po jej słowach Louis rozpłakał się. Ruszyłam do nich. Siedzieli już obok Blake'a, ale nie byli przypięci, musiałam ich jakoś uspokoić. Oparłam się o framugę drzwi samochodu i spojrzałam na dzieci.
-Maluchy, tak nie można. -kucnęłam. -Wiecie, że kłótnia i płacz do niczego nie prowadzą. Proszę, Darcy, przeproś brata. To że dobiegł drugi, wcale nie znaczy że jest wolniejszy. Może po prostu nie miał siły na bieganie. - po moim monologu Lou uspokoił się, i dłonią otarł łzy. Darcy popatrzyła się raz na mnie, raz na swojego brata bliźniaka.
-Przepraszam. - po chwili jednak przeprosiła i podała rękę chłopcu. - Więcej nie będę się tak do ciebie odzywać. - dodała. Taka postawa mi się spodobała. Przynajmniej wiem , że nasza córka jest na tyle duża, że wie, kiedy robi coś dobrze, a kiedy źle i że umie przeprosić za błędy.
- To teraz ja was zapnę, i zaraz będziemy jechać.-oznajmiłam. Wstałam, i przypięłam pasami bezpieczeństwa kolejno tą dwójkę. Rodzeństwo złapało się za ręce, a Darcy zaczęła opowiadać bratu o śmiesznej sytuacji, która ostatnio zdarzyła się wśród jej przyjaciółek. Zamknęłam drzwi samochodu i podeszłam do Harry'ego, który rozmawiał ze swoją siostrą i dużym Lou.
-O czym tam gadacie? Chyba czas się zbierać...-mruknęłam. Stanęłam obok mojego męża i oparłam się na jego ramieniu.
-Mówiłem Gemmie i Louisowi o naszym planie powiększenia rodziny. Wspomniałem, że tej nocy staraliśmy się o dziecko. - brunet objął mnie w pasie.
-Ale nam ten pomysł się nie podoba.-wtrąciła Gemma. - Nie, że coś, ale naprawdę, po co wam czwarte dziecko?-blondynka zmarszczyła czoło.
-Gemma wybacz, że to powiem, ale to nasza sprawa, i to my zdecydujemy czy czwarte dziecko jest nam potrzebne, czy nie. A teraz wybaczcie, musimy się zbierać. Na razie, jeszcze raz wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. -odparłam krótko. Nie lubię jak ktoś miesza się w nie swoje sprawy. Ale trudno, Harry to straszny papla, a nawet nie wiadomo czy zaszłam w ciążę. Jeszcze raz pożegnaliśmy się z młodymi i sami wsiedliśmy do samochodu. Oczywiście standardowo - Harry za kierownicą, a ja na fotelu pasażera. I tak ruszyliśmy przy akompaniamencie jakiegoś utworu z radia.
******
-Darcy, Lou, jak zjecie obiad, idźcie proszę do swojego pokoju! - krzyknęłam przez całą kuchnię.
-Dobrze mamo! - bliźniaki zgodnie mi odkrzyknęły.
Po chwili do zmywarki wpakowałam dwa brudne talerze po spaghetti, i dwie szklanki po soku jabłkowym. Wesołe bliźniaki pobiegły na górę do swojego małego królestwa. Harry siedział w salonie i oglądał coś w telewizji, a jednocześnie bawił się z Blake'm, układając z nim wieżę z klocków.
-Hej, chłopaki.-dołączyłam do nich.- Co tam? - zapytałam i usiadłam na kanapie obok mojego męża. - Co oglądasz?
-Hmm, jakiś dziennik informacyjny. - brunet wzruszył ramionami. - A nasz mały synek układa wieżę z klocków. -dodał i podał małemu kolejny klocek w kolorze zielonym.
-I chyba tatuś mu pomaga przy układaniu. -spojrzałam na Blake'a z pod oczu. - On tak szybko rośnie, już nie wspominając o bliźniakach.-westchnęłam.
-I jeżeli okaże się, że zaszłaś w ciążę, będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. -uśmiechnął się przytulając mnie.
-To w takim razie ja będę żoną najszczęśliwszego człowieka na ziemi. -szeroko się uśmiechnęłam, a następnie wpiłam się w usta Harry'ego. Jednak ten pocałunek nie trwał długo, gdyż po chwili oderwaliśmy się od siebie. -Kocham Cię, Harry. - szepnęłam.
-Ja ciebie też.
*******
Mam nadzieję, że rozdział się podoba . Cieszę się , że współpracuje przy publikacji Our Life.
Pozdrawiam ❤
Julia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top